Gorzkie dolce vita

Sofia Coppola oczyszcza obraz z efektownej scenerii: w miejsce dworskiego przepychu czy wschodniej egzotyki mamy dzisiejsze Los Angeles, miasto wyliniałych aniołów, odarte z mitycznego splendoru.

29.03.2011

Czyta się kilka minut

Co grany przez Billa Murraya bohater filmu "Między słowami" (2003) szepnął do ucha Scarlett Johansson, żegnając ją pośród zgiełku tokijskiej ulicy? O czym myśli tytułowa Maria Antonina (2006), opuszczając zniszczony przez rewolucję Wersal? Jakie uczucia sprawiły, że przepoczwarzające się w kobiety nastoletnie siostry Lisbon popełniają zbiorowe samobójstwo w finale "Przekleństw niewinności"(1999)?

Filmy Sofii Coppoli czerpią swoją siłę z niedopowiedzeń. Wewnętrzny świat bohaterów skrywa się "między słowami", między kadrami. W sposób niemal niedostrzegalny dla widza dokonuje się w bohaterach momentalna praca świadomości, która stawia pod znakiem zapytania wszystko, co dotychczas udawało normę. Reżyserkę interesują przede wszystkim żyjący na świecznikach samotnicy: podstarzały hollywoodzki aktor, dorabiający występami w głupawych japońskich reklamach, ma w gruncie rzeczy wiele wspólnego z płochą XVIII-wieczną królową, która wbrew własnej woli staje się zakładniczką wielkiej polityki i dworskiej formy. Oboje, choć w różnych epokach, wiodą życie gnuśne i jałowe, toczące się przy podniesionej kurtynie, w świecie ludzi-wydmuszek i równie dętych wydarzeń. Kończąca wkrótce czterdzieści lat Coppola jest mistrzynią portretu subtelnego, nakreślonego zaledwie kilkoma muśnięciami, ale portretowane przez nią postacie aż proszą się o grubo szytą karykaturę.

W "Somewhere", najnowszym filmie reżyserki, wyrafinowany minimalizm osiąga ryzykowne apogeum. Twórczyni "Między słowami" stara się oczyścić obraz z efektownej scenerii: w miejsce dworskiego przepychu czy wschodniej egzotyki mamy dzisiejsze Los Angeles, miasto wyliniałych aniołów, odarte z mitycznego splendoru. A jednak tak samo obce jak Tokio, sfotografowane z perspektywy kosmity. Bohater filmu wydaje się młodszym, acz nie mniej tragicznym wcieleniem Boba z "Między słowami". Grany przez Stephena Dorffa nieco już zgrany gwiazdor filmowy również mieszka w hotelu - tyle że jego tymczasowość wydaje się stanem permanentnym. Johnny Marco najwyraźniej się "zawiesił". Sunąc swoim ferrari przez amerykańską pustynię, obsesyjnie kręci kółka - jakby zapętlił się w swoim czasie. Coppola tą właśnie sceną otwiera film, realizując ją w czasie rzeczywistym, w przetrzymanych do granic wytrzymałości ujęciach. Razem z Johnnym każe nam doświadczać owego stanu zawieszenia, tak jak chwilę potem na własnej skórze mamy odczuć, czym może być pustka i nuda w swoim najbardziej absurdalnym wydaniu.

Najzabawniejszy fragment filmu wygląda tak oto: zblazowany i zarośnięty aktor zamawia do swojego pokoju tańczące na rurze bliźniaczki. Dziewczyny są identycznie tandetne, rura jest składana, magnetofon - przenośny i przaśny. Pracowite wygibasy tancerek wydają się trwać wieczność, nic więc dziwnego, że bohater (i pewnie niejeden widz) zasypia w trakcie. Trudno o bardziej czytelną metaforę przesytu i znużenia. Ale już za chwilę reżyserka subtelnie zderza tę scenę z innym tańcem. Oto była żona przypomina Johnny’emu o ojcowskich powinnościach i "zrzuca" mu na weekend ich jedenastoletnią córkę Cleo. Kiedy dziewczynka ćwiczy z zapałem jazdę figurową na lodzie, scena ta również ryzykownie i zgoła niefilmowo się przedłuża - a jednak bohater patrzy w zachwycie. I my razem z nim. Cleo otwiera w życiu bohatera, ale także w materii filmu, inny wymiar. Blichtr i zepsucie przeglądają się w niewinności. Życie na wysokich obrotach okazuje się życiem pozornym wobec prostych przyjemności u boku dziewczynki, która na szczęście jeszcze nie wie, że mogłaby być lolitką.

Coppola buduje swój film z mało znaczących scenek, które składają się na monotonną codzienność Johnny’ego oraz jej odświętny, radosny wymiar, który otwiera pojawienie się Cleo. Wywraca tym samym powszechnie panujące wyobrażenia. To, co większa część ludzkości uważa za ekscytujące: sesje zdjęciowe, wyuzdane hollywoodzkie imprezy, dolce vita i show we włoskiej telewizji, pokazuje jako przewidywalne i nieciekawe. Tymczasem błahe z pozoru chwile spędzone z córką w hotelowych pokojach nabierają mocy olśnienia. Czy trzeba się upodlić, pogrążyć w beznadziei, tak jak Johnny Marco, żeby to wszystko nagle odkryć...?

Coppola, szczęśliwie dla filmu, nie zajmuje się uprawianiem pedagogiki, choć jako córka znanego ojca, dorastająca na planach filmowych, w blasku fleszy, musiała poznać cały ten zgiełk od kuchni. A jednak i tym razem pozostaje trochę wycofana. Nieznośna lekkość bytu w swojej najbardziej karykaturalnej, bo świecącej hollywoodzkim pozłotkiem postaci, zostaje pokazana bez wielkich fajerwerków.

Jako rasowa minimalistka, Coppola wystrzega się pokusy uatrakcyjniania nudy czy zepsucia i nader skromnie rozsiewa symboliczne akcenty: postać Gandhiego przykuwająca na moment wzrok bohatera, kiedy skacze po telewizyjnych kanałach, chwila zadumy podczas charakteryzacji, kiedy spod białej gipsowej maski wyłania się twarz zgrzybiałego starca... "Utknęłam" - mówi o swoim życiu pozostawiona w hotelowym pokoju młoda mężatka z "Między słowami". I to samo mógłby powtórzyć zaprzyjaźniony z nią starzejący się aktor Bob, a także Johnny z "Somewhere". Obydwa dzieła, osadzone w eleganckich hotelach z nieograniczonym room serwisem, opowiadają o wielkim złudzeniu wolności.

W ostatnim filmie Coppoli bycie popkulturowym "pudelkiem" oznacza uwikłanie wszystkich relacji międzyludzkich w logikę transakcji. Johnny jest produktem, który ma się dobrze sprzedać, dlatego nie dysponuje swoim czasem ani wizerunkiem. Już nawet nie wie, kim jest. Czystość relacji z córką, podobnie jak bezinteresowna bliskość bohaterów "Między słowami", ma przynieść odtrutkę na to pomieszanie. I tym razem Coppola pozwala nam idealistycznie uwierzyć w jej skuteczność.

"SOMEWHERE. MIĘDZY MIEJSCAMI" ("Somewhere") - scen. i reż. Sofia Coppola, zdj. Harris Savides, muz. Phoenix, wyst. Stephen Dorff, Elle Fanning, Chris Pontius i inni. Prod. USA 2010. Dystryb. Forum Film. W kinach od 1 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2011