Źle pojęta tolerancja

Obraz rodzimego katolicyzmu, w łonie którego mają się niby ścierać dwa obozy działające w ramach tej samej ortodoksji, jest po prostu fałszywy.

18.08.2007

Czyta się kilka minut

Redaktor naczelny portalu wiara.pl, ks. Artur Stopka, w kolejnym już tekście ("TP" nr 32/07) stara się udowodnić, że ziemia jest płaska. By tego dokonać, znajduje jakiś niedostępny dla nikogo poza nim punkt, z którego spór toczący się wokół "taśm ­

o. Rydzyka" widać dokładniej i głębiej. Pisze: "To nie o. Rydzyk i Radio Maryja stanowią rzeczywisty problem Kościoła katolickiego w Polsce. Prawdziwym dramatem jest funkcjonowanie dwóch grup podnoszących do rangi wiary sprzeczne wizje Kościoła i jego roli w społeczeństwie i w narodzie".

Czy rzeczywiście są to dwa równoprawne obozy? Kto je tworzy? Jeżeli mają sprzeczne wizje Kościoła, to wobec kogo lub czego? Siebie nawzajem? A może wobec Magisterium?

Konstruując dualistyczny obraz kościelnej rzeczywistości, ks. Stopka nie daje odpowiedzi na żadne z powyższych pytań. Apriorycznie wprowadza do swego opisu dwa obozy, dając nam wszystkim do zrozumienia (zarówno - używając kategorii politycznych - tym z lewa jak i z prawa), że błądzimy, rozbijamy kościelną jedność, a w konsekwencji odchodzimy od tego, który jest głową Kościoła, czyli Jezusa Chrystusa.

Odmienna wizja?

Mam poczucie, że przynależę do Kościoła powszechnego, którego nauczanie respektuję, starając się je przekładać na moje codzienne życie. Dlaczego więc ks. Stopka za wszelką cenę stara się mnie ustawić po jednej ze stron barykady? Ano dlatego, że - jak mi się zdaje - ignoruje rzeczywistość. To z tego powodu w pierwszej kolejności bierze na celownik media. Bo jeśli media przynoszą złe wiadomości na temat Kościoła to tym gorzej dla nich. Niestety w Kościele często jest tak, że obrywa się posłańcowi złych wiadomości, a nikt nie stara się podjąć działań, aby problem rozwiązać i zrobić wszystko, aby złych wiadomości było w przyszłości jak najmniej.

Nie bardzo mogę pojąć, jak można przejść do porządku dziennego nad tym, że o. Rydzyk jako kapłan publicznie i po wielokroć obraża publicznie ludzi. Trudno mi też zrozumieć, jak długo można bagatelizować uciekanie się księdza w publicznych wystąpieniach do antysemickiej retoryki. No i dlaczego o. Rydzyk staje się jednym z ważniejszych graczy politycznych, wykorzystując do bieżących rozgrywek autorytet Kościoła?

Jeśli przyjąć za ks. Stopką, że o. Rydzyk prezentuje jedynie odmienną wizję Kościoła, nie da się uciec od następujących pytań: czy publiczne obrażanie ludzi to normalny i akceptowalny styl funkcjonowania duchownych Kościoła katolickiego? Czy Kościół w roku Jubileuszowym nie przepraszał za antysemityzm, a Jan Paweł II nie nazwał go "ciężkim grzechem"? I w końcu, czy Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu" nie przestrzega, że "walkę o wolność Kościoła, walkę o to, żeby królestwo Jezusa nie było utożsamiane z żadną formacją polityczną, trzeba toczyć przez wszystkie stulecia. Bo w ostatecznym rozrachunku cena, jaką płaci się za stopienie wiary z władzą polityczną, zawsze polega na oddaniu się wiary na służbę władzy i na konieczności przyjęcia jej kryteriów"?

Obóz?

To prawda, że ci, którzy podpisali się pod Listem Otwartym zainicjowanym przez Centrum Kultury i Dialogu mają inną wizję Kościoła i kapłaństwa oraz jego roli w życiu społecznym, niż ta, jaką proponuje o. Rydzyk. Trzeba jednak zdecydowanie powiedzieć: jest ona odmienna nie dlatego, że inicjatorzy Listu postanowili zbudować antyrydzykowy obóz, ale dlatego, że propozycje o. Rydzyka są sprzeczne z nauczaniem Vaticanum Secundum.

Spór wokół poczynań toruńskiego redemptorysty nie ma nic wspólnego z debatą w rodzaju tej, którą mogliby toczyć zwolennicy poglądu, że lepszym patronem głoszenia Dobrej Nowiny na początku XXI wieku jest św. Augustyn, z orędownikami św. Tomasza z Akwinu (pierwsi obstawaliby przy tym, że to autor "Wyznań" z wizją człowieka targanego wewnętrznymi dramatami, ale ostatecznie odkrywającego w swym sercu Boga, lepiej trafia do wyobraźni współczesnego człowieka, niż monumentalna niczym kryształowy pałac konstrukcja teologiczna autora "Summa contra Gentiles"). Taka dyskusja, której celem byłoby szukanie skutecznego sposobu głoszenia Ewangelii, byłaby zapewne pożądana i twórcza. Ba, byłaby też wolna od wrogości, dzielenia katolików na lepszych i gorszych, gdyż zarówno - mówiąc umownie - augustynikom, jak tomistom droga jest katolicka ortodoksja. Właśnie dlatego pod Listem Otwartym podpisali się Tomasz Terlikowski i o. Jacek Prusak, którzy - jak wiadomo - na co dzień prezentują odmienne opinie na temat kościelnej rzeczywistości.

Kłopot w tym, że sprawy o. Rydzyka nie da się podciągnąć do zasady "jedność w różnorodności". Bo wizja Kościoła i jego roli w społeczeństwie, jaką promuje o. Rydzyk, jest nie do pogodzenia z nauczaniem Kościoła. Można oczywiście pisać, jak czyni to ks. Stopka, że nie ma "problemu o. Rydzyka" albo że nie jest on "osamotniony w swej wizji katolicyzmu". Pytanie tylko: co z tego? Jeśli tak jest i nic nie można z tym począć, tym gorzej świadczy to o kondycji polskiego Kościoła.

Bóg mojej prababki

Na poczynania o. Rydzyka ostatecznie można by machnąć ręką, gdyż - jak wiemy - "dłużej klasztora niż przeora". Ale tu nie chodzi tylko o redemptorystę, jego zaplecze finansowe i jego medialne imperium. Tu idzie o wizję Boga i Kościoła, która - właśnie dlatego, że nie jest mi obojętna - zmusza do zajęcia stanowiska. Nie, żeby dzielić, ale żeby szukać prawdy, której - wbrew sugestiom ks. Stopki - nie jestem absolutnym posiadaczem. Bo wierzę, że Prawdą, Drogą i Życiem jest Jezus, który "Przeszedł dobrze czyniąc".

Mam świadomość relatywności swoich stwierdzeń na temat Boga. Po pierwsze, dlatego że jak nauczył mnie św. Tomasz, jesteśmy bliżej prawdy o Bogu, kiedy mówimy o Nim, kim nie jest, niż wtedy, kim jest. Po drugie, Bóg - jak mówił francuski filozof katolicki Jean Nabert - powierzył swój los człowiekowi; Jego głosem i znakiem mają być grzeszni ludzie. Złożył swój los w nasze ręce - ks. Stopki, o. Rydzyka czy moje... Nie jest więc bez znaczenia, jaką wizję Boga głosimy światu, skoro narzucamy na nią także swoje wyobrażenia. A skoro tak, nie tylko mamy prawo, ale także obowiązek wzajemnego napominania się. Bo tu, powtórzę, nie o nas idzie, ale o Boga, który podjął ryzyko i nam zaufał.

Im dłużej słucham wypowiedzi o. Rydzyka, tym bardziej jestem przekonany, że jego wizja Boga i Kościoła jest odległa od tej, którą wpajała mi moja prababka; kobieta, która spokojnie mogłaby być symbolem "moherów". Co więcej: kiedy spotykam słuchaczy Radia Maryja, gdy zaczynamy rozmawiać, widzę, że nie mają oni nic ze złych emocji, jakie fundują im toruńscy redemptoryści. A rozmawiam z nimi coraz częściej, gdyż prawdziwej teologii - by sparafrazować słowa ks. Tischnera - nie tworzy się, przepisując opasłe dzieła, ale patrząc w twarz drugiego człowieka.

Jaki obraz Boga przekazała mi prababka? Od tej prostej w swej pobożności i postrzeganiu świata kobiety bił jakiś religijny blask i życiowa mądrość, którą dopiero dziś zaczynam doceniać. Ale co ważniejsze: jej Bóg był bliski każdemu człowiekowi. To Bóg, który sprawiał, że słońce - jak mawiała - wschodzi zarówno nad dobrymi, jak złymi. To Bóg, do którego zawsze możemy się uciekać w trudnych chwilach, gdyż Jezus jest uczestnikiem moich i Twoich cierpień. To Bóg wykluczonych i poniżonych: wdowy, sieroty czy obcokrajowca... I w końcu to Bóg, który chce wszystkich do siebie przyciągnąć, gdyż zależy mu na zbawieniu każdego z nas.

Czy taki właśnie jest Bóg, którego głosi o. Rydzyk? Nie jestem pewien.

JAROSŁAW MAKOWSKI (ur. 1973 r.) jest członkiem zespołu krakowskiego Centrum Kultury i Dialogu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2007