Wschód–Zachód

Nie ulega żadnej kwestii, że rację miał pan prezydent RP, który na Węgrzech załzawił stwierdzeniem, że Zachód nas nie rozumie.

31.10.2016

Czyta się kilka minut

W istocie. Mamy tu zresztą do czynienia z absolutną symetrią, my bowiem takoż nie rozumiemy Zachodu, w tym pan prezydent. Prezydent – zaznaczmy dla porządku – popisał się zatem półprzenikliwością. Podobną sytuację notujemy w wyrażeniu się pani premier rządu RP, która mówiąc, że działania Komisji Europejskiej „nie mieszczą się jej w głowie”, potwierdza naszą pewność, że Komisji Europejskiej też nie mieści się w głowie to, co robi i mówi pani premier. To wzajemne niezrozumienie jest odwieczne, i żadna próba zrozumienia nigdy, na dłuższą metę, się nie udała.

My, ludzie skrajnie szarzy, ale takoż skrajnie bystrzy, bardzo dawno straciliśmy złudzenia na temat możliwości uzachodnienia tutejszości i pogodziliśmy się do spodu z naszą wschodniością. Mamy zatem – dzięki Bogu – do tego, co się dzieje, stosunek całkowicie luźny. Od lat bardzo wielu obserwowaliśmy z poczuciem wyższości życie polityczne i społeczne miast oraz wsi i czekaliśmy zupełnie spokojnie na to, co się właśnie odbywa, czyli przecinanie wątłych nitek cumujących nas do brzegu świata widzialnego. Szok bliźnich naszych, żyjących w ułudzie uzachodnienia kraju, ułudzie zwanej często marzeniem modernizacyjnym, rozczula nas, ale i takoż smuci, mnóstwo bowiem było znaków, że szminka Zachodu wytarta zostanie byle szmatką, tak że śladu po niej znać nie będzie. Znakami Zachodu w Polsce – powtarzamy to od dawna z uporem – są wyłącznie niektóre stadiony i szosy oraz parudziesięciu ludzi. Nic więcej. Jeżeli komuś się wydawało, że to dużo, to dziś mówimy mu bez satysfakcji, że to mało.

Naturalnie, przydałoby się dać nieco przykładów na wschodnie nierozumienie Zachodu i zachodnie nierozumienie Wschodu. Nie będziemy się, rzecz jasna, efektownie skupiać na sprawach małych, dajmy na to, na ogromnej trudności, jaką sprawia ludziom Wschodu pojmowanie idei przepisów ruchu drogowego. Przyswojenie zasady nieprzejeżdżania przez skrzyżowanie na czerwonym świetle wynikło tu przecież ze stosowania przemocy. Wszelkie wątpliwości, które może wywołać ta inteligentna teza, rozwiewa prosta obserwacja, dostępna dla każdego. Powszechnie widzianą irytację, wynikłą z oczekiwania na zielone, można zaobserwować na niemal każdym skrzyżowaniu dowolnych szlaków na wschód od Odry. To widomy, cichy na razie bunt przeciw, jak by to nazwali nasi liczni myśliciele, poprawności narzuconej nam przez zdebilały Zachód właśnie. Oto mniemamy, że regulacje, które powstały poza jakimś systemem wartości, poza temperamentem, są martwe bądź takież się niechybnie staną. Naszym szalenie skromnym zdaniem przy obecnych bardzo silnych marzeniach o wolności i zrzucaniu obcego jarzma, prostowaniu grzbietu i wstawaniu z kolan, jesteśmy świadkami ostatnich chwil, w których auta na czerwonym stają, a na zielonym jadą.

Połóżmy teraz na naszym delikatnym panelu dotykowym kwestie ciężkie, czyli demokrację, prawa człowieka czy definicje wolności, które przyszły stamtąd, bo przecież nie ze Wschodu. Otóż nie ulega wątpliwości, że wszystkie te zasady są przyswojone słabiutko, raczej na dwóję niż na piątkę. Żadna z tych spraw – bądźmy szczerzy – nie wynikła z tutejszych mniemań bądź intelektualnych mozołów. W tak zdefiniowanej i opisanej sytuacji wszelkie deklaracje i apele obojga naszych najwybitniejszych urzędników, np. o ich woli reformowania Unii Europejskiej, są zupełnie kosmiczne, zważywszy ich możliwości, zarówno fizyczne, mentalne, jak i umysłowe. Na koniec wypada rzec choć słówko o Zachodzie. Otóż siły „reformatorskie” formacji pana prezydenta i pani premier, podobnie jak specyficzna subkultura ich rządów, każą nam twardo sądzić, że nikt na Zachodzie nie będzie tego tolerować, nie mówiąc już o czerpaniu z tych wzorców czegokolwiek poza używaniem ich w parabolach na temat Wschodu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016