Drugi etat katechetki

Wiele świeckich nauczycielek religii narzeka, że nie dostaje wynagrodzenia za pracę, którą wykonują w parafiach. Czy Kościół znajdzie sposób na wyjście z tej sytuacji?

14.02.2016

Czyta się kilka minut

Korytarze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Jana Pawła II / Fot. Wojciech Pacewicz / PAP
Korytarze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Jana Pawła II / Fot. Wojciech Pacewicz / PAP

Kiedy przychodzi czas pierwszej komunii, to do niej – a nie do księdza – biegną z pytaniami rodzice. Musi wysłuchać, wyjaśnić. Czasem, gdy usłyszy podniesiony głos – cierpliwie przeczekać. Wszystko po godzinach. Od ósmej do szesnastej ma być w szkole, prowadzić lekcje.

Nie narzeka. Jednak... – Nie nazwałabym tego problemem – mówi. – Ale wie pan, na msze dla młodzieży muszę dojeżdżać z daleka. Do tego jeszcze jasełka, różańce, roraty... Albo: – Osobiście skarżyć się nie mogę. Ale słyszałam, że u koleżanki w parafii...

Jedna z nich wyjaśnia w mailu: „Po skończonych studiach teologicznych naszym zadaniem jest łączyć pracę w szkole z życiem Kościoła tak, by katecheza nie była oddzielona od liturgii. Tylko nie mówi się już o tym, że za pracę w szkole jest wynagrodzenie, a za służbę w kościele nie”.

Ojciec Kazimierz Lorek, proboszcz z warszawskiego Wilanowa: – We Włoszech katecheci angażują się w wiele rzeczy, nie tylko w parafii. Za darmo.

Lepiej nie mówić

Katechetki mówią: „Nie widzę w tym żadnego kłopotu”; „Mnie to nie dotyczy”. Zwykle nie zgadzają się na rozmowę. Jeśli już – tylko anonimowo. Dlaczego? „Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że zostałam katechetką dla pieniędzy”; „Nie chcę komuś robić nieprzyjemności”.

Wraz z objęciem stanowiska nauczyciela w szkole świeccy katecheci – w Polsce są to w zdecydowanej większości kobiety – podpisując specjalny dokument, zobowiązują się do „uczestnictwa w życiu parafii”.

Do czego konkretnie? W oświadczeniu złożonym w jednej z parafii czytamy: „[do] pełnienia dyżurów podczas mszy świętych i nabożeństw przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, spowiedzi przed Pierwszym Piątkiem Miesiąca, rekolekcji adwentowych i wielkopostnych, zaangażowania się i pomocy w przygotowaniu liturgii mszalnej dla dzieci i młodzieży, uroczystości Pierwszej Komunii św. i Bierzmowania, uroczystości religijnych w parafii, w których uczestniczą dzieci i młodzież (np. Boże Ciało, misje parafialne, wizytacja kanoniczna itp.), współudziału w prowadzeniu katechezy parafialnej: dzieci szkoły podstawowej, gimnazjum, młodzieży ponadgimnazjalnej, podjęcia innych form duszpasterstwa dzieci i młodzieży wynikających z tradycji parafii”.

Na stronach internetowych większości diecezji znajdują się szczegółowe wytyczne pracy katechetów. Wszystkie mówią o obowiązkach. Poza tym od katechetów wymaga się m.in. „troski o własny rozwój duchowy i intelektualny”, „ciągłego dokształcania”, „aktywnego angażowania się we współpracę z innymi nauczycielami” oraz „integracji środowiska nauczycielskiego na poziomie parafialnym”. Katecheta powinien także poświęcać się „rozpoznawaniu uwarunkowań środowiskowych ucznia poprzez kontakt z domem rodzinnym”.

Niektórzy skarżą się więc, że parafia zabiera im czas, który zostaje im po „normalnej” pracy w szkole. Najbardziej dotkliwe jest to w przypadku katechetów świeckich, którzy często dojeżdżają do kościoła parafialnego wiele kilometrów, a także rezygnują z obowiązków domowych.

Byłoby lżej

Z panią Moniką trudno się umówić. Oprócz pracy w szkole jest, jak mówi, „mamą na pełen etat”. Jest późny wieczór. Dwaj mali chłopcy dokazują w swoim pokoju. Dopiero gdy zasypiają, możemy rozmawiać.

– Zawsze chciałam uczyć religii. My, katecheci, możemy to porównać do powołania, którego doświadczają księża. Bez powołania nie mogłabym tego robić – mówi pani Monika.

Wychowała się w rodzinie praktykujących katolików. Pierwszy raz o swojej przyszłości pomyślała w liceum. Postanowiła zostać zakonnicą. Potem szybko porzuciła ten zamiar: – Kiedy byłam w drugiej klasie, zmarł mój tata. Poszłam w bunt. Wie pan, taki naiwny, głupi bunt nastolatki. Na szczęście nie robiłam nic poważnego. Parę razy zerwałam się z lekcji, takie tam.

Bunt skończył dopiero okres matury. – W naszej rodzinie zawsze musieliśmy mieć dobre oceny. Maturę zdałam bardzo dobrze, mogłam wybierać najlepsze kierunki. Wybrałam teologię. Mamy nie musiałam przekonywać. Wcześniej mój starszy brat poszedł na księdza. Wolała teologię, niż żebym wstąpiła do klasztoru – mówi.

Studia jej nie zawiodły. Chłonęła zadawane teksty, czuła dumę, że właśnie tego może się uczyć. Nie zazdrościła przyszłym prawnikom, lekarzom, ekonomistom. Czy teraz też nie zazdrości? – Wie pan, zdarzają się momenty, że jest zwątpienie – przyznaje. – Człowiek z czasem przestaje myśleć idealistycznie. Chciałam pokazywać uczniom moje myślenie o Bogu i moje podejście do Kościoła. Jakie? Mam wrażenie, że takie otwarte, bez jakiegoś fanatyzmu.

Pani Monika pracuje w podstawówce na wsi w pobliżu dużego miasta. Tu również mieszka. Codziennie dojeżdża do szkoły, ale też do parafii, w której zobowiązała się pracować („Nie pamiętam, żebym się zastanawiała: zgodzić się czy nie? To było oczywiste”).

Dziś jednak, kiedy na głowie ma dzieci i dom, sytuacja zaczyna jej doskwierać. – Najbardziej boli mnie to, że muszę wybierać: jasełka czy przygotowanie świąt w domu. Czuję się źle, kiedy mówię proboszczowi, że tego dnia nie mogę przyjechać, wykręcać się chorobą dziecka albo innymi rzeczami. A robię to tylko po to, aby w miarę normalnie funkcjonować.

Pani Monika prowadzi klub parafialny i dziecięcą grupę Żywego Różańca. Poza tym przygotowuje oprawę liturgiczną najważniejszych mszy i uroczystości, a także pierwszą komunię. – Czasem czuję, że nie daję z siebie wszystkiego, i mam wyrzuty sumienia – przyznaje. A na pytanie o to, co powinno się zmienić, dodaje, że „nie chodzi o pieniądze”. – Gdyby nawet proboszcz miał na to przeznaczone jakieś środki, i tak nie byłoby ich wiele. Ale gdyby w parafiach byli ludzie, którzy się tym wszystkim zajmują oddzielnie, nam, katechetom, byłoby trochę lżej.

Szeptem o podatku

Mówi proboszcz z archidiecezji krakowskiej: – Mamy czasem pretensje do katechetów, bo chcielibyśmy ich mieć częściej w kościele, z młodzieżą, z parafianami. To zwykle osoby bardzo charyzmatyczne, których ludzie słuchają z uwagą, szanują. Są dla nas cenni. Ale wielu chce się np. weekendowo dokształcać i wtedy na tym tle powstają spory. W takich wypadkach na proboszczów są skargi, że wymagają od katechetów za wiele. Na szczęście udaje się te napięcia załagodzić.

Mówi proboszcz parafii w Kujawsko-Pomorskiem: – Mamy u nas dwie świeckie katechetki. Staram się uwzględniać ich obowiązki szkolne i przede wszystkim rodzinne. Ale nie zawsze się udaje. Jak trzeba coś przy liturgii zrobić, to trzeba. Z pewnych sytuacji nie ma wyjścia. Nie mogę zaprzęgać do pracy zwykłych parafian. Wiem, że wielu proboszczów tak robi, ale nie każdy ma tak otwartych wiernych.

Na Zachodzie zawód świeckiego pomocnika w parafii wygląda różnie. Jego pracę finansuje się z reguły ze specjalnego podatku pobieranego od wiernych. A u nas? W 2014 r. na kierunku teologia Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie powstała specjalność „asystenta pastoralnego”. Po ukończeniu studiów – jak czytamy w uchwale o utworzeniu specjalności – absolwent dysponuje „wiedzą teoretyczną z zakresu teologii oraz organizacji, koordynacji i realizacji działań duszpasterskich”. Zdobywa konkretne „kompetencje społeczne”, takie jak: organizacja liturgii, przygotowywanie do przyjęcia sakramentów i prowadzenie katechez parafialnych, animacja działań pomocowych i poradnictwo duszpasterskie. A także: organizacja wydarzeń kulturalnych, sportowych, koordynowanie działalności mediów, pozyskiwanie funduszy i prowadzenie kancelarii.

Jeden ze studentów, którzy wybrali tę specjalizację: – Nie spodziewam się, że nagle w parafiach powstaną wakaty dla asystentów personalnych. Ale specjalizacja do niczego nie zobowiązuje. Po studiach mogę robić różne rzeczy, na pewno jednak nie dostanę pracy na parafii, bo niby w jakim charakterze? Na ekonomii jest np. specjalność „ekonomia globalna”. Czy ktoś zamierza być potem „ekonomistą globalnym”?

Może więc katechetów mogliby odciążyć diakoni stali? Pierwsi przyjęli święcenia w 2005 r. Taki diakonat – czyli pierwszy stopień sakramentu święceń – sprawuje na świecie kilkadziesiąt tysięcy osób. Diakonem stałym może zostać kawaler przed 25. rokiem życia (który ślubuje życie w celibacie) lub żonaty po 35. roku życia (który musi przedstawić pisemną zgodę żony). Jego zadania pokrywają się z tymi, które dziś wykonują katecheci, ale oprócz tego diakon może wygłaszać kazania, udzielać ślubów i komunii, prowadzić pogrzeby.

Jest jeszcze jedna cecha, która łączy diakonów z katechetami: brak wynagrodzenia.

Ojciec Kazimierz Lorek współpracuje z czterema świeckimi katechetami. Tłumaczy, że pretensje o brak wynagrodzenia do niego nie docierają. – Skoro nauczycielki języka polskiego w czasie godzin pracy przyprowadzają uczniów na rekolekcje, to dlaczego katecheci mieliby tego nie robić? – pyta duchowny. Dodaje również: – Katecheci powinni dawać przykład postawy chrześcijańskiej swoim postępowaniem. A mam wrażenie, że wielu z nich bardziej przywiązało się do swoich praw z Karty Nauczyciela niż do obowiązków zapisanych w vademecum katechety. Osobiście staram się ich pracę jakoś wynagradzać. Jakiś drobny prezent przy okazji świąt nie zaszkodzi.

O to, jak powinno się rozwiązać sytuację świeckich katechetów, pytam jednego z wikariuszy z Mazowsza, pracownika naukowego wyższej uczelni. – W Kościele rozmawiamy o możliwości wprowadzenia opłaty, która byłaby przeznaczona m.in. właśnie na wynagrodzenia dla świeckich pracowników parafii – odpowiada. – Ale rozmawiamy o tym po cichu. Dyskusja o takim „podatku” wywołałaby burzę.

Podwójny wysiłek

Pani Renata z Bydgoszczy ma już prawie trzydziestoletni staż katechetki. Mówi wprost: brak wynagrodzenia za pracę w parafii to dyskryminacja.

Na początku tak nie myślała. Świadomość przyszła z czasem.

Spotykamy się w kawiarni niedaleko szkoły, w której pracuje. Na drugim końcu ulicy stoi kościół parafialny. – Wie pan, ja już mam swoją życiową pozycję, dlatego mogę powiedzieć więcej – mówi pani Renata. – Do pracy przychodzą teraz dziewczyny, które mogłyby być moimi córkami. Widzę, z jakim entuzjazmem do tego podchodzą. Czy ja mam jeszcze entuzjazm? Czasem się martwię, że już nie. Na pewno nie taki, jak kilkanaście lat temu.

Przeszła wszystkie etapy kształcenia, dziś jest nauczycielem dyplomowanym. Prowadzi szkolenia dla katechetów, współpracuje z organizacjami pozarządowymi. Kilka razy w trakcie rozmowy zastrzega, że nie ma pretensji do Kościoła. Nie obwinia też swojego proboszcza, kiedy ten prosi ją, by poświęciła swój czas. – Ksiądz proboszcz jest w pewnych ramach, poza które nie może wyjść. I tak robi wiele, żeby nie spychać wszystkiego na moje barki. A wiem, że takie sytuacje się zdarzają – opowiada pani Renata.

Potem spacerujemy ulicami Bydgoszczy. W końcu docieramy do bramy przed kościołem. – W zasadzie nie powinnam narzekać, bo jestem uczciwie wynagradzana za pracę w szkole. Zarabiam tyle, ile każdy inny nauczyciel dyplomowany, nieraz dostawałam nagrody prezydenta za osiągnięcia edukacyjne – ciągnie katechetka. – Ale widzę, że koledzy od historii czy chemii po pracy mają czas na odpoczynek. Ja nie mam. Kilka razy w tygodniu pracuję w kościele i parafii.

– W wytycznych dla katechetów może pan przeczytać, że należy zadbać o to, aby zajęcia dla młodzieży w parafii „nie dublowały” katechezy w szkole – mówi dalej pani Renata. – To dla nas podwójny wysiłek.

Co powinno się zmienić? – Powiem szczerze: każdy za swoją pracę oczekuje pieniędzy. Ale to już nie mój wysiłek. Niech teraz młodsze koleżanki się o to martwią. ©

Niektóre szczegóły dotyczące rozmówców zostały na ich prośbę zmienione.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2016