Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Głos Porowskiej rozszedł się po mediach społecznościowych. – Odezwała się masa ludzi chcących pomóc, u nas zniknął np. problem chleba. Dzwonili urzędnicy. Organizacje skrzyknęły się na telekonferencji – mówi „Tygodnikowi” Porowska. Główny wniosek z tego telespotkania brzmi: nie zapominając o ludziach w kryzysie, nie można narażać ich na ryzyko.
– Coniedzielne spotkania na Plantach zostały zawieszone – mówi Piotr Żyłka z krakowskiej „Zupy na Plantach”. – Teraz skupiamy się na dowożeniu trwałej żywności do tzw. miejsc niemieszkalnych.
– Nie wiemy, co z naszymi regularnymi dyżurami na otwartej przestrzeni. Na razie kierujemy siły w stronę pomocy dla placówek – dodaje Maria Maciaszek, lekarka z krakowskiej Przystani Medycznej.
– Nie chodzi o chronienie siebie, tylko tych ludzi – tłumaczy Porowska. – Nie wolno nam się porywać na tanie bohaterstwo.
Choć zdążyli się policzyć i nawiązać współpracę, nadal boją się, co dalej. W oświadczeniu – m.in. Misji, Fundacji Zupa, Monaru czy Wspólnoty Chleb Życia s. Chmielewskiej – zaapelowali do władz o działania. Brakuje środków dezynfekcyjnych, higienicznych, procedur. „Wszystkie te fakty – piszą – składają się na dość dramatyczny obraz sytuacji”.
– Zapomniano o osobach przebywających na zewnątrz. Nie wiadomo, skąd brać dla nich żywność i jak ją dystrybuować. Boję się też o swoją placówkę. Mam nieliczną kadrę, co będzie, gdy i mnie dopadnie wirus? Kto mnie tu zastąpi, wojsko? – pyta Porowska.
– Brakuje procedur, jak rozmieszczać ludzi w placówkach i co robić na wypadek objawów u mieszkańca – dodaje Maciaszek. – Na razie nie czujemy wsparcia władz.
To wsparcie – mówią – musi nadejść szybko. Zanim wirus dotknie także bezdomnych. ©℗
POLECAMY TAKŻE: SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>