Wniebowzięta i wniebowzięci

Czy wśród spraw, które nas absorbują, jest także niebo?

11.08.2018

Czyta się kilka minut

Ubieranie figury Matki Bożej Wniebowziętej, Kalwaria Pacławska, sierpień 2011 r. / WALDEK SOSNOWSKI / FORUM
Ubieranie figury Matki Bożej Wniebowziętej, Kalwaria Pacławska, sierpień 2011 r. / WALDEK SOSNOWSKI / FORUM

Wniebowziętych na ziemi bez liku! Zachwyconych, oczarowanych, zauroczonych, rozanielonych, bynajmniej nie świętych. To nie myśl o niebie ich „wzięła”, zauroczyły ich ziemskie doznania. Ich niezwyczajność, nieziemskość, wyjątkowość, a czasem nieodparte poczucie mocy; uwiodły ich szczęśliwe chwile, których powab niekoniecznie wynikał z Bożej inspiracji. Wkracza niebiański język w ziemską rzeczywistość, jakby brak było słów z trzech wymiarów na wyrażenie wzniosłych przeżyć, naznacza sferę sacrum i przenika profanum, za nic mając sobie przyjazny rozdział Kościoła od państwa.

Ziemskie wniebowzięcia są wielkie i całkiem małe, przyziemne i wzniosłe, czasem na poły niebiańskie, a czasem drańskie aż do bólu. Są w tych wniebowzięciach zachwyt, spełnione nadzieje, nieoczekiwana radość, przezwyciężona słabość; są w nich też nagle zaspokojone żądze, wybujałe ambicje i długo skrywana chęć zemsty. Jakie pragnienia, takie wniebowzięcia. Nie biorą się znikąd. Ziemskie wniebowzięcia eksplodują czasem nagłym ziszczeniem się długo żywionych pragnień, a kiedy indziej cicho wieńczą zwycięstwo nad trudem, który chciałoby się nazwać nadludzkim.

Ci, co mówią, że są wniebowzięci, nie unoszą się nad ziemią – unoszą się nad codziennością, przechodzą samych siebie, czasem wynoszą się dumnie nad drugich, a bywa też i tak, że zauroczeni chwilą zapominają o bożym świecie. W niebo wzięci są jedynie na chwilę, dłuższą bądź krótszą, szczęśliwą chwilę, którą chcieliby za wszelką cenę przedłużyć, ale czas zatrzymuje się tylko w kadrze. Boleśnie ściągniętym na ziemię zdarza się głośno narzekać na zdradliwy los, bo czują się zdegradowani i ograbieni. Trudno zaakceptować codzienność po przeżyciu chwil, które dodawały skrzydeł, doświadczenie tego, jak mogłoby być, sprawia, że to, co dostępne na co dzień, zaczyna już nie wystarczać. Chodzi tak wniebowzięty z głową w chmurach, bo wciąż mu się wydaje, że jest tam, gdzie już go nie ma. Inna rzecz, że wniebowzięcie jednych boleśnie uziemia czasem drugich. A ci drudzy – jeśli tylko nie traktują nieba jak retorycznej figury – błagają usilnie Stwórcę, by łaskawie ściągnął nieszczęsnych fascynatów na ziemię.

Oblicza radości

Ziemscy wniebowzięci dają się ponieść szczęśliwej chwili, nie myśląc o tym, że nieuchronnie mija. Zauroczenia się nie planuje, chociaż nie pojawiłoby się, gdyby nie uprzednie upodobanie; pojawia się, trwa, znika... Każdy ma swoje wniebowzięcia. I swoje zejścia na ziemię.

Wniebowzięci finansową koniunkturą nie martwią się o jutro, płacą platynowymi kartami VIP i nie interesują się promocjami. Wszystko, czego mogliby zapragnąć, leży w zasięgu ich kont i portfeli. Patrzą z wyższością na bywalców dyskontów i secondhandów, mieszkańców ciasnych osiedli i pasażerów klasy ekonomicznej. Dopóki nie przekonają się, że nie wszystko można kupić, w zachwycie składając hołd fortunie.

Wniebowzięci osiągniętymi sukcesami sami sobie gotowi są klaskać. Kolekcjonują nagrody i z upodobaniem opowiadają o własnym geniuszu. Nie znajdują wokół siebie równorzędnych partnerów do dyskusji. Łaskawie odpowiadają na pytania i słuchają z pobłażaniem nieskładnie dobierających słowa. Rozpiera ich duma. Nadęci przekonaniem o własnej wyższości traktują protekcjonalnie mniej utytułowanych. A kiedy z czasem pojawiają się lepsi od nich, powietrze schodzi z nich z bolesnym jękiem. Nagle czują się nic niewarci.

Wniebowzięci uzyskaną władzą nie liczą się z opiniami podwładnych. Narzucają im własny punkt widzenia i odpowiadają irytacją na najmniejszy sprzeciw. Czują się niezagrożeni, bezkarni i wszechwładni. Znajdują dziwne upodobanie w upokarzaniu tych, którzy są od nich zależni. Dążą uparcie do pełnej kontroli nad ich życiem. Nie wystarcza im, że się zewnętrznie podporządkowali, pragną mieć rząd dusz, nie kryją słów oburzenia, gdy gnębieni odpowiadają na ucisk buntem. A kiedy władzę tracą, szukają kryjówek w gąszczu niepamięci.

Wniebowzięci doznanym dobrem nie znajdują słów podzięki. Patrzą ufnie w przyszłość, pozbywają się lęków, podejmują nowe wyzwania i potrafią wznieść się nad własne słabości. Dostrzegają światło w mroku, mówią, że to piękny świat. Rosną. Niegdyś przygarbieni, stają się jakby wyżsi, piękniejsi i mocniejsi. Wierzą, że nie są sami, i szukają sposobności, by doznane dobro przekazać dalej. To płodne wniebowzięcie. A kiedy wcześniej lub później podcina im skrzydła ludzka złość, czerpią siłę ze wspomnień o zaznanym szczęściu.


Czytaj także: Edward Augustyn: Ostatni dogmat


Wniebowzięci z miłości zapominają, gdzie są. Tracą poczucie czasu, mają tę chwilę tylko, która otwiera się przed nimi wiecznością. Wpatrzeni w umiłowanych, zapominają o sobie, tracą ciężar wszelkich trosk, stają się lżejsi. Powtarzają, że czują się jak w niebie, chociaż nigdy tam nie byli. Nie pragną niczego więcej, jak być razem z tymi, których kochają. Zdecydowanie trudno ściągnąć ich na ziemię, bo zachowują się trochę jak pijani. Są nadto zupełnie niepraktyczni, jakby można było żyć powietrzem. I choć chodzenie po ziemi z głową w chmurach to nie najlepszy pomysł, to im więcej w nich miłości, tym więcej wieczności, bo Bóg jest miłością (1 J 4, 8).

Wniebowzięci osiągniętym zwycięstwem, zauroczeni pięknem, oczarowani muzyką, zachwyceni słowem, uniesieni ideą, wszyscy ziemscy wniebowzięci...

Niebo

Czy pragną nieba ziemscy wniebowzięci? Czy potrafią się wznieść ponad to, co znają? Czy sięgną po to, co przekracza chwilę? Czy potrafią się uwolnić od lęku przed utratą szczęśliwej chwili, który budzi demony zazdrości? Czy mogą być ziemscy wniebowzięci na wieczność w niebo wzięci?

Jedna jest tylko Wniebowzięta już na zawsze. Znajoma o ludzkiej twarzy. Zna drogę do nieba, której nikt z nas nie przeszedł. Przeżywała chwile uniesień i zgrozy. Urodziła Dziecko, patrzyła, jak dorasta, jak darzą go uznaniem. Widziała dążące za nim tłumy, w skwarze, na zakurzonych drogach, całkiem jak na pielgrzymim szlaku. A potem ci sami, którzy byli tak wniebowzięci tym, co słyszeli i widzieli, zabili jej Dziecko. Odeszli prawie wszyscy wcześniej zachwyceni. Dramat miał niewielu świadków. W najbardziej dramatycznym momencie jej życia dostała nas, wyrodne dzieci. Pokochała tchórzy i dezerterów, niezdecydowanych, wątpiących, lawirujących między świeczką a ogarkiem, krzywoprzysięzców, zdrajców, hipokrytów szukających u niej wsparcia, kiedy grunt zaczyna im się palić pod nogami, figurantów, którzy wybudowali jej wspaniałe świątynie, ale szargają tym, co najbardziej ukochała. Trudno się nami zauroczyć, niewiele jest w nas do kochania...

Potrafimy się zachwycić byle czym, dajemy się omamić złudnym ideom, stawiamy się na piedestałach, wynosimy pod niebiosa własne zasługi, bywamy zauroczeni samymi sobą. Nie potrzebują nieba ci, którzy są bez reszty w ziemię wzięci. I nie potrzebują Wniebowziętej Matki...

Zakochanie

Dał nam Bóg Matkę, ale wziął ją do siebie. Nic jej tutaj już nie trzymało, Ten, którego najbardziej kochała, już tam był. Miłość przyciąga silniej niż grawitacja; nie bezwiednie, przyciąga tylko tych, co się miłują.

Niebo jest dla zakochanych, zakochanych w Bogu, który jest Miłością. Nasze serce tam będzie, gdzie nasz skarb (Mt 6, 21).


Czytaj także: ks. Grzegorz Strzelczyk: Kopia bezpieczeństwa


Wniebowzięta Matka czeka na dzieci. Czeka na dzieci tam, gdzie jest. Fraza jak z pątniczej pieśni, ale kryje się w niej cała prawda o darze, jakim jest dla nas Matka. Nie czeka na nas mariologiczny traktat, czeka Matka. Żeby to zrozumieć, musimy poczuć się trochę jak dzieci. Porzucić czasem noc Nikodemową dla Betlejemskiej, nie trzymać się kurczowo własnej powagi i prosić Boga, by powtórzył w nas cud tej ostatniej. Żebyśmy się narodzili jako dzieci, żebyśmy zapragnęli obecności Matki. Matka przygarnia. Trzeba poczuć się małym, żeby skryć się w ramionach Matki, żeby poczuć się w Jej bliskości wniebowziętym.

Wniebowzięta Matka już jest tam, gdzie mamy nadzieję się znaleźć. Niewiele o tym miejscu wiemy... Wiemy, że nie jesteśmy go sobie w stanie wyobrazić. Ale jest jeden konkret, który potrafimy przy pomocy dostępnego nam doświadczenia jakoś ogarnąć – tam jest już Matka. Rozanieleni, trochę przygarbieni, brodzimy w sierpniowej łące z bukietem nieziemskich pragnień. Błagamy Matkę o wstawiennictwo, a Ona błaga nas o to, by cierpienie, które przygniotło Ją do ziemi, nie okazało się dla nas daremne. ©

Autorka jest etykiem, kieruje Katedrą Etyki Szczegółowej KUL, stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Etyk, filozofka, profesor i wykładowczyni Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie kieruje Katedrą Etyki Szczegółowej. Należy do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Zajmuje się bioetyką, jest członkiem Komitetu Bioetycznego przy PAN.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2018