Wołanie o miłość

Kiedy poznałam B., nic nie zwróciło mojej szczególnej uwagi. Powierzchowna relacja, znajomość, nie koleżeństwo, wymiana uprzejmości podczas przypadkowych spotkań.

23.04.2017

Czyta się kilka minut

Mąż, dzieci, zawieszona na jakiś czas kariera zawodowa, jak to bywa często przy małych dzieciach. Klasa średnia, mieszkanie, samochód, zwykłe życie w dużym mieście.

Gdy zatem pewnego dnia zadzwoniła do mnie i trzęsącym się głosem powiedziała, że bardzo potrzebuje pomocy, pomyślałam w pierwszej chwili, że może ktoś zachorował albo że zdarzył się jakiś wypadek. Nie przyszło mi do głowy, że za tą fasadą, którą widziałam na co dzień, kryje się wieloletnia historia przemocy.

Kiedy się spotkałyśmy chwilę później, zobaczyłam osobę o zapadłych policzkach i nieobecnym wzroku. Wydawała mi się całkiem obca, choć przecież tyle razy się już widziałyśmy. Nagle – jak po przejeździe buldożera – zniknął dzielący nas ekran dźwiękoszczelny i dane mi było zajrzeć na drugą stronę. Jej doświadczenie, o którym opowiedziała mi z wielkim trudem, to nie było po prostu dojście do ściany, po którym można się odwrócić i powiedzieć: dobra, słuchaj, to koniec, odchodzę, biorę dzieci i pół domu, tu masz pismo od prawnika, spotkamy się w sądzie. To, co on zrobił, było niczym wtarcie życia tej rodziny w przestrzenie pomiędzy zaprawą murarską. Miazga. Rozpad atomu. Unicestwienie. Tak że i ja, słuchająca tych historii, czułam, jak coś we mnie się zmienia, jak zamarza mi serce na kość.

Słuchałam wczoraj nagrań z domu byłego radnego PiS, Rafała Piaseckiego. Jego żona opublikowała w sieci piekło, dosłownie – ostatni jego krąg. Na światło dzienne wyszły sprawy, które trzymano przez lata w ukryciu. Poniżanie, przemoc, wyzwiska.
Myślałam wciąż o B. i o jej dzieciach. O tym, jak krzywda, której doznali, wżarła im się w dusze i trawi je jak nowotwór.
– Dlaczego ja od niego przez tyle lat nie odeszłam? – B. zapytała sama siebie, podczas niekończącej się nocy, kiedy siedziałyśmy razem nad kubkiem czarnej kawy. – Nieraz o tym przecież myślałam. Poczekać, aż wyjdzie do pracy, zabrać szczoteczkę do zębów, wsadzić dzieci do wózka i wyjść. Raz na zawsze. Tyle że ja nie miałam dokąd. Ani za co. Nie miałam nikogo i nic. Rzuciłam pracę naukową, by wyjechać z nim do innego kraju, nie było mowy o tym, że zostanę tutaj, że coś spróbuję zrobić na własną rękę. Tam trzymał mnie z daleka od wszystkich, dosłownie – nie znałam nikogo, do rozmów miałam wyłącznie gosposię, która nie mówiła w żadnym ze znanych mi języków. Zaszłam w ciążę, urodziłam, przytyłam. Powtarzał mi, że jestem gruba, obleśna, wstrętna, słaba, że nic nie znaczę, że bez niego jestem bezwartościowa, że nic mi się nie należy, że nic mi nie da. Wierzyłam. Przecież nie słyszałam już niczego innego. Z małymi dziećmi, w obcym kraju, na końcu świata. Gdy mnie pierwszy raz pobił, poszłam tam na policję – zaśmiała się – i szybko wróciłam. Ja naprawdę wierzyłam w to, że on może wszystko i że wszystko o mnie wie. Pewnego razu przypadkiem poznałam kobietę z tamtejszej Polonii. Okazało się, że oni nigdy o mnie nie słyszeli. Nie powiedział im, że ma żonę, dzieci. Nie istniałam. I teraz, już w Polsce, też nie pozwalał mi istnieć. Śmieć, nikt, gówno. Kto chciałby wyciągnąć rękę do gówna? Czy śmieć może istnieć sam? Czy nikomu wolno stanowić o sobie?

Mąż B. czeka w areszcie na proces. Miała szczęście, posiadała niezbite dowody jego strasznej winy i świetnego adwokata, prokurator wykonał swoją robotę. Teraz pozostaje tylko czekać na (nierychliwy) sąd. Mimo to za każdym razem, kiedy idziemy ulicą, a ktoś zachodzi od tyłu, by wyminąć nas na wąskim odcinku chodnika, B. się trzęsie i niemal zawsze uskakuje w bok jak oparzona. 15 lat życia u boku potwora odzywa się w niej nieustającym echem.

Adwokat Piaseckiego – mecenas Bartecki (proponuję zapamiętać to nazwisko) – powiada ze spokojem: „Żona mojego klienta dysponuje czterema nagraniami z ostatnich czterech lat. To jedna kłótnia rocznie, co zdarza się w każdym związku”. Wspomina nawet o tym, że to było po prostu wołanie o miłość. Piasecki przeprasza żonę i opinię publiczną w telewizji, ale przeprasza raczej za nagranie niż za 11 lat tortur. Politycy po obu stronach wobec skali oburzenia społecznego starają się sprawę rozegrać na swoją korzyść, wyraźnie widać, jak bardzo ich w gruncie rzeczy nie obchodzi Karolina Piasecka, ani żadna inna ofiara przemocy domowej. Wszystko, co widzimy – doraźne wyrazy solidarności, słowa potępienia, pozorne ruchy – za tydzień, za dwa ucichną jak zwykle.

W Polsce prawie 800 tys. kobiet rocznie doświadcza przemocy, z czego większość tych przypadków to przemoc domowa. 500 z nich każdego roku ginie. Mimo to zawarte w konwencji o zapobieganiu przemocy słowa o tym, że przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet to także promowanie zmian społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn, tak by wykorzenić uprzedzenia, zwyczaje, tradycje oraz inne praktyki oparte na idei niższości kobiet, powodują paniczny lęk u naszych rządzących. Bo jednak lepsze 500 martwych kobiet niż przeklęty gender w zagrodzie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2017