Cichy raban

Mimo że oponenci wyzywają ich od „zielonych nazistów”, coraz więcej polskich katolików chce chronić planetę przed ekologiczną katastrofą. Zaczynają skromnie – od parafialnych ogrodów.

13.09.2021

Czyta się kilka minut

Ks. Andrzej Wachowicz z parafii św. Michała Archanioła w Jastrowiu prowadzi pasiekę w parafialnym ogrodzie. 1 września 2021 r. / MARIUSZ SEPIOŁO
Ks. Andrzej Wachowicz z parafii św. Michała Archanioła w Jastrowiu prowadzi pasiekę w parafialnym ogrodzie. 1 września 2021 r. / MARIUSZ SEPIOŁO

Trzeba strzec ziemi, aby zgodnie z wolą Boga mogła nadal być źródłem życia dla całej rodziny ludzkiej” – napisał na Twitterze papież Franciszek w kwietniu 2015 r. Miesiąc później rozwinął tę myśl w encyklice „Laudato si”. Mówił tam nie o „czynieniu sobie ziemi poddaną”, lecz o jej strzeżeniu, objęciu troską i ochroną, tak jak chroni się i troszczy o życie ludzkie. Także wielu polskim księżom nauka Franciszka stanęła ością w gardle.

Sześć lat po publikacji encykliki oczywiste jest, że globalne ocieplenie i degradacja środowiska to nie mrzonki, ale wyzwania i problemy, których skutki dotykają coraz częściej zwykłych ludzi. I choć papieskie tezy wciąż z trudem przenikają do głów i serc hierarchów, to w parafialnych „dołach” widać zainteresowanie tematem. Rośnie grupa katolików świadomych zagrożeń i próbujących im przeciwdziałać mimo wszystko.

Owady i ludzie

Tak się dzieje w parafii św. Michała Archanioła w Jastrowiu w Wielkopolsce. Od sześciu lat kieruje nią ks. Andrzej Wachowicz, żwawy, nieustannie zajęty mężczyzna, który niewiele ponad rok temu zainteresował się pszczelarstwem. W ogrodzie za plebanią postawił kilka uli. Zaczął studiować sztukę pozyskiwania miodu i innych cennych owoców pracy pszczół.

Siadamy w ogrodzie, do kawy dodajemy miodu rzepakowego z parafialnej pasieki, a proboszcz przestrzega: – Naukowcy mówią, że jeśli wyginą pszczoły, ludzkość przestanie istnieć.

Pszczoły to tylko początek. Ponad rok temu ks. Wachowicz usłyszał o inspirowanych encykliką grantach z Caritasu, które wspierały m.in. tworzenie parafialnych ogrodów. Wysłał wniosek i uzyskał dotację. Dzięki niej ożywił ogród, w którym dziś organizuje ekologiczne zajęcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

Ogród to niemal zamknięty, samowystarczalny ekosystem. Woda deszczowa gromadzona w dwóch zbiornikach nawadnia kwiaty, drzewa owocowe, warzywa i krzewy. Rośliny dobrano takie, żeby pszczoły mogły czerpać z nich pyłki. Są także kabaczki, pomidory, ogórki, słoneczniki. W pobliżu plebanii trzeba dbać o estetykę kwiatów, ale dalej swobodnie i niemal bez ludzkiej ingerencji (a także bez sztucznych nawozów i oprysków) rosną warzywa i owoce: jabłka, maliny, jeżyny. Rosną bujnie, na naturalnym kompoście z resztek i odpadów. W ten sposób ekoobieg się zamyka.

Po pracy można usiąść na ławce w ogrodzie św. Ambrożego, który wspólnie zbudowali parafianie: zjeść kiełbaskę z grilla albo upiec ją nad ogniskiem w pobliskim minilasku. Dzieci przychodzą tu pograć w piłkę – obok wolno rosnącego zagajnika jest boisko. No i próbują miodu prosto ze słoika.

Bo dla proboszcza najważniejszy element tego ekologicznego łańcucha to ludzie: – W pracach ogrodniczych pomagają parafianie. Przychodzą z własnej woli, widać, że to dla nich ważne – tłumaczy ks. Wachowicz.

W utrzymaniu ogrodu, zagajnika, lasu i pasieki pomaga pani Halina. Mówi, że pracuje, bo lubi. Ale też czuje się przez to potrzebna, doceniona. – Mąż nie żyje, dzieci odchowane, wyjechały do szkół i do pracy – opowiada. – Czasem do nich jadę i wtedy też pomagam w ogrodach. Bo każdy ma przy domu warzywa i owoce. Tak ich wychowałam.

Umocnienie ducha

Ze swoją ekoparafią ks. Wachowicz był pionierem w Polsce. Ale dziś już nie jest. Program Caritas, dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wystartował w 2019 r. W jego ramach można dostać wsparcie na ekologiczne inwestycje i projekty edukacyjne.

– Znajdujemy się na granicy Puszczy Knyszyńskiej, parafia jest w większości wiejska. I choć coraz więcej osób jeździ do pracy w Białymstoku, to dla nas przywiązanie do środowiska naturalnego jest czymś naturalnym – mówi ks. Aleksander Dobroński, proboszcz w Kozińcach koło Białegostoku, jeden z beneficjentów programu.

W parafii zrealizowano projekt „Z miłości do natury”. Posadzono rośliny, krzewy i byliny, zamontowano system odprowadzania i retencjonowania deszczówki, zbudowano system nawadniania. Oprócz tego dzieci szkolne poznały encyklikę papieską i dowiedziały się, jak być „eko” na co dzień.

– Była to inicjatywa dwóch parafianek, które dowiedziały się o programie Caritas i same napisały wniosek. Moje zadania polegały na koordynowaniu – opowiada proboszcz. Zapewnia, że nie bał się w parafii wprowadzać nowinek, podejmować tematu niezbyt często poruszanego w polskich kościołach: – Dbanie o najbliższe otoczenie umacnia ducha i rozwija człowieka na różnych polach.

Wezwania, by „czynić sobie ziemię poddaną” nie bierze dosłownie. – Wszystko w życiu trzeba robić rozumnie. Tak też należy korzystać z zasobów, jakie daje ziemia. Nie możemy jej bezmyślnie eksploatować, wykorzystywać do własnych celów bez względu na konsekwencje – podkreśla ks. Dobroński.

Inne odcienie zieleni

Katolików wrażliwych na kwestię ochrony środowiska reprezentuje też o. Stanisław Jaromi, franciszkanin, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA). Jednym z projektów organizacji były „Ogrody Świętego Franciszka”. Celem było tworzenie naturalnie rozwijających się zagajników, choć niekoniecznie na terenie wokół kościołów czy plebanii, za to często we współpracy z lokalnymi organizacjami pozarządowymi. REFA prowadziła także kampanię edukacyjną pod hasłem „Czyńcie sobie ziemię ukochaną!”, przypominała o konieczności walki ze smogiem i krytykowała offroadowców, niszczących lasy i rozjeżdżających polne drogi użytkowników motocykli i quadów. Promowała też ideę „Czasu dla Stworzenia”, czyli miesiąca modlitw w intencji „świata stworzonego”. Wydarzeniu patronował abp Wojciech Polak.

Od roku działa program „Zielone Parafie”, stworzony przez polski ­oddział Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska (The Global Catholic ­Climate Movement – GCCM). W Polsce obecny jest od trzech lat. Promuje tzw. przesłanie „Laudato si”, czyli życie według zasad papieskiej encykliki. Piotr Abramczyk, lider polskiego oddziału GCCM, uważa, że „polski Kościół się zieleni”.

Program działa od ponad roku. – Obecnie uczestniczy w nim 112 parafii, jeszcze nie we wszystkich diecezjach, ale we wszystkich województwach – wylicza Magdalena Kadziak z polskiego oddziału Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska.

„Zielone Parafie” promują różne proekologiczne inwestycje w pobliżu kościoła lub plebanii: zbiorniki na deszczówkę, czujniki smogu, kompostowniki, stacje rowerowe, nasadzenia drzew, aż po wymianę pieców i fotowoltaikę. Wspierane są także działania edukacyjne, warsztaty i spotkania dla dzieci i młodzieży.

W zdecydowanej większości to parafianie zgłaszają się do udziału w programie. Ale są też księża. – Ci, którzy już biorą udział w programie, są do niego bardzo entuzjastycznie nastawieni – mówi Magdalena Kadziak. – Co o tym decyduje? Moim zdaniem przede wszystkim osobiste doświadczenie, praktyka. Jeśli dany ksiądz przekona się, że zanieczyszczenie środowiska czy globalne ocieplenie może być również lokalnym problemem, jest bardziej skłonny się zaangażować. W jednej z parafii proboszcz zauważył problem palenia śmieciami w piecu. W końcu postanowił o tym powiedzieć podczas kazania.

Udział w działaniach proekologicznych może mieć też wymiar pastoralny. – To temat ciekawy szczególnie dla młodych osób, a więc dla księży może być to droga dotarcia do nich, przestrzeń komunikacji, która ostatecznie zbliży ludzi do Kościoła – uważa Magdalena Kadziak.

Nie da się

Oddolny entuzjazm jednak nie zawsze dociera do kościelnej „góry”. W kwestii ekologii polski Kościół podzielony jest tak samo jak w innych. Z jednej strony abp Stanisław Gądecki wzywa do „ekologicznego nawrócenia” (na stulecie Lasów Państwowych), a Caritas z udziałem środków NFOŚiGW finansuje proekologiczne inwestycje. W 2019 r. z okazji niedzieli miłosierdzia episkopat ogłosił list, w którym poparł przeciwdziałanie marnowaniu żywności, ograniczanie zużycia plastiku, szerzenie wiedzy o zmianach klimatu i promowanie odnawialnych źródeł energii. Prymas Wojciech Polak powiedział w rozmowie z magazynem „Drzewo Franciszka”: „Kościół nie jest przeciwko ekologii. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że Kościół był, jest i zawsze będzie proekologiczny. Czym bowiem jest ekologia, jeśli nie troską o dobro wspólne, na straży którego Kościół stoi od samego jego zarania?”.

Z drugiej strony środowisko katolików podejmujących ekologiczne wyzwania ciągle jest słabo słyszalne. W tej kwestii niewiele zmieniło się od „ekologicznego rachunku sumienia”, ułożonego w ­latach 80. przez abp. Henryka Muszyńskiego i bp. Romana Andrzejewskiego. Krytykujący destrukcyjną działalność człowieka wobec natury ks. Wacław Hryniewicz bywał obiektem obelg i drwin. O. Jaromi – jak mówił w rozmowie z „Gazetą Radomszczańską” – często od decydentów słyszy: „Nie da się”.

Głośni są za to dostojnicy kościelni, którzy mówią o „ideologii ekologizmu” i porównują ją z innym „wrogiem” stojącym u bram chrześcijańskiej cywilizacji, czyli „tęczową zarazą”. Abp Marek Jędraszewski „ekologizm” uważa za „niebezpieczne zjawisko”. „Adam jest kimś, kto nazywa zwierzęta, a więc nad nimi panuje i nie znajduje wśród nich kogoś, kto byłby partnerem dla jego życia, dlatego otrzymuje małżonkę. To jest wizja człowieka i świata, którą głosi chrześcijaństwo i która jest także wizją głęboko zakorzenioną w judaizmie” – mówił w rozmowie z Telewizją Republika. Zgodził się z nim m.in. ks. Andrzej Maryniarczyk z KUL, który na antenie Radia Maryja wywodził, że „ideologia ekologizmu” głosząca, że „świat jest ateistyczny, bez Boga”, „wsparta jest ewolucjonizmem, który także był propagowany przez marksizm”.

Jeszcze dalej idzie ks. Tadeusz Guz z KUL, dla którego ekologia to nie odrębny dział nauki, ale „ateistyczny, materialistyczny i nihilistyczny neokomunizm”, którego celem jest „radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski, Polaków i Polek, zwierząt i roślin”. Podczas konferencji w Lublinie, współorganizowanej przez o. Tadeusza Rydzyka, mówił: „Ta ideologia jest odmianą zielonego nazizmu”.

Pszczoła umarła

Nieduże, często odosobnione inwestycje w infrastrukturę to wciąż za mało, by skutecznie wpływać na powszechną świadomość. – W konserwatywnej społeczności bardzo trudno mówić o problemach o charakterze globalnym – przyznaje Magdalena Kadziak. – Nie wszystkim łatwo przychodzi pogodzenie nauki z wiarą, czego dowodem jest nie tylko podejście do ekologii, ale choćby spora niechęć do szczepień.

W Polsce ekologia zbyt często bywa polityczną pałką w rękach zwalczających się obozów. Dyskusja o globalnym ociepleniu automatycznie staje się zakładniczką politycznej wojenki. – To na pewno nie pomaga w budowaniu świadomości co do zmian klimatycznych. Zdążyliśmy się przekonać, że Kościół ma lewą i prawą nawę – mówi Magdalena Kadziak. A jeśli trudno przebić szklany sufit, pozostaje działać indywidualnie, lokalnie, po cichu, u podstaw. „Robić raban” – jak chciał papież Franciszek – a jednocześnie nie wzbudzać hałasu.

Dlatego jednym z najważniejszych elementów ekoparafii ks. Wachowicza jest edukacja dzieci. – Kiedy słyszą, że idą do ogrodu na plebanię, to podskakuję z radości – mówi proboszcz. – Edukacja dzieci to jedno. Drugie to świadomość, jaką każde z nich zanosi do domu, do rodziców, krewnych, znajomych. Uczą się uważności, wrażliwości, cierpliwości do innego stworzenia. Wiedzą, że każde życie jest cenne i o każde trzeba dbać. Jestem pewien, że potem to zaprocentuje. Wyrosną z nich mądrzy, wrażliwi ludzie. Za nic w świecie nie powiedzą, że „pszczoła zdechła”. Powiedzą: „umarła”.

Pytam księdza, czego sam nauczył się od pszczół. Chwilę milczy. – Pracowitości i cierpliwości – mówi. – Pszczoły są swojej pracy oddane bez reszty. Żyją według stałego rytmu i cyklu, według ściśle określonego podziału ról. Po czterech tygodniach umierają z przepracowania. Dla mnie to jak historia Jezusa, który poświęcił się dla nas. A poza tym pszczoły są oddane królowej, matce. Tak rozumiem sens kapłaństwa: totalne oddanie, poświęcenie aż do końca dla Jezusa i Kościoła.

Nauczył się też, że planeta jest jedna. Żeby służyła wszystkim, potrzebna jest równowaga. – Żeby pszczoły mogły żyć i pracować, musimy oddać im dokładnie tyle samo, ile zabraliśmy – tłumaczy. – Jeśli wybierzemy kilogram miodu, musimy dać im kilogram pszczelego pokarmu. To prosta zasada, która pokazuje ważną rzecz. Że nie jesteśmy na tym świecie sami. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2021