Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyszłość Nowonarodzonego bywała zaznaczana w średniowiecznych przedstawieniach Bożego Narodzenia na przykład przez specyficzne ukazanie żłóbka. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza z przekazem Ewangelicznym: Dzieciątko zawinięte w pieluszki leży w żłobie. A jednak ten żłób, kamienny i kanciasty, dziwnie przypomina sarkofag. Zaś pieluszki oplatają małe ciałko niczym całun.
Inne wersje z kolei ukazują żłóbek w formie architektonicznej struktury, która wygląda raczej jak ołtarz – oto złożone na owym ołtarzu Ciało Chrystusa, oto Baranek ofiarny. Wołek i osiołek także miały swoje znaczenie – interpretowano je jako symbolizujące pogan i Żydów. Ale to już inna historia.
Bardzo ciekawym przykładem w tym kontekście jest także Pokłon Trzech Króli Rogiera van der Weydena w środkowej części Tryptyku św. Kolumby (ok. 1455, Alte Pinakothek, Monachium).
Maria z Dzieciątkiem siedzi pośrodku stajenki, która ma formę nakrytych strzechą ruin: to nawiązanie do tradycji, według której Jezus narodził się w miejscu, gdzie niegdyś znajdował się pałac Dawida (Mesjasz jest bowiem z rodu dawidowego). Na środkowym filarze, ponad głową Marii, widzimy tutaj… krucyfiks! To oczywisty anachronizm, ale też czytelny znak podkreślający cel przybycia Zbawiciela, który w scenie Pokłonu Mędrców właśnie objawia się światu.
Podteksty pasyjne szczególnie wyraźnie występowały w przypadku przedstawień Matki Boskiej z Dzieciątkiem, często ukazywanej w otoczeniu świętych. Znakomitym przykładem może tu być słynna Madonna z ołtarza Montefeltro (Piero della Francesca, 1472, Pinacoteca de Brera, Mediolan). Śpiący Jezus na kolanach Marii jest niepokojąco bezwładny: kompozycja nasuwa skojarzenie z Pietą, czyli przedstawieniem Marii opłakującej ciało Chrystusa zdjęte z krzyża. Dodatkowo wiszący na szyi Dzieciątka koral zaznacza miejsce przyszłej rany w boku Ukrzyżowanego. Nagość Jezusa ma tu podtekst eucharystyczny: oto Maria prezentuje widzom Ciało Chrystusa.
W późnym średniowieczu popularne były niewielkie dyptyki przeznaczone do prywatnych praktyk religijnych: trzymane w domach i używane w podróżach, zawierały często przedstawienia Madonny z Dzieciątkiem lub Chrystusa Umęczonego. Szczególnie interesujące były jednak przykłady łączenia tych dwóch tematów: oto mały Jezus patrzy z przerażeniem w kierunku drugiej części dyptyku, gdzie ukazana została jego przyszła męka, lub też ucieka od tego widoku, chowając się w ramionach Matki.
Ten właśnie trop bywa wykorzystywany w interpretacji słynnej Madonny Sykstyńskiej (Rafael Santi, 1512, Gemäldegalerie Alte Meister, Drezno). Z całego tego obrazu największą karierę w popkulturze zrobiły postacie zamyślonych aniołków, niewątpliwie bardziej powszechnie rozpoznawalne niż cała reszta dzieła. Tymczasem powyżej znajduje się piękne przedstawienie Madonny z Dzieciątkiem w towarzystwie świętych Barbary i Sykstusa. Ten ostatni wskazuje na coś, co wydaje się zasmucać Madonnę i przerażać Dzieciątko: z tej przyczyny uważa się, że być może obraz ten przeznaczony był do zawieszenia w miejscu, przed którym umieszczony był krucyfiks. Sykstus wskazywałby zatem na przedstawienie męki Chrystusa, co wyjaśniałoby wyraźny niepokój Matki i Dziecka.
Nie wiadomo jednak na pewno, czy tak rzeczywiście miało być. A może po prostu święty Sykstus z obrazu wskazuje na nas? Na ludzkość? W takim przypadku to nasze działania i świat, który budujemy, byłyby tym, co zasmuca Madonnę i małego Zbawiciela. Obraz sprzed 500 lat wydaje się dziś zaskakująco aktualny. Z pewnością znakomicie pasujący na okładkę świątecznego wydania „Tygodnika” na Boże Narodzenie AD 2016.
Autorka jest historykiem sztuki, mediewistką. Prowadzi bloga o poszukiwaniu ciekawostek w sztuce: www.posztukiwania.pl