Cmentarze i kawiarnie

Budapeszt to jedna z najdziwniejszych metropolii Europy.

09.09.2008

Czyta się kilka minut

Piękny, wzorowany na Paryżu, skrojony na miarę stolicy imperium, do dziś zachowuje środkowoeuropejskie traumy.

Ich znakiem jest feralny miesiąc, w którym powracają tragedie. W najnowszych "Zeszytach Literackich" znajdujemy tekst Johna Lukacsa: "Wszystkie bez wyjątku największe tragedie w nowożytnej historii Węgier wiążą się z październikiem lub początkiem listopada. W październiku 1849 r. zginęło śmiercią bohaterską

13 węgierskich generałów, straconych po upadku powstania, w październiku 1918 r. wskutek klęski poniesionej w czasie I wojny upadła monarchia, w październiku 1944 załamały się podminowane głębokimi sprzecznościami działania, których celem było wyrwanie Węgier ze śmiertelnego sojuszu z hitlerowskimi Niemcami, w 1956 r. zostało stłumione wielkie październikowe powstanie ludowe, którego ośrodkiem był Budapeszt".

Depresyjność miasta, które cudzoziemcom najczęściej kojarzy się z radosną kulturą wina i łaźni, wydaje się więc zrozumiała. Lukacs przypomina węgierskie powiedzenie: "Umiemy grzebać ludzi" - to klucz do portretu Budapesztu. A może i klucz do zrozumienia, skąd wzięło się inne powiedzenie, to o dwóch bratankach.

Z portretu naddunajskiej stolicy, który piórami sześciu autorów stworzyła znakomita tłumaczka Teresa Worowska, przebija tęsknota za utraconym złotym wiekiem, który skończył się wraz z secesją, za czasami, kiedy Budapeszt naprawdę był paryski.

Choć było i coś, co różniło Budapeszt od innych metropolii. Ernö Szép pisze: "Dawniej w Peszcie (i w Budzie) była to wielka, odrębna sekta: ludzie, którzy zażywali nocy do świtu. Nocne towarzystwo ściągało nie tylko do kawiarni, lecz również do restauracji: drobni urzędnicy, rzemieślnicy, sklepikarze, kupcy popijali szprycer do drugiej-trzeciej nad ranem i Bóg wie, kiedy w ogóle sypiali. W Paryżu, jak wiadomo, głównie cudzoziemcy nie spali po nocach, także w Wiedniu nocne życie prowadzili przede wszystkim artyści: nie słyszałem, by w jakimkolwiek innym mieście na świecie kwitło tak radosne życie nocne, jak to było w Peszcie".

Więc może największym urokiem Budapesztu było to, że - zajmując zawsze drugie, a nie pierwsze miejsce w monarchii - mimo swojej stołeczności pozostawał środkowoeuropejską prowincją? A jak jest dzisiaj? Czy rzeczywiście Budapeszt bezwzględnie zatopiony jest w depresji i tęsknocie? Czy jest na nie skazany? Odpowiedzi na te kwestie zabrakło mi trochę w "Zeszytach". Ja, kiedy patrzę na opustoszałe, patrycjuszowskie kamienice - myślę, że tak. Ale czasem, kiedy siedzę w kawiarni wypełnionej młodymi ludźmi słuchającymi węgierskiego jazzu i pijącymi lokalne wina - wydaje mi się, że miasto nad Dunajem jest żywsze i bardziej naturalne niż mój rodzinny Kraków.

"Zeszyty Literackie", nr 102

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008