Gąszcz nieplewiony

Miała to być książka o zderzeniu dwóch światów: komunistycznych tajnych służb i kabaretu, który przez lata był w Peerelu azylem swobodnego oddechu. Pomysł świetny, wykonanie znacznie gorsze.

10.10.2006

Czyta się kilka minut

Autorzy przekopali się przez sterty teczek zgromadzonych w IPN-ie, przeprowadzili rozmowy z artystami Piwnicy pod Baranami i z funkcjonariuszami resortu oraz jego współpracownikami. Tyle że nie mieli pomysłu, jak ten materiał uporządkować. Ktoś, kto nie zna półwiecznej już historii Piwnicy, całkiem się pogubi: mieszają się epoki, sporo jest powtórzeń, czasem nie wiadomo, kto z kim rozmawia. Samego kabaretu zresztą w tym obrazie niewiele, pewnie dlatego, że dominuje esbecka perspektywa, w której ważne były akcenty polityczne, natomiast bezinteresowna zabawa pozostawała czymś niezrozumiałym.

W rezultacie na plan pierwszy wysunęła się jedyna prawdziwa sensacja, którą autorzy zdołali odkryć: oto jeden z przyjaciół Piwnicy i organizator największych jej imprez w latach 70., takich jak jubileusz Kraszewskiego czy wjazd Księcia Józefa do Krakowa, został już w 1960 roku zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik i przez następne lata utrzymywał ze służbami regularny kontakt. Tożsamości osoby występującej pod pseudonimem "Nowak", "Musiał", a od 1963 r. "Zygmunt" wprawdzie wprost nie rozszyfrowano, ale nietrudno się domyślić, o kogo chodzi. Kiedy więc książka już wyszła, to właśnie sprawa "Zygmunta" - czyli Michała Ronikiera, wybitnego tłumacza, uczestnika prac przy wielu ważnych polskich filmach - stała się w mediach tematem głównym. I powtórzyło się to, co w polskim modelu lustracji wciąż obserwujemy. Gdy bandyta obrabuje staruszkę, przypalając ją przy okazji żelazkiem, ukrywa się jego nazwisko i wizerunek, póki sąd nie postanowi inaczej. W przypadku "Zygmunta" wyrok już zapadł, choć podsądnemu nie dano prawa do obrony - bo trudno tak traktować rozmowę przeprowadzoną przez autorów "z zaskoczenia", w ostatniej chwili, bez możliwości zapoznania się z obciążającymi go dokumentami.

Nie chcę bagatelizować faktu wieloletniej współpracy z "organami", warto jednak uważnie analizować materiał dowodowy. Otóż zdecydowana większość cytowanych w książce raportów "Zygmunta" brzmi dość kuriozalnie: przykładem "Doniesienie TW" z maja 1963 o "Tygodniku Powszechnym". Dowiadujemy się z niego, że postacie ważne w redakcji to Turowicz, Stomma, Woźniakowski i Kisielewski. "Trudno mi coś w tej chwili powiedzieć o politycznych przekonaniach tej grupy - ciągnie dalej "Zygmunt". - Wiem, że pracujące tam osoby wcale nie mają jednolitych poglądów i często różnią się zapatrywaniami na pewne sprawy".

Czy SB miała z takiego donosu jakiś pożytek? Wiem, że nawet błahą informację ubek mógł wykorzystać, stwarzając wobec kolejnego rozmówcy wrażenie wszechwiedzy służb - warto jednak zachować proporcje. I ostrożność, gdy się szafuje tak poważnymi oskarżeniami. Książkę rozpoczyna historia z 1975 roku, stanowiąca najpoważniejszy tu zarzut wobec "Zygmunta": miał wtedy donieść na krytyka sztuki Barbarę Majewską, która skarżyła się Piotrowi Skrzyneckiemu na francuskiego dziennikarza Gabriela Meretika, że ten nie przewiózł z Paryża do Warszawy paczki emigracyjnych wydawnictw. Znacznie dalej, na stronie 353, znajdujemy reprodukcję owego doniesienia. I widzimy, że nie wyszło ono spod ręki "Zygmunta", ale spisane zostało przez ubeka. Czy naprawdę jest stuprocentowo wiarygodne?

Jedną z pierwszych gwiazd Piwnicy była Barbara Nawratowicz, która w latach 60. wyemigrowała i przez 20 lat pracowała w Radiu Wolna Europa, a dziś mieszka w Australii. Autorzy odkryli, że w 1954 r., gdy była studentką prawa UJ, UB zarejestrował ją jako informatora o pseudonimie "Sportowiec". Gdy wcześniej studiowała w Lublinie, została w 1951 r. aresztowana za przynależność do nielegalnej organizacji, a podczas przesłuchań ją bito. "Sportowiec" zawiódł zresztą oczekiwania i Urząd rychło położył na nim krzyżyk, a cała sprawa nie ma żadnego związku z Piwnicą, która wtedy jeszcze nie istniała. Nie przeszkadza to jednak Drużyńskiej i Jankowskiemu w tonie moralnej wyższości relacjonować swoich telefonicznych i mejlowych kontaktów z Nawratowicz (która - i trudno się dziwić - opędza się przed nieznanymi sobie natrętami), a za puentę dać wypowiedzi Leszka Długosza, który o meritum sprawy nic wprawdzie nie ma do powiedzenia, ale nie waha się nazwać Nawratowicz "osobą mało wiarygodną". To się nazywa kogoś "ustawić"...

Owszem, są w książce fragmenty i dokumenty ważne: choćby historia ostatnich lat życia Wiesława Dymnego opowiedziana przez Annę Dymną i jego listy do żony z poligonu wojskowego, na który go zabrano latem 1976. Choćby pochodzący z tegoż roku "Wykaz osób proponowanych do izolacji politycznej w przypadku zaistnienia zagrożenia", w którym znajdziemy nazwiska Jana Błońskiego, Kornela Filipowicza, Juliana Kornhausera, Jerzego Kwiatkowskiego, Jana Józefa Szczepańskiego, Jana Prokopa, Leszka Elektorowicza, Tadeusza Nyczka, Adama Zagajewskiego, Macieja Kozłowskiego, a nawet autora książek o sztuce Andrzeja Banacha. Wydłubywać je jednak trzeba z trudno strawnej całości.

I sprawa ostatnia. Każdy z rozdziałów opatrzony został szczegółowymi przypisami, z których można się na przykład dowiedzieć (ale po co?), kim są Liz Taylor, Brigitte Bardot i Lollobrigida oraz jakie było tło polityczne wojny o Falklandy. Niestety można się także dowiedzieć, że zmarła w 1989 roku Halina Mikołajska wciąż żyje i wykłada w krakowskiej PWST, że Andrzej Kijowski należał do KOR-u, a bezdzietny Antoni Słonimski miał córkę Agnieszkę. To tylko niektóre z błędów. Jeśli autorzy wykazują podobną beztroskę w stosunku do faktów łatwych do sprawdzenia, jaką mam gwarancję, że równie beztrosko nie postępują z ubeckimi papierami?

Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, "KOLACJA Z KONFIDENTEM. Piwnica pod Baranami w dokumentach Służby Bezpieczeństwa", Kraków 2006, wyd. Przedsięwzięcie Galicja i Arkadiusz Wingert.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2006