Bukłaczek powszechny, czyli świąteczny toast

„W obliczu cudzego smutku robisz się słaby, jak wszyscy ludzie wrażliwi. Silni są ci, co nie kochają.

17.12.2018

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

Nigdy nie będziesz silny, to dobrze. Ale nie powinieneś żyć samotnie” – pisała George Sand do Gustawa Flauberta w odpowiedzi na jego list z marca 1870 r., w którym człek ten niespełna 50-letni uskarżał się, że dopada go starość, złości go wszystko, zmarł mu przyjaciel i nie ma z kim porozmawiać. Być może przeceniała wrażliwość korespondenta, który zawsze w sporach z nią twierdził, że pisze głową, a nie sercem w przeciwieństwie do niej – serce zaś, to prawda, miała naprawdę pojemne, mieściło się w nim przez lata wiele nietuzinkowych postaci. Ale na pewno słusznie go napominała, by otwierał się na ludzi, ja bym dodał: choćbyś miał szukać ich w innych epokach, choćby naszej. Np. Marek Bieńczyk chętnie dotrzymałby Flaubertowi towarzystwa, wyznał to na spotkaniu z okazji nowego wydania jego winiarskich miniatur, gdy dostał sakramentalne pytanie, jakim się dręczy każdego erudytę: z którym pisarzem chciałby się pan napić?

Wspomniał jeszcze o Diderocie – choć tak naprawdę chodziło mu o Kubusia Fatalistę, ten bowiem lubił ze swojego bukłaczka pociągać „stateczny łyk”. Tak, jest w winie stateczna mądrość. Marek to w swoim winopisaniu, pomiędzy ploteczkami z paryskiego dworu, gdzie króla zastąpili literaccy mandaryni, potrafi celnie uchwycić. Picie wina to praktyczna medytacja nad trzema zasadami stoika, który wie, jak gospodarować chwilami, by nizać z nich sens dobrego życia. Po pierwsze, każda z nich jest inna i niepowtarzalna, pijąc wino z jednego rocznika w określonym momencie, nie oczekuj, że będzie takie samo za miesiąc albo że następny rocznik powtórzy się identycznie. Po drugie, chwila to urywek trwania, ma więc i koniec, podobnie jak te trzy czwarte litra, które czekają w butelce. Możesz sięgnąć po następną, ale przecież i tak kiedyś skończy ci się zapas. Po trzecie, wino to także ludzie, z którymi je pijesz, nastrój, nadzieje i smutki, one tworzą jakość i smak, zatem dbaj, by w duszy twojej na półkach, jak w dobrze zaopatrzonej piwnicy, dojrzewał przedni dowcip, ale kolekcjonuj też bliźnich, miejsca i okazje. Bez nich wino jest tylko płynem, które agronom, chemik i mikro­biolog wytłumaczą ci we wzorach, wykresach i tabelach, rozpiszą na maceracje, fermentacje i oksydacje, w ich księgach drożdże grają w berka z bakteriami, zostawiając za sobą arabeskowe układy estrów, kwasów i polifenoli.

No właśnie. Tak żeś się, pięknoduchu zdematerializował nad tym winem, że wiedza o aldehydach wydaje ci się zbędna – woła do mnie z sąsiednich stron tego numeru Michał Kuźmiński. Ale twoja wątroba grzecznie jednak prosi, byś pamiętał, że nawet stoik podlega fizjologii smaku. Zakąś wino chlebem i posłuchaj o Sacharomyces i Lactobacillus, o tym, jak w słoju zakwasu pulsuje gęsta materia życia w postaci czystej, że tenże zakwas to jedno z najcenniejszych udomowionych przez człowieka stworzeń. Jak je właściwie hodować, oporządzać i zagnać do roboty, co dosypać, co dolać, jak zmieszać i gdzie odstawić – to nie jest żadna wiedza tajemna zasłyszana sentymentalnym uchem w okolicy poetów, choć przemiana mąki, wody i ognia w chleb może się leniwemu umysłowi zdawać cudem. Cuda zostaw teologom, wpuść za to naukę do kuchni. Im więcej zrozumiesz z tego, co się dzieje w kadzi czy na patelni, tym bardziej skutecznie się posilisz, zamienisz strawę w siłę. Pojmowanie zasad materii i życia to przygoda dla umysłu, tym bardziej zawrotna, że pozornie bezduszny konkret, jaki puka w niej od spodu, to jedyna postać istnienia osobnego „ja”.

Panowie raczą żartować, z myśli i cząsteczek ulepiliście jakąś kukiełkę, ale życia w nią nie tchniecie, potrzebna jest jej społeczna sieć znaków, ról i rytuałów – jak zawsze w ferworze woła z innej strony Marcin Napiórkowski. Szkoda czasu siadać przy stole, pędźmy szukać człowieka tam, gdzie go najłatwiej spotkać – w tłumie. Tylko mi tu nie marudźcie, że przedświąteczne popołudnie w centrum handlowym to coś nie dla waszych elitarnych nosków. Tarzajcie się, to są Saturnalia, obrzęd dionizyjski w stanie czystym. Patrzcie na ten szał pozornie bezsensownej obfitości, na ten żar w oczach, który na próżno w ślad za ponurym protestanckim kaznodzieją nazywacie obłędem. Jeśli to jest obłęd, to niezbędny do tego, by przez resztę roku znosić społeczny ład w chomącie normalności. Serce rośnie, gdy widać, jak bardzo odwieczne struktury mitu otulają nas. Bez nich, choćby najedzeni i napici, zginiemy – gdyby naprawdę dało się świat zdemitologizować, byłaby to dla nas zagłada pewniejsza niż śmierć z powodu przegrzania planety.

I tak bez końca, wołają mnie z różnych stron Marek, Michał, drugi Michał, Marcin, Ania, Przemek, głosy ulubionych autorów. Co tydzień w innym zestawie – w tym specjalnym numerze szczególnie liczni. Każdy, kto tu pisze, to osobny dar dla waszych myśli i uczuć, opowiada, straszy, bawi, dźga ironią i wzrusza, żebyście nigdy nie byli samotni. Jesteśmy jak bukłaczek z winem Kubusia – „rodzaj Pytii przenośnej, milknącej natychmiast, skoro była próżna” – życzę wam więc, aby nigdy nie wysychał, i między okładkami tygodnika nigdy nie zabrakło przyjaciół. Idźcie im na spotkanie, jedzcie, pijcie, ja potem wszystko grzecznie pozmywam i w swoim kąciku suchą szmatką sztućce powycieram. ©℗

Czytaj także: Marek Węcowski: Wina elit

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52/2018