Ciało pedagogiczne

Gdyby lista dialogowa do tego filmu była tłumaczona na polski dzisiaj, z pewnością znalazłoby się w niej coś o cnotach niewieścich.

20.09.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Niefortunny numerek lub szalone porno” / materiał prasowy Stowarzyszenia Nowe Horyzonty
Kadr z filmu „Niefortunny numerek lub szalone porno” / materiał prasowy Stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Ten film jest obrazą ojczyzny! Dobrze, że nie naszej” – w taki sposób reklamuje się u nas rumuński komediodramat „Niefortunny numerek lub szalone porno”, zwycięzcę tegorocznego Berlinale. Podobno już sam tytuł (w oryginale brzmi jeszcze zabawniej) stał się problematyczny dla algorytmów wyszukiwarek. I poniekąd słusznie, ponieważ najnowsze dzieło Radu Jude rozpoczyna się kilkuminutowym filmem dla dorosłych. Ale to, co ów amatorski pornos rozpętuje w dalszych częściach fabuły, można bez przesady podsumować hasłem „seks a sprawa rumuńska”. Lub zapytać, czy aby na pewno narrator tej historii nie jest Polakiem.

Jude przemienił sprośną komedię w sążnisty esej o swoich (?) rodakach. Główną bohaterką uczynił nauczycielkę z bukareszteńskiego gimnazjum i to właśnie jej małżeńskie igraszki przy dźwiękach „Lili Marleen” oglądamy na samym początku. Okazuje się, że filmik wyciekł do internetu, rozprzestrzeniając się z szybkością wirusa i Emi (w tej roli Katia Pascariu) musi stanąć przed rodzicielskim sądem zwołanym przez dyrekcję szkoły. Ma on zadecydować, czy skompromitowana historyczka będzie mogła nadal uczyć.

Zanim jednak dojdzie do konfrontacji, reżyser zabiera nas na dwie wycieczki krajoznawcze: pierwszą po rumuńskiej stolicy w czasach pandemii, drugą po rumuńskiej duszy na przestrzeni stu ostatnich lat. Bo „Niefortunny numerek...” jest, trzymając się covidowej terminologii, kinem hybrydowym, w którym spotkały się trzy bardzo różne filmy. A nawet cztery, licząc inkryminowaną sekstaśmę. I wszystkie, wespół w zespół, pracują tutaj na wielką narodową diagnozę.

Można sobie tylko wyobrazić, jak się czuje Emi, wędrując po rozgrzanym mieście w oczekiwaniu na szkolne zebranie. Mimo że obowiązują maseczki i trudno o identyfikację, każdy wpatrzony w smartfon przechodzień zdaje się potencjalnym widzem wstydliwego nagrania. Paradokumentalna kamera Mariusa Panduru, stałego współpracownika Judego, bezlitosnym okiem rejestruje codzienne życie dzisiejszego Bukaresztu. Oto miejsce, które utknęło gdzieś pomiędzy epokami, miedzy ruiną a budowlanym rozkurzem, zamienione w świątynię i jednocześnie śmietnik konsumpcji. Sąsiadują ze sobą kiczowate centra handlowe, kantory i salony gier oraz osypujące się zabytkowe kamienice – w jednej z nich kiedyś było kino.

„Duchologia” Bukaresztu przejawia się nie tylko w architektonicznym chaosie, w powszechnej reklamozie i szyldozie, ale także w zachowaniu jego mieszkańców. Przed nami kraj ludzi smutnych i nerwowych. Tylko powierzchownie zmodernizowanych, komunikujących się poprzez pyskówki, narzekania, przekleństwa i samochodowe klaksony, a wszechobecność koronawirusa i związanych z nim ograniczeń nakręca ów stan jeszcze bardziej. Nim bohaterka stanie przed kapturowym sądem, ulica przypomni jej, w jakim żyje kraju. Zdąży jeszcze kupić kwiaty, tomik poezji i łyknąć coś na uspokojenie.

Lecz widownia też musi zostać odpowiednio przygotowana na rozprawę. W drugiej części filmu akcja ulega zawieszeniu i przechodzi w ułożony alfabetycznie raptularz, który w krytyczno-satyrycznej i trochę łopatologicznej formie gromadzi wszystko, co według reżysera buduje zbiorową tożsamość Rumunów. Pojawiają się zatem archiwalia z czasów hitlerowskich i stalinowskich, fragmenty programów telewizyjnych z epoki Ceauşescu, śmieszne i straszne filmiki z YouTube’a, a wraz z nimi cała ikonosfera próżności i głupoty naszych czasów. Roi się tu od różnego kalibru sentencji, np. że dzieci to więźniowie polityczni swoich rodziców, albo że ekran to tarcza Meduzy, pozwalająca zobaczyć okropności tego świata i nie oślepnąć przy tym ze zgrozy. Wzbudza ją przede wszystkim nacjonalistyczna przeszłość Rumunii oraz wyparcie ze zbiorowej pamięci zagłady Żydów i Romów, czyli wątki, które Jude zdążył już przerobić w „Aferim!” (2015) albo „Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy” (2018).

Na całość idzie w trzeciej, ostatniej części „Numerka”, gdzie oddaje głos rodzicom i dyrektorce elitarnej szkoły, lecz również Emi broniącej swojej racji i godności. Jakże znajomo brzmią oskarżenia pod adresem tej, która przez pechowy wyciek filmu do sieci okryła hańbą ciało pedagogiczne prestiżowej placówki i naraziła na seksualizację jej podopiecznych. Dostajemy zresztą przekrój tej „lepszej”, zamożniejszej, na pozór bardziej oświeconej części rumuńskiego społeczeństwa.

Wśród zebranych pojawia się wojskowy i prawosławny ksiądz, jest postępowy intelektualista i obleśnik w garniturze, odzywa się feministka i rasistka, są też ludzie o innych niż biały kolorach skóry, o innym pochodzeniu etnicznym czy wyznaniu. Oczywiście, że reżyser bywa pod tym względem tendencyjny, rozdając role (czytaj: kuksańce) niczym w szopce. Sam zresztą nazywa ten rozdział swojej opowieści sitcomem i do samego końca będzie grał swoim widzom na nosie.

Zręcznie musi balansować Jude (zwłaszcza z takim nazwiskiem, choć w języku rumuńskim wcale nie oznacza ono Żyda), ażeby z narodowego psychoterapeuty nie stać się zwykłym ojkofobem. Bywa wszak prawie tak samo bezwzględny wobec swych bohaterów, jak kołtuński trybunał wobec Emi. Obsadzając go lokalnymi elitami różnych politycznych orientacji, stawia pod pręgierzem niejako całą swoją ojczyznę. Oskarża o homofobię, przesądy, zakłamanie historii i nie jest przypadkiem, że ofiara linczu uczy tego właśnie przedmiotu. Równocześnie w całym skandalu kolosalne znaczenie ma fakt, że jego bohaterka jest kobietą. Gdyby lista dialogowa do filmu była tłumaczona na polski dzisiaj, z pewnością znalazłoby się w niej coś o cnotach niewieścich.

Chwilami diagnoza rozlewa się szerzej, poza granice postkomunistycznej Europy. Choćby wtedy, gdy mowa o tym, czym jest rozróżnienie na prywatne i publiczne w czasach, kiedy przez pandemię zostaliśmy skazani na żywoty wirtualne. I jak nie zwariować w obliczu zalewającego nas zewsząd internetowego ścieku. Najbardziej znajomo brzmi jednak w „Niefortunnym numerku...” opowieść o państwie, w którym uporczywie demonizuje się erotykę, edukację seksualną zaś walkowerem oddano pornografii. A o tym, co się dzieje pod kołdrą, mówi się wyłącznie językiem przemocy, podśmiechujek i obłudnego zgorszenia.

Dlatego mimo przedniej chwilami zabawy gra toczy się o bardzo poważną stawkę. Przerażone oczy Emi spozierające znad maseczki stają się dla rumuńskiego reżysera czymś na kształt owej mitologicznej tarczy, w której odbija się rzeczywistość absurdalna i koszmarna.©

NIEFORTUNNY NUMEREK LUB SZALONE PORNO (Babardeală cu bucluc sau porno balamuc) – reż. Radu Jude. Prod. Rumunia/ Chorwacja/Czechy/Luksemburg 2021. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. W kinach od 24 września.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2021