Kim jest mesjasz

Israel Knohl, biblista i historyk: Nie został zrozumiany nie tylko przez swój lud – ale też przez swoich uczniów. Nie pojęli bowiem idei cierpiącego mesjasza – oczekiwali triumfującego, wojującego.

28.12.2019

Czyta się kilka minut

Israel Knohl przy murach Starego Miasta, w pobliżu Bramy Syjonu, Jerozolima, wrzesień 2019 r. / EMIL SALMAN / HAARETZ / חדשות / EMIL SALMAN / HAARETZ / חדשות
Israel Knohl przy murach Starego Miasta, w pobliżu Bramy Syjonu, Jerozolima, wrzesień 2019 r. / EMIL SALMAN / HAARETZ / חדשות / EMIL SALMAN / HAARETZ / חדשות

KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET: Opublikował Pan książkę, z której wynika, że 2 tysiące lat naszego rozumienia historii śmierci Chrystusa jest totalną pomyłką. Następnie przeszedł Pan na emeryturę, opuszczając pole minowe. Jak to? Właśnie teraz, gdy burza ma się rozpętać, Pan ucieka?

ISRAEL KNOHL: Przeszedłem na emeryturę jako profesor Uniwersytetu Hebrajskiego, ale nadal uczę tu, w jerozolimskim Shalom Hartman Institute. Nigdzie nie uciekam. Wezmę udział w debacie, która – mam nadzieję – rozpocznie się, gdy ukaże się angielskie tłumaczenie mojej książki. A to już lada moment.

Nie za późno na tę debatę? Trudno cokolwiek zmienić w relacjach chrześcijańsko-żydowskich po niemal dwóch tysiącach lat wzajemnych oskarżeń i niechęci.

Od siedmiu lat biorę udział w dyskusji wokół tych relacji ze środowiskami katolickimi. Przez dwa miesiące w roku uczę w rzymskim Uniwersytecie Papieskim. W swoich wykładach za każdym razem podkreślam, że zdaję sobie sprawę z tego, iż przełomowym dokumentem Kościoła w tych relacjach była deklaracja „Nostra aetate” – i zawarte tam stwierdzenie, że winą za śmierć Chrystusa nie mogą być obarczeni wszyscy bez wyjątku Żydzi. Ale ta deklaracja powstała w bardzo określonym momencie historycznym, tuż po Holokauście. Bazowała też na ówczesnym stanie wiedzy. Jej publikacja była bardziej decyzją religijno-polityczną, a nie opartą na głębokich studiach tła wydarzeń związanych z ukrzyżowaniem Jezusa.

Sugeruje Pan, że trzeba ją poprawić?

Nie, absolutnie jej nie krytykuję. Myślę wręcz, że to, co robię, może być dodatkowym wsparciem dla tej deklaracji, której główne przesłanie powinno pozostać to samo: Żydzi jako cały naród nie mogą być oskarżani o zamordowanie Chrystusa. Sugeruję jednak głębsze rozumienie tych wydarzeń, refleksję historyczną. Po dokładnych studiach mogę bowiem udowodnić, że większość współczesnych Jezusowi Żydów miała podobne do jego poglądy na temat mesjanizmu. Gdyby społeczeństwo faktycznie miało wpływ na sprawę procesu Chrystusa, jego wynik byłby zupełnie inny.

Twierdzi Pan zatem, że Jezus umarł na krzyżu na skutek splotu nieszczęśliwych okoliczności.

Na skutek gorącej wewnętrznej debaty wokół mesjańskiej idei, która toczyła się wtedy w Żydowskim świecie. Opartej – w moim przekonaniu – na debacie, którą możemy odnaleźć w Starym Testamencie. Biblia Hebrajska prezentuje tu dwa nurty myślowe. Pierwszy – mesjański – ma swoje źródło w Psalmach. Gdy mowa jest o królu, tym aktualnym, w Jerozolimie, albo w północnym królestwie w Samarii – używa się pojęcia „król-mesjasz” i nadaje mu półboski status. A więc król, który jest synem Boga, jest wieczny, stanowi źródło błogosławieństwa dla ziemi. Tę myśl przejmuje Izajasz, który, jak sądzę, jako pierwszy określa mianem mesjasza nie obecnego króla, lecz tego, który dopiero ma nadejść, na którego się czeka.

Izajasz był rozczarowany rządami współczesnego mu króla Ahaza. Twierdził jednak, że w przyszłości, na końcu dni, zamiast tego słabego króla, objawi się wspaniały syn Boga, potężny, który przywróci pokój i wszystko zmieni. Ten mesjański król z przyszłości otrzymał od Izajasza półboski status. Prorok nazywa go określeniami, jakie przynależne są Bogu. Za tą myślą, zawartą w Psalmach, a następnie u Izajasza, idą kolejni prorocy.

Ale jest jeszcze drugi nurt.

No właśnie. Możemy go nazwać anty­mesjańskim. Widzimy go wyraźnie w księdze proroka Ozeasza, który żył w tym samym czasie co Izajasz, w drugiej połowie VIII wieku przed Chrystusem, lecz w północnym królestwie, a Izajasz w Jerozolimie, w Judei, w królestwie południowym. Ozeasz był przeciwny jakiejkolwiek formie monarchii, odrzucał ją. Z kolei w Księdze Powtórzonego Prawa monarcha nie jest namaszczony, nie ma żadnej wyższej wartości, nie odgrywa żadnej wyższej roli w sądzeniu czy w wojsku – jest królem-marionetką. Człowiek z kolei nie może być podobny Bogu.

W księgach tych widzimy wyraźne rozróżnienie między tym, co boskie, a tym, co ludzkie. Ludzie, podobnie jak król, są śmiertelni.

No i kolejna sprawa – Bóg nie może mieć syna. Jest poza seksualnością. Z tego powodu Biblia Hebrajska nie akceptuje myśli o żadnej żeńskiej partnerce Boga. Wiemy z archeologii, że niektórzy ludzie chcieli wówczas takiego połączenia Boga z kanaanejską boginią Aszera. Biblia tego odmawia, nie ma żeńskiej partnerki dla Boga. On nie może być uwikłany w żadną prokreację. A zatem powiedzieć, że Bóg ma syna, uwikłać Go, to bluźnierstwo.

Jak to ma się do historii Chrystusa?

Mesjanistyczne idee zaczęły się znów pojawiać po wygnaniu babilońskim. Jedną z pierwszych osób, które wróciły z Babilonu do Jerozolimy, był Zorobabel z linii Dawida. Prorocy Aggeusz i Zachariasz oczekiwali, że to właśnie on będzie nowym mesjaszem. Miał wypełnić proroctwa Izajasza, Jeremiasza i pozostałych. Ale jakiś czas po powrocie z Babilonu Zorobabel zniknął. Pozostaje tajemnicą do dziś, co właściwie się z nim stało. Umarł naturalnie czy został zamordowany? Może Persowie bali się, że zostanie mesjaszem, i go zabili? Nie wiemy. Potem przez wiele stuleci nikt już nie czekał na wybawiciela.

Początek kolejnych oczekiwań datuje się na okolice roku 100 przed Chrystusem w związku ze wspólnotą z Qumran. Za myślą tej wspólnoty podążają później faryzeusze. Zapewne z ich kręgu wywodzą się Psalmy Salomona, spisane po okresie panowania Rzymian. Przypomnijmy, że w latach 60. pierwszego stulecia napadli oni Judeę i Jerozolimę, i zbeszcześcili Świątynię. Wtedy właśnie pojawiło się oczekiwanie nadejścia pół-Boga, mesjasza, który odkupi Żydów i pobije Rzymian.

Zupełnie inaczej na sprawy mesjańskie patrzyli saduceusze – kapłani Świątyni Jerozolimskiej. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych grup saduceusze nie wierzyli w zmartwychwstanie czy choćby w anioły. Najprawdopodobniej byli więc przeciwni mesjanistycznej idei.

Większość Żydów w tamtym okresie podążała za faryzeuszami, i to jest powiedziane jasno w Nowym Testamencie.

Gdy Chrystus staje przed sądem, pieczę nad nim sprawują akurat saduceusze.

I tu następuje dramatyczny moim zdaniem punkt tej historii – bo jestem przekonany, że gdyby Jezus stanął przed sądem składającym się z faryzeuszy, a nie saduceuszy i ich pomocników, zostałby uwolniony nie ponosząc kary. To zupełnie zmieniłoby bieg historii. O tym, jak mogłoby to wyglądać, przekonujemy się czytając relację z sądu nad pierwszą wspólnotą chrześcijańską w Jerozolimie. Piotr i Paweł stają przed sądem składającym się i z faryzeuszy, i z saduceuszy. Faryzeusze za każdym razem stają po ich stronie, w efekcie ci zostają uwolnieni.

Ale w Nowym Testamencie faryzeusze wcale nie są przyjaciółmi Jezusa.

Nie są, ale debatują i z nim, i z jego uczniami, i to jest debata o sprawy Prawa. O czystość i nieczystość. Jezus z jednej strony przychodzi i mówi: nie przyszedłem zmienić żadnej litery w Torze. Ale jeśli jest konflikt między Prawem a potrzebami człowieka, zawsze stawia na to drugie. Mówi: jeśli ktoś jest głodny w szabas, niech zerwie ziarno pszenicy i zje. Kwestie czystości nie są znów tak dla niego ważne. A więc faryzeusze debatują z nim właśnie o takich kwestiach.

Nigdzie nie mówią, że wierzą w Jezusa jako mesjasza. Ale gdyby ich zapytać, czy widzą coś groźnego w idei mesjańskiej prezentowanej przez Jezusa, powiedzieliby: nie ma z tym problemu. Ich pogląd na kwestie mesjańskie jest podobny: również uważają, że to człowiek wyniesiony ponad innych, że siedzi po prawicy Boga. Spierają się jednak o to, kim on jest.

Skonfrontowani z osobą podającą się za mesjasza mówią: pokaż nam jakieś znaki, przekonaj nas. Chcemy wiedzieć, czy jesteś z domu Dawida. Nie mają nic przeciwko stwierdzeniu, że ktoś może być synem Boga. To nie jest dla nich bluźnierstwo, za które miałaby grozić kara śmierci. Podążają tu za Psalmami i prorokami, którzy mówią, że mesjasz jest synem Boga. A więc debata między nimi a Jezusem nie jest debatą o naturę mesjasza, lecz o to, kim on ma być.

W ewangelii św. Jana czytamy słowa oskarżycieli Chrystusa, którzy mówią Rzymianom: „My mamy Prawo, a według Prawa powinien on umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym” – skoro więc istnieje jedno Prawo dla wszystkich, więc faryzeusze się do niego nie odnoszą?

W Torze nie jest powiedziane, że ktokolwiek podaje się za syna Boga, powinien być zabity.

Więc ci, którzy to mówią, kłamią?

Nie kłamią. Są saduceuszami. Wiedzą, że w Torze zabronione jest przeklinanie Boga. Bluźnierstwo jest okropną rzeczą, i dlatego okupioną karą śmierci. Ale pytanie brzmi, czy mówienie, że jest się mesjaszem, synem Boga, to bluźnierstwo? I tu wkracza nasza debata – faryzeusze odpowiedzą, że nie, to nie jest bluźnierstwo, i oprą się na Psalmach. Saduceusze powiedzą: tak, bluźnierstwo to nie tylko przeklinanie Boga, ale też twierdzenie, że ma On dziecko.

Gdy Jezus pojawił się przed gronem saduceuszy, nie byli zaciekawieni nim samym, nie pytali, czy jest z domu Dawida, nie prosili: pokaż nam znak, że jesteś mesjaszem. Jak mówi Marek – którego ewangelia jest najwcześniejszym źródłem – Jezus mówi im: tak, jestem mesjaszem, i zobaczycie syna Boga siedzącego po prawicy. Dla saduceuszy to jawne bluźnierstwo, jeden z nich w proteście rozdziera sobie koszulę. A więc jest to odrzucenie idei, że ktokolwiek może być synem Boga. To nie chodzi konkretnie o Jezusa. Ktokolwiek by to powiedział, skończyłby dokładnie tak samo. Oni są przeciwni samej idei mesjańskiej.

Często się to w judaizmie zdarza? Że jakaś grupa ogłasza mesjasza spośród swoich?

Cóż, współczesny judaizm ma problem z oczekiwaniem na mesjasza. Mówiąc krótko: Żydzi mają bardzo różne poglądy na ten temat. Dobrze widać to na przykładzie grupy Chabad Lubawicz – ich ostatni rabin został ogłoszony mesjaszem.

To ów brodaty starszy człowiek, którego obrazy i plakaty porozwieszane są w Izraelu dosłownie wszędzie, na ulicznych billboardach i w salonach domów na honorowym miejscu?

Tak. To Menachem Mendel Schneerson. W swoich ostatnich latach ogłosił się i był ogłoszony przez uczniów mesjaszem. Gdy umarł, kłócili się między sobą, aż wreszcie podzielili na dwie grupy: mesjańską i niemesjańską. Mesjańska twierdzi, że on nie umarł, i że jego grób jest pusty. Twierdzą, że nadal żyje, i że wkrótce się objawi. Są w tym bardzo aktywni, także za granicą. Co ciekawe, na dowód prawdziwości tych twierdzeń cytują te same wersety ze Starego Testamentu, które Nowy Testament cytuje w kontekście Jezusa. Druga grupa jest bardziej zdystansowana. Nie chce o tym rozmawiać. Jeszcze za życia Schneersona, gdy on lub jego uczniowie twierdzili, że ma on status wyższy od statusu ludzkiego, że jest zjednoczony z Bogiem, doprowadziło to do wielkiej krytyki w kręgu ortodoksyjnych rabinów, bardzo zresztą respektowanych. Powtarzali, że to bluźnierstwo twierdzić, iż Bóg i człowiek mogą być jakoś ze sobą zjednoczeni.

Działo się to też w dawnych wiekach – przykładem może być Szabtaj Cwi z Turcji, który na końcu przyjął islam. Mimo upływu setek lat wciąż ma swoich wyznawców, co ciekawe – muzułmanów. Albo Jakub Frank, który działał na terenie Polski. On potem zresztą przekonwertował na chrześcijaństwo.

Przypomniała go Olga Tokarczuk w „Księgach Jakubowych”. A na kogo dziś czekają Żydzi?

Odpowiedź na to pytanie znów brzmi: zależy, kogo chce pani zapytać.

Pan na kogo czeka?

Jeszcze nie wiem – dowiem się, gdy się objawi. Jeśli przeanalizujemy faryzejską talmudyczną tradycję od I wieku przed Chrystusem do V wieku po nim i spróbujemy naszkicować na jej podstawie portret mesjasza, nie będzie on inny od mesjanistycznych oczekiwań Jezusa względem samego siebie. Jezus był religijnym Żydem, jego wizja mesjasza nie była bardzo odległa od tego, co znamy z literatury rabinicznej. Co innego z Pawłem – on jasno wystąpił przeciw.

Kim jest zatem Jezus dla Pana?

Jestem ortodoksyjnym Żydem, lecz gdy czytam Nowy Testament – głównie ewangelie synoptyczne – to jego figura robi na mnie wielkie wrażenie w wielu aspektach. Na przykład jego nauczanie dotyczące moralności. Co ciekawe, widzę tu podobieństwo do rabina Hillela, który żył wiek przed nim. W nauczaniu Jezusa w ogóle dostrzegam kontynuację pewnych myśli, które w żydowskim świecie wystąpiły o jedną generację przed nim. Nie tylko ja widzę to podobieństwo. Geza Vermes, żydowski uczony z Oksfordu, zauważył podobieństwo Jezusa do galilejskich rabinów, np. Haniny, syna Dosy, którzy byli znani ze swojego moralnego zachowania i dokonywania cudów. Wyjątkowe w jego postaci było to, że łączył wiele elementów, które zwykle były oddzielone w judaizmie jego czasów. Ale ani Hillel, ani Hanina nie twierdzili, że są mesjaszami.

Zresztą wątek mesjański w szczególnym wydaniu – bo w postaci cierpiącego mesjasza – możemy odnaleźć w zwojach z Qumran. Jezus mógł poznać nauczanie tej wspólnoty za pośrednictwem Jana Chrzciciela, który był najpewniej członkiem tej sekty.

Kim był Jezus z perspektywy współczesnych Jemu Żydów? Rewolucjonistą, prawicowcem, lewicowcem?

To zależy, jak ich się definiuje! Zdecydowanie łamał zasady. Szedł z ubogimi, z tymi, których odrzucano. Był rewolucjonistą w dziedzinie socjalnej. To czyni go więc lewicowym radykałem. Był antykonserwatywny w wielu różnych aspektach. Co jednak ciekawe, nie był – i to wyróżnia go na tle innych mesjańskich figur – zaangażowany politycznie i militarnie w walkę z Rzymianami. On po prostu nie był tym zainteresowany. Nigdzie w ewangeliach nie twierdzi, że jest synem Dawida. Niektóre ewangelie to o nim mówią, ale on sam – nie.

Dlaczego?

Dawid jest testamentalną figurą militarnego, triumfalnego mesjasza. Był bohaterem wojennym, to uczyniło go królem. Więc gdy Żydzi oczekują mesjasza, to ma być on synem Dawida – ma ocalić lud także militarnie, politycznie, ma pobić Rzymian. Ewangelie synoptyczne przytaczają sytuację, w której na krótko przed ukrzyżowaniem Jezus mówi w świątyni: ja wam udowodnię, że mesjasz nie jest synem Dawida. W moim przekonaniu chodzi tu o to, że mesjasz jest kimś większym niż syn Dawida – bo jest synem Boga. Dodatkowo – nie jest triumfujący. Odkupienie, które obiecuje, nie jest połączone z jakąś militarną aktywnością. To w nauce Jezusa też było wyjątkowe.

Mesjasz nie może cierpieć?

W Biblii Hebrajskiej to Bóg nie może cierpieć. Z jednym wyjątkiem, u Izajasza, który mówi, że Bóg może cierpieć z ludem Izraela. Cierpienie Chrystusa było dodatkowym argumentem dla Żydów za tym, że nie jest mesjaszem.

Saduceusze wykorzystują to, że Jezus nie jest zainteresowany królestwem ziemskim. Jan cytuje ich słowa skierowane do Piłata: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cesarza”.

Nie jestem wielkim fanem ewangelii Jana, jako że nie należy ona do synoptycznych. Jest późniejsza i opowiada nieco inną historię. A trzy pierwsze – Marka, Łukasza i Mateusza – możemy czytać równolegle. Tak czy siak – nie sądzę, że Rzymianie dobrze zrozumieli tę całą sytuację. Na krzyżu powiesili tabliczkę z napisem „Oto król żydowski”. Zrozumieli najpewniej, że Jezus to kolejna mesjańska figura, która przyjdzie z grupą rebeliantów i wystąpi przeciw nim. Już przecież wszedł do świątyni, zrobił tam zamieszanie, pewnie więc będzie robił kolejne problemy. Nie zrozumieli go.

Widzieli w nim zagrożenie?

Myślę, że tak. Nie rozumieli do końca, czego tak naprawdę chce. Brak zrozumienia to zresztą tragiczny element całej historii Jezusa. Nie tylko nie został zrozumiany przez swój lud – ale też przez swoich uczniów. Oni nie pojęli bowiem idei cierpiącego mesjasza – oczekiwali triumfującego, wojującego. Doskonale widać to w historii Piotra. Po przemienieniu idzie z Jezusem, a on pyta go: kim jestem? Wreszcie sam odpowiada: jestem mesjaszem i zobaczcie mnie odrzuconego, ukrzyżowanego. Piotr się denerwuje: co Ty mówisz! Nie słyszeliśmy o cierpiącym Chrystusie. Mesjasz musi triumfować.

Ja ze swojej strony wierzę w to, że Jezus miał zupełnie inne postrzeganie tematu mesjasza od swoich uczniów. Gdy więc został złapany i osądzony, zostawili go. Sam Piotr zaparł się go przecież – i to trzy razy! Kto stał przy krzyżu? Kobiety. Żaden z uczniów. Mało tego – nikt z rodziny. Został przecież odrzucony przez swoich bliskich, zerwał z nimi kontakt, więc nikt nie przyszedł z nim do Jerozolimy. Mówią o tym wszystkie synoptyczne ewangelie. Poza Janem, który ma swoją wizję, ale jej ufałbym najmniej.

W kluczowym momencie swojego życia Jezus był bardzo samotny, i wydaje mi się, że to było jego wielką tragedią. Większość ludzi wówczas kompletnie go nie zrozumiała. W najważniejszym momencie został porzucony nawet przez najbliższych. Uciekli od niego.

Jeśli więc pani pyta, jaki mam do Jezusa stosunek, powiem, że mam wielki respekt do wielu jego słów. Oraz empatię dla jego ludzkiego losu i tragicznej samotności.

Czy jako ortodoksyjny Żyd może Pan tak w ogóle mówić o Jezusie?

Był bardzo halachiczny. Sam mówił zresztą, że nie przyszedł zmienić Prawa. Był bardzo humanistyczny, i jeśli widział gdzieś konflikt między ludzkim życiem a Prawem, to najpierw stawiał na człowieka. Jezus nie jest moim mesjaszem i nie ze wszystkim, co głosił, się zgadzam, ale mam respekt i uznanie dla wielu rzeczy, które jako wierzący Żyd wówczas robił. ©

ISRAEL KNOHL (ur. 1952) jest biblistą i historykiem. Emerytowany profesor Uniwersytetu Hebrajskiego, wykładowca Shalom Hartman Institute w Jerozolimie. Autor wielu książek o tematyce biblijnej i mesjanistycznej. Jego ostatnia książka „Kontrowersyjny mesjasz. Na kogo czekają Żydzi” ukazała się niedawno w Izraelu. Niedługo ukaże się przekład angielski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2020