Wigilia od nowa

Przedświąteczny szał zakupów ma swój urok. Przecież chodzi o to, żeby bliskich, a często i dalszych ucieszyć podarunkiem, żeby miło świętować, a to dlatego, że „się narodził Zbawiciel, wszego świata Odkupiciel”.

17.12.2018

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Szkoda tylko, że ci, którzy od początku Adwentu lub nawet wcześniej ten świąteczny szał podkręcają, jakby zapomnieli, co to za święta, o co w tym wszystkim chodzi. Kiedyś w ramach przedświątecznej sondy ulicznej w Paryżu ankieterzy pytali przechodniów, co znaczy słowo „Noël” (francuska nazwa Bożego Narodzenia). Zapytywani albo nie wiedzieli, albo mówili jakieś głupstwa. Pewnie u nas wyglądałoby to lepiej, bo jednak polska nazwa tych Świąt coś tam jednak sugeruje. Ale co? Słuchając radia, patrząc w telewizję i oglądając reklamy zaczynam podejrzewać, że może byłoby podobnie jak we Francji, bo napierają na nas ci od reklamy, a oni albo nie wiedzą, o co chodzi, albo uznali, że odwoływanie się do źródła tradycji bożonarodzeniowych będzie za mało atrakcyjne. Reklamy, i nie tylko reklamy, beztrosko mieszają fakty i osoby. Na przykład związek św. Mikołaja (żyjącego na przełomie III i IV w. biskupa Miry w Licji, dziś reklamującego filety ze śledzia) z Bożym Narodzeniem jest mniej więcej taki, jak zatrudnianych przez firmy promujące smartfony przebierańców w czerwonych czapkach i kaftanach ze starożytnym świętym biskupem.

Z Bożego Narodzenia robi się reklamowy show, a nawet jeśli nie reklamowy, to... pobożny, traktujący ewangelię o narodzeniu jak baśń piękną i nierealną. Popatrzmy choćby na nasze rzewne jasełka, wsłuchajmy się w niektóre kolędy typu „pastuszkowie mili”, „anieli”, co w „locie stanęli”, „wół, osieł”, „trzej królowie, monarchowie” itp.


Czytaj także: Piotr Sikora: Narodzenie bez świadków


Ale bądźmy sprawiedliwi, bo jak my sami (w Kościele) traktujemy biblijne opisy Bożego Narodzenia? Weźmy na przykład to zdanie w Ewangelii św. Łukasza: „wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzono spis ludności w całym świecie...”. Wyszło? Bo zdaniem wielu autorów takiego spisu w tym czasie w ogóle nie było. Być może, mówią, Łukasz go wymyślił, by narodzeniu Jezusa nadać wymiary planetarne. W Biblii Tysiąclecia ma nas uspokoić przypis, że spis przeprowadził wielkorządca Syrii, niejaki Senciusz Saturninus. Kto to taki, dlaczego on, nie Cezar? Tymi kwestiami my po prostu wolimy się nie zajmować. Sam miałem kłopoty z tym spisem, dopóki nie przeczytałem w książce „I Vangeli del Dio con noi” mego ulubionego autora, Gianfranca Ravasiego, dlaczego Łukasz jest wiarygodny. Ten znakomity znawca Biblii i jej popularyzator, w książce poświęconej tzw. „ewangeliom dzieciństwa Jezusa” precyzyjnie, w oparciu o źródła wykazuje, jak powierzchowne są argumenty podważające historyczność spisu. Łukasz niczego nie zmyślił, wbrew interpretacji dość rozpowszechnionej w popularnych opracowaniach.

Albo popatrzmy tylko, jak beztrosko mówimy o aniołach w Betlejem. Mówimy tak, jakby ich obecność była najzupełniej oczywista. Owszem, dla wielu z nas jest oczywista, ale tylko w baśniach lub legendach. Toczymy debaty, czy w Betlejem aniołowie śpiewali „chwała... ludziom dobrej woli”, czy „chwała... ludziom Bożego upodobania”. Mało kto jednak podejmuje pytanie, jak te duchy czyste (a więc bez strun głosowych) w ogóle mogą śpiewać. W Starym Testamencie aniołowie zjawiają się 215 razy, a w nawiązującej do starotestamentalnych tekstów „ewangelii dzieciństwa” szum anielskich skrzydeł towarzyszy wydarzeniom od zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela do powrotu Świętej Rodziny z Egiptu. Choć „ewangelii dzieciństwa” nie da się zrozumieć bez wyjaśnienia ich obecności, to dziś kazań o aniołach wolimy nie głosić, by nie wystawiać wiary słuchaczy na zbyt wielką próbę, a zresztą co z nimi robić, często sami nie wiemy. Czy z okazji Bożego Narodzenia nie należałoby wyjaśnić, że opisy zawarte w Piśmie Świętym, także w Nowym Testamencie, mając twardą podstawę historyczną, nie są ani reportażami, ani relacjami historycznymi, tylko przekazem wiary? Przekaz ten dokonywany jest według przyjętych wówczas reguł. Kiedy mowa jest tam o snach albo o aniołach, autor chce po prostu wskazać na szczególną interwencję Boga. Przecież i wtedy czytelnicy tego przekazu wiedzieli, że aniołów nie spotyka się ot tak na ulicy. Słowa wkładane przez autorów natchnionych w usta aniołów rozumiano jako przekazane ludziom słowa Boga, objawioną Jego bliskość, Jego natchnienia.


Czytaj także: Szymon Hołownia: Z punktu widzenia anioła


Jeśli nie odczytujemy Biblii w sposób literalny, jak na przykład robią świadkowie Jehowy, ale staramy się tak interpretować tekst, by go właściwie zrozumieć, odkrywamy, że aniołowie w Biblii często są syntezą dwóch podstawowych rysów oblicza Boga. Jest on INNYM, transcendentnym, kimś nieskończenie wyższym od człowieka i jednocześnie BLISKIM ludzi, jest Emmanuelem – Bogiem z nami, obecnym w historii człowieka.

Słysząc, że ktoś swoje duchowe życie opiera wyłącznie na lekturze Pisma Świętego, odczuwam niepokój. Oczywiście wierzę, że Biblia to słowo Boże i że przekaz ewangelistów jest przekazem Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa; ale także wiem, że Pismo Święte, jak każdy inny tekst napisany w obcym języku, ma swoje lepsze i gorsze przekłady, że powstał w historycznym kontekście, w którym istniały określone sposoby komunikowania różnych treści, bez znajomości których nawet najlepszy przekład nie wystarczy do poprawnego zrozumienia treści. Pokazuje to wspomniany wyżej Ravasi oraz liczne książki wprowadzające do lektury Pisma.

Święty Franciszek, który nie był jak Ravasi biblistą, wyczuł to, co najważniejsze. Ubolewał, że ludzie nie odpłacają Bogu miłością za miłość, wdzięcznością za cud wcielenia i dar Dobrej Nowiny. W 1223 r. w leśnej jaskini w pobliżu Greccio przygotował pierwszą szopkę ze żłobem, sianem, słomą, z żywymi owcami, wołem i osłem. Podczas odprawianej tam mszy świętej wygłosił kazanie, w którym wielokrotnie powtarzał: „kochajcie Dziecię z Betlejem”. Wiara szuka zrozumienia, więc zachęcam: czytajcie Ravasiego, ale nawet jeśli nie będziecie go czytać, to słuchajcie świętego Franciszka.

Świąteczne życzenia Redakcji „Tygodnika Powszechnego” dla czytelników kierujemy wraz z gminą Kadzidło, która od lat swoją przyjaźnią nas krzepi i którą niezmiennie podziwiamy. Dziękujemy za wszystkie kunsztowne ozdoby naszej redakcyjnej choinki. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52/2018