Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Norwid postulował, by "odpowiednie rzeczy dać słowo". Co dotyczyć może nie tylko poety, ale też historyka. Zwłaszcza gdy podejmuje on tematy gorące politycznie - a takim są nadal przymusowe wysiedlenia w XX wieku w Europie Środkowej. I to nie tylko na linii polsko-niemieckiej, ale także polsko-rosyjskiej czy polsko-ukraińskiej. Problemy zaczynają się na poziomie języka: jedni mówią o "repatriantach", inni o "wypędzonych"; i narastają, gdy w grę wchodzić zaczynają aktualne interesy polityczne: polskie obawy przed niemieckimi roszczeniami albo obawy Rosji przed żądaniem odszkodowań ze strony Polski.
Najważniejszą zasługą książki "Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-1959. Atlas ziem Polski" (nazwijmy ją dalej "Atlasem wysiedleń") jest po pierwsze to, że zjawisko dotyczące wielu narodów nazywa wspólnym i odpowiednim słowem (nie uciekając od wartościowania, tj. podkreślania ciągu przyczynowo-skutkowego). I okazuje się, że np. polskich "wypędzonych" było procentowo (tj. w skali obu społeczeństw) tyle samo, ilu niemieckich.
Dla wielu czytelników zaskoczeniem może być np. konstatacja, że nieprawdziwe jest powszechne w Polsce wyobrażenie, iż w latach 1939-41 to głównie Sowieci deportowali obywateli polskich. Tymczasem pod okupacją sowiecką deportowano wtedy 180 tys. Polaków, a pod niemiecką... kilka razy więcej (z ziem włączonych w 1939 r. do Rzeszy). Zaskoczeń, korygujących obiegowe opinie, czeka czytelnika więcej.
Rok 1939 był nie tylko początkiem wojny. Od tego dnia aż do końca lat 50. (gdy nastąpiła tzw. druga repatriacja ludności polskiej i żydowskiej z ZSRR i epilog przesiedleń Niemców z Polski) zmieniła się cała mapa etniczna i religijna na terytorium pół miliona kilometrów kwadratowych. Między Odrą i Nysą (granicą polską-niemiecką z 1945 r.) a dawną wschodnią granicą II Rzeczypospolitej podczas wojny i w latach powojennych przymusowe migracje objęły aż 30 mln (!) ludzi: głównie Polaków, Żydów (wliczając Holokaust; ich śmierć poprzedzało wygnanie), Niemców i Ukraińców.
Tak zniknęła stara Europa Środkowa. Porwały się więzi rodzinne, środowiskowe, lokalne. Życie w nowym miejscu cechowało długo poczucie braku stabilności i wyobcowania. "Zerwaniu uległa - piszą autorzy - ciągłość rozwoju cywilizacyjnego wielu obszarów. Tragediom ludzkim niejednokrotnie towarzyszyła zagłada znacznej części dobytku materialnego i spuścizny kulturalnej wytworzonej przez wieki. Ci, którzy przychodzili w miejsce dawnych mieszkańców, odrzucali to dziedzictwo, niszczyli je jako coś obcego, niezrozumiałego, rodzącego poczucie tymczasowości".
A jeśli chodzi o samych tylko Polaków, to spośród 24,5 mln mieszkańców powojennej Polski (w 1950 r.) aż 6,5 mln, czyli ponad 26 proc. społeczeństwa (sic!), miało za sobą doświadczenie - mówiąc językiem naukowym - "przymusowej i trwałej zmiany miejsca zamieszkania". Czyli po prostu: wygnania z rodzinnego domu ze wszystkimi tego skutkami.
"Wysiedlenia, wypędzenia..." to książka, która powinna znaleźć się nie tylko w bibliotece Sejmu, jako kompendium dla polityków, ale w każdej bibliotece szkolnej. Zresztą nie tylko w szkołach polskich.
"Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-1959. Atlas ziem Polski", wydawnictwo Demart, Warszawa 2008.