Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pytanie „co by było, gdyby Bóg nie istniał?” jest dla człowieka wierzącego tak samo trudne, jak pytania z serii „czy da się żyć bez tlenu?”, „bez słońca?”, „bez wody?” – i wszystkie inne pytania dotyczące tego, co przywykliśmy traktować jako warunki naszego własnego istnienia.
Dlatego człowiek wierzący na pytanie „co by było, gdyby Bóg nie istniał” winien odpowiedzieć, że wtedy byłaby tylko nicość. Skoro w Nim widzimy stwórcę wszystkiego, „pierwszą przyczynę”, to bez niego nie byłoby niczego.
Ale to pytanie, jak rozumiem, zakłada istnienie świata i istnienie nas, ludzi, takie, jakie jest obecnie. A więc wierzący (w tym przypadku ja) powinien wejść w sposób myślenia tych, którzy w takim świecie, jaki mamy, rebus sic stantibus (skoro sprawy przybrały taki obrót) w Jego istnienie nie wierzą. Dlatego precyzyjniej sformułowane pytanie powinno brzmieć: „co by było, gdyby teraz się okazało, że Go nie ma?”.
Gdyby nie istniał, to początek wszystkiego, który nazywamy „stworzeniem świata”, i który tak nazwany i tak pozostaje tajemnicą (hipotezą?), nadal by pozostał tajemnicą (hipotezą?). Przedmiotem zaś wiary i nadziei stałaby się nauka, która wreszcie i ostatecznie powie człowiekowi, skąd się wziął on i świat, w którym egzystuje.
Potrzeba transcendencji
Gdyby się okazało, że nie istnieje, to nie wiem, co byśmy zrobili z dziełami różnych badaczy i myślicieli głoszących pogląd przeciwny. Nie mówię o dziełach starożytnych, np. św. Augustyna, ale autorów współczesnych, jak ks. Michał Heller, który gdzieś wspominał:
„Kiedyś miałem na ten temat dyskusję ze znanym biologiem Richardem Dawkinsem, który jest autorem bardzo głośnej książki »Bóg urojony«. Książki moim zdaniem bardzo prymitywnej. Kiedy po raz pierwszy ją przeczytałem, to powiedziałem sobie, że ja z tymi problemami, które on tak ostro stawia, uporałem się, gdy miałem 17 lat. Nasza rozmowa miała miejsce kilkanaście lat temu. Jak twierdził Dawkins, Pan Bóg nie jest nam potrzebny, bo wszystkie zjawiska biologiczne możemy wytłumaczyć za pomocą praw fizyki. A ja na to: OK, bardzo dobrze. W jaki sposób w takim razie wytłumaczysz, skąd wzięły się prawa fizyki? No i dyskusja się skończyła”.
Czytaj także: Jan Woleński: Gdyby istniał
Innymi słowy, nawet gdyby się okazało, że nie istnieje, i tak znaleźliby się ludzie, którzy by nie przyjęli tego do wiadomości. Istnieje w człowieku (zgoda, nie w każdym uświadomiona) dziwna potrzeba transcendencji. Gdyby Bóg nie istniał, człowiek by go sobie wymyślił. Jak Żydzi na pustyni, kiedy nie mogąc się doczekać powrotu Mojżesza ze świętej góry, gdzie rozmawiał z Bogiem, doszli do wniosku, że Mojżesz umarł, i że Bóg umarł, i poprosili Aarona „Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem”. Aaron „uczynił im” więc wykonanego z dostarczonego przez nich kruszcu złotego cielca. To był gest rozpaczy. Tak jak pełen rozpaczy jest opis ludzkiego losu skreślony przez Sartre’a: „Człowiek wyszedł z nicości i do nicości się przedziera wśród bezsensu i chaosu, walcząc o wolność, której nie ma”.
Ratunek i rozpacz
Zastanawiam się, co by było z moralnością. Religie, nie tylko chrześcijaństwo, odwołując się do Boga – którego, jak się okazało, nie ma – konstruowały systemy moralne o pięknych lub mniej pięknych założeniach, posiadające niekiedy straszne aplikacje szczegółowe. Zawsze jednak mamy tam do czynienia z „Najwyższym Trybunałem”. W systemach etycznych konstruowanych bez tego odniesienia nie ma absolutnego dobra ani absolutnego zła.
Gdyby prawdziwe było zdanie: „nie ma Boga”, to ludzie (trudno powiedzieć dlaczego) z pewnością by go sobie wymyślili. Dla człowieka wierzącego w Jego istnienie ten brak oznaczałby rozpacz. Jak napisał – co prawda o Chrystusie – poeta Marek Skwarnicki:
Gdyby tam było tylko puste miejsce
Gdyby tam było tylko puste miejsce
Nie byłoby ratunku.
Gdyby tam nikt nie krzyczał
Gdyby tam nikt nie krzyczał głosem wielkim
Nie byłoby ratunku.
Gdyby tam byli tylko łotrzy
Gdyby pochylali się nad niczym
Na wonnych drzewach południa
Nie byłoby ratunku.
Gdyby tam było puste miejsce
Gdyby tam nikt nie krzyczał
Gdyby tam byli tylko łotrzy
Nie byłoby ratunku.
Wielu ludzi, także wśród tych, z którymi się spotykam na co dzień, jest żywą odpowiedzią na tę część pytania „co by było, gdyby nie istniał?”, która się odnosi do zachowań ludzkich. Bo, po prostu, Bóg dla nich nie istnieje. Często są oni bardziej prawi, bardziej ofiarni od tych, którzy w istnienie Boga wierzą.
Pozostaje dziwny problem potrzeb religijnych. Leszek Kołakowski, który temat ten zgłębiał i wszechstronnie przestudiował, był przekonany o istnieniu „wiecznotrwałej potrzeby życia we wszechświecie wyposażonym w sens, dającym cel i obdarzonym celem”.
Jak pisał w eseju „Dlaczego cielec? Bałwochwalstwo w obliczu śmierci Boga”: „Potrzeby religijne zapewne nie są doświadczane jako takie przez każdego, wolno jednak przypuszczać, że należą one do antropologicznych inwariantów i nie dają się zastąpić przez teorie naukowe. Gdyby miały naprawdę wygasnąć, oznaczałoby to, że gatunek ludzki przestał być tym, czym jest, i coś innego zajęło jego miejsce...”. ©℗