Ładowanie...
Póki żyjesz, masz szansę
Póki żyjesz, masz szansę
Przestałam jeść i pić, a po wielu dyskusjach i ocenach pozwolono mi odejść, ponieważ moje cierpienie jest nie do zniesienia” – napisała na Instagramie 17-letnia Holenderka Noa Pothoven. Jako 11-letnia dziewczynka była molestowana, a w wieku 14 lat została zgwałcona przez dwóch mężczyzn. Rodzice dowiedzieli się o jej traumie, gdy w wieku 16 lat zgłosiła się do kliniki z prośbą o eutanazję, której jej odmówiono. Zmagała się z depresją i anoreksją. Rok temu wydała książkę, w której opisała swoje cierpienie. Zmarła z wycieńczenia 2 czerwca w swoim rodzinnym domu.
Artur Sporniak: Czy mamy obowiązek ratować samobójców wbrew ich woli?
S. Barbara Chyrowicz: Przypadek Noi Pothoven jest trudny do oceny moralnej. Potwornie skrzywdzona dziewczyna decyzję o pożegnaniu się z życiem podejmuje mając zaledwie 17 lat – to wiek, w którym życie się zaczyna, a Noa uznaje, że dla niej wszystko już skończone. Niektórzy psychologowie twierdzą, że instynkt życia jest tak silny, iż chęć odebrania sobie życia musi być oznaką jakiegoś zaburzenia. Jeśli tak, to mamy ewidentny obowiązek ratowania dziewczyny. Istnieją też tacy, którzy uznają, że przynajmniej część samobójczych decyzji może być podejmowana w sposób w pełni racjonalny – nie powinniśmy takim samobójcom przeszkadzać, bo to ich decyzja i ich życie. Nawet jeśli przyjąć, że tacy samobójcy istnieją, Noa nie jest jednym z nich – trauma po dramatycznych przeżyciach spowodowała u niej depresję, anoreksję, samookaleczenia, próby samobójcze. Noa nie radzi sobie z samą sobą, potrzebuje pomocy specjalistów.
I była leczona, tyle że – jak Noa twierdziła – nieskutecznie.
To porażka tych, którzy nie potrafili jej pomóc. Noi brakło już sił, ale ci, którzy je mieli, mogli jeszcze o jej życie „zawalczyć”. Było o co, póki Noa żyła, istniała szansa, że poradzi sobie z traumą. Nie zapominajmy też, że nasza bezradność może być wołaniem o pomoc do Boga, który wspiera nasze beznadziejne wysiłki – to droga wierzących. Nie znamy przekonań Noi i jej bliskich, nie mamy prawa ich osądzać. Kochali córkę, pogodzili się z jej decyzją nie dostrzegając innego wyjścia. Możemy tylko pytać, czy za wcześnie się nie poddali.
Domyślam się, że rodzice uznali, iż ratowanie córki na siłę byłoby przeciwko niej.
Siedemnastolatce mogło się wydawać, że nie poradzi sobie z tym, co ją spotkało. Dopiero z perspektywy lat wiemy, że z tym, co wydawało się nam kiedyś dramatem nie do przejścia, można sobie poradzić. Noa ma zbyt małe doświadczenie, by o tym wiedzieć, opiekujący się nią dorośli już to wiedzą!
Przed śmiercią napisała: „Kochać to w tej sytuacji pozwolić odejść”.
Noa nie radziła sobie z życiem. Dlatego powinniśmy pomóc jej żyć, a nie odejść. Jeśli ratujemy samobójców, to dokładnie dlatego, że zakładamy, iż nie radzą sobie z życiem.
S. Barbara Chyrowicz jest etykiem, kierownikiem Katedry Etyki Szczegółowej KUL, autorką m.in. książki „O sytuacjach bez wyjścia w etyce”.
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]