Brytyjskie lato: Drogo, coraz drożej

Niepodległościowe dążenia Szkotów, strajki na kolei, inflacja, chaos na lotniskach. Brytyjskie lato nie będzie niefrasobliwe.
ze Szkocji

04.07.2022

Czyta się kilka minut

Tłumy na londyńskim lotnisku Heathrow, 22 czerwca 2022 r. / FRANK AUGSTEIN / AP / EAST NEWS
Tłumy na londyńskim lotnisku Heathrow, 22 czerwca 2022 r. / FRANK AUGSTEIN / AP / EAST NEWS

Królowa Elżbieta II była jak zwykle uprzejma. „To bardzo miłe znów tu wrócić” – stwierdziła w rozmowie ze szkocką premier Nicolą Sturgeon w Pałacu Holyrood, rezydencji królewskiej w Edynburgu.

Można by sądzić, że ich spotkanie jest niezręczne – dzień wcześniej Sturgeon przedstawiła plan przeprowadzenia referendum w sprawie niepodległości Szkocji i podała jego datę: 19 października 2023 r. Ale mimo groźby rozpadu Zjednoczonego Królestwa, na udostępnionym mediom nagraniu obie panie zdają się być w dobrych humorach i swobodnie pochylają się nad butelką whisky z limitowanej serii, którą Sturgeon podarowała monarchini. O czym mówiono później, nie wiadomo.

Spotkanie było częścią „Królewskiego Tygodnia” – co roku królowa spędza tydzień w Szkocji, uczestnicząc w licznych uroczystościach. Np. teraz, następnego dnia po spotkaniu ze Sturgeon, przyjmowała wojskową paradę w ogrodach Pałacu Holyrood. Sądząc po zdjęciach, sprawiło jej to przyjemność.

Co by się stało, gdyby Szkocja uzyskała niepodległość? Rządząca tutaj Szkocka Partia Narodowa (SNP) zapewnia, że kraj pozostałby monarchią parlamentarną, a królowa formalną głową państwa. Na razie to kwestia teoretyczna, bo i referendum, i jego wynik są niepewne.

Tak czy nie?

Sturgeon podkreśla, że pragnie, by referendum było legalne. Nie interesuje jej takie głosowanie, jak w Katalonii w 2017 r. – uznane za bezprawne przez Madryt i zakończone brutalną interwencją policji oraz aresztowaniem liderów ruchu niepodległościowego.

Ponieważ rząd w Londynie wcześniej zapowiadał, że na kolejne referendum się nie zgodzi – Szkoci głosowali już w 2014 r.; wtedy opowiedzieli się za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie – to szkocki rząd autonomiczny skieruje zapytanie w tej sprawie do brytyjskiego Sądu Najwyższego. Jeśli ten uzna, iż organizacja referendum nie leży w gestii szkockich władz, Sturgeon chce wykorzystać kolejne wybory parlamentarne jako rodzaj plebiscytu. To umocniłoby być może mandat SNP, ale wciąż nie dałoby prawnych podstaw do secesji.


Czytaj także: Brytyjski premier Boris Johnson podał się do dymisji 


 

Kwestia prawnego umocowania referendum to tylko jedno z wyzwań przed zwolennikami niepodległości. Przede wszystkim: w tej sprawie Szkoci są nadal podzieleni niemal pół na pół. W ostatnim sondażu – opublikowanym przez dziennik „The Scotsman” dwa dni po deklaracji szkockiej premier – 44 proc. ankietowanych deklarowało głos za niepodległością, a 46 proc. przeciwko. Aż 10 proc. deklarowało niezdecydowanie i to od nich może zależeć wynik.

Jest jeszcze jeden problem, który dla Nicoli Sturgeon może okazać się niemiłym zaskoczeniem: według tego sondażu aż 53 proc. Szkotów zadeklarowało, że w ogóle nie chce głosować w październiku przyszłego roku.

Po pierwsze: inflacja

Tym jednak, co naprawdę zaprząta dziś i Szkotów, i wszystkich Brytyjczyków, jest inflacja. Jako główny problem kraju wskazuje ją czterech na dziesięciu ankietowanych w czerwcowym sondażu Ipsos. Trzech na dziesięciu martwi się stanem gospodarki. Takie kwestie jak jedność państwa, a także pandemia bądź edukacja są niżej na liście zmartwień.

Nie bez powodu – w maju inflacja w Wielkiej Brytanii przekroczyła 9 proc.; to poziom najwyższy od 40 lat. Dla porównania: w maju 2021 r. wynosiła tylko 2,1 proc. Do takiego wzrostu przyczyniają się m.in. rosnące ceny paliw i energii. Wielka Brytania ma też własne problemy, jak negatywne skutki brexitu – np. braki na rynku pracy. Według prognoz Banku Anglii w październiku inflacja ma sięgnąć 11 proc. Wśród krajów z grupy G7 Brytyjczycy z inflacją radzą sobie najgorzej, a jej skutki są już mocno odczuwane przez obywateli.

Gdy pod koniec czerwca przez trzy dni strajkowali pracownicy kolei – był to największy strajk od 30 lat – skomplikowało to życie tysiącom Brytyjczyków. Mimo to jedna trzecia społeczeństwa deklarowała poparcie dla protestujących, a w sondażu Opinium, prowadzonym w trakcie akcji strajkowej, odsetek ten wzrósł do 45 proc.

Teraz strajk rozważają pracownicy ochrony zdrowia i według badania Ipsos mają jeszcze większe, bo 50-procentowe poparcie społeczne. Na dozę sympatii w razie strajku mogą liczyć też nauczyciele, a na nieco mniejsze zrozumienie pocztowcy i obsługa lotnisk (odpowiednio: 36 i 31 proc.). Nie są to rozważania teoretyczne: wszystkie te profesje rozważają protesty lub podjęły już taką decyzję. Strajk zapowiedzieli np. pracownicy British Airways na londyńskim lotnisku Heathrow. Na Wyspach szykuje się „lato niezadowolenia”.

Program darmowych posiłków

Postulatem łączącym wszystkie grupy są podwyżki płac, które teraz zostają w tyle za inflacją. Rosnące koszty utrzymania mocno dotykają Brytyjczyków, z których wielu nie może zaspokoić podstawowych potrzeb lub dokonuje wyboru: żywność czy rachunek za prąd.

Skalę problemów pokazał w maju raport The Food Foundation – okazuje się, że jeden na siedmiu dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii boryka się z niedostatkiem jedzenia. To znaczy, że ponad 7 mln ludzi nie dojada. Ponad 2 mln z nich czasem nie je przez cały dzień. Problem dotyka też ponad 2 mln dzieci. Gwałtowny wzrost tych liczb fundacja obserwuje od stycznia.

Widać też rosnące zapotrzebowanie na paczki z banków żywności, przy czym część potrzebujących prosi tylko o żywność niewymagającą gotowania – bo oszczędzając na energii elektrycznej lub gazie, nie korzystają już ze swoich kuchenek.

The Food Foundation przyznaje, że przed publikacją sprawdzała dane dwukrotnie, bo okazały się tak szokujące. Tymczasem wszyscy są zgodni, że przy rosnącej inflacji i podwyżkach cen energii będzie coraz gorzej. „Społeczeństwo zawodzi w podstawowy sposób. Te dane dotyczące braku bezpieczeństwa żywnościowego są przerażające, gdyż ten problem da się przecież rozwiązać” – komentował prof. Michael Marmot z University College London. Jak? The Food Foundation proponuje m.in., by rząd zwiększył zasiłki adekwatnie do inflacji oraz rozszerzył program darmowych posiłków w szkołach.

Sygnał ostrzegawczy

Sygnał tego, jak bardzo rozczarowani i sfrustrowani są jej wyborcy, rządząca Partia Konserwatywna otrzymała w drugiej połowie czerwca, gdy w dwóch okręgach odbyły się wybory uzupełniające i w obu konserwatyści stracili mandaty. Szczególnie bolesna była utrata mandatu w Wakefield na północy Anglii, gdzie dopiero co w poprzednich wyborach w 2019 r. wygrali z Partią Pracy, która utraciła wówczas ten mandat po raz pierwszy od 1932 r. Jak widać, nie na długo.

Wśród powodów porażki konserwatystów, poza sytuacją gospodarczą, wymienia się osobę premiera – skompromitowanego ciągnącym się za nim skandalem „Partygate” (seria spotkań towarzyskich, organizowanych w siedzibie premiera wbrew restrykcjom pandemicznym). Co prawda Boris Johnson przetrwał niedawno partyjne głosowanie nad wotum nieufności i przez najbliższy rok ma być niezagrożony na stanowisku premiera i szefa partii. Ale głosowanie, w którym ponad 40 proc. konserwatywnych posłów zagłosowało przeciwko niemu, nie uspokoiło ani opinii publicznej, ani jego partii.

Porażka w wyborach uzupełniających to sygnał ostrzegawczy dla torysów, co może stać się z ich mandatami w wyborach parlamentarnych. W tej sytuacji wiele zależy od Borisa Johnsona. Tymczasem on sam wprawdzie przeprosił za swoje zachowanie, ale jednocześnie zapowiada, że chce pozostać premierem po kolejnych wyborach. Wzdycha też, że swojego charakteru nie zmieni, a w sprawie inflacji niewiele ma do zaoferowania. „Jestem całkowicie pewny, że nasza presja inflacyjna z czasem osłabnie i sytuacja zacznie się poprawiać” – stwierdził ostatnio. Z czasem? Niewielka to pociecha dla obywateli.

Na wakacje? Ale jak?

Nastroje wśród Brytyjczyków są więc dość ponure, a pewność siebie konsumentów niższa niż w czasie pandemii czy nawet kryzysu gospodarczego w 2008 r. Coraz częściej mówi się o grożącej recesji. Mimo to – a może dlatego – ludzie, zmęczeni politycznymi skandalami i wysokimi rachunkami, chcieliby zapomnieć na chwilę o trudach codzienności.

Pierwsze w pełni wolne od pandemicznych restrykcji lato okazuje się jednak pod tym względem trudne. Od kilku tygodni media pełne są frustrujących doniesień o chaosie na największych lotniskach: stosach niedostarczonych bagaży, odwołanych lotach, wielogodzinnych kolejkach do odprawy.

Powodem jest zwiększony po pandemii apetyt na podróżowanie przy jednoczesnych niedoborach personelu. Pracowników zwolniono w czasie pandemii, gdy loty były wstrzymane lub ograniczone. Teraz trzeba przeszkolić nowych, a to trwa. Zdenerwowani są wszyscy – i pasażerowie, i szefostwo linii lotniczych, zmuszanych do odwoływania lotów i ponoszenia kolejnych strat, które w końcu miały przecież nadzieję odrobić.

W kraju czy za granicą

W tej sytuacji spędzenie wakacji w kraju może wydawać się sensowne, choć i ta opcja nie jest wolna od ryzyka ze względu na możliwe dalsze strajki na kolei. Jeśli zaś chodzi o wakacyjną wyprawę samochodem, tu barierą może być rekordowa cena paliwa.

Wakacje w kraju pozostają jednak atrakcyjną alternatywą. Według danych organizacji Visit Britain jeszcze z marca, ponad 60 proc. Brytyjczyków zamierzało spędzić wakacje w ojczyźnie, a prawie 40 proc. planowało przynajmniej dwudniowe wycieczki. Rezerwacje na polach kempingowych wzrosły o 40 proc. w porównaniu do i tak rekordowego roku 2021.

W czasie pandemii na zainteresowaniu wakacjami pod namiotem zdecydowało się skorzystać wielu farmerów, organizując na swej ziemi pola kempingowe. W tym roku w Anglii i Walii nieco usztywniono obowiązujące w tej kwestii przepisy, za to w Szkocji władze zalecają „rozsądne tymczasowe wykorzystanie przestrzeni na zewnątrz” aż do września, co ułatwia właścicielom ziemi organizację takich obozowisk.

Szkocja miała być też wiosną jednym z najpopularniejszych turystycznych kierunków w Wielkiej Brytanii. Jak będzie latem, dopiero się okaże. To ważne, bo według prognoz z początku roku od tego sezonu będzie zależeć przetrwanie co trzeciego turystycznego biznesu w Szkocji.

Brytyjskie lato niesie w tym roku wiele wyzwań. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2022