Chrześcijaństwo ze stoickim spokojem

Umiejętne sterowanie żaglówką, chrześcijańska modlitwa kontemplacyjna i uprawianie pogańskiej filozofii różnią się jedynie na powierzchni zjawisk. Wskazują na to „Filokalia”.

14.08.2017

Czyta się kilka minut

Pielgrzym klęczy podczas burzy na placu św. Piotra. Marzec 2013 r. / PIOTR TUMIDAJSKI / FORUM
Pielgrzym klęczy podczas burzy na placu św. Piotra. Marzec 2013 r. / PIOTR TUMIDAJSKI / FORUM

Pomimo fatalnych warunków atmosferycznych oraz brawurowych i niebezpiecznych manewrów innych jachtów, nasz sternik zachował stoicki spokój – dzięki czemu bezpiecznie zacumowaliśmy w porcie”. Powyższy opis rzeczywistego wydarzenia z jednego z niedawnych rejsów po Morzu Śródziemnym posiada ścisłe i głębokie związki z duchowymi ćwiczeniami uprawianymi już kilka tysięcy lat temu na ziemiach otaczających tamte piękne, ale czasami niebezpieczne wody.

Ćwiczenie duchowe

Zadomowiona w języku polskim zbitka językowa „stoicki spokój” odwołuje się bowiem do nazwy jednej ze starożytnych szkół filozoficznych. Jednak związek opisanych żeglarskich perypetii z myślą starożytnych filozofów nie sprowadza się jedynie do etymologii. Spokój określany jest jako stoicki z głębszych powodów, zaś sternik, będący pozytywnym bohaterem opowiedzianej tu historyjki, okazuje się – świadomie bądź nie – zaawansowanym adeptem starożytnej filozofii.

Jeśli kogoś dziwi, że można być nieświadomym adeptem szkoły filozoficznej, to trzeba przypomnieć, że starożytna filozofia grecka była przede wszystkim ćwiczeniem duchowym i sposobem życia, a nie spekulacją i tworzeniem teorii na temat świata. Aspekt poznawczy był dla niej bardzo ważny, ale jako element drogi przemiany całego człowieka. Jak zauważył badacz tamtej myśli i praktyki (!) Pierre Hadot, filozofia – zgodnie ze swą etymologią – była umiłowaniem, tj. dążeniem do mądrości. Mądrość zaś pojmowano w bardzo egzystencjalny sposób jako adekwatne poznanie świata i – przede wszystkim – siebie samego, powiązane jednak z osiągnięciem egzystencjalnego spełnienia.

Istnieje tu obustronna zależność: z jednej strony, tylko właściwy sposób życia i opanowanie rozmaitych irracjonalnych poruszeń, zwanych namiętnościami, umożliwia osiągnięcie jasności umysłu, pozwalającej na poznanie rzeczywistości. Z drugiej strony – postęp w poznaniu tejże rzeczywistości warunkuje opanowanie namiętności i właściwy sposób życia. Pojawiające się tu błędne koło okazuje się o tyle pozorne, o ile uzna się, że filozof jest człowiekiem nie u celu, lecz w drodze – tj. dopiero i nieustannie doskonali się.

Odkrycia stoików

W przypadku szkoły stoickiej kluczowym aspektem poznawczym było rozpoznanie, co w rzeczywistości jest od nas zależne, a na co nie mamy wpływu. Człowiekowi chodzi bowiem o szczęście – a jednym z głównych powodów, dla których nie możemy go osiągnąć, jest to, że nie możemy mieć, czego chcemy przydarza się nam zaś to, czego nie chcemy. By żyć szczęśliwie, trzeba zmieniać tylko to, co zależy od nas – a zaakceptować to, co od nas niezależne. Możemy, twierdzili stoicy, osiągnąć zdolność panowania nad sobą (nad świadomością, chęciami, uczuciami), a nad tym, co „zewnętrzne”, już nie. Dlatego jeden z najbardziej z nich znanych, Epiktet, mawiał: „Nie usiłuj naginać biegu wydarzeń do swojej woli, ale naginaj wolę do biegu wydarzeń, a życie upłynie ci w pomyślności”.

Maksyma Epikteta może brzmieć w naszych uszach fatalistycznie, ale dla stoików nie miała takiego wydźwięku. Nie uchylali się oni od aktywnego życia. Dość powiedzieć, że dwaj najsławniejsi to cesarz Marek Aureliusz oraz patrycjusz Seneka, który większą część życia spędził zaangażowany w politykę na najwyższym szczeblu Imperium Rzymskiego. W stoickiej postawie kluczowa jest zatem nie apatia, lecz apatheia – wolność od namiętności, czyli m.in. od przywiązania do własnej skuteczności w sferze spraw zewnętrznych. Dobrym stoikiem jest więc niezwykle aktywny sternik z naszej historyjki. Nie daje się porwać uczuciom takim jak strach przed wiatrem i falami lub zdenerwowanie na innych żeglarzy. Skupiony, ze spokojem – ale natychmiast – reaguje na zmieniającą się z chwili na chwilę sytuację. Nie myśli o tym, co może zyskać (podziw załogi), ani o tym, co stracić (drogi jacht). Po prostu działa.

Każdy, kto dokonuje choćby czasami autorefleksji, łatwo uświadomi sobie, że działanie ze stoickim spokojem wcale nie jest łatwe – wymaga wielu prób i ćwiczeń. Stoicy powiedzieliby, że taka samoświadomość to już pierwszy konieczny krok do sukcesu. Jak pisał Marek Aureliusz: „ci, którzy ruchu swej duszy nie postrzegają, z konieczności są nieszczęśliwi”. Postrzegać ruch swej duszy to właśnie mieć świadomość, co nas pociąga, a co odstręcza, znać powstające w nas uczucia, wyobrażenia i myśli oraz – co bardzo ważne – przyczyny tego wszystkiego. Bez takiej samoświadomości stajemy się niewolnikami zewnętrznych okoliczności, fałszywie w nich lokując źródło własnego szczęścia i nieszczęścia, bez świadomości, że, jak pisał Seneka: powodem naszych kłopotów nie jest miejsce naszego pobytu, lecz my sami”.

Nie możemy odnaleźć spokoju ducha, gnając za jednym, przed innym uciekając – za sprawą skonstruowanego przez siebie obrazu świata, który w wielkiej mierze nie odzwierciedla tego, co jest, lecz odbija nasze własne wewnętrzne splątanie. Nie jesteśmy więc świadomi, że, jak odkrył Epiktet, „nie same rzeczy bynajmniej, ale mniemania o rzeczach budzą w ludziach niepokój”, czyli że tak naprawdę to nie bezpośrednio rzeczywistość wpływa na nasze uczucia i pragnienia – i, co za tym idzie, nasze działanie – lecz, że kluczowe jest tu pośrednictwo naszego obrazu rzeczywistości.

Starożytni u psychoterapeuty

Obserwacje Epikteta i innych starożytnych stoików nie są tylko szacownym, acz „muzealnym” dziedzictwem przeszłości. Współcześnie stały się inspiracją dla najprężniej rozwijającej się szkoły psychoterapeutycznej – terapii poznawczo-behawioralnej. Terapeuci tej szkoły w rozmaity sposób pomagają swoim pacjentom rozpoznać fałszywe i nieadaptacyjne schematy poznawcze, które w negatywny sposób wpływają na sposób odczuwania oraz życiowe działania.

Stoicyzm przeżywa także renesans w zdobywającym coraz większą popularność tzw. poradnictwie filozoficznym. Korzystają z niego ludzie, którzy niekoniecznie potrzebują terapii, ale odczuwają potrzebę nauki głębszego namysłu nad sensem swojego życia oraz rozwoju zdolności samodzielnej, rozumnej oceny dokonywanych przez siebie wyborów. W poradnictwie filozoficznym nie chodzi oczywiście o teoretyczną naukę systemów filozoficznych. Pisma filozofów mogą być wykorzystane jako inspiracja do własnego myślenia. W tym kontekście teksty stoików – posiadające najczęściej formę maksym i sentencji – mogą być bardzo pożyteczne.

Stoickie podejście do człowieka i świata może być też niezwykle inspirujące dla chrześcijan poszukujących pogłębienia swojej duchowości. Jeśli ktoś żywiłby tu obawy, iż jest to filozoficzna praktyka duchowa powstała w środowisku niechrześcijańskim, to warto przypomnieć, iż możliwość harmonijnego wzbogacenia ewangelicznej duchowości o wątki stoickie nasi poprzednicy w wierze odkryli już ponad tysiąc lat temu. Świadczy o tym fakt, że pewne dzieło anonimowego stoika zostało przypisane ojcu chrześcijańskiego monastycyzmu, Antoniemu Wielkiemu, i odgrywało przez wieki ważną rolę wśród mnichów. Jako takie zostało włączone do pierwszego tomu jednego z najważniejszych chrześcijańskich zbiorów pism duchowych, „Filokalii”.

Można z pewnością argumentować, iż o akceptacji i popularności dzieła zadecydowało przypisanie jego autorstwa świętemu o niepodważalnym autorytecie. W konsekwencji można przekonywać, że mamy tu do czynienia z hellenizacją chrześcijaństwa, dokonaną dzięki manipulacji i zafałszowującą ewangeliczne przesłanie. Taki wniosek byłby pochopny i świadczył o nieznajomości realiów tamtych czasów.

Po pierwsze, ówcześni chrześcijanie byli bardzo wyczuleni na to, co niezgodne z ewangeliczną ortodoksją – o czym świadczą liczne sobory odrzucające wiele heretyckich poglądów, nawet takich, które głosili ludzie o wielkim autorytecie, np. Orygenes. Gdyby więc rozpoznali sprzeczność pomiędzy biblijnym objawieniem a sentencjami przypisanymi Antoniemu, nie wahaliby się zapewne odrzucić tych ostatnich.

Po drugie, i o tym świadczy przypisanie wielkiemu mnichowi autorstwa wspomnianych maksym, starożytni chrześcijańscy mistrzowie duchowi byli niezwykle otwarci na ówczesną kulturę, której jednym z istotnych elementów było filozofowanie rozumiane jako poszukiwanie egzystencjalnej mądrości. Integralne łączenie inspiracji i wpływów pochodzących z różnych źródeł, także tych, które, historycznie rzecz ujmując, nie były chrześcijańskie ani biblijne, było dla nich czymś naturalnym. Wierzyli bowiem głęboko, że we wszelkiej mądrości i prawdzie rozsianej w różnych kulturach uobecnia się ten sam Logos, który wcielił się w Jezusie z Nazaretu.

Wolność od niepokoju

Jak uzasadniona jest ta wiara, można przekonać się, czytając wspomniane stoickie dzieło przypisane Antoniemu razem z sentencjami chrześcijańskiego mnicha Izajasza Anachorety. Oba znajdują się w „Filokalii”, oba zostały właśnie wydane przez tynieckich benedyktynów jako zapowiedź wydania całego, fundamentalnego dla duchowości chrześcijańskiego Wschodu zbioru. Izajasz odwołuje się obficie do fragmentów biblijnych, ale w oparciu o nie rozwija bardzo „stoicką” duchowość. Kluczowa dla niej „straż serca”, pozwalająca wyzwolić się z omamienia namiętnymi myślami, dająca duchowo-psychologiczną przenikliwość, dzięki której można w wolności kształtować życie zintegrowane i „wolne od niepokoju”.

Duchowość filokaliczna kojarzy się najczęściej z głęboką modlitwą kontemplacyjną, która może ogarnąć całość życia człowieka. Temat ten jest bardzo wyraźny zarówno u Izajasza Anachorety, jak i w dziele Pseudo-Antoniego. Obaj autorzy pokazują jednak – w sposób bardzo przystępny także dla współczesnego człowieka – jak ów kontemplacyjny wymiar życia wiąże się z rozwojem wolności i głębokiego, pogodnego spokoju, możliwego do osiągnięcia nawet w warunkach współczesnej, bardzo „niepokojącej” cywilizacji. Obaj w integralny sposób wykorzystują do tego źródła, na których wyrosła nasza kultura: objawienie biblijne i greckie poszukiwanie mądrości.©℗

PSEUDO-ANTONI WIELKI, IZAJASZ ANACHORETA, wybór z I tomu Filokalii, Wydawnictwo Tyniec, Kraków 2017.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2017