Europa da się lubić

Przed nami cebulaste kopuły Kremla, dumne minarety Stambułu, barokowa fasada katedry w Santiago de Compostela, wieża telewizyjna na berlińskim Alexanderplatz... Pocztówkowe migawki z obleganych przez turystów miejsc, centra, a zarazem rubieże Starego Kontynentu.

28.08.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Przed nami symbole europejskiej kultury, a tuż obok jej azjatyckie peryferia. Pierwsze skojarzenie, które przychodzi na myśl, gdy patrzymy na ujęcia otwierające film Hannesa Stöhra, jest budujące i proste: jesteśmy w Europie, cokolwiek ona oznacza. Nawet jeśli jej granice nie pokrywają się do końca z granicami Unii Europejskiej.

Niemiecki reżyser znalazł oryginalny pomysł na “zjednoczenie Europy". Akcję nowelowego filmu rozgrywającego się w różnych zakątkach kontynentu umieścił w dniu finałowych rozgrywek piłkarskiej Ligi Mistrzów. Na stadionie w Moskwie starły się właśnie dwie nie byle jakie drużyny: Deportivo La Coruńa i Galatasaray Stambuł. Miliony ludzi niezależnie od wyznania, obyczaju i koloru skóry gorączkują się przebiegiem meczu. Nikt nie zastanawia się nad rdzeniem europejskiej wspólnoty, nad fundamentami jej kulturowej tożsamości. Europa w tym magicznym dniu rzeczywiście jest razem: nawet jeśli dla jednych bogiem jest Hakan Sükür, a dla innych Juan Carlos Valerón. Hiszpańska Galicja i turecka Anatolia, dwa bieguny - geograficzne i kulturowe, spotkały się przed telewizorami, by wspólnie świętować.

Beztroska komedia o europejskiej wieży Babel karmi się stereotypami, ale jednocześnie odbiera im krzywdząco-segregującą moc. Rosjanie są bałaganiarscy i przekupni, jedną nogą tkwią w epoce sowieckiej, ale gościa z domu nie wypuszczą bez obowiązkowego czaju i szklanki wódki zagryzionej korniszonem. Turcy mają krewki temperament i surową policję, ale w sumie są sympatyczni. Każdy Hiszpan to urodzony Don Juan i z wdziękiem odkłada wszystko na jutro. Węgrzy cierpią na chorobliwe wyobcowanie i skłonności samobójcze, ale ujmują ciekawością świata. Niemcy zaś mają swoich skinheadów, ale - jak trzeba - potrafią być do bólu “akuratni".

Stöhr zderza narodowe charaktery wysyłając Angielkę do Moskwy, Węgra do Hiszpanii, Niemca do Turcji, a Francuzów do Niemiec. Każdy z bohaterów zostaje postawiony pod ścianą: okradziony, pozbawiony środków do życia, zmagający się z barierą językową i miejscową policją. Taksówka i policyjny posterunek to stale powtarzające się miejsca akcji - tam właśnie można poznać od podszewki miejscowe zwyczaje, przesądy i jakże odmienne temperamenty. Są różnice, ale - o dziwo - nie ma obcości.

“Jeden dzień w Europie" zwraca bowiem uwagę na umowność współczesnych granic. W Moskwie robi interesy kostyczna brytyjska businesswoman. Berlin odwiedzany przez parę francuskich klaunów (w tym Francuzkę algierskiego pochodzenia) to tygiel, w którym barwny, wielokulturowy Kreuzberg sąsiaduje z ponurymi blokowiskami po wschodniej stronie dawnego muru; Berlin Turków, Rosjan, Polaków, Kazachów... W azjatyckiej części Stambułu młody Niemiec z Cottbus świetnie dogaduje się w języku Goethego z tureckim taksówkarzem ze Szwabii. Węgierski pielgrzym w Santiago de Compostela po angielsku opowiada lokalnym stróżom prawa o ugrofińskich korzeniach swego narodu - z czego oni wnioskują, iż musi być Skandynawem...

Co kraj, to obyczaj, ale więcej nas jednak łączy, niż dzieli. Wszędzie można zostać okradzionym, oszukanym przez taksówkarza, a wyłudzanie pieniędzy z ubezpieczenia to przypadłość niejednej nacji. Wschód jest przy tym bardziej ciekaw Zachodu niż na odwrót, być może z racji ekonomiczno-cywilizacyjnych kompleksów. Ale i tu niespodzianka: ignorancja Hiszpanów mylących Budapeszt z Bukaresztem spotyka się w filmie Stöhra z polityczną poprawnością współczesnych Niemców - mówiących językami i solidnie wyedukowanych w zakresie etnicznych różnic.

W drugim filmie młodego niemieckiego reżysera (rocznik 1970, zadebiutował w 2001 r. obsypanym nagrodami filmem “Berlin jest w Niemczech") Europa naprawdę da się lubić. Nie ma tu mowy o politycznych podziałach, sporach wokół rozszerzenia Unii, pladze nielegalnej imigracji, ksenofobii, gettach, terroryzmie. Dominuje ludzki, pojednawczy punkt widzenia, a naiwna wiara w ekumeniczne właściwości piłki nożnej zostaje usprawiedliwiona lekką, komediową konwencją. Stöhr próbuje oswajać różnice, nie bagatelizując ich. Dziwi się temu, co inne, wyśmiewa narodowe przywary, a jednocześnie udowadnia, że we współczesnej Europie znajdzie się miejsce dla różnej maści kulturowych dziwaków.

Być może to optymizm posunięty zbyt daleko, jakby wykrzesany na zamówienie niektórych brukselskich urzędników, ale nie zapominajmy, że i my staliśmy się niedawno jego beneficjentami. Stöhr daje lekcję otwartości i tolerancji. Rozwiewa lęki związane z europejską urawniłowką, a jednocześnie niweluje podział na lepszych i gorszych, na Europę starą i nową. Szkoda tylko, że nie umieścił któregoś z epizodów w Warszawie czy Krakowie. Skoro tak łagodnie potraktował Rosjan i Turków, być może także nas, wiecznie niedocenionych, dowartościowałby i dopieścił...

“JEDEN DZIEŃ W EUROPIE" (“One Day In Europe"). Scen. i reż.: Hannes Stöhr, zdj.: Florian Hoffmei-ster, muz.: Florian Appl, wyst.: Megan Gay, Ludmiła Cwetkowa, Florian Lukas, Erdal Yildiz, Peter Scherer, Miguel de Lira, Rachida Brakhi, Boris Arquier. Prod. Niemcy / Hiszpania 2005. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 26 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2005