Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zrobił nam się mały bałaganik w redakcji i w zeszłym tygodniu otrzymali Państwo homilię z pierwszej niedzieli Adwentu zamiast tej przygotowanej na uroczystość Chrystusa Króla (można ją przeczytać w serwisie internetowym "TP"). A ponieważ nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, miejmy nadzieję, że i z tej pomyłki też jakiś zysk będziemy mieli. Choćby taki, że wychodząc od tych samych czytań, można powiedzieć kilka homilii i muszą one być na temat.
A zatem, prorok Izajasz mówi, że przyjdzie taki czas, kiedy Jerozolima stanie się centrum, do którego będą prowadziły wszystkie drogi. I rzeczywiście, czegoś takiego jesteśmy świadkami. Nie tylko od dwóch tysięcy lat, ale i wcześniej, jako że świątynia jerozolimska posiadała przecież dziedziniec pogan. Gorzej ma się sprawa z dalszym ciągiem tegoż proroctwa, gdzie Izajasz mówi o przekuwaniu mieczy na lemiesze i włóczni na sierpy - a więc o zapanowaniu powszechnego pokoju. Na dodatek, jak na ironię, Jerozolima nie od dzisiaj znajduje się w centrum zbrojnego krwawego konfliktu. A jednak w niczym to nie umniejsza prawdziwości następnej części proroctwa, mówiącego o Bogu Jakuba jako rozjemcy wprowadzającym ów błogosławiony pokój.
Dla nas, chrześcijan, Bóg Jakuba jest również Bogiem Jezusa z Nazaretu, którego nasi praojcowie, pierwsi chrześcijanie, uznali nie tylko za Mesjasza - kogoś nieskończenie wyjątkowego, ale wciąż jedynie człowieka - lecz za Boga. Owszem, trzeba było poczekać ze dwa wieki, zanim o Jezusie jako Bogu nauczyliśmy się opowiadać nie tylko po żydowsku, ale i po grecku; to świadczy wyłącznie na korzyść Izajasza i tego, którego on zapowiadał. Jezus Chrystus, Żyd, wchodząc w krąg kultury grecko-rzymskiej, potem idąc do Gallów, Germanów, Słowian i dalej, wciąż pozostając sobą, nadawał tym kulturom nowy dynamizm, wskazywał nowe perspektywy - jednym słowem kładł podwaliny, czy też rozpoczynał nowy rozdział ich historii. I tak dzieje się również dzisiaj. Nadal Chrystus pragnie robić to samo. Chce, by na ziemi działo się zwyczajnie, byśmy jedząc i pijąc, żeniąc się i wychodząc za mąż, nie tylko uniknęli zagrożeń, jakie ze sobą niosą różne współczesne Sodomy i Gomory. Oczekuje czegoś więcej. O tym "więcej" ma ciągle pamiętać i przypominać, nie tyle innym, co przede wszystkim sobie samemu Kościół - który jest nie tyle mistycznym, co realnym ciałem, krwią i słowem Bożym.
Doskonałą okazją, by sobie to najważniejsze przypomnieć, jest Adwent. Nie może on być marnowany na czekanie, gdyż oczekiwany już przyszedł, jest, i nadal chce wprowadzać pokój. Dlatego jest tam, gdzie jemy i pijemy, żenimy się i za mąż wychodzimy, gdyż to tam wciąż wykuwamy nowe miecze i włócznie. Jezus jest więc nie tylko tam, gdzie się żyje spokojnie jak w niebie, ale i w piekle.