Czy Jezus był uchodźcą?

Często mówi się, że dla chrześcijanina Kościół jest domem. Tezę tę zapewne da się obronić. Ale prawdziwym domem chrześcijan jest królestwo niebieskie.

09.01.2017

Czyta się kilka minut

Gerard de Jode (1509–1591) „Chrystus w Emaus” / Fot. John Tamblyn / metaphrastes.wordpress.com
Gerard de Jode (1509–1591) „Chrystus w Emaus” / Fot. John Tamblyn / metaphrastes.wordpress.com

W tekście pt. „Kościół i królestwo” [www.powszech.net/agamben – red.] włoski filozof Giorgio Agamben pisze: „Czasownik paroikein – przebywać w mieście jako cudzoziemiec – oznacza sposób, w jaki każdy chrześcijanin zamieszkuje świat, a co za tym idzie – sposób, w jaki doświadcza czasu mesjańskiego”.

Teza Agambena jest oczywista: chrześcijanie winni zamieszkiwać ten świat jako cudzoziemcy, jako obcy. Tak też winien jawić się Kościół w relacji do świata. Taka również była pierwotna świadomość, skoro Klemens Rzymski w Liście do Koryntian pisze o przebywaniu właśnie w znaczeniu paroikein. Niestety – jak przypomina Agamben – nie mogąc się doczekać Paruzji, czyli powtórnej obecności Pana, wspólnota pierwszych chrześcijan „zmieniła swój sposób myślenia, czego efektem była stabilizacja instytucjonalnej i prawnej organizacji Kościoła. W konsekwencji Kościół przestał paroikein, przebywać na ziemi jak na obczyźnie, i zaczął katoikein, mieszkać tu jak obywatel, a zatem – jął funkcjonować jak inne ziemskie instytucje”.

Obcy przybysze

Świadomość pierwszych chrześcijan jest oczywiście w jakimś sensie dla Kościoła modelowa. Ich doświadczenie bycia uczniami Chrystusa jest – jeśli można tak powiedzieć – najświeższe, ale pamiętajmy: – jest tu już doświadczenie historyczne, także uwikłane w kontekst, jakim było życie w Cesarstwie Rzymskim ze wszystkimi tego konsekwencjami. Ze względu na brak społecznej i państwowej akceptacji, zarówno ze strony Żydów, jak i władzy rzymskiej, teologiczne poczucie obcości wobec świata – właśnie ze względu na ów czas mesjański, w którym żyli – zostało wzmocnione przez czynniki społeczne i polityczne. Społeczne odrzucenie, a przede wszystkim prześladowania ze strony władzy rzymskiej stawały się czymś na kształt dowodu czy potwierdzenia tego innego z punktu widzenia wiary statusu chrześcijan w tym świecie. Byli prześladowani jako ci, którzy naruszają porządek społeczny, choćby poprzez odrzucanie bogów, świątyń i ofiar. Oni zaś sami zapewne byli przekonani o głębszych, nawet nie religijnych, ale wprost nadprzyrodzonych powodach prześladowań: wszak byli „nie z tego świata”.

Tę pierwotną świadomość ilustruje cytat z anonimowego listu „Do Diogneta” z II w. Czytamy w nim, że chrześcijanie „mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą”. Znamienne, że nie inaczej określa autor chrześcijan mieszkających w swoich ojczyznach, jak właśnie paroikoi – obcy przybysze, a polscy „cudzoziemcy” to w oryginale po prostu kisenoi – obcy. I taką też jest dla nich każda ojczyzna: ziemią obcą – patris ksene.

Cóż stało się z tą pierwotną świadomością? Wolność wyznawania chrześcijaństwa jak każdej innej religii w cesarstwie, a potem uczynienie z niego religii panującej na wiele wieków uśpiły świadomość życia w czasie mesjańskim. Pozwoliły też na coraz większe udomowienie – by nie powiedzieć: „uziemienie” – chrześcijaństwa. Jak zauważa Agamben, chrześcijanie czuli się coraz mniej na tej ziemi obcymi i przybyszami, coraz bardziej – obywatelami. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Od cudzoziemców do pielgrzymów

Trudno w tym kontekście nie zapytać: czy Jezus był paroikos? Przecież dla chrześcijanina to właśnie Jego życie jest modelowe, a każdy z nas zobowiązany jest Go naśladować. Jezus nazwany jest tak tylko raz, i to w bardzo określonym kontekście (szerzej pisałem o tym w książce „Emaus. Tajemnice dnia ósmego”). Otóż w dzień Zmartwychwstania Jezus objawia się uczniom zmierzającym do Emaus jako obcy, którego oni nie rozpoznają. Kiedy, jako nieznajomy wędrowiec, chce się dowiedzieć od uczniów, o czym rozprawiają i dlaczego są tacy smutni, Kleofas pyta go: „Czy ty jedyny odwiedzasz Jerozolimę i nie wiesz?” (Łk 24, 18).

Biblia Tysiąclecia tłumaczy ten fragment następująco: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie”. W oryginale św. Łukasz użył czasownika paroikein – „odwiedzać”, „przebywać jako cudzoziemiec”. Można więc powiedzieć, że Jezus objawia się uczniom właśnie jako paroikos – przybysz. W Wulgacie Hieronim nazywa Jezusa peregrinus. W Cesarstwie Rzymskim w latach 30. przed Chr. do 212 r. po Chr. mianem tym określano wolnych mieszkańców imperium, którzy nie mieli rzymskiego obywatelstwa (civis). W szerszym znaczeniu terminem tym obejmowano nieznajomych przybyszów. I w takim chyba kontekście pojawia się to słowo w Wulgacie w odniesieniu do Jezusa. Jest jednym z tych, którzy gdzieś z daleka przybyli na święto do Jerozolimy.

Z czasem słowo peregrinus nabrało szerszego znaczenia. I zaczęło określać także wędrowca, a w końcu – pielgrzyma. Teologiczny model chrześcijanina jako pielgrzyma, a życia jako pielgrzymki od średniowiecza zastąpił starożytne myślenie utrzymane w kategoriach obcości wobec „tego świata”. Chrześcijanie przestali być cudzoziemcami (paroikoi), a stali się pielgrzymami (peregrini). Stało się tak, ponieważ sam Jezus stał się nie tyle obcym, co pielgrzymem. Za tą świadomością poszła także ikonografia, która Jezusowi będącemu w drodze do Emaus wkładała w ręce atrybuty pątnicze: kij, sakwę czy tykwę. Na głowie miał kapelusz, a na Jego ubraniu nierzadko pojawiały się znaki wskazujące na pielgrzymowanie do Santiago (muszla) czy do Ziemi Świętej (krzyż jerozolimski). Realia epoki, a zwłaszcza wyprawy krzyżowe oraz popularność pielgrzymki jako aktu pobożności, nadały nowe znaczenie wydarzeniom ewangelicznym. Dla każdego, kto wyruszał do Ziemi Świętej czy innych świętych miejsc, prototypem pielgrzyma był sam Jezus – zmartwychwstały Pan, a jednocześnie towarzysz podróży i wędrowiec, którego należało naśladować.

Z daleka od Pana

Takie nawiązanie do Jezusa wydaje się jednak dość powierzchowne. Mimo to, z punktu widzenia życia duchowego i pobożności, przez wieki skutecznie kształtowało ono życie chrześcijan. Jezus jako paroikos to jednak coś więcej niż wędrowiec czy pielgrzym. Dla teologicznej interpretacji statusu Jezusa jako paroikos najważniejsze są okoliczności, w których On objawia się jako obcy i przybysz. Otóż dzieje się to w dzień Zmartwychwstania. Nigdy wcześniej w odniesieniu do Jezusa nie został użyty ani czasownik paroikeo, ani rzeczownik paroikos. Nigdy wcześniej nie przybywał jako obcy i nigdy nie był przez nikogo uznawany za cudzoziemca. Jezus przyszedł „do swojej własności” – jak przypomina św. Jan (J 1, 11). Jako potomek rodu Dawida był członkiem narodu żydowskiego, a Jego rodzice mieli dom, własność i prawa. Co prawda nie był obywatelem rzymskim, ale na pewno nie był obcym we własnym kraju. W tym także był podobny do ludzi.

Jezus staje się paroikos – cudzoziemcem, obcym po Zmartwychwstaniu. Owszem, Kleofas nie nazywa Go tak z całą teologiczną świadomością treści, jaką dzisiaj przypisujemy temu terminowi w odniesieniu do Jezusa. Zmartwychwstanie jest radykalną cezurą, która czyni go „obcym” w tym znaczeniu, że nie przynależy On już do tego świata, nie poddany jest jego prawom, tak jak był poddany za ziemskiego życia. Św. Marek powie, że Jezus ukazał się uczniom na drodze en hetera morfe – w innej postaci (Mk 16, 12). „Inność” Jezusa objawia się w Jego nierozpoznawalności, jak to było w przypadku uczniów w drodze do Emaus, Marii Magdaleny, a nawet Jedenastu. Zmartwychwstały Jezus jest wobec tego świata cudzoziemcem, ponieważ Jego Królestwo „nie jest z tego świata” (J 18, 36) – jak oświadczył Piłatowi.

Często się mówi, że dla chrześcijanina Kościół jest domem. I tezę tę zapewne da się obronić. Ale prawdziwym domem chrześcijan jest królestwo niebieskie, ów dom Ojca, w którym „jest mieszkań wiele” (J 14, 2). Dopóki jednak „pozostajemy w ciele”, a z konieczności na tym świecie, „jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana” – peregrinamur a Domino (2 Kor 5, 6). W tym Hieronimowym pregrinamur jest wszystko o naszej doczesnej kondycji chrześcijanina: wędrowanie, pielgrzymowanie, przebywanie na obczyźnie i nasze oddalenie od Pana.

Zachować więź

Giorgio Agamben wygłosił swój tekst w katedrze Notre Dame w Paryżu w 2009 r. Był on skierowany „do Kościoła Bożego w Paryżu”. W konkluzji zawarł pytanie: „czy Kościół wykorzysta historyczny moment i odzyska swe mesjańskie powołanie?” i przestrogę: „Jeśli tego nie uczyni, istnieje poważne ryzyko, że ulegnie katastrofie, grożącej każdemu ziemskiemu rządowi i każdej ziemskiej instytucji”. To ewidentne ryzyko wiąże się z pokusą, która wcale nie jest nowa, i zapewne nie da się jej pokonać raz na zawsze. Ta pokusa to zamiana naszego kościelnego status quo tutaj, na ziemi, z parokia na oikos – z zamieszkiwania poza domem na dom, z obczyzny na ojczyznę. „Jeśli Kościół odetnie swą pierwotną więź z paroikia, przepadnie w odmętach historii” – wieszczy Agamben. Po Kościele, który się na tym świecie zadomawia, pozostają wspaniałe zabytki. To prawda. Dobrze, iż przynajmniej niektóre z nich służą temu, by przypomnieć, że – także ich – „czas jest krótki” (1 Kor 7, 29). ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2017