Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie jest to aż tak fatalne, bo przecież nieustanna powaga byłaby nie do osiągnięcia i nie do zniesienia. Jednak czasem trzeba być poważnym, a nawet - jak to się mówi - śmiertelnie poważnym. Dlaczego? Dlatego, że bardzo łatwo spędzić życie, nie będąc nigdy poważnym, składając obietnice, których wiadomo, że nie dotrzymamy, samemu sobie stawiając zadania, których nie wykonamy, przyglądając się światu, którego do końca nie widzimy, bo nie potrafimy być poważni wobec świata. Powaga nie przypadkiem brzmi podobnie do uwagi. Żeby być uważnym, trzeba być poważnym.
Czy wobec tego nie byłoby rozsądne znaleźć sobie w ciągu dnia kilku chwil na powagę? A może lepiej po prostu niektóre z naszych zajęć traktować nad wyraz poważnie? I to niekoniecznie te zajęcia, które zajmują nam większość dnia - jak praca. Czasem łatwiej i stosowniej jest być poważnym, śmiertelnie poważnym wobec naszych dzieci, które stawiają idiotyczne pytania lub mają klasyczne, dla nas niepoważne, dziecięce problemy. I znowu wraca problem dziecięcej wrażliwości, bo dzieci są o wiele poważniejsze od nas i dlatego doskonale wiedzą, kiedy traktujemy je niepoważnie, kiedy je zbywamy.
Inna dobra okazja do powagi to czytanie. Czytanie można uznać za czynność rozrywkową, ale naprawdę czytanie ma sens i jest poważne, kiedy nad książką spędzamy nieprzerwanie kilka godzin. Wielu z nas pamięta te rozkosze czasu młodzieńczego, kiedy to czytaliśmy bez przerwy i tylko z trudem odrywaliśmy się od książki, żeby coś zjeść. Kto z nas potrafi teraz tak czytać? A przecież każda inna lektura jest niepoważna. Dlaczego w pierwszym odruchu bardzo często przerzucam książkę? Jest pewien racjonalny powód - szybko się orientuję, czy mi się przyda, czy nie, czy jest dobrze napisana, czy nie. Ale co ze mnie za autor, skoro innych traktuję niepoważnie? Czy mogę spodziewać się, że ktoś moje teksty potraktuje poważnie? Też przerzuci, spojrzy na spis treści i na kilka zdań w połowie tekstu.
Z tego wynika, że skoro ja świat traktuje niepoważnie, to zemsta jest nieuchronna i świat mnie potraktuje niepoważnie. Marzenie non omnis moriar, znane tylu myślicielom i ludziom czynu, może okazać się płonne. Zresztą mamy obecnie modę nie tyle na odbrązowianie wielkich postaci, ile na ukazywanie, że byli takimi samymi ludźmi jak my, wszyscy inni, niewielcy. Naturalnie, że byli, ale w ten sposób tracimy jedno z ostatnich źródeł powagi, a mianowicie autorytety. Autorytety, które zdradzały żony, lubiły popijać czy też miewały kłopoty żołądkowe, powoli przestają być autorytetami.
A więc sami, na własne życzenie, czynimy świat wokół nas niepoważnym. Czy można jakoś temu zaradzić. Można. Trzeba powoli z powagi zrobić modę. Czy inaczej mówiąc, trzeba dobrze podzielić nasze życie, na czas niepowagi - jakże potrzebny - oraz czas powagi. Najgorsze jest to, co pośrodku, czyli czas półpowagi. Każdemu z nas zabieg taki się uda, jeżeli postaramy się o tę odrobinę powagi każdego dnia. Powagę możemy okazać innym, ale często wystarczy, że będziemy poważni wobec samych siebie, czyli dotrzymamy słowa chociażby w błahej sprawie lub popatrzymy wokół siebie ze skupieniem, uwagą i powagą. Od razu będzie inaczej.