Grzech, pokuta, zadośćuczynienie

Amerykański Kościół powoli podnosi się z upokorzenia, gdy ujawniono skalę przestępstw seksualnych dokonywanych przez księży.

31.01.2016

Czyta się kilka minut

Centrum Bostonu / Fot. Małgorzata Fugiel-Kuźmińska
Centrum Bostonu / Fot. Małgorzata Fugiel-Kuźmińska

W pierwszych dniach lutego na ekrany polskich kin wchodzi „Spotlight”, opowieść o dziennikarzach gazety „Boston Globe”, którzy 14 lat temu opublikowali serię artykułów o molestowaniu seksualnym nieletnich przez duchownym archidiecezji bostońskiej. Wywołały one lawinę zgłoszeń i pozwów, wskutek której amerykański Kościół katolicki przyznał się do tuszowania nadużyć i wypłacił ich ofiarom wysokie odszkodowania.

Wyreżyserowany przez Toma McCarthy’ego film to porządny kawałek etosowego kina, może trochę na wyrost porównywany z „Wszystkimi ludźmi prezydenta” Alana J. Pakuli, historii ujawnienia afery Watergate. „Spotlight” jest od niego spokojniejszy – jego bohaterowie z nieprzeciętną solennością ślęczą w archiwach i bibliotekach, by w końcu, po latach, ustalić prawdę o rozmiarze nadużyć w Kościele oraz ich tuszowaniu przez władze archidiecezji.

Watykan: pięć gwiazdek

Od wrześniowej premiery na festiwalu w Toronto „Spotlight” uchodzi za jednego z faworytów do Oscara. Spodobał się też w Rzymie. Chociaż oficjalnie papież nie zabrał na ten temat głosu, redakcje „L’Osservatore Romano” i Radia Watykańskiego wypowiedziały się o nim z graniczącym z apoteozą entuzjazmem. „»Spotlight« w pełen powagi, a zarazem prosty i szczery sposób opowiada o tym, jak amerykański Kościół musiał przyznać się publicznie do wielkiego grzechu, zaakceptować swoją winę i zadośćuczynić ofiarom”, stwierdził na antenie rozgłośni publicysta Luca Pellegrini. Podobne głosy dochodzą z archidiecezji bostońskiej. – Film opowiada historię bardzo bolesnej prawdy o Kościele, kiedy musieliśmy zmierzyć się z problemem naszej własnej niegodziwości – mówi „Tygodnikowi” jej rzecznik Terrence Donilon.

Takie wypowiedzi to świadectwo dobrej zmiany wewnątrz Kościoła – zmiany, na którą ofiary molestowania czekały wiele dekad. Pierwszy głośny proces księdza oskarżonego o molestowanie nieletniego miał miejsce w Luizjanie w 1985 r. Jednak dopiero kazus bostoński otworzył Ameryce oczy na to, że przez dekady miejscowy Episkopat tuszował przypadki nadużyć. To po nim zdymisjonowano pierwszego hierarchę, kardynała Bernarda Lawa. (Aby uniknąć zeznawania przed sądem, w pośpiechu wyjechał on do Rzymu, gdzie w ostatnim roku pontyfikatu Jana Pawła II został mianowany archiprezbitrem jednej z czterech bazylik większych; z funkcji tej odwołał go Franciszek).

Niedługo potem zarzuty postawiono pięciu kapłanom z bostońskiej archidiecezji. Wszyscy zostali skazani.

W obliczu bankructwa

To był jednak dopiero początek. W 2003 r. archidiecezja w Louisville zawarła ugodę z ofiarami nadużyć i wypłaciła im 25 mln dolarów odszkodowania. W tym samym roku ponad pół tysiącu wskazanym w pozwie poszkodowanym wypłacił pieniądze (90 mln dolarów) abp Seán Patrick O’Malley. Nowy metropolita Bostonu stał się odtąd gorliwym rzecznikiem praw ofiar i do dziś uchodzi w Kościele za eksperta od spraw nadużyć seksualnych. Franciszek mianował go członkiem rady ośmiu kardynałów pracujących nad reformą Kurii Rzymskiej, a także przewodniczącym Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich.

W USA ugody zawarły m.in. diecezje w kalifornijskim Orange, Portland w Oregonie, Seattle, Denver, Los Angeles oraz San Diego. Kilka innych z powodu kosztów odszkodowań stanęło na skraju bankructwa. W sumie według danych agencji AP w latach 1950–2010 amerykański Kościół wypłacił ofiarom ponad 2 mld dolarów.

Na tym nie poprzestano. Episkopat zlecił ekspertom nowojorskiej uczelni John Jay College of Criminal Justice zbadanie skali przestępstw seksualnych, których winni byli duchowni. Według tzw. Raportu Johna Jaya mowa tu o ok. 11 tys. przypadków nadużyć, w których zamieszanych było 4392 księży. Aż 81 proc. dotyczyło wykorzystywania seksualnego chłopców.

Między księdzem a biskupem

– Za przykład tego, jak przez lata zachowywał się Episkopat, może posłużyć historia ks. Josepha Rossa z St. Louis – opowiada „Tygodnikowi” Lilly Fowler z „St. Louis Post-Dispatch”, jednego z największych dzienników w środkowych stanach USA. – W 1988 r. został on skazany za molestowanie ministranta. W trakcie procesu wyszło na jaw, że w latach 70. w innej parafii skrzywdził on dwóch chłopców. Arcybiskup wysłał go wtedy na „odpoczynek” do szpitala w Silver Spring w Maryland, gdzie zajmowano się zdrowiem psychicznym księży. Było to standardowe postępowanie wobec pedofilów w sutannach. Po leczeniu Ross wrócił do posługi kapłańskiej – mówi dziennikarka.

Dopiero w 2002 r. po artykułach „Boston Globe” ks. Rossa usunięto ze stanu duchownego. Sześć lat później aresztowano go w Arkansas za molestowanie kilkuletniej dziewczynki. Był wówczas przyjacielem i spowiednikiem rodziny ofiary.

– Gdyby Episkopat reagował właściwie, do tego ostatniego przestępstwa by nie doszło. Uważam, że biskup, który odesłał Rossa do szpitala i zatarł sprawę, jest za nie moralnie współodpowiedzialny – dodaje Fowler.

Epilogiem kościelnych perturbacji z sądami były wyroki na hierarchów, którzy tuszowali przypadki pedofilii. Pierwszym skazanym był prałat William J. Lynn z Filadelfii. Na trzy lata bezwzględnego więzienia.

Reakcja stopniowa

Amerykański Kościół względnie szybko podjął próbę sanacji. Biskupi spotkali się na konferencji w Dallas w czerwcu 2002 r. Jednomyślnie zaaprobowali dokument nazwany potem Kartą z Dallas. Wedle jego przepisów kapłani zobowiązani są zapewnić wszystkim dzieciom „bezpieczne środowisko”. Sprawdzani są odtąd i duchowni, i świeccy pracownicy Kościoła, którzy mają kontakt z najmłodszymi. Specjalna rada dokonuje na bieżąco audytu kolejnych parafii.

Stopniowo reagował też Watykan. W 2001 r. Jan Paweł II wydał tzw. motu proprio (list papieski o mocy dekretu), w którym napisał, że grzech przeciwko szóstemu przykazaniu musi być traktowany jako grzech ciężki – delictum gravius. Papież oświadczył, że w Kościele nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdzą dzieci. Oficjalnie wszystkie ofiary przeprosił dopiero Benedykt XVI, który wydalił ze stanu duchownego ponad 400 księży winnych molestowania. Rok po wyborze na papieża Franciszek powołał natomiast wspomnianą Papieską Komisję ds. Ochrony Nieletnich.

Jednak także za jego pontyfikatu Kościołowi zdarzają się wpadki. Np. szanowany kard. Óscar Rodríguez Maradiaga z Hondurasu (do niedawna szef Caritasu) w jednym z wywiadów stwierdził, że media wyciągają Kościołowi pedofilię, aby odciągać uwagę od konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

W obronie ofiar

W 1989 r. w Chicago adwokatka Barbara Blaine założyła Stowarzyszenie Pokrzywdzonych Przez Księży (Survivors Network for those Abused by Priests, SNAP). Dziś mówi „Tygodnikowi”: – Sama jestem ofiarą molestowania i nigdy się tego brzemienia nie pozbyłam. Miałam ogromne wsparcie rodziny oraz terapię, ale do równowagi dochodziłam ponad 30 lat. Za mąż wyszłam dopiero w wieku 45 lat.

SNAP nabrała wiatru w żagle 13 lat temu, po artykułach „Boston Globe”. „Jesteśmy tutaj nie dlatego, że nas zaprosiliście, ani nie dlatego, że zasłużyliśmy sobie na to z mozołem walcząc o prawa ofiar. Jesteśmy tutaj, ponieważ dzieci są darem Bożym, o czym doskonale wiedzą rodzice będący katolikami. 87 proc. z nich uważa, że skoro pomagaliście tym potworom tuszować ich przestępstwa, powinniście w tej chwili zrezygnować!” – grzmiał do biskupów na spotkaniu w Dallas rzecznik SNAP David Clohessy.

Obecnie dla stowarzyszenia pracuje ponad 12 tys. osób w 56 krajach (od roku także w Polsce), funkcjonują też jego oddziały zajmujące się poszkodowanymi przez duchownych innych religii. Działania organizacji nie są jednak wolne od kontrowersji: niemały skandal wybuchł, gdy okazało się że SNAP przyjmuje dotacje od kancelarii reprezentujących przed sądem ofiary molestowania przez księży (SNAP nie udowodniono jednak, że pośredniczyło w nawiązywaniu kontaktów między ofiarami a adwokatami).

Długa droga do normalności

Kiedy w 2002 r. ujawniono skalę nadużyć, psychologowie w USA nie mieli dużego doświadczenia w leczeniu ofiar molestowania.

– Nie było statystyk, nie wiedzieliśmy, jak wielki jest to problem. Gdy o sprawie napisał „Boston Globe”, mówiono, że aż 6 proc. księży może mieć coś na sumieniu. Trudno było nam to przeliczyć na potencjalne ofiary – mówi „Tygodnikowi” Christine A. Courtois, psycholożka, która od 13 lat w waszyngtońskim Instytucie Psychiatrycznym zajmuje się osobami wykorzystywanymi seksualnie, autorka kilku książek na ten temat.

Przyznaje ona, że dzieci skrzywdzone przez duchownych zaczęto leczyć podobnymi metodami jak ofiary kazirodztwa, gdyż między oprawcą a ofiarą często istniała podobna, bliska relacja emocjonalna. Po latach okazało się, że 80 proc. pacjentów może po terapii powrócić do normalnego funkcjonowania. Zdaniem psycholożki największe wyzwanie to walka z poczuciem winy poszkodowanych, które ci „zagłuszają” czasem alkoholem, substancjami psychoaktywnymi, kompulsywnym jedzeniem, a w skrajnych przypadkach – przemocą seksualną.

– Opiekowałam się długo pewnym mężczyzną, który niedawno skończył 40 lat. Pochodził z konserwatywnej rodziny z klasy średniej. W wieku 13 lat został ministrantem. Był wpatrzony jak w obraz w opiekującego się nim wikarego. Kapłan zabierał go na mecze baseballu, płacił mu drobne sumy za koszenie trawników. Od czasu do czasu zamykał się z nim w piwnicy, zakrywał chłopcu oczy, przywiązywał go do rury i gwałcił. Rodzina nie uwierzyła trzynastolatkowi, gdy wyznał, co się stało. Dziś mężczyzna ma za sobą historię uzależnień, bójek i dwóch wyroków więzienia – mówi Courtois.

– Tym, którzy wykorzystują nieletnich, mówimy: „zero tolerancji”! Surowo przestrzegamy polityki zgłaszania policji każdego najdrobniejszego przypadku nadużyć – zapewnia „Tygodnik” Terrence Donilon z archidiecezji bostońskiej.

Choć przypadki nadużyć są często ujawniane po latach, wiele wskazuje na to, że 14 lat po słynnych artykułach „Boston Globe” amerykański Kościół powoli podnosi się z upokorzenia – i, co ważniejsze, jest dla nieletnich bezpieczniejszym niż kiedyś miejscem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2016