Daleko

16.08.2021

Czyta się kilka minut

Przeczytałam, że najpierw pojechał jeden reporter, potem pojechał drugi reporter, po nich dotarłam ja, w latach siedemdziesiątych.

No nie, bardzo przepraszam.

Pierwsza byłam, przed wszystkimi.

Reportaż ukazał się w lipcu, musiałam w czerwcu dotrzeć.

Tak, czerwiec to był. Słonecznie, ciepło, autobus mógł odjechać.

Poprzedniego dnia pytałam na dworcu o polską wieś i któryś z kierowców powiedział, że jest tam dobrze. Nie w ogóle dobrze, tylko słowo „dobrze” tam jest.

Znacie takie słowo? – spytał.

Znam.

To co?

To jadę.

Jeśli pogoda będzie, zastrzegł kierowca.

Świeciło słońce, pojechaliśmy.

Na wyjazd z Moskwy dostałam pozwolenie, Irkuck był już miastem otwartym. Na podróż do „dobrze” zgody nie miałam, ale kierowcy nie przyszło do głowy, by zawiadomić milicję. Pewnie nie wiedział, że jadę nielegalnie.

Sto czterdzieści kilometrów pokonaliśmy w siedem godzin.

Ponieważ zachmurzyło się i zaczęło padać.

Ponieważ padało coraz bardziej i droga w tajdze zrobiła się nieprzejezdna.

Ponieważ kierowca próbował jechać i w autobusie pękł wał.

Ponieważ szukaliśmy wsi ze spawaczem, a potem czekaliśmy, aż spawacz zespawa wał.

Ponieważ deszcz nie przestawał padać…

Zmrok zapadł bez uprzedzenia. Zrobiło się ciemno, chłodno i trochę nieprzyjemnie. Zaczęłam się zastanawiać, co przyszło mi do głowy z tą polską wsią, o której nie wiadomo, czy w ogóle istnieje, i dokładnie wtedy autobus się zatrzymał. Może był to przystanek, a może ktoś po prostu czekał na drodze. Wsiadł mężczyzna niemłody, przygarbiony lekko i zwrócił się do czekających w ciemnościach: – No dziołchy, siadojta, a nie srojta tam.

„Dziołchy” wsiadły, dobry wieczór powiedziałam. Czy państwo jedziecie do Wierszyny?

Wyruszyli w 1910 roku z Dąbrowy Górniczej, tiepłuszką, ogrzewanym pociągiem towarowym. Zabrali pościel, kuchenne sprzęty, piły, pługi, narzędzia kowalskie, warsztaty tkackie, konie, krowy i gołębie.

Po szesnastu dniach dotarli do wschodniej Syberii. Dostali zapomogę, kupili tielegi, wozy dwukołowe i przeprawili się promem przez Angarę.

Wybrali dolinę rzeki Idy, wzgórza wokół i tajgę.

Zrobili ziemianki, wyłożyli je drewnem. Wykarczowali ziemię, posadzili pierwsze ziemniaki i żyto.

Zawdzięczają Wierszynę Piotrowi Stołypinowi, premierowi Rosji. Temu, który kazał wieszać rewolucjonistów 1905 roku – stryczek nazywano krawatem Stołypina. I który reformami otworzył drogę dobrowolnym syberyjskim osadnikom. (Zginął w zamachu, zastrzelił go Dmitrij Bogrow – Żyd, szachista wybitny, członek rewolucyjnych organizacji i agent carskiej ochrany. Strzelił w operze, w antrakcie „Bajki o carze Sałtanie”. Nie uciekał. Powieszono go w Kijowie na Łysej Górze).

Mieli swoje sposoby. Jak wąż ukąsił, przystawiali żabę i obwiązywali chustką. Żaba ciągnęła jad, czasem aż puchła od jadu i pękała. Jak wilki szły, wskakiwali na konia i na drzewo. Wilki biegły za koniem, ludzie zeskakiwali z drzew. Łatwo im było wskakiwać i zeskakiwać, bo lekcy byli, tłumaczyła mi Anna Mirek. Mięsem niedźwiedzim się żywili, nie tą dzisiejszą wieprzowiną, od której człowiek ciężki jest i nieruchawy.

Anna Mirek urodziła się w Wierszynie, po rewolucji październikowej wróciła z rodzicami do Polski. Była kucharką u Potockich, a podczas wojny u gubernatora Franka. Potem była dróżnikiem kolejowym. Lubiła pracować w nocy, bo między pociągami patrzyła w gwiazdy. Wiedziała, gdzie powodzie będą, gdzie tornado albo trzęsienie ziemi. Wiedziała, jaka będzie pogoda (nikt w całej okolicy sianokosów nie zaczynał bez rady Anny Mirek) i umiała wodę znaleźć. Różdżką, ściętą podczas pełni i wzmocnioną kawałkiem warkocza. Miała te zdolności po ojcu – to on znalazł wodę w Wierszynie i pierwszą studnię zbudował.

Każdego roku Anna Mirek przysyłała mi prognozę pogody i syrop z szyszek syberyjskich. Prognoza się sprawdzała, a syrop pomagał na wszystko.

Lubię wspominać Wierszynę.

Krople od boleści i od słabości, którymi leczono mnie, wykończoną podróżą, pierwszego wieczoru.

Przyjęcie na moją cześć. („Dla powitania delegacji korespondentów polskich na czele z Hanną Krall udzielam głosu...”).

Tańce po przyjęciu.

Nocną rozmowę z Natalią Janaszek i nasze szukanie autobusu po całej wsi. O świcie miał do Irkucka odjechać, ale nie było wiadomo, gdzie dzisiaj się zatrzyma.

Natalia była nauczycielką. Jej rodziców zamordowano w 1938 roku razem z trzydziestoma mieszkańcami wsi. Była dzieckiem „wrogów ludu” i buriaccy sąsiedzi ukradkiem przynosili jej chleb.

Dała mi trochę chleba na drogę do Irkucka. (Zawsze trzeba mieć przy sobie kawałek chleba...).

Dostawałam listy od niej.

Ostrożne listy.

Kołchoźnikom żyje się coraz lepiej, pisała mi. Co piąty ma telewizor, a radio jest już u każdego. Zima chłodna była, minus pięćdziesiąt osiem, ale jest coraz cieplej… Pytała, co przywieźć, jak wyzow, zaproszenie dostanie. Sąsiad zabił niedźwiedzia, skórę cenił na pięć rubli, ale czy skóra niedźwiedzia nadaje się na prezent?

Przeczytałam książkę o Wierszynie, dlatego piszę.

Wielu rzeczy się dowiedziałam.

Zazdroszczę autorowi. Rozmawiał z ludźmi, którzy nie boją się mówić. Do archiwów mógł zajrzeć i miał internet. Nic dziwnego, że wytknął rażące błędy w moim reportażu. Na przykład nauczyciel polskiego był we wsi trzy lata dłużej, niż napisałam. A ksiądz wcale na stałe nie był, tylko z Irkucka przyjeżdżał. A portek na siekiery nie musieli u Buriatów wymieniać, bo swoje, polskie mieli. (Z tymi siekierami nie całkiem wiadomo, jak było. Może buriackie lepiej się nadawały do pracy w tajdze?).

W książce jest o mnie parę razy i zawsze – że w latach siedemdziesiątych do Wierszyny przyjechałam.

1968 rok to był.

Czerwiec.

Daleko od Polski i całe trzy miesiące po marcu.

I to było w Wierszynie najpiękniejsze. ©

Władysław Masiarz „WIERSZYNA. POLSKA WIEŚ NA SYBERII WSCHODNIEJ 1910–2010”, Kraków 2016. Reportaż pt. „Kawałek chleba” ukazał się w „Polityce” nr 29, 20 lipca 1968, na stronach 8-9.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2021