Ojciec zastępczy

Ozwolennikach Ojca Dyrektora mówi się często wtonie podsycającym tylko ich poczucie oblężenia.

23.07.2007

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

"Ukochany Ojcze Dyrektorze. Jesteśmy z Ojcem, cierpimy i się modlimy". Tak kończy się większość listów drukowanych w "Naszym Dzienniku" w obronie o. Tadeusza Rydzyka. Gdy po skandalu z taśmami okazało się, że sprawę dyrektora Radia Maryja ma rozstrzygnąć generał redem­ptorystów o. Joseph Tobin, u komentatorów dało się wyczuć wyraz ulgi: oto wreszcie o. Tadeusz Rydzyk odejdzie, a wraz z nim problem szowinizmu, antysemityzmu, wizji świata jako spisku wrogich sił oblegających twierdzę broniącą prawdy.

Ulga była mocno przedwczesna. W sprawie o. Rydzyka utrzymane zostanie najpewniej status quo: generał redemptorystów scedował decyzję na polskiego prowincjała o. Zdzisława Klafkę, przychylnego Ojcu Dyrektorowi. Poza tym nie chodzi tylko o redemptorystę z Torunia, lecz o jego słuchaczy. Uchodzących za zdyscyplinowaną siłę społeczną, wierną przywódcy i gotową na każde jego skinienie. Podzielających głoszone przez toruńskie media poglądy z przyczyn tkwiących nie tylko by użyć tej samej metafory - w obrębie murów twierdzy, ale też na zewnątrz.

Grzech zaniedbania

- Transformacja pozostawiła pewne grupy ludzi z poczuciem przegranej - mówi prof. Piotr Sztompka, socjolog. Podkreśla, że o. Rydzyk, otwierając w 1991 r. Radio Maryja, zdołał zagospodarować narastającą frustrację społeczną.

Według badaczy zwolenników dyrektora Radia charakteryzuje w większości podeszły wiek i brak wyższego wykształcenia; ich miejsce zamieszkania to przeważnie wieś lub małe miasteczko. Boją się zmian w sferze, którą prof. Sztompka określa jako "nawyki serca", kształtowane w czasach diametralnie innych od czasów gospodarki rynkowej i pluralizmu poglądów. Rzadko inwestują w poprawę swojej sytuacji, potrzebują za to mocnego autorytetu, który powie, co jest prawdą i skąd bierze się ich trudna sytuacja. Który wskaże winnych.

Drugi kluczowy element charakteryzujący odbiorców mediów o. Rydzyka to typ religijności, który prezentują. - To religijność tradycyjna, ludowa, związana z rytuałem, często piękna, ale jej wykładnią wiary nie jest to, co mówi Papież, czy to, co głoszą dokumenty Kościoła, lecz słowa proboszcza. A w tym przypadku: o. Rydzyka - mówi medioznawczyni badająca media katolickie, prof. Katarzyna Pokorna-Ignatowicz.

- O. Rydzyk połączył solidarność z ludźmi wyłączonymi z wyścigu do kariery oraz moralny autorytet osoby duchownej - tłumaczy prof. Sztompka. - A niezwykle istotną rolę w budowaniu jego potęgi odegrała trybuna, z jakiej przemawiał: radio o charakterze religijnym.

Dopiero sprzężenie tych trzech elementów oraz niewątpliwy talent tworzenia klimatu bezpośredniej , poufnej rozmowy, umożliwiło mu tak mocne oddziaływanie.

Słuchacze Radia Maryja potrzebują państwa opiekuńczego tak dalece, że ks. dr Piotr Kieniewicz, teolog z KUL, nazywa ich wizję świata socjalistyczną. - Sprzeciwiają się liberalizmowi życia gospodarczego i politycznego, nawet w wersji akceptowanej przez Kościół - dodaje. Bo źródło niepowodzeń, zmian rozpoznawanych jako złe, musi znajdować się przecież na zewnątrz, skoro to, co wewnątrz, podbudowane jest tak fundamentalnymi wartościami, jak wiara i patriotyzm. - Poczucie oblężenia zwiera szeregi obrońców, to prawidłowość dostrzegana w socjologii już w XIX w. - tłumaczy prof. Sztompka. - A strategia wyszukiwania wrogów podsyca poczucie oblężenia.

Prof. Pokorna-Ignatowicz dodaje, że ogólny "wróg", zależnie od okoliczności, przybiera konkretną twarz: Niemca, Żyda, Ukraińca, liberała czy masona.

Jak to się stało, że ludzie głęboko religijni występują dziś z takim ładunkiem nieufności, a często nienawiści? (żeby przekonać się o tym ostatnim, wystarczyło posłuchać, co mówili dziennikarzom pielgrzymi przybyli na uroczystości Rodziny Radia Maryja w Częstochowie bądź uczestnicy demonstracji w obronie abp. Wielgusa). Dr Radosław Markowski, politolog: - Jesteśmy odpowiedzialni za to, że nie wyszliśmy naprzeciw ludziom starszym, którzy mieli prawo pogubić się w rzeczywistości giełdowo-deweloperskiej. Przecież słuchacze Radia to często beneficjenci zmian (choćby rolnicy otrzymujący unijne dotacje), a Rydzyk i tak przekonuje ich, że tracą.

Wreszcie, o zwolennikach Ojca Dyrektora mówi się często w tonie podsycającym tylko ich poczucie oblężenia.

Grzech pobłażliwości

W obronie mediów o. Rydzyka często podnosi się ich ewangelizacyjną funkcję. Ks. Kieniewicz: - Kwestia antysemityzmu w Radiu jest skwapliwie wyłapywana przez media na to wyczulone. Owszem, na antenie co pewien czas ma miejsce taka wpadka, ale dopiero reakcja innych mediów prowadzi do wrażenia, że jest to radio antysemickie. To wypadki przy pracy, ale nie łyżka dziegciu niszcząca beczkę miodu. Nie wolno - dodaje - tracić z oczu ogromnego dobra, które się poprzez tę antenę dzieje. Na to dobro wielokrotnie zwracał uwagę Jan Paweł II, który jak żaden papież czuł polskie potrzeby i polskie lęki.

Prof. Pokorna-Ignatowicz pyta, czy w imię misji i duszpasterstwa wolno tolerować zachowania ewidentnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Sobór Watykański II jednoznacznie wypowiedział się nie tylko w kwestii antysemityzmu, ale wskazał też miejsce wierzącego w dialogu ze światem. A z tym wizji "oblężonej twierdzy" nie sposób pogodzić. Jednak ks. Kieniewicz, choć sam identyfikuje się z soborową wizją, tłumaczy, że również i tę "zamkniętą" można uznać za ewangeliczną. - W pismach św. Jana odnajdujemy właśnie wizję czarno-

-białą, w której zadaniem uczniów Pańskich jest walka z siłami ciemności - mówi. - Już Ojcowie Kościoła zwracali uwagę, że jeśli człowiek nie odczytuje w sobie powołania do ewangelizowania świata przez obecność w nim, powinien bronić depozytu, który otrzymał. Myślę, że media o. Rydzyka wpisują się właśnie w tę koncepcję.

Ks. Kieniewicz przyznaje jednak, że problemem są środki, przy pomocy których się to robi. Zaś prof. Sztompka wskazuje na elementy języka nienawiści w dyskursie zwolenników o. Rydzyka. A to już prowadzi do pytania o wiarygodność całego polskiego Kościoła. Gdyż zdaniem prof. Pokornej-Ignatowicz właśnie przez pryzmat Radia postrzega się dziś, np. za granicą, polski katolicyzm. - Widać skutki postaw z jednej strony uznających Radio za skansen i egzotykę, z drugiej tłumaczących, że najważniejsze jest przesłanie religijne, a egzotyka polityczna i światopoglądowa to tylko dodatek - mówi. - By odwołać się do ulubionego zwrotu o. Rydzyka: "Po owocach ich poznacie", zapytajmy o owoce 16-letniej działalności Radia. Czy mamy znaczący wzrost religijności? Nie. Czy rozwiązano problemy, z którymi polski Kościół się zmaga, np. laicyzację? Nie. Czy czujemy się bardziej częścią Kościoła powszechnego? Nie. Co za to mamy? Etykietkę polskiego Kościoła.

- Nie zgodziłbym się, że polski katolicyzm postrzega się nade wszystko przez pryzmat Radia Maryja - protestuje ks. Kieniewicz. - Przecież ogromny wpływ na wizerunek polskiego Kościoła ma np. abp Józef Życiński, postać na Zachodzie znana i szanowana.

- Badania dotyczące najbardziej wpływowych osób w polskim Kościele wskazują, że o. Rydzyk bije na głowę wszystkich hierarchów - kontruje prof. Ignatowicz. - Stał się ikoną, żeby nie powiedzieć: celebrytem polskiego Kościoła.

Dr Markowski dodaje: - O. Rydzyk jest prezentem np. dla Moskwy, ponieważ uosabia niekorzystne stereotypy Polaków: zamknięcie na dialog, ksenofobię i nietolerancję.

Jak oddzielić religijność Radia od jego ideologii, jeśli to właśnie ich sprzężenie decyduje o tym, czym ono jest? Już w kwietniu 2002 r. przy Episkopacie powstał Zespół Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja, a po tym, jak nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk stwierdził 6 kwietnia ubiegłego roku, że "uciążliwą sprawą Radia Maryja z pełną uwagą i stanowczością powinni się zająć: biskup toruński (gdzie radio ma siedzibę), władze zakonne Zgromadzenia Ojców Redemptorystów oraz Konferencja Episkopatu Polski", ta ostatnia powołała 2 maja 2006 r. Radę Programową Radia Maryja. Jednak prof. Ignatowicz stwierdza, że ani istnienie Zespołu, ani Rady Programowej większych skutków nie przyniosło. - Zawsze z uwagą przyglądałam się doniesieniom o ich działalności, ale nigdy nie spotkałam się z informacją o tym, co np. Rada zrobiła. Mówiono tylko, że działa i ze swoimi działaniami nie będzie się ujawniać. I znowu: po owocach ich poznacie.

Grzech bierności

Owszem, prawem i zadaniem mediów, także katolickich, jest recenzowanie sceny politycznej. To jednak nie jest przypadek mediów o. Rydzyka, poprzez które on sam staje się już nie recenzentem, lecz aktorem sceny politycznej. O jego względy biją się politycy. Dlaczego?

Rodzina Radia to wbrew pozorom wcale nie zdyscyplinowana siła polityczna, głosująca, jak jej o. Rydzyk każe. W "TP" nr 45/2005 dr hab. Mirosława Grabowska, socjolog, zacytowała badania z 2001 r., z których wynikało, że tylko 40 proc. słuchaczy Radia zagłosowało na lansowaną wówczas przez nie LPR. Większość wybierała inaczej, nieliczni nawet SLD czy UW.

- Głosowanie to czynność społeczna. Ludzie, zwłaszcza starsi, wprawdzie przyjmują radiowy przekaz, ale gdy przychodzi do wyborów, czekają na podpowiedź dzieci czy wnuków - tłumaczy dr Markowski. - Wiele decyzji zapada w samochodzie wiozącym rodzinę do komisji wyborczej.

Owszem, słuchalność Radia od kilku lat wyraźnie spada (między 2005 a 2006 r. zmalała o jedną piątą: z 2,5 do 2 proc. udziału w rynku). Jak podkreśla dr Markowski, zostają najwierniejsi, zatem może to spowodować wzrost dyscypliny politycznej słuchaczy.

Ilościowo zwolennicy dyrektora Radia nie powinni - pozornie - stanowić aż tak łakomego kąska dla polityków. Jarosław Gowin, autor książki "Kościół w czasach wolności", podkreśla, że Radio Maryja weszło do mainstreamu politycznego przez przypadek. - Dało PiS-owi te 2-3 proc., ale były to procenty rozstrzygające. Dlatego wpływy polityczne Radia są dziś tak naprawdę zupełnie niewspółmierne do jego rzeczywistego znaczenia.

Dr Markowski ocenia, że zależnie od tego, czy brać pod uwagę wszystkich słuchaczy, czy uczestników pielgrzymek, czy też ludzi głosujących pod dyktando o. Rydzyka, może to być grupa licząca od miliona do kilkudziesięciu tysięcy osób (na 32 mln Polaków uprawnionych do głosowania). Zdaniem dr. Markowskiego atrakcyjność o. Rydzyka dla polityków wynika z szerszego kontekstu. - Polacy są niezwykle pasywni w życiu publicznym - mówi. - PiS zdobył w wyborach poparcie 10,54 proc. uprawnionych do głosowania, czyli niewiele ponad 3 mln osób. Partie koalicyjne poparło odpowiednio 3,5 i 2,7 proc. uprawnionych, a więc w granicach miliona. Zatem dla mniejszej partii głosy zwolenników Rydzyka to być albo nie być. Dla większej, jak PiS, mogą one nie mieć większego znaczenia, za to pomogą przeważyć niewielką różnicę między nim a PO. I pamiętajmy, że zadowoleni Polacy nie głosują. Nie robi tego z różnych powodów 60 proc. społeczeństwa. Nawet w regionie jesteśmy patologicznym przypadkiem.

Imperium bez Rydzyka?

Gdyby nawet o. Rydzyk został, jak spekulowano jeszcze kilka dni temu, wysłany na misje do Afryki, co by to zmieniło? Być może z Radia Maryja Kościół chciałby zrobić medium czysto religijne. - To by się nie udało - uważa prof. Sztompka. - Eksplodującą mieszankę przekazu tworzą przecież dwa elementy: religia i odpowiedź na frustracje społeczne. Sama religijność wystarczyłaby nieznacznej części jego słuchaczy.

- Gdyby wśród duchowieństwa i w społeczeństwie nie było osób prezentujących ten typ myślenia, to o. Rydzyk nie byłby tym, kim jest - dodaje prof. Pokorna-Ignatowicz.

W tym sensie na panewce może spalić plan abp. Kazimierza Nycza - bo tak można interpretować podjętą przez niego próbę rewitalizacji warszawskiego Radia Józef. Metropolita warszawski chciałby, żeby tę stację "wybierali słuchacze, którzy poszukują publicystyki i refleksji religijnej". Jeśli miałaby ona odebrać publiczność o. Rydzykowi, to co najwyżej tę najmniej wierną, a zatem tę, której problem ideologii czy polityki Radia i tak może nie dotyczyć.

Jakiekolwiek przejęcie Radia utrudnia wreszcie jego struktura własnościowa, koncesja należy bowiem do redemptorystów. Według dokumentów KRRiT o. Rydzyk jest jednoosobowym organem nadzorczym, zarządzającym i kontrolnym Radia. - Jest de facto właścicielem koncernu - zauważa dr Markowski.

Drugi ze scenariuszy, czyli pojawienie się następcy o. Rydzyka, także jest wątpliwy, dlatego że autorytet rozgłośni to autorytet jej dyrektora.

Trzecia możliwość: nieobecność o. Rydzyka wzmocniłaby tylko poczucie oblężenia, a on sam stałby się symbolem, swoistym "męczennikiem". - To też mało realne - odpowiada prof. Sztompka. - Do stworzenia legendy potrzebna jest postać czysta, nadająca się do wyidealizowania.

Wreszcie, mało realna jest wieszczona często kościelna schizma. Według prof. Ignatowicz ludziom o profilu słuchacza Radia, głęboko wierzącym i przywiązanym do Kościoła, odejście od niego nie mieści się w głowie. - Poza tym Radio nie proponuje pogłębionej formacji teologicznej, która - jak np. w przypadku lefebrystów - mogłaby dać podstawy do schizmy - mówi. Prof. Sztompka twierdzi, że słuchacze identyfikujący się z ideologią radia rozproszyliby się np. w populistycznych partiach. Nie zmieniłoby to ani ich zagubienia w świecie, ani frustracji.

Dialog?

Ks. Kieniewicz zwraca uwagę, że powszechny jest dziś model debaty, który nie zostawia wiele miejsca na dialog. - To wizja, w której każdy ma rację - uważa. - Może powiedzieć swoje i nic z tego nie wynika. Radio Maryja zdaje się mówić: z wami nie da się dyskutować, bo nie macie stanowiska.

- Tam nie ma miejsca na dialog - nie zgadza się Gowin. - Zresztą każdy fundamentalizm jest niemisyjny. Ojciec Rydzyk nie chce nikogo "nawrócić". On chce tylko jak najmocniej scementować swoją wspólnotę.

- Zarzut, że Radio Maryja nie słucha cudzych opinii, jest o tyle niesprawiedliwy, że ta przypadłość dotyczy nas wszystkich - odpowiada ks. Kieniewicz. - "Trzeba się czasem umieć pięknie różnić", pisał Norwid. My w ogóle tego nie potrafimy - ani pięknie, ani brzydko. Obie strony zarzucają sobie zamknięcie na dialog. A brak szacunku zaczyna się tam, gdzie pojawiają się osądy.

Czy dialog jest możliwy?

Prof. Sztompka: - Trzeba dla tych ludzi stworzyć ofertę duszpasterską: edukacyjną, pomocową, integracyjną.

Dr Markowski: - Trzeba rozwiązywać problemy, które stanowią esencję ruchów radykalnych. I edukować, co oczywiście obliczone byłoby na dziesięciolecia, a nie na żaden "kurs antyrydzykowy".

Prof. Ignatowicz: - Ewangeliczna rola Radia polegałaby nie na przechwytywaniu ludzi i imputowaniu własnego toku myślenia, lecz na pomocy ludziom w ich życiowym zagubieniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2007