Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Liczby są wymowne. 49,4 proc. poparcia dla Recepa Tayyipa Erdoğana w pierwszej turze wyborów prezydenckich, 45 proc. dla jego głównego przeciwnika Kemala Kılıçdaroğlu i ponad 5,2 proc. dla antysystemowego nacjonalisty Sinana Oğana – tak wygląda sytuacja po zliczeniu 99 procent głosów. W przeprowadzonych równocześnie wyborach parlamentarnych rządowy Sojusz Ludowy Erdoğana zdobywa – według wstępnych wyników – 49,4 proc. głosów, co daje mu pewną większość w parlamencie (321 z 600 mandatów). Opozycyjny Sojusz Narodowy, przy 35 proc. poparcia, może liczyć na 266 mandatów. Obrazu dopełnia blok kurdyjsko-lewicowy z poparciem 10,5 proc. i perspektywą 66 mandatów.
Zwycięstwo Erdoğana i jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) jest miażdżące i jak się wydaje niepodważalne – dotyczy to także spodziewanej drugiej tury wyborów prezydenckich (planowanej na 28 maja, przy czym Erdoğan sygnalizował możliwość zwycięstwa jeszcze w pierwszej turze, po zliczeniu wszystkich głosów). Musimy liczyć się z emocjonującymi dwoma tygodniami kampanii, ale szanse, że Kılıçdaroğlu uda się utrzymać mobilizację we własnym obozie, odebrać głosy Erdoğanowi czy przejąć wszystkie głosy Oğana, są minimalne.
„Głosowanie o wszystko”
Tureckie głosowanie nazwano już „wyborami stulecia” i „wyborami o wszystko”. Cóż zatem się rysuje? Oto ponad dwadzieścia lat rządów AKP się broni. Nie podważyły tego ani zmęczenie władzą i jej arogancją, ani zmiany pokoleniowe, ani narastający kryzys gospodarczy, ani nawet katastrofalne trzęsienie ziemi z 6 lutego tego roku (50 tys. zabitych). Turcy opowiedzieli się za stabilnością, kontynuacją, niechęcią do rozliczeń i nowych tożsamościowych wstrząsów, które proponowała im opozycja. Zważywszy na siłę wątków państwowych i wzmocnienie na scenie politycznej treści oraz sił nacjonalistycznych, państwo i naród turecki są – jak widać – wciąż głównym punktem odniesienia dla wyborców.
Choć tendencje autorytarne w Turcji są znaczne, a opór przeciw nim duży, to Turcja pozostaje silną „demokracją suwerenną”. Erdoğan potrzebuje legitymacji społecznej i do wyborów podszedł poważnie. Wzięło w nich udział ok. 90 proc. uprawnionych. Pomimo silnych – i podsycanych przez opozycję – obaw co do uczciwości głosowania, jego wynik nie jest poważnie kwestionowany.
Względna przewidywalność
Z tą obocznością systemu politycznego Turcji – to znaczy autorytaryzmem, który ma realną legitymację społeczną – musimy nauczyć się żyć. Opozycja turecka musi się zaś wymyśleć na nowo, zapewne już pod nowym przywództwem, w nowych ramach organizacyjnych i z przeprofilowanym programem.
CZYTAJ TAKŻE: Dlaczego większość Turków żyjących w Niemczech popiera Erdoğana? >>>>
Na Zachodzie, gdzie prezydent Erdoğan nie ma dobrej prasy (są ku temu poważne powody), duże były nadzieje na polityczną zmianę w Ankarze. Zmiany jednak – raczej – nie będzie i warto się z tym pogodzić. Turcja zachowała podstawy legitymacji demokratycznej, uniknęła jak dotąd protestów i wstrząsów okołowyborcznych, a zamiast zmiany obiecuje względną stabilność i przewidywalność polityczną. Cudów nie będzie.
Tekst ukończono 15 maja o godzinie 11.