Duszyczki, poganie i pensje

Najstarsi uczniowie nie pamiętają już szkoły bez katechetów i czasów, gdy katechizacja odbywała się przy parafii. Czy religia w szkole sprawdza się jako sposób chrześcijańskiego wtajemniczenia?.

05.09.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Wprowadzenie religii do szkół w 1990 r., oficjalnie na prośby rodziców, miało umożliwić objęcie nauczaniem młodzieży, która nie chodziła już na katechizację do parafii. Nie przyniosło to jednak spodziewanych efektów. Mimo że na religię oficjalnie uczęszcza ponad 93 proc. młodzieży, trudno mówić o pogłębieniu formacji młodych katolików. Ks. Jacek Grabowski z Wydziału Nauki Katolickiej Archidiecezji Warszawskiej przypomina, że założyciel ruchu oazowego i kandydat na ołtarze ks. Franciszek Blachnicki ostrzegał przed powrotem katechezy do szkół: "Zamiast wejść w inicjację chrześcijańską, wejdziemy w wiedzę religijną". - I w tym kierunku zmierzamy - mówi ks. Grabowski.

Przedmiot - michałek

Ale również poziom tej wiedzy pozostawia wiele do życzenia. Katecheci, którzy mają ambicję przekazać uczniom jakieś podstawy teologii, dogmatyki czy historii Kościoła i próbują je egzekwować, w szkołach ponadgimnazjalnych muszą się liczyć ze znikomą frekwencją na lekcjach. Dlatego dla utrzymania uczniów na religii coraz popularniejsze stają się tzw. metody aktywizujące nauczanie, opierające się na bardzo często cytowanej w czasie szkoleń katechetycznych maksymie Konfucjusza: "Powiedz, a zapomnę, pokaż, a zapamiętam, pozwól mi wziąć udział, a zrozumiem". Na poziomie katechezy dziecięcej ma to jeszcze sens, ale w szkołach średnich często owocuje "zdziecinnieniem" przekazu, a efektem końcowym jest ignorancja teologiczna katechizowanych.

Wynika to również z podejścia uczniów do religii w szkole. Katecheza jest traktowana jak jeden z "przedmiotów-michałków". To, że odbywa się najczęściej na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, powoduje, że można się na nią spóźnić lub z niej "zerwać". Na religii można przygotowywać się do innych lekcji, odrabiać zadanie domowe, zjeść kanapkę lub posłuchać swojej "empetrójki". Można też "za nic" dostać szóstkę. Nawet jedynka z religii na koniec roku niczym nie grozi, bo z tego powodu nie można nie zdać do następnej klasy.

Innym problemem jest miejsce, w którym odbywają się lekcje. - Moi uczniowie kończą znienawidzoną fizykę, w znienawidzonej pracowni, z profesorką, za którą - powiem delikatnie - nie przepadają. I ja wchodzę po dziesięciu minutach do tej sali na katechezę - mówi ksiądz Grzegorz z Łodzi, z piętnastoletnim stażem katechetycznym. - I co? Myślisz, że ta sutanna dobrze im się kojarzy?

- Faktem jest, że wejście religii do szkoły spowodowało "uszkolnienie" katechezy - potwierdza ks. Grabowski. - Z drugiej strony błędem było przerzucenie całej katechezy parafialnej dzieci w rzeczywistość szkolną, ale taki był wymóg historyczny - dodaje. Skutkiem ubocznym tego kroku jest wyraźny rozbrat młodzieży z parafiami miejsca zamieszkania, a co za tym idzie - wyraźny spadek uczestnictwa gimnazjalistów i uczniów szkół średnich w praktykach religijnych.

Episkopat, widząc, że katechizacja w obecnej formie nie przynosi pożądanych efektów, próbuje przy pomocy przychylnego mu rządu uszczelnić system. Próby naprawy idą dwutorowo. Jeszcze w marcu na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu biskupi zgłosili projekt wprowadzenia obowiązku uczęszczania na religię lub etykę, przy jednoczesnym wycofaniu obecnie istniejącej możliwości nieuczęszczania na żaden z tych przedmiotów. Ocena z religii miałaby być wliczana do średniej, choć nie decydowałaby o promocji do następnej klasy. Z drugiej strony, aby podnieść status katechezy szkolnej, biskupi wnioskują o możliwość zdawania religii na maturze. Z naszych informacji wynika, że MEN jest przychylny tym propozycjom, a matura z religii może się stać faktem w roku 2009.

Katecheta ubezwłasnowolniony

Oddolnie, szczególnie na forach katechetycznych, pojawiają się głosy zgoła odmienne. Dominikanin o. Marek Kosacz, twórca serwisu katechetycznego www.lutownica.pl, mówi wprost, że przeniesienie katechezy do szkół było błędem. I sam przed pięcioma laty za zgodą szkoły i władz kościelnych przeniósł ją z powrotem do parafii. - Miałem już dość użerania się i uspokajania wyluzowanych typów przez 20 minut lekcji - tłumaczy. - Przeniosłem religię do parafii, bo w szkole, najprościej w świecie, nie radziłem sobie.

Wtóruje mu ksiądz Grzegorz z łódzkiego liceum: - Faktem jest, że utrzymanie katechezy w szkole najsilniej popierają kościelni teoretycy, którzy rzadko lub w ogóle jej nie uczyli. Większość księży ma serdecznie dość katechizowania, a tym, co ich trzyma w szkole, są dodatkowe pieniądze. Dlatego katecheza już nie wróci do parafii.

Tylko po części zgadza się z nimi ksiądz Dariusz ze Starachowic, który uczy już dwunasty rok i pracował we wszystkich typach szkół, m.in. w ośrodkach OHP i szkołach zawodowych: - To dobrze, że religia weszła do szkoły, bo jest w codziennym życiu i o to chodziło. Odczuwam to czasami, gdy uczniowie przychodzą do mnie, proszą o modlitwę np. przed klasówką lub kiedy mają problemy rodzinne. Oczywiście czasami też mnie lekceważą. Ale ważne jest, żeby zobaczyli, że nie jestem ich wrogiem.

Ks. Dariusz przyznaje jednak, że pensja nauczycielska jest dla niego ważna: - Bądźmy szczerzy, bez katechezy jako wikariusz biednej parafii bym nie przeżył.

Pozostawienie katechezy w szkole popiera też ks. Zbigniew Paweł Maciejewski z Mławy, twórca serwisu katechetycznego www.natan.pl. Ale jako sposób na podniesienie prestiżu przedmiotu proponuje wprowadzenie czegoś na kształt "ekskomuniki katechetycznej" dla niegodnych jej uczniów. Jako argument za tym rozwiązaniem cytuje wypowiedź kard. Zenona Grocholewskiego, który w swoim czasie zabrał głos w sprawie dopuszczenia homoseksualistów do kapłaństwa: "Kościół ma święte prawo określić wymagania, jakie należy spełnić, by zostać księdzem". Ks. Maciejewski pyta: - A czy Kościół ma święte prawo określić wymagania, jakie należy spełnić, by być katechizowanym? Moja teza brzmi: Kościół, by nie zdradzić swojej misji, powinien jasno określać pewne wymagania dotyczące udziału w katechezie. Udział w katechezie to przecież nie prawo ucznia czy rodziców, ale zaszczyt i przywilej, który może być odebrany.

Mój rozmówca zastrzega, że nie chodzi mu, oczywiście, o to, by wyprowadzony z równowagi katecheta "wywalał" kogoś z lekcji, ale o taką sytuację, gdy, po wyczerpaniu pewnych procedur, uczeń zostaje wykluczony. Według niego obecna sytuacja jest antyewangeliczna i sprzeciwia się tradycji Kościoła. Sam w zeszłym roku szkolnym przedstawił dyrekcji szkoły listę osób, co do których oświadczył, że katechizować ich nie będzie. "Jeśli one będą w klasie - ja wychodzę" - powiedział, i o dziwo, jego ultimatum zostało przyjęte. "Myślę, że usuwanie duszyczek z katechezy jest jak najbardziej dobrą, idącą we właściwą stronę, próbą ich ratowania - pisze na forum "Natana" ks. Maciejewski. - Jeśli duszyczka ma same jedynki, ubliża katechecie, jawnie demonstruje, że ma wszystko gdzieś, a pozostawia się ją, to niejako mówi się: »mamy zastrzeżenia, ale generalnie wszystko jest w porządku«. Duszyczka następnie bez zbędnych kłopotów bierzmuje się, bierze ślub katolicki, chrzci swoje dzieci (a dlaczego nie? zaszkodziło to jakiemuś dziecku?), zajrzy na Wielkanoc do kościoła, przyjmie księdza po kolędzie. I naprawdę jest przekonana, że wszystko jest OK. A trafia do piekła (nie za przeszkadzanie, tylko za brak wiary)".

Innym jeszcze postulatem forumowiczów z "Natana" jest możliwość powtarzania roku z religii. Delikwent, z którym katecheta męczy się dziesięć miesięcy i któremu w końcu stawia jedynkę, musiałby zdać egzamin komisyjny z wiedzy religijnej, aby móc ją kontynuować w klasie następnej. Obecnie nadal jest tak, że uczeń, który ma jedynkę z religii na koniec roku, może kontynuować katechezę w klasie następnej.

Z tymi postulatami nie zgadza się ks. Jacek Grabowski: - Wykluczenia z religii nie da się uzasadnić teologicznie. Na ewangeliczne słowa "Nie rzucajcie pereł przed wieprze" można odpowiedzieć również ewangelicznie, że wszyscy są wezwani, by usłyszeć Ewangelię. Wszak Jezus mówi: "Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu". Przecież katecheta ma różne metody dyscyplinowania uczniów. Od upomnienia, wezwania rodziców, zaangażowania pedagoga szkolnego, przez naganę, aż do postawienia wniosku o relegowanie ze szkoły.

Parafialna, elitarna

Zarówno biskupi, jak katecheci są zgodni w jednym. Katechezę masową trzeba kontynuować, ale podejmując próby stworzenia katechezy elitarnej w parafiach. I nie chodzi tu tylko o już obecne spotkania przygotowujące do sakramentów komunii i bierzmowania. Komisja Wychowania Katolickiego Episkopatu w "Programie Nauczania Religii" już w 2001 r. pisała: "katecheza parafialna miałaby nie skupiać się na przekazie wiedzy, ale na takich formach, jak nabożeństwa, celebracje, kursy biblijne i szkoły modlitwy". Według ks. Grabowskiego są już przygotowane wstępne założenia dla katechezy przyparafialnej. - Trzeba się również liczyć z tym, że będzie to katecheza elitarna - twierdzi.

Wymaga to jeszcze wielu przygotowań. Jeżeliby taka formuła została wprowadzona, należałoby rozważyć również symboliczne wynagrodzenie katechetów za jej prowadzenie. Jak mówi ks. Grabowski, katecheci (duchowni i świeccy) należą do najbardziej przepracowanych nauczycieli. Oprócz pracy w szkole - co obok lekcji oznacza także udział w radach pedagogicznych, szkoleniach, wywiadówkach i dniach otwartych dla rodziców - mają przecież obowiązek uczestniczyć raz w miesiącu w odprawach katechetycznych w parafii, w której uczą. Nierzadko muszą pełnić dyżury na niedzielnych Mszach z udziałem dzieci, a w tygodniu pomagać przygotowywać je do przyjęcia sakramentów. Wydziały Nauki Katolickiej wymagają od nich również uczestnictwa (w Warszawie - cztery razy w roku) w całodziennych dniach skupienia i szkoleniach katechetycznych, za które muszą częściowo płacić. W takiej sytuacji wielu katechetów po cichu sarka na nadmiar obowiązków. Czy skłonni są jeszcze podjąć się prowadzenia dodatkowej katechezy przyparafialnej?

Jednak pewne przejawy takiej katechezy już istnieją. Wprawdzie nie prowadzą jej dyplomowani katecheci z misją kanoniczną od biskupa, niemniej cieszący się aprobatą czynników kościelnych. Jednym z przykładów jest Szkoła Kontaktu z Bogiem (www.jezuici.pl/szkola). Młodzi jezuici Michał Borkowski i Michał Masłowski jeżdżą po liceach całej Polski ze spektaklem, który ma w sobie elementy konkursu audiotele, kabaretu, teatru i egzystencjalnego przepowiadania ewangelii językiem współczesnej młodzieży, a wszystko kończy się zaproszeniem chętnych na trzydniowe rekolekcje. Michał Borkowski mówi o tym doświadczeniu tak: - Kiedy wchodzimy w sutannach do szkoły, słyszę głosy: "O jejku, znowu jacyś księża". A kiedy wychodzimy po spotkaniu, słyszę brawa. To, co robimy, działa. Przez nasze ignacjańskie rekolekcje dla młodzieży przeszło już ponad 3,5 tys. osób.

Podobne akcje prowadzą też inne wspólnoty i ruchy działające w polskim Kościele. Mają wypracowane metody ewangelizacyjne, a ich członkowie już teraz pomagają księżom prowadzić rekolekcje szkolne. Dlatego wielu sądzi, że katecheza "elitarna" właściwie istnieje już dziś, trzeba ją tylko umocować prawnie w parafiach. Sprawę mogłoby rozwiązać wyraźne wsparcie ze strony Episkopatu, ośmielające wielu zachowawczych proboszczów do otwarcia się na nowe rzeczywistości kościelne.

***

Katecheza szkolna jeszcze przez wiele lat pozostanie podstawowym miejscem spotkania młodych z nauczaniem Kościoła. Trzeba więc życzyć katechetom, tak świeckim, jak i może jeszcze bardziej duchownym (oni nie mogą zmienić "zawodu"), aby nie ustawali. Kiedy pisałem ten tekst, przypomniał mi się znajomy ksiądz, który jako młody gorliwy prezbiter, załamany po rocznym katechizowaniu, pytał: "Jak to jest? Mamy te dzieci i młodzież 13 lat na religii, a w dorosłe życie wychodzą poganie?". Zapytałem wtedy, co mu pomaga znaleźć siłę, by dalej katechizować. "Wiesz co? - odpowiedział - Kiedy już wszyscy wyszli po rozdaniu świadectw, podeszła do mnie jedna niepozorna dziewczyna i powiedziała: »Proszę księdza, ja się na księdza religii nawróciłam«".

DARIUSZ KWIECIEŃ od ośmiu lat jest katechetą w szkołach państwowych i prywatnych. Publikował m.in. w "Więzi", jest autorem filmu dokumentalnego o ks. Józefie Tischnerze "Trzeba być w butach na weselu".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2006