Wybory Jarosławów

Pamiętnych starć wyborczych było w ostatnim 30-leciu wiele, ale to jest wyjątkowe. Nienormalna kampania, poprzedzająca groteskową niepewność, czy i jak będziemy głosować w czas epidemii.

04.05.2020

Czyta się kilka minut

Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin na konferencji prasowej Konstytucji dla Nauki. Warszawa, 28 marca 2018 r. / PAWEŁ WIŚNIEWSKI / EAST NEWS
Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin na konferencji prasowej Konstytucji dla Nauki. Warszawa, 28 marca 2018 r. / PAWEŁ WIŚNIEWSKI / EAST NEWS

Spodziewaliśmy się, że będzie ostro i że Jarosław Kaczyński z pomocą wszystkich instytucji państwa, w tym TVP, zrobi wszystko, aby obronić prezydenturę dla swej partii. Po stracie Senatu w jesiennych wyborach parlamentarnych utrata fotela głowy państwa byłaby dewastująca dla rewolucyjnego, jednoosobowego stylu rządów prezesa PiS.

Ale rzeczywistość przebiła wszelkie oczekiwania. Epidemia, paraliżując kraj, postawiła pod znakiem zapytania organizację wyborów. Kaczyński zaczął naprędce zmieniać przepisy, byle tylko przeprowadzić głosowanie. Nie zważając na fakt, że zwołuje najbardziej podejrzane wybory w historii III RP: w czasie epidemii, bez równej dla wszystkich kampanii, szykowane z naruszeniem procedur, choćby dotyczących zasad zmiany prawa wyborczego.

Nie przewidział jednego: buntu we własnym obozie. W tym sensie wybory prezydenckie mogą przebudować polską scenę polityczną. I miast umocnić pozycję prezesa na kolejne lata, pozbawić go władzy.

Ta nienormalna kampania i te nienormalne wybory miały 10 bohaterów. Część z nich to bohaterowie niespodziewani, którzy jednak mogą mieć zasadniczy wpływ na to, czy PiS swą wojnę wygra, czy przegra.

1. Łukasz Szumowski

Reżyserem kampanii był koronawirus, a jej beneficjentem minister zdrowia Łukasz Szumowski. Gdy dwa lata temu zostawał głównym medykiem kraju, niewielu wiedziało, kim jest. I aż do wybuchu epidemii to się nie zmieniło. Przez ten czas nie zrobił prawie nic, by poprawić sytuację w służbie zdrowia – właściwie tylko zaklajstrował konflikt z rezydentami. Bardzo długo bagatelizował też zagrożenie ze strony samego SARS-CoV-2.

Dziś dobrze czuje się w roli bohatera, który odpiera atak wroga. Otwiera sondaże zaufania, bo Polacy ufają jego zmęczonej twarzy i podkrążonym oczom. Widzą także, że jeśli chodzi o liczbę zachorowań i zgonów, nie jesteśmy awangardą.

Przeciwnicy zarzucają mu jednak, że zaniżone statystyki to efekt małej liczby testów. W Polsce bada się od kilku do kilkunastu tysięcy próbek dziennie. W Niemczech przeprowadza się 100 tysięcy testów dziennie i ta liczba wciąż rośnie. Tam statystyki zachorowań i zgonów są dużo gorsze niż w Polsce.


Czytaj także: Małgorzata Solecka: Szumowski, sztukmistrz z Anina


Jeśli Szumowski okaże się tylko królem pudrowanych statystyk, to jego zbudowana na wirusie rozpoznawalność może się obrócić przeciwko niemu: stanie się twarzą porażki w zwalczaniu epidemii. Walczy więc także o swoją karierę, bo widać, że wciągnęła go polityka.

To dlatego po tupnięciu nogą przez Kaczyńskiego minister zrezygnował z oporu wobec wyborów prezydenckich w maju. Zaczął nawet sugerować, że wybory w wersji korespondencyjnej nie są złym rozwiązaniem. Pal licho, że w warstwie politycznej Szumowski robi to, czego oczekuje Kaczyński. Większy kłopot jest taki, że walcząc z zarazą, minister coraz częściej zachowuje się jak polityk, a nie lekarz.

2. Jarosław Gowin

Paradoksem kampanii było to, że jej głównym politycznym bohaterem nie był kandydat na prezydenta. Stał się nim zdymisjonowany wicepremier Jarosław Gowin. Ostatnie tygodnie przyniosły moment, na który od lat liczyła spora część antypisowskiego elektoratu, coraz mniej weń wierząca. Moment sprzeciwu Gowina wobec Kaczyńskiego.

Zarzewiem konfliktu między Jarosławami stała się data wyborów. Gdy wybuchła epidemia, Kaczyński parł do utrzymania majowego terminu. A Gowin postawił sprawę jasno – wybory należy przełożyć. Skorzystał z tego, że bez 18 posłów jego partii PiS nie ma większości w Sejmie.

Początkowo wicepremier proponował własne rozwiązanie: zmianę konstytucji przedłużającą kadencję Andrzeja Dudy do siedmiu lat, po których obecny prezydent nie mógłby się ubiegać o reelekcję. Wiadomo było jednak, że to wariant nierealny, bo konstytucję można zmienić tylko głosami PiS i PO.

Ale szorstko pobłogosławiony przez Kaczyńskiego projekt dał Gowinowi alibi do rozmów z opozycją. W ich trakcie wykluwał się plan przegłosowania PiS w sprawie wyborów. Bez względu na to, do czego negocjacje Gowina z opozycją doprowadzą, pewne jest jedno: to kres projektu Zjednoczonej Prawicy jako tarana skutecznie przejmującego partyjną kontrolę nad kolejnymi instytucjami państwa. I koniec trwającej ponad cztery lata hegemonii Jarosława Kaczyńskiego.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Gowin, połykacz żab


Skąd bunt Gowina? To jasne nie jest. Z jednej strony jego motywacje mogą być szlachetne – eksperci krytyczni wobec działań Szumowskiego uważają, że wybory to duże ryzyko epidemiczne. Z drugiej – może to być pragmatyka. Powirusowy kryzys może zdmuchnąć rząd i PiS, więc zawczasu lepiej się z zagrożonego okrętu ewakuować. Na pewno Gowin pokazuje, że jest jedynym politykiem obozu władzy, który potrafi postawić się Kaczyńskiemu. To inwestycja w przyszłość, na czas po PiS.

3. Jarosław Kaczyński

Ta kampania była przełomowa, nawet jak na standardy jednowładztwa, które lider PiS wprowadził w Polsce. Wybory w wersji, którą zaproponował, nie są demokratyczne. Bardziej przypominają inscenizację, która ma zatwierdzić władzę PiS na kolejne lata. Za każdy krok na drodze do tej groteski odpowiada on osobiście, choć przez lata sam zarzucał innym nieprawidłowości wyborcze.

W całej tej operacji działał doraźnie i bez planu – to podważa jedno z wierzeń zwolenników PiS, którzy uważają go za wybitnego stratega. Gdy okazało się, że mogą być kłopoty ze zorganizowaniem wyborów w zaplanowanym terminie, Kaczyński najpierw pod osłoną nocy, przy okazji uchwalania pakietu antykryzysowego, wprowadził przepisy o głosowaniu korespondencyjnym dla chorych, zamkniętych w kwarantannie oraz dla seniorów. Chodziło mu zwłaszcza o tę trzecią grupę. Gdyby ludzie starsi, wśród których wielu jest sympatyków PiS, wystraszyli się wyborów, Duda mógłby mieć kłopoty.

Szybko okazało się jednak, że to za mało. Dlatego – znów bez żadnych konsultacji – Kaczyński postanowił całe głosowanie przeprowadzić korespondencyjnie, siłami Poczty Polskiej. Mimo że przez lata twierdził, iż taka procedura sprzyja nieprawidłowościom, choćby kupowaniu głosów. Zmienił zdanie, bo uznał, że podejrzane głosowanie korespondencyjne to jedyny sposób, by znów obsadzić Dudę w Pałacu Prezydenckim. A polecił przygotowywać je bez podstawy prawnej – w sytuacji, gdy ustawa o głosowaniu korespondencyjnym była jeszcze w parlamencie, a kontrolowany przez opozycję Senat nie spieszył się z jej przyjęciem.

Żeby kupić czas, Kaczyński – w swym stylu, znów przy okazji głosowania ustaw antykryzysowych – wprowadził zapisy dające PiS możliwość przesunięcia daty wyborów aż do 23 maja. Zlekceważył przy tym – to jego standard – protesty opozycji. Do kosza wyrzucił też opinię Sądu Najwyższego, który za niezgodną z prawem uznał zmianę daty zarządzonych już wyborów.

Dotychczas główną polisą polityczną PiS w kontaktach z zagranicą (zwłaszcza organami unijnymi) były wolne i demokratyczne wybory, w których partia zdobywała władzę. Zakwestionowanie poprawności głosowania – a takie sygnały wysyła do Warszawy wiele instytucji zagranicznych – byłoby dewastujące nie tylko dla tej władzy, ale dla Polski w ogóle. Niedługo dowiemy się więc, czy Kaczyński dziarskim krokiem podąża za premierem Węgier, który zawiesił parlament i rządzi jednoosobowo, co w praktyce oznacza koniec demokracji.

A może się zatrzyma pod wpływem sprzeciwu Gowina albo własnej refleksji? Na pewno w PiS nie ma nikogo, kto mógłby na niego wpłynąć.

4. Jacek Sasin

Wybory przez dekady przeprowadzała Państwowa Komisja Wyborcza, w której zasiadają prawnicy, głównie sędziowie. W państwie PiS komisją wyborczą stał się wicepremier Jacek Sasin, z wykształcenia historyk.

Sasin nie wywodzi się z twardego jądra partii, trafił do PiS po Smoleńsku, z Kancelarii Prezydenta. To najbardziej błyskotliwa smoleńska kariera, w dodatku zbudowana na iluzji. Bo Sasin nigdy nie był bliskim współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego, a za takiego się przedstawia. Poznali się późno, współpracowali krótko.

Czemu zatem udało się Sasinowi dojść na szczyty? Bo swe braki zastępował żarliwością i kurczowym trzymaniem się politycznej linii PiS. Kaczyński nie przypadkiem zlecił wybory właśnie jemu – Sasin na polecenie prezesa zrobi wszystko. Gotów był organizować wybory za pośrednictwem Poczty Polskiej zupełnie bez podstawy prawnej. Bez mrugnięcia okiem mówił publicznie nieprawdę w tej sprawie.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Sasin, wicepremier z Wołomina


Po pierwsze przekonywał, że przygotowania do wyborów można prowadzić na podstawie przepisów ustaw antykryzysowych – tyle że wybory nie mają nic wspólnego z walką z COVID-19. Po drugie twierdził, że karty wyborcze drukuje państwowa Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, a okazało się, że zlecenie dostała prywatna spółka z kapitałem niemieckim – co nie jest powodem do chluby dla rządu deklarującego miłość do krajowego kapitału i grającego antyniemiecką nutą. Po trzecie wreszcie odpierał zarzut, że drukowane są karty, których wzór jeszcze nie istnieje. Przekonywał, że wzór określiła PKW już w lutym. Tyle że PKW określiła wzór w głosowaniu standardowym, dlatego są na kartach oznaczenia organów, których nie będzie w razie wyborów korespondencyjnych.

Przed wyborami Jarosław Kaczyński zwykł mawiać, że przyszli ministrowie z PiS muszą być nade wszystko lojalni. Sasin jest tego najlepszym przykładem.

5. Małgorzata Kidawa-Błońska

Już w kampanii sejmowej latem i jesienią 2019 r. widać było, że lansowanie jej na główną twarz opozycji jest nieporozumieniem. Kandydatką na prezydenta została trochę z łapanki, bo nie było innych poważnych propozycji. Nawet wówczas, gdy – jak w styczniu czy lutym – trwała jeszcze normalna kampania, zaliczała wpadkę za wpadką. A gdy wybuchła epidemia, w ogóle nie potrafiła sobie poradzić z dotarciem do wyborców. W marcu zdecydowała się na ruch, który odebrał jej szanse na dobry wynik – wezwała do bojkotu. Napisała na Facebooku: „Organizowanie wyborów prezydenckich byłoby działaniem wręcz zbrodniczym. Nie wolno narażać życia ludzkiego. (…) Apeluję do wszystkich wyborców, aby nie uczestniczyli w wyborach 10 maja 2020 roku. Jeśli nie można inaczej, niech odpowiedzią na nieodpowiedzialność władzy będzie powszechny bojkot”.

Kłopot w tym, że ta deklaracja została odebrana jako zapowiedź wycofania się Kidawy-Błońskiej z wyborów – dlatego we władzach PO uznano, że poszła o krok za daleko. Liderzy PO nie mogli jej pozwolić na wycofanie się z prostego powodu – szefostwo partii wciąż uważa, że Kaczyńskiemu będzie trudno zorganizować wybory w maju, bo przegra z epidemią i trudnościami organizacyjnymi. Wtedy wybory trzeba będzie przełożyć. Prawdopodobnie w tych przełożonych wyborach – za pół roku czy rok – startować będą mieli prawo tylko ci kandydaci, którzy są dziś zarejestrowani. Gdyby Kidawa się wycofała, w przełożonych wyborach Platforma nie miałaby kandydata. A na to największa partia opozycyjna nie może sobie pozwolić.

Jest jeszcze jeden kłopot: wycofanie się Kidawy znacznie ograniczyłoby Platformie możliwość podważania legalności wyborów przed sądami. A – co widać po ostatnich działaniach PO, w tym deklaracjach jej byłego lidera, Donalda Tuska – taki jest podstawowy plan partii.

I po to tylko potrzebna jest dziś Platformie Kidawa, jako fantom pod skargi wyborcze.

6. Władysław Kosiniak-Kamysz

Na kłopotach i błędach Kidawy skorzystał szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, od kilku lat konsekwentnie przebudowujący PSL w kierunku umiarkowanej partii konserwatywnej i odsuwający starszych działaczy, przywiązanych do jednowymiarowego, chłopskiego charakteru ugrupowania. Z jednej strony Kosiniak przyciąga takich ludzi jak Paweł Kukiz, przejmując część jego obywatelskich postulatów, z drugiej otwiera się na niechcianych w PO konserwatystów. Wiele wskazuje na to, że jeśli Gowin rozstanie się z Kaczyńskim, to trafi właśnie do PSL.

W kampanii Kosiniak był przedstawiany jako lepsza wersja Dudy, taki „Duda plus”. Tak jak prezydent konserwatywny i prospołeczny (był ministrem pracy w rządzie Tuska), ale jednocześnie samodzielny i unikający politycznych wojen – to mają być owe plusy w porównaniu z Dudą.

Po stronie opozycji walczyły ze sobą dwa stanowiska w sprawie wyborów. Jedno, bliskie Platformie, to podważanie ich legalności. Drugie, bliższe PSL i Lewicy, to wyborcza gra do końca, nawet na warunkach PiS. Jest w tym sporo politycznej kalkulacji. Ponieważ notowania Kidawy-Błońskiej są fatalne, to w interesie PO jest przełożenie wyborów co najmniej o rok. Ludowcy – i po cichu wspierająca ich Lewica – mają inny pomysł. Ponieważ rosną notowania Kosiniaka-Kamysza (w większości sondaży jest drugi), woleliby przełożyć wybory o kilka miesięcy, choć są gotowi nawet na głosowanie w maju. Liczą na to, że dojdzie do drugiej tury, w której Kosiniak spotka się z Dudą.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Kosiniak-Kamysz, zielona ruletka


Ze strony środowisk antypisowskich posypały się na to gromy na głowę Kosiniaka: zarzucono mu legitymizowanie niedemokratycznych wyborów. Ale lider PSL wytrzymał już podobną presję w 2019 r., gdy był atakowany za to, że w wyborach sejmowych startuje samodzielnie, a nie w koalicji z PO – wyniki pokazały, że to on miał rację.

Kto wie, może stawiający dziś opór Kaczyńskiemu Gowin w rzeczywistości rozpoczął grę na prezydencką wygraną Kosiniaka-Kamysza, z którym utrzymuje ścisłe kontakty?

7. Andrzej Duda

W kampanię wkraczał jako murowany faworyt, skończył jako przedmiot rozgrywki Kaczyńskiego z Gowinem, kompletnie ubezwłasnowolniony. Choć półgębkiem dawał do zrozumienia, że sprzeciwia się wyborom w maju, to po licznych przegranych wojnach z Kaczyńskim – choćby o kontrolę nad TVP – nie miał tyle siły i determinacji, by otwarcie wesprzeć Gowina. A jeszcze przed epidemią było zauważalne, że Duda i jego ludzie nie mają pomysłu, jakimi obietnicami zapewnić prezydentowi drugą kadencję, bo w kasie państwa widać było już wówczas dno.

W tej sytuacji koronawirus wydawał się dla Dudy idealnym politycznym paliwem. W pierwszych tygodniach epidemii prezydent był hiperaktywny. Odwiedzał szpitale, otwierał orlenowską taśmę do produkcji płynu odkażającego, organizował narady i pokazowo, publicznie dorzucał pomysły do rządowej tarczy antykryzysowej. Na Dudę pracował też rząd (równie pokazowo przyjmując jego pomysły czy organizując operacje w stylu przylotu największego samolotu świata ze sprzętem jednorazowym z Chin) oraz TVP, która obsługiwała jego kampanię od strony propagandowej.

W pewnym momencie prezydent przyhamował, bo jego doradcy uznali, że lansowanie się na chorobie może mu zaszkodzić. Tyle że wtedy w kampanii pojawiły się elementy groteskowe, jak założenie konta w młodzieżowym serwisie społecznościowym TikTok, służącym głównie do wygłupów.

A pierwsza dama nawet podczas epidemii wolała milczeć i okazywać swój dystans wobec PiS.

8. Donald Tusk

Wielki nieobecny kampanii – w listopadzie 2019 r. zadeklarował, że nie będzie startował, co było srogim zawodem dla jego zwolenników, którzy oczekiwali, że po zakończeniu misji w Brukseli wróci do Polski i pobije PiS.

Ale Tusk miał nosa. Nie tylko dlatego, że kampania była nienormalna z powodu epidemii – tego przewidzieć nie mógł. Chodzi przede wszystkim o to, że wyczuł, iż to nie jest jego czas w polskiej polityce. I rzeczywiście, jego wezwania oraz deklaracje nie miały w tym czasie praktycznie żadnego znaczenia.

W finale odwołując się do swej roli lidera konfederacji partii europejskiej chadecji wygłosił ostre oświadczenie, sugerując bojkot. „Te wybory nie są wyborami w sensie ustrojowym, ponieważ nie będą ani wolne, ani równe. Zmiany wprowadzane w kodeksie wyborczym są niekonstytucyjne. Nikt nie zapewni nam tajności wyborów – stwierdził. – Jestem przekonany, że jeśli wszyscy uczciwi Polacy powiedzą: »to nie są wybory«, to PiS się wycofa. Możliwe jest przeprowadzenie w dość szybkim terminie uczciwych wyborów”.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Tusk, ostatnie starcie


Doszło nawet do tego, że Tusk zaczął otwarcie krytykować Kosiniaka-Kamysza za jego przyzwolenie na głosowanie, choć jeszcze kilka miesięcy temu pojawiały się wiarygodne doniesienia, że widzi w liderze ludowców wspólnego kandydata opozycji na prezydenta.

Co prawda PiS lansuje teorię, że PO chce przełożyć wybory, by zamiast Kidawy wystawić Tuska, ale nie ma takiej łatwej prawnej możliwości. Inna rzecz, że słaby rezonans działań byłego premiera po zakończeniu brukselskiej misji wskazuje na to, że można wieszczyć jego polityczną emeryturę na krajowym rynku. Choć w przypadku polityka tak doświadczonego i zręcznego przesądzić się tego nie da.

9. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło

Wyciągnięta z kapelusza szefowa kampanii Dudy została podsunięta przez Gowina i to mimo że nigdy nie prowadziła politycznych operacji na takim poziomie. W dodatku miała jeszcze jedną zgubną cechę – bogatą, niezbadaną biografię. Najpierw okazało się, że kiedyś ugryzła człowieka, który – wszystko na to wskazuje – przyłapał ją na rozrzucaniu ulotek w ciszy wyborczej. Potem wyszło na jaw, że ona i jej mąż kilka lat temu kibicowali Platformie i KOD. Pani mecenas nie przyznała się do wierszyka, w którym mowa o „przypiekaniu Kaczora”, choć dawni znajomi twierdzą, że wygłosiła to dzieło podczas imprezy z udziałem m.in. byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Turczynowicz-Kieryłło miała być zręcznym narzędziem do ataku na Małgorzatę Kidawę-Błońską. Wszystko wedle narzuconej przez Kaczyńskiego mężczyznom z PiS zasady, by kobiet nie uderzać nawet kwiatem. Operacja nie wypaliła, Turczynowicz-Kieryłło szybko została na powrót wepchnięta do kapelusza.

10. Szymon Hołownia

Miał być czarnym koniem wyborów, ale zupełnie mu nie wyszło. ©

Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz Onetu, wcześniej związany z redakcjami „Rzeczpospolitej”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Tygodnika Powszechnego”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Grand Press 2018 za opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Państwo prywatnej zemsty”. Laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2020