Filmowa jazda

Tutaj historia filmu rządzi się nie tylko chronologią. Kiedy mowa o Orsonie Wellesie, następuje skok do Michaela Haneke czy Béli Tarra, których obrazy wyglądałyby inaczej, gdyby nie jego osiągnięcia.

30.09.2013

Czyta się kilka minut

Co może łączyć ­Jeana Cocteau z „Incepcją”, a pierwszy film braci Lumière z „Shoah” Lanzmanna i „2001: Odyseją kosmiczną”? Dlaczego Hitchcock był w XX w. większym twórcą obrazów od Picassa? Czy prawdą jest, że Hollywood zostało stworzone przez Żydów i... kobiety? Nawet jeśli odpowiedzi na te pytania będą dalekie od ugruntowanych przekonań, warto posłuchać (i zobaczyć!), z jaką swadą opowiada o tym Mark Cousins podczas piętnastogodzinnej podróży po historii światowego kina. Od roku 1895 po... 2046.


GŁOS HIPNOTYZERA


Gigantyczny projekt nazwany „Odyseją filmową”, realizowany przez 7 lat, w wielu miejscach rewiduje dominującą w historii kina narrację. Montując ze sobą około tysiąca fragmentów filmowych, Cousins unika akademickiego wykładu na rzecz gawędy, która raz skręca w stronę audiowizualnego poematu, to znów filozoficznego traktatu. Dywagując na temat rozmaitych dzieł, brytyjski dokument sam w sobie jest dziełem wyjątkowym, wykorzystującym na własny użytek te wszystkie zdobycze filmowego języka, o których nam opowiada. Dzięki takiemu rozmachowi „Odyseja”, pomyślana zrazu jako serial dokumentalny, jeszcze lepiej sprawdza się na kinowym ekranie.

Pochodzący z Belfastu Cousins łączy w sobie temperament historyka i podróżnika. Jego opowieść o kinie toczy się na różnych kontynentach, również w sensie dosłownym. Kiedy odcinek dotyczy kinematografii irańskiej czy Burkina Faso, Cousins po prostu tam jedzie. Przepytuje twórców albo włóczy się z kamerą po ulicach miast, przypatrując się strumieniowi życia, który wsącza się w ujęcia prezentowanych filmów, nadając im odświeżający kontekst. Równocześnie autor nie przestaje hipnotyzować swoim głosem, dokonując swoistej audiodeskrypcji prezentowanych obrazów. Warto zaznaczyć, że na początku tej podróży było słowo, czyli książka Cousinsa, która, podobnie jak „O sztuce” Ernsta Gombricha, miała uprzystępnić zwykłemu czytelnikowi dzieje twórczości, a przy okazji przewietrzyć nieco jej kanon. Dopiero jednak forma dokumentalnego eseju dała możliwość przepisania historii kina w sposób najbardziej efektowny, bo przedstawiający naocznie rozmaite korespondencje między poszczególnymi tytułami i twórcami.


KOPERNIK BYŁA KOBIETĄ?


U Cousinsa historia kina rządzi się nie tylko prostą chronologią. Kiedy mowa na przykład o Orsonie Wellesie, następuje naturalny skok do filmów Michaela Hanekego czy Béli Tarra, których filmy z pewnością wyglądałyby inaczej, gdyby nie osiągnięcia twórcy „Obywatela Kane’a”. Na tej samej zasadzie, omawiając Dreyera czy Bergmana, reżyser oddaje głos von Trierowi, twórczość Dowżenki przybliża poprzez Sokurowa, zaś o Pasolinim rozprawia ustami Bertolucciego. Również topografia kina „pęka w szwach”, ulega nieustającym rozszerzeniom i przesunięciom. Dla Irlandczyka kluczem do filmowego sezamu są bowiem kolejne stylistyczne innowacje, które odkrywa często w miejscach nieoczywistych dla profana. Potrafi na przykład pięknie udowodnić, że Ozu i Mizoguchi w twórczym zastosowaniu głębi ostrości wyprzedzili samego Wellesa, a Chińczycy na długo przed Marlonem Brando wynaleźli realistyczne aktorstwo.

W swoich wędrówkach po świecie Cousins stara się dowartościowywać kinematografie najbardziej niszowe. Doszukuje się w nich nie tylko zdolności asymilacyjnych, ale i tendencji emancypacyjnych, poszukiwania własnego głosu. Z równym zapałem w konserwatywnym kinie głównego nurtu tropi rozmaite transgresje i przemilczenia. Ktoś może mu zarzucić hiperpoprawność polityczną (w stylu: „Kopernik była kobietą”), warto jednak poddać się stosowanej w „Odysei” strategii i jak najczęściej zbaczać z wydeptanych ścieżek.

Kino według Cousinsa jest przede wszystkim językiem idei przekazywanych za pośrednictwem emocji. Dlatego najciekawsze momenty tej gawędy pokrywają się z najbardziej przełomowymi momentami w historii ogólnej. Rozdział, w którym dokumentalista ilustruje wpływ II wojny światowej na pojawienie się włoskiego neorealizmu i amerykańskiego filmu noir, a następnie ich promieniowanie w różnych częściach świata, należy w „Odysei” do najlepszych. Jednocześnie eseistyczna forma filmu, pozwalająca dowolnie rozkładać akcenty i ważyć proporcje, zachęca do polemiki z autorem, którego czasem ponosi wędrowny temperament i dygresja staje się wątkiem. Kiedy Cousins śledzi rozmaite europejskie „nowe fale” drugiej połowy lat 60., po kinie polskim ledwo się prześlizguje, dostrzegając jedynie „Popiół i diament” oraz „Nóż w wodzie” (choć znajdziemy w „Odysei” także inne polonica). Punktowo traktuje również ówczesną kinematografię czechosłowacką czy sowiecką, za to aż kilkuminutowy ustęp poświęca filmowi „Ja, Kuba” Michaiła Kałatozowa, delektując się arcydługim ujęciem, panoramującym z góry przedrewolucyjną Hawanę. Właśnie dzięki takim subiektywnym zapatrzeniom wielu widzów będzie mieć okazję, by przyswoić sobie kilka mniej znanych epizodów z filmowej historii.


MISTRZ SYNTEZY


Jedno jest pewne: Cousins, przy całym swoim gawędziarstwie, a zarazem wybiórczym traktowaniu encyklopedii kina, potrafi być prawdziwym mistrzem syntezy – kiedy na przykład filmowe uniwersum Bergmana, Bressona, Felliniego sprowadza do symbolicznej przestrzeni: sceny teatralnej, więzienia i cyrku. Jak na kinofila przystało, nie dzieli filmów na artystyczne i masowe. Hołduje raczej pierwotnemu podziałowi na twórców wierzących w rzeczywistość i tych, którzy produkują marzenia – by za chwilę i to rozróżnienie unieważnić, serwując garść doskonale dobranych przykładów. W wejściu filmu w erę cyfrową Cousins nie dostrzega symptomów końca, choć w dobie obrazów generowanych komputerowo proponuje, by inaczej zdefiniować pojęcie innowacji.

Co jednak najważniejsze, podczas tej wybiegającej w przyszłość podróży jest dla nas bardziej towarzyszem niż przewodnikiem – pewnie dlatego tak mocno angażuje nas w tę wyprawę.  


„ODYSEJA FILMOWA” – scen. i reż. Mark Cousins. Prod. Wielka Brytania 2011. Dystryb. Gutek Film. W kinach: „Muranów” w Warszawie, „Nowe Horyzonty” we Wrocławiu, „Pod Baranami” w Krakowie i „Muza” w Poznaniu – od 4 października, następnie w innych miastach. Szczegóły: www.gutekfilm.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2013