Co wolno politykom, co wolno katolikom

Rośnie temperatura przed wyborami prezydenckimi w USA. Abp Raymond Burke z Saint-Louis (Missouri) odmówił udzielenia Komunii senatorowi Johnowi Kerry'emu - katolikowi, który z ramienia Demokratów prawdopodobnie zmierzy się w wyścigu do Białego Domu z prezydentem Bushem.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

Arcybiskup tłumaczy, że w kampanii wyborczej Kerry popiera ustawodawstwo dopuszczające aborcję - dlatego senator może liczyć co najwyżej na zwykłe błogosławieństwo. Podobne stanowisko zajął arcybiskup Sean O’Malley z Bostonu, macierzystej diecezji Kerry’ego. “Skoro jego biskup powiedział, że nie wolno mu iść do Komunii, polityk nie powinien tego czynić" - podkreślił abp Burke. Kerry bronił się w jednym z wywiadów, że osobiste przekonania religijne nie powinny wpływać na jego decyzje jako ewentualnego prezydenta - i nie ma ani prawa, ani zamiaru narzucać obywatelom norm własnej religii.

Wśród ośmiu polityków ubiegających się z początku o nominację Partii Demokratycznej na kandydata na prezydenta USA, siedmiu opowiadało się za ustawodawstwem aborcyjnym. “New York Times" donosi, że tylko Al Sharpton, pastor i jedyny czarnoskóry w tym gronie, oświadczył jednoznacznie, że jego religia naucza, iż aborcja jest złem. Zaraz jednak dodał, że nie zamierza wymuszać na innych takich przekonań.

Demokratycznych kandydatów dzieli natomiast kwestia małżeństw homoseksualnych. Kerry, który w minionym tygodniu wygrał demokratyczne prawybory w siedmiu z dziewięciu stanów i jest o krok od nominacji, sprzeciwia się małżeństwom homoseksualnym, ale popiera urzędową rejestrację takich związków (podobnego zdania jest Wesley Clark). Najgroźniejszy rywal Kerry’ego prezentuje poglądy bardziej konserwatywne: John Edwards nie zgadza się na rejestrację partnerstw osób tej samej płci, ale chciałby umożliwić im wspólne rozliczenia podatkowe.

Po stronie republikańskiej wszystko jest jasne: o drugą kadencję w Białym Domu ubiega się prezydent George W. Bush. Równie jasne jest jego stanowisko w kwestiach światopoglądowych: zdecydowanie odrzuca prawo do aborcji i umożliwienie homoseksualistom zawierania małżeństw. Jako prezydent obciął fundusze dla organizacji promujących aborcję. W listopadzie zeszłego roku podpisał ustawę zakazującą aborcji “przez częściowe urodzenie" (partial-birh abortion). Chodzi o zabieg dokononywany w późnej fazie ciąży, polegający na wyssaniu mózgu dziecka, gdy główka znajduje się już na zewnątrz matki. “Nasz naród winien jest swoim dzieciom inne i lepsze powitanie" - powiedział prezydent, który od początku kadencji powtarzał, że taka aborcja jest “odrażającym barbarzyństwem". Było to pierwsze od trzech dekad ograniczenie procedury aborcji w USA. Nie dziwi zatem, że poparcie dla Busha zapowiedziała jedna z największych amerykańskich organizacji pro-life, “National Right to Life" (“Prawo narodu do życia"). “Deklaracje, że nienarodzone dzieci będą chronione prawem, prezydent przekuł na czyny" - wyjaśnił Carol Tobias, dyrektor komitetu tej organizacji.

Z kolei 20 stycznia, w wygłoszonym przed Kongresem orędziu o stanie państwa, Bush wezwał naród, aby bronił “świętości małżeństwa". Ostatnio ostro skrytykował decyzję Sądu Najwyższego stanu Massachusetts (co ważne, tamtejszym senatorem jest Kerry), przyznającą parom homoseksualnym pełne prawa małżeńskie. “Małżeństwo jest świętym związkiem kobiety i mężczyzny" - oświadczył prezydent. Nie wykluczył wprowadzenia do amerykańskiej konstytucji poprawki definiującej małżeństwo jako związek dwóch płci, o ile zwolennicy partnerstw homoseksualnych “nadal będą nalegali na ich legalizację na drodze sądowej". Bush podkreślił, że przywiązuje tak wielką wagę do tych spraw, ponieważ “ta sama moralna tradycja, który stoi za naszym rozumieniem małżeństwa, uczy także, że w oczach Boga każdy człowieka ma własną godność i wartość". Massachusetts być może zostanie pierwszym stanem, w którym uznano by oficjalnie związki między homoseksualistami za małżeństwa (w chwili zamykania tego numeru “TP" nieznana była jeszcze ostateczna decyzja stanowego parlamentu). W Vermont na wschodnim wybrzeżu zalegalizowano tylko homoseksualne “partnerskie związki cywilne".

Wydaje się jednak, że sprawy światopoglądowe nie będą mieć dla amerykańskich wyborców rozstrzygającego znaczenia. Dla nich liczy się przede wszystkim gospodarka. Kerry chce przywrócić wyższe stawki podatkowe dla najbogatszych, by zyskać dodatkowe środki na pomoc socjalną dla uboższych oraz zdynamizować amerykańską gospodarkę. I dlatego zdystansował w najnowszych sondażach nie tylko demokratycznych rywali, ale nawet Busha.

***

Nie ulega jednak wątpliwości, że Amerykanie są narodem religijnym - tak przynajmniej wynika z badań Instytutu Barna w Ventura (Kalifornia). 81 proc. wierzy w życie po śmierci, 79 proc. - że człowiek ma duszę nieśmiertelną. 76 proc. wierzy w istnienie nieba, 71 proc. - piekła. Co Amerykanie nazywają “niebem"? To “stan wiecznej egzystencji w obecności Boga" - odpowiada 46 proc. Dla 30 proc. to “realne miejsce odpoczynku i nagrody", a według 14 proc. - określenie czysto symboliczne.

Amerykanie zdają się też być dość pewni siebie: prawie dwie trzecie sądzi, że po śmierci trafi do nieba. Tylko pół procenta uważa, że pójdzie do piekła. Jak dostać się do nieba? 43 proc. twierdzi, że trzeba wyznać grzechy i w Jezusie Chrystusie upatrywać swego ratunku. 15 proc. jest zdania, że należy przestrzegać Dekalogu. Taka sama liczba badanych tłumaczy, że trafi do nieba, bo “w gruncie rzeczy są dobrymi ludźmi". 6 proc. spodziewa się, że do nieba pójdą wszyscy ludzie.

W wynikach badań niepokoi jednak niekonsekwencja ankietowanych, np. 10 proc. z tych, którzy twierdzą, że do nieba można dostać się dzięki łasce Boga, równocześnie deklaruje wiarę w reinkarnację. Z kolei połowa zadeklarowanych ateistów wierzy... w istnienie duszy, nieba i piekła. Zdaniem badaczy sprzeczności wynikają z tego, że Amerykanie kształtują swe religijne przekonania przede wszystkim na podstawie filmów i literatury popularnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004