Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Diagnoza Szymona Hołowni na temat polskiej prowincji wydaje mi się mylna przede wszystkim z tego względu, że – jak autor sam przyznaje – kreślona jest w drodze i w pośpiechu. Hołownia nie zauważa, że na spotkania autorskie przychodzi tam głównie miejscowa inteligencja, która, tu racja, niczym nie różni się od tej miejskiej. Oczywiście, że polska wieś czy małe miasteczko nie wygląda tak, jak w XIX-wiecznej noweli czy malarstwie. Mentalnie to jednak często wciąż realia „Konopielki” przeniesione w XXI wiek, co widać dopiero, gdy podróżny zatrzyma się, zżyje z ludźmi i przyrodą. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, chyba wbrew zamiarom, inicjuje doniosły kulturowy przełom: ograbia z mitu sielskości prowincję oraz tych, którzy tym mitem się żywili i pozwalali mu istnieć, a więc inteligencję. Poza tym Zamość to żadna prowincja. To duże miasto.