Wszystkie pasje Ewy Unger
Wszystkie pasje Ewy Unger
Może ta pasja, którą stała się dla niej Krzyżowa, sprawiła, że w cień odsunęły się wcześniejsze etapy jej życia. Jak lata 60., gdy była (obok Kazimierza Czaplińskiego) głównym „adresem” we Wrocławiu – w Klubie Inteligencji Katolickiej – dla młodych Niemców z Akcji Znaków Pokuty z NRD, którzy chcieli zadośćuczynić za ojców. Albo lata 70., gdy otworzyła się możliwość niezależnej od władz PRL współpracy ze środowiskami z RFN i ona za to odpowiadała. Albo stan wojenny: na jej adres przychodziły stosy paczek z Niemiec, z pomocą dla uwięzionych.
Niestety, ku żalowi historyków, Ewa Unger nie dokumentowała tych kontaktów i dyskusji: tej, jak wiemy dziś, działalności przedpolitycznej, która – prowadzona przez garstkę pasjonatów – miała procentować po 1989 r. w postaci nowej polityki polsko-niemieckiej. „Sybir nauczył mnie, by nic nie trzymać na papierze” – mówiła mi w 2012 r., w rozmowie wspomnieniowej.
Za Ural trafiła z rodzicami i bratem w 1940 r. Sowieci deportowali ich ze Lwowa, dokąd trafili we wrześniu 1939 r., uciekając przed Niemcami z Górnego Śląska. Ojciec był tam inżynierem w fabryce i tam się urodziła: w 1926 r., w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów). „Ojciec dostał zawału, jak Sowieci przyszli po nas” – wspominała dzień 29 czerwca 1940 r. Przeżył, ale wkrótce miał drugi zawał; zmarł jesienią 1940 r. W łagrze – były to „baraki w lesie i 200 Polaków, same rodziny” – pracowali przy wyrębie. Także ona, czternastolatka. Potem spóźnili się do armii Andersa („O kilka dni”), utknęli w Kazachstanie, brat poszedł do armii Berlinga („Skłamał, że ma 18 lat”) i zginął. Do pojałtańskiej Polski wróciły z mamą w 1946 r. Do Wrocławia.
„Jestem urodzoną Żydówką – mówiła mi. – Nie byliśmy rodziną religijną, byliśmy zasymilowani. Chrzest przyjęłam po powrocie z Rosji. Początkowo z inicjatywy mamy, bardzo jej zależało. Mama ochrzciła się jesienią 1946 r., ja w kwietniu 1947 r. Trafiłam do Sodalicji Mariańskiej i dopiero tu nauczyłam się czegoś o katolicyzmie. Im więcej wiedziałam, tym bardziej mi się to podobało. Władze rozwiązały Sodalicję, ale ja już bakcyla połknęłam”. W KIK-u we Wrocławiu działała od początku, od 1958 r. Na liście członków miała numer 2, a jej mama numer 3 („Mój profesor był założycielem Klubu, byłam u niego asystentką, przyszedł i mówi: pani Ewo, może by się pani zapisała?”).
„Wielu mi mówiło: spisz wspomnienia! Ale nie chciałam... A teraz już za późno, pamięć słaba” – mówiła. Ewa Unger zmarła 15 marca, w wieku 93 lat. ©℗
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]