Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kodeks Pracy, pisany jeszcze w epoce Gierka, rzecz jasna nie odzwierciedla rzeczywistości Polski roku 2020, kiedy – jak podał niedawno GUS – miejsce zamieszkania stało się także miejscem pracy dla blisko 4 mln osób. Czas kupowany przez pracodawców dotychczas na zasadach niemal pełnej wyłączności nagle zmieszał się z czasem prywatnym. Przepisy z września ub. roku, umożliwiające delegowanie pracowników do pracy zdalnej, miały w założeniu charakter tymczasowy. Kształt noweli Kodeksu do końca ub. roku miała wypracować Rada Dialogu Społecznego. Niestety, jej prace utknęły na etapie sporu, czy nieobecność pracowników w zakładzie pracy zapewnia większe oszczędności pracodawcom, czy może jednak pracownikom.
Na razie stronom udaje się przynajmniej skrócić protokół rozbieżności. Pracodawcy gotowi są zrezygnować z zapisu, który zakazywałby pracownikom wykonywania w godzinach pracy czynności domowych, jak sprzątanie czy pranie. Wszystko wskazuje również na to, że nowelizacja nie wprowadzi paragrafu, na mocy którego przełożeni mogliby bez zapowiedzi wizytować mieszkania pracowników. Związki zawodowe zdają się z kolei akceptować postulaty pracodawców, którzy obowiązek wypłaty ekwiwalentu za energię elektryczną wykorzystywaną w domu do pracy woleliby wyprowadzić poza zapisy Kodeksu Pracy i uczynić przedmiotem indywidualnej umowy z pracownikiem. Najmniej wątpliwości budzi redefinicja wypadku przy pracy, która bazować ma na założeniu, że o takiej kwalifikacji zdarzenia decyduje charakter czynności, podczas której doszło do wypadku, a nie jej miejsce. ©℗