Siódmy kontynent

Brzegi Bajkału każdego roku minimalnie się rozstępują. Za wiele tysięcy lat ląd może pęknąć, a wtedy oddzieli się nowy kontynent.

31.12.2012

Czyta się kilka minut

Cerkiew Przemienienia Pańskiego w Irkucku, grudzień 2012 r. / Fot. Jakub Szymczuk
Cerkiew Przemienienia Pańskiego w Irkucku, grudzień 2012 r. / Fot. Jakub Szymczuk

Jeśli tak się stanie, jeśli kolejny kontynent powstanie, nowa ziemia nie będzie już Azją, geografowie wymyślą dla niej inną nazwę. Ale na Syberii dziś słychać opinię, że to już teraz inny kontynent – dla jej mieszkańców, Sybiraków, pęknięcie nastąpiło wraz z upadkiem ZSRR. Luba Kalesnik, kobieta w średnim wieku, mieszkanka Syberyjskich Usoli: – Kraje byłego ZSRR podzieliły granice, zostaliśmy odcięci od świata, od krewnych, bez pracy, bo upadły przedsiębiorstwa. Ludzie na dziko wycinają więc tajgę, drzewo nielegalnie sprzedają do Chin. Nawet zwierzęta od nas uciekają.

Współcześni rosyjscy naukowcy – socjolodzy, politolodzy, geolodzy, historycy – zastanawiają się: czym jest Syberia? Wiele porządków się tu zachwiało: niewola nagle przerodziła się w wolność, kobiety przejęły rolę mężczyzn, komunistyczny eksperyment, który miał zatrzeć poczucie odrębności narodowej, nie wypalił (Buriaci podkreślają, że są Buriatami, a nie Rosjanami). Mieszkaniec Syberii często najpierw powie o sobie, że jest Sybirakiem.

ZADANIE: PRZEŻYĆ

Syberia – choć często widzi się na niej ogromną biedę – jest bogactwem: kryje m.in. złoża ropy, gazu, złota. Częściowo karmi Rosję. I jest bezkresem: nieskończone stepy; masywy górskie, gdzie nie wytyczono szlaków; Bajkał (niebieskie „oko świata”, największe na planecie jezioro); endemiczne gatunki zwierząt; temperatura spadająca zimą do minus 60 stopni, słońce szybko znikające za horyzontem. Wszystko to składa się na nieujarzmioną przyrodę.

Jurij Zuljar, profesor historii z Irkuckiego Uniwersytetu Państwowego: – Syberia nie potrafi być matką. To macocha, która nie wybacza błędów. Jeśli wędrowiec zbłądzi, może go to kosztować życie. Czasem Sybiracy mówią: dano nam zadanie – przeżyć na tej ziemi.

Syberia została pomyślana jako przestrzeń zabierająca wolność: za caratu zsyłano tu przestępców kryminalnych, staroobrzędowców-sekciarzy, politycznych spiskowców, powstańców, w tym oczywiście Polaków. Na Syberii odbywało się katorgę. Okazywało się jednak, że życie tu można oswoić, że niewola, w oddaleniu od ówczesnych metropolii Petersburga i Moskwy, może dać ułudę wolności. – To pchało zesłańców do badania tej dziczy: przyrodnicy, geolodzy zafascynowali się tajgą, Bajkałem. Później były ekspedycje w kosmos: to z Irkucka, po Moskwie i Petersburgu, pochodzi najwięcej kosmonautów – opowiada Zuljar.

Bywało, że po odbyciu kary ludzie wracali na Syberię. Jak Jan Czerski, polski geolog, który Syberię pokochał; zginął podczas ekspedycji na Kołymę.

NA SKRAJU ŚWIATA

Irkuck położony był na skrzyżowaniu dróg: prowadziły tu szlaki handlowe łączące Syberię z Mongolią i Chinami. Z Chin przywożono herbatę. Miała unikalny smak: nie zdążyła nasiąknąć wilgocią, bo docierała drogą lądową, a nie morską, jak w Europie. W XIX w. miasto było stolicą guberni rozciągającej się od Jeniseju po tzw. rosyjską Amerykę (tj. ziemie należące dziś do USA). Dziś przez Irkuck biegnie główna nitka kolei transsyberyjskiej – najdłuższej na świecie, przekraczającej osiem stref czasowych.

Z miastem wiąże się czarna legenda katorgi i rys inteligencki: w XIX w. do Irkucka dotarli dekabryści, którzy w 1825 r. wystąpili przeciw carowi. Była to młodzież wykształcona na uczelniach Petersburga, kwiat inteligencji, który podczas wojen napoleońskich zasmakował Zachodu i zapragnął go dla siebie. Aleksander Pietrow, historyk z Irkuckiego Państwowego Uniwersytetu: – To oni zasiali tu gen wolności, wolnomyślicielstwa, zaszczepili poglądy liberalne. Mieszkańcy Irkucka zrozumieli, że nie muszą się ze wszystkim zgadzać. Do dziś to jeden z najbardziej niepokornych regionów Rosji, nie tak chętnie chodzi się tu na wybory i nie tak chętnie głosuje zgodnie ze wskazówkami władzy.

W czasach ZSRR Syberia stała się polem eksperymentu: miasta budowano w środku tajgi, istniały tajne ośrodki za drutem kolczastym, gdzie wzbogacano uran i przeprowadzano próby jądrowe.

Larysa Karakowa mieszka pod Irkuckiem, tu się urodziła. Jej dziadek, oficer z Rostowa nad Donem, kochał słońce i dojrzewające w nim owoce. Ale po zakończeniu II wojny światowej słońce oglądał nie więcej niż cztery miesiące w roku: przerzucono go na Syberię, aby nadzorował budowę Angarska, miasta w powiecie irkuckim.

Larysa: – Pamiętam zdjęcie z rodzinnego albumu: helikopter zrzuca ludzi do śniegu, toną w nim po pas. Kolejny zrzut to namioty i prowiant. Ludzie pozostawieni w środku tajgi mieli budować miasta. „Gołubyje goroda”, jak śpiewa się w starej radzieckiej piosence, które „powstawały na skraju ziemi i nie miały nazwy”.

PAMIĘĆ WYPCHNIĘTA

Mieszkańcy Irkucka to potomkowie nie tylko dekabrystów, ale też powstańców styczniowych. Polscy uczeni, m.in. Aleksander Czekanowski i Jan Czerski, odkrywali Bajkał. Polscy inżynierowie budowali kolej transsyberyjską. Polacy zafascynowali się Syberią. Tak mieszały się kultury i tradycje, Wschód z Zachodem. – Sybiracy mają unikalny materiał genetyczny. Potrzebują nieograniczonej przestrzeni. Taki też jest Irkuck, w czasach radzieckich był miastem otwartym, kosmopolitycznym – mówi prof. Zuljar.

Z Irkuckiem wiąże się też tragiczna historia „białego” admirała Aleksandra Kołczaka: carskiego wojskowego i naukowca, badacza Syberii i przywódcy antybolszewickiego zrywu. Kołczak kochał wolność, toczył beznadziejną walkę z bolszewikami. Ujęty w 1920 r., został rozstrzelany, jego ciało zepchnięto do Angary – rzeki biorącej swój początek w Bajkale.

Na brzegu Angary, nieopodal klasztoru, można sobie przypomnieć o końcu rosyjskiej wolności: spoczywają tu dekabryści – i stoi jedyny w Rosji pomnik admirała. Społeczeństwo rosyjskie ocenia Kołczaka negatywnie lub w ogóle o nim nie pamięta, propaganda radziecka zrobiła swoje. Sylwetkę admirała przypomniał Rosjanom film „Admirał”, wyciskacz łez na kształt „Titanica”, przedstawiający romans Kołczaka na tle walki bolszewików z białymi.

Pietrow: – Do dziś generał nie został zrehabilitowany, pomnik wzniesiono za prywatne pieniądze. Fundatorem był biznesmen o nie najlepszej reputacji, obecnie poszukiwany listem gończym.

W Irkucku mówi się, że tak oto jeden bandyta postawił pomnik drugiemu bandycie.

BOGACTWO I BIEDA

Walentina Zhalsanowa, socjolożka z Rosyjskiej Akademii Nauk (oddział syberyjski): – Kobieta na Syberii dobrze przyswoiła sobie słowo „musisz”. One nie mają wyjścia. Wiedzą, że muszą sobie poradzić.

Na syberyjskiej prowincji trudno odgadnąć wiek kobiet. Pod futrzaną czapą i szalem ukrywają się twarze pocięte zmarszczkami, skóra spierzchnięta, spojrzenie stare. Surowy klimat, zapracowanie, zmęczenie – one odbierają młodość.

Syberyjskie Usole w powiecie irkuckim żyły z przemysłu. W XVII w. ruszyła tu kopalnia soli, za Sojuza chleb dawały zakłady chemiczne, farmaceutyczne i zbrojeniowe. Krach ZSRR przyniósł upadek gospodarki planowej i bezrobocie. Mieszkańcy Syberyjskich Usoli albo ledwie wiążą koniec z końcem, albo zarabiają. Brakuje tutejszej wersji klasy średniej.

Aleksiej Gordin z administracji Irkucka (dobrze skrojony garnitur, drogi samochód) to przedstawiciel establishmentu. Pochodzi z Syberyjskich Usoli. Uważa, że nie radzą sobie przeciętniacy. Bo zawsze można zająć się biznesem, zakombinować, choćby handlować sprowadzanymi z Japonii autami.

Alena (21 lat) i Luba (po czterdziestce) tylko wzdychają na takie rady. Luba jest cierpliwa: potrafi dźwigać ciężary, harować, nie upomina się o zaległą pensję. Potrafi przełknąć upokorzenie – gdy ją zatrudniali, to od razu zapytali, czy pije. Luba nie ma umowy o pracę, pod koniec miesiąca otrzyma tyle, ile pracodawca zechce jej zapłacić. Luba: – Pracuję w garmażerce. Lepię kołduny, pierogi z kapustą i ziemniakami, ubijam kotlety. Musimy podczas zmiany zlepić sto kilogramów kołdunów, a jest nas cztery. Jak koleżance wysiadł kręgosłup, normę wyrobiłyśmy w trójkę. Jak odłączyli prąd, lepiłyśmy w półmroku.

Alena jest na stażu w restauracji „Wostok”, gdzie od czasu do czasu urządza się wesela, ale najczęściej ludzie upijają się na smutno podczas styp. Alena: – Uczę się na kucharkę. Od dań gorących trzymam się na razie z daleka. Ale potrafię już kroić i przyprawiać sałatki.

Alena pochodzi z wielodzietnej rodziny. Ojciec pił, potem odszedł. Wtedy pić zaczęła matka. Z dzieciństwa Alena pamięta, jak psuła się pralka, bo to zawsze był zły znak: rodzice albo się pokłócą, albo ojciec znów przepadnie bez wieści. Alena: – I zginął w końcu, w pijackiej bójce.

FEMINIZM PO SYBERYJSKU

Socjolożka Zhalsanowa: – Alkoholizm to poważny problem społeczny na Syberii. Dotyczy głównie mężczyzn. Nałogi, ciężka praca, stres... Średnia długość życia mężczyzn wynosi niewiele ponad 50 lat.

Także Luba wychowywała dzieci sama. Ponieważ pracę zaczynała wcześnie rano, trójka rodzeństwa do przedszkola musiała iść bez opieki. – Kiedyś po drodze Saszka wpadł do rzeki, ubranie błyskawicznie nasiąkało wodą, a on znikał pod powierzchnią. Rodzeństwo cudem wyciągnęło go na brzeg. Nie było rady: odtąd, wychodząc do pracy o świcie, zamykałam dzieci na klucz. Musiały przesiedzieć do zmroku same – opowiada Luba.

Socjolożka Zhalsanowa uważa, że na Syberii nie ma feministek. Jeśli postarać się o wymyślenie tu jakiejś definicji feminizmu, będzie to... męskość, męstwo, walka o samą siebie i rodzinę, branie inicjatywy we własne ręce. Najprawdziwsza buriacka feministka? To kobieta niepełnosprawna: jej feminizm to walka o równouprawnienie dla niepełnosprawnych. Były też „bajkalskie amazonki” – kobiety zafascynowane ekstremalną jazdą samochodami terenowymi, dodatkowo zajmowały się działalnością dobroczynną.

Podobnego zdania jest Irina Rjutina, dziennikarka „Komsomolskiej Prawdy” w Irkucku. Rjutina: – Nasze kobiety są silne i to jest ich feminizm. Na Zachodzie kobieta częściej robi karierę, a u nas zostaje sama z dziećmi. Ale nie poddaje się, utrzymuje rodzinę, szuka szczęścia w kolejnym związku.

Zurtan Khaltarow, doktorant Rosyjskiej Akademii Nauk (oddział syberyjski): – W tym społeczeństwie mężczyzna często potrzebny jest kobiecie tylko po to, aby zrobić dziecko. W dużej liczbie przypadków w niczym innym się nie sprawdza.

Luba tęskni za czasami, gdy lodówkę można było kupić, nie zaciągając kredytu, i gdy pracę gwarantowało państwo. Alena nie umie powiedzieć, czym jest Rosja, a czym Syberia. Nigdy nie wyjeżdżała z Usoli, ogrom Syberii zna tylko z mapy. Zastanawia się, czy wszędzie jest tak zimno jak w Usolach. Jest młoda, ale nie wie, o czym marzy. Na pewno chce zostać w swoim mieście, choć ludzie stąd uciekają. Alena: – Mówią, że to zasrane miejsce. Ale ja Usole lubię. Dzielnicę, gdzie stoi mój dom, drzewa za oknem. Nie ucieka się od siebie.

MAJONEZOWI POTENTACI

Jednak na Syberii młodzież ma średnie perspektywy. Irina Rjutina: – W Irkucku można zdobyć dobre wykształcenie, techniczne, humanistyczne. Ale problem pojawia się, gdy młody człowiek chce kupić mieszkanie. To praktycznie nierealne. Wszystko przez te trzęsienia ziemi.

Rzeczywiście: w centrum Irkucka zadziwiają piękne drewniane domy z XIX w., tyle że ich zdobione okna są często na równi z chodnikiem. Z każdym rokiem fundamenty – nie tylko zabytków – coraz bardziej się osuwają. Rjutina: – Dlatego też budownictwo w Irkucku jest szalenie kosztowne. Fundamenty bloku muszą mieć specjalną konstrukcję. Użycie tej technologii jest drogie i sprawia, że mieszkanie ma szaloną cenę. Młodzi wolą wyjechać do Moskwy, ceny są tam podobne, a zarabia się lepiej.

Historyk Pietrow wychwala Irkuck: dla niego życie tu i kariera naukowa to spełnienie. W dodatku Moskwa jest prawie na wyciągniecie ręki; bywa w niej kilka razy w roku (Pietrow podkreśla, że z Irkucka lata do stolicy codziennie sześć samolotów). Poza tym Irkuck nie stracił na znaczeniu: 55 proc. handlu między Moskwą a Mongolią idzie przez Irkuck. Ale rzeczywiście gorzej jest z pracą dla młodych, jeśli nie ma się żyłki biznesowej. Pietrow: – Po wojnie Irkuck był miastem przemysłowym, fabryki zbrojeniowe dawały zatrudnienie. Dziś fabryki samolotów zatrudniają 12 tys. ludzi. No i jesteśmy też potęgą w produkcji najpopularniejszego rosyjskiego majonezu...

Na prowincji obraz ten wygląda jeszcze smutniej: tu ludzie z trudem wiążą koniec z końcem. Rjutina: – Moja rodzina mieszka 60 km od Irkucka, dziadek hoduje kozy, krowy, robi twaróg. Ale żeby go sprzedać, musi dojechać do Irkucka i na benzynę traci tyle, że interes jest praktycznie nieopłacalny. Natomiast młodzi kuzyni pracują w restauracji, w systemie wahadłowym: tydzień pracy, tydzień odpoczynku.

Alternatywą jest emigracja – albo do europejskiej części Rosji (Moskwy, Petersburga), albo na Zachód. Na prowincji widać opustoszałe wsie: starsi umarli, młodzi wyjechali. Na kilkanaście rozsypujących się domów tylko w jednym-dwóch widać oznaki zamieszkania.

KOSMOS NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI

Kim pani jest? Walentina Zhalsanowa: – Buriatką, obywatelką Rosji.

Ułan-Ude to stolica Buriacji i trzecia co do wielkości metropolia wschodniej Syberii. Miasto było rusyfikowane: Buriaci zapomnieli swego języka. Dodatkowo reforma pisowni – mongolski pionowy zapis zmieniono na poziomy, alfabet zastąpiono łacińskim, a następnie cyrylicą – sprawiła, że buriacka literatura klasyczna stała się dla wielu niedostępna. Kultura buriacka stopniowo umierała. Ale Buriaci nie mogli wtopić się w radzieckie społeczeństwo.

Socjolożka Zhalsanowa: – To było w większym stopniu możliwe na Ukrainie czy Białorusi, ale nie w Buriacji. Bo cóż począć z naszymi twarzami? Wywodzimy się z ludów mongolskich: ciemna karnacja, skośne oczy.

W Rosji żyje dziś ok. 450 tysięcy Buriatów, a w Buriacji następuje odrodzenie narodowej kultury: ludzie wracają do buddyzmu, medycyny tybetańskiej. Wybudowano dacany – buddyjskie klasztory-uczelnie, wyburzone za Sowietów w latach 30. na fali walki z religią. Dziś dacany wypełniają się wiernymi. Naukowcy badają stare księgi, które ocalały z burzonych świątyń; przez lata chroniono je w nowo wzniesionych komunistycznych świątyniach ateizmu. Tradycja mówi, że księgi należało otaczać czcią na równi z ikonami, że dokonywanie w nich jakichkolwiek zmian powinno być karane śmiercią.

Zurtan Khaltarow: – Nie czuję się Rosjaninem, choć nie znam języka buriackiego. Buriaci różnią się od Rosjan, wierzą w mistykę, dobre i złe duchy. No, może nie jesteśmy aż tak szaleni jak Mongołowie, żyjący kilkadziesiąt kilometrów stąd, którzy na drogach ustawiają na równi ze znakami drogowymi informacje o ścieżkach, którymi biegają duchy...

Po upadku ZSRR Buriaci nie przeżyli odrodzenia narodowego na kształt Ukraińców, Białorusinów czy mieszkańców państw bałtyckich. Nie było demonstracji w obronie języka, jedynie garstka inteligencji żyła szansą odrodzenia tożsamości narodowej. Ludzie wybrali spokój, zapewnienie sobie odpowiedniej stopy życiowej, zawierali mieszane małżeństwa z Rosjanami.

Damdin Badarajew, socjolog z Rosyjskiej Akademii Nauk: – Buriaci są dziś na etapie formowania etnosu. Nie jesteśmy jednolitą grupą, dzielimy się na Buriatów zachodnich, wschodnich, irkuckich. Buriaci wiedzą, że nie są Rosjanami. Ale pytani o narodowość, w pierwszej kolejności odpowiedzą: „jestem Sybirakiem”. Później dodadzą: „i Buriatem”. Dziś odrodzenie narodowe zaczyna się od powrotu do religii: buddyzmu, szamanizmu.

Zhalsanowa: – Sondaże mówią, że Buriaci i Rosjanie żyją zgodnie. Symbioza widoczna jest szczególnie na wsi.

Ułan Ude konkuruje z Irkuckiem: chodzi o biznes, intratne kontrakty handlowe, ale też o to, kto ma większe prawo do Bajkału.

Ale miasto, podobnie jak Irkuck, ma kosmiczny pierwiastek. Medycyna tybetańska mówi, że sekretem młodości jest proszek z pancerza ogromnego kraba. Do Ułan Ude przywieziono więc na kurację rosyjskich kosmonautów – we wszechświecie człowiek o wiele szybciej się starzeje.

I podobno odmłodnieli. 


Małgorzata Nocuń jest redaktorką „Nowej Europy Wschodniej”, dziennikarką „Tygodnika”. Tekst powstał dzięki wyjazdowi na Syberię, zorganizowanemu przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2013