Dyskretny urok durnostojki

„Małe stłuczki”, film szorstki, nieporadny i bezpretensjonalny, to powiew świeżości w polskim kinie.

08.09.2014

Czyta się kilka minut

Helena Sujecka, Agnieszka Pawełkiewicz i Szymon Czacki w „Małych stłuczkach” / Fot. ALTER EGO PICTURES
Helena Sujecka, Agnieszka Pawełkiewicz i Szymon Czacki w „Małych stłuczkach” / Fot. ALTER EGO PICTURES

Łatwiej kłamać, jak się w coś wierzy – ten cudowny paradoks wypowiedziany przez jedną z głównych bohaterek „Małych stłuczek” mógłby służyć za motto całego filmu. Profesjonalny debiut reżyserski Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba, twórców świetnych (robionych jeszcze w ramach kina niezależnego) „Drucików”, wciska nam historię tyleż nieprawdopodobną, co urzekającą swoim wdziękiem.

Wdzięk to jednak dość szorstki i czasem wymuszony, rodem z Jarmuscha raczej niż z „Amelii”. Bohaterki filmu, Kasia i Asia, zajmują się bowiem profesją dość ponurą: „likwidują” mieszkania, czyli opróżniają je z niepotrzebnych gratów, zwykle wraz ze śmiercią lokatora, podziałem majątku czy przeprowadzką. Wielkie i małe ludzkie dramaty dzięki dwójce dziewczyn zyskują nieco łagodniejszy epilog – nikomu niepotrzebne peerelowskie meble, nieprzeczytane książki tudzież różnej maści durnostojki i kurzołapy zyskują drugie życie na łódzkim pchlim targu.

Łódź to zresztą osobny bohater filmu, rzec by można „bieda-Łódź w bieda-filmie”, jako że „Małe stłuczki” opowiadają o ludziach spoza głównego nurtu. Asia (Helena Sujecka) jest niedotykalska, panicznie boi się fizycznej bliskości, Kasia (Agnieszka Pawełkiewicz) jest lesbijką, zaś Piotr (Szymon Czacki), który w pewnym momencie dołącza do dziewczyn, po rozstaniu z żoną żyje w wiecznej prowizorce. Ten egzotyczny tercet rusza rozklekotanym oplem w miasto i okolice, by oczyszczać mieszkania z niechcianych przedmiotów. Jak się potem okaże, nie tylko z przedmiotów. W jednym z domów trafi im się porzucony pies, a w innej, bodaj najmocniejszej scenie filmu bohaterowie natrafią na ciągle żywą staruszkę, która schowana pod kołdrą biernie uczestniczy w „likwidowaniu” swego domostwa zleconym przez zapobiegliwego syna.

Gowin i Grzyb wolą jednak tonację nieco bardziej romantyczną. Na pierwszy plan wybija się dziwna relacja między Asią, Kasią i Piotrem, coraz to ocierająca się o perwersję czy życiową tragedię, ale kończąca się za każdym razem jedynie „małą stłuczką”, albo co najwyżej niewinną symulacją.

Twórcy filmu robią jednak wszystko, by uciec od schematów komedii romantycznej czy filmu o współczesnych pariasach i nieudacznikach „z miasta Łodzi”. Wybierają model alternatywnej komedii absurdu, w której bardziej liczy się amatorskie filozofowanie, sceneria rodem z second handu i różnego rodzaju puste przebiegi w toku opowieści niż dogadzanie oczekiwaniom widza.

Dla kogo więc są „Małe stłuczki”? Trochę dla amatorów oldskulowych gadżetów, które kiedyś były strasznie niemodne, a dziś są na topie, trochę dla fanów prostej acz psychodelicznie pobrzmiewającej muzyki Enchanted Hunters albo dla wielbicieli etiud studenckich, których duch unosi się nad filmem – rozmyślnie naiwnym i niedorobionym, z dialogami i aktorstwem, które znawca polskiego kina inżynier Mamoń z pewnością określiłby jako niedobre.

A może to po prostu film dla hipsterów, czyli ludzi modnych inaczej? Ja jednak widzę w tej zaledwie 78-minutowej komedyjce przede wszystkim powiew świeżości.

Skromne kino, które jeszcze niezbyt poradnie, ale jednak próbuje mówić „nie” – sztywnym, bo dopiętym na ostatni guzik fabułom, sztucznie dopracowanym dialogom, ikeowskim wnętrzom i drewnianym bohaterom. Całemu temu serialopochodnemu polskiemu matriksowi, który od lat zalewa nas z dużych i małych ekranów. Nic więc dziwnego, że na zbliżającym się Festiwalu Filmowym w Gdyni „Stłuczki” znalazły się w enigmatycznej sekcji pobocznej pod nazwą „Inne spojrzenie”.


MAŁE STŁUCZKI – reż. Aleksandra Gowin i Ireneusz Grzyb, scen. Ireneusz Grzyb, zdj. Ita Zbroniec-Zajt, muz. Enchanted Hunters, wyst. Helena Sujecka, Agnieszka Pawełkiewicz, Szymon Czacki i inni. Prod. Polska 2014. W kinach od 5 września.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2014