"Więzień nie powinien wracać"

Ciągle nie ma nadziei na jego powrót do Tybetu, a Chińczycy wydają się czekać tylko na jego śmierć. Tymczasem Dalajlama jest jedynym kluczem do rozwiązania kwestii regionu. Jak pisał Wang Lixiong: Jeżeli problem zostanie rozwiązany jak należy, to klucz zostanie w drzwiach.

17.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

W Tybecie od wieków powtarzano proroctwo, że kraj miał mieć tylko trzynastu dalajlamów. Ten rzekomo ostatni, panujący na przełomie XIX i XX w. przywódca duchowy i polityczny Tybetu mógł żywić obawy o losy następcy i kraju. W 1904 r. do Lhasy wkroczyły bowiem wojska brytyjskie. XIII Dalajlama uciekł do Mongolii, potem zawarto niekorzystny układ brytyjsko-chiński, uznający zwierzchność Chin nad Tybetem. W 1908 r. nastąpiła mandżurska inwazja, a w 1910 r. cesarz usiłował pozbawić Dalajlamę urzędu. Triumf komunizmu w Mongolii oraz sukcesy Komunistycznej Partii Chin jeszcze wzmogły obawy Tyberańczyków.

XIII Dalajlama zmarł niespodziewanie 17 XII 1933. Miał 57 lat. Rok wcześniej ogłosił polityczny testament: “Może się zdarzyć, iż tu, w Tybecie, religia i władza zostaną zaatakowane z zewnątrz i od wewnątrz. Jeśli nie będziemy strzec naszego kraju, to Ojciec i Syn, Dalajlama i Panczenlama, oraz wszyscy czcigodni, którzy stoją na straży Wiary, znikną i przestaną być znani nawet z imienia. Zniszczone zostaną klasztory, a mnisi wypędzeni. Prawo przestanie być prawem".

Proroctwa “Wielkiego Trzynastego" miały się spełnić. Poza jednym: urząd religijnego przywódcy Tybetańczyków nie zniknął, a imię XIV Dalajlamy poznał cały świat.

Pielgrzym z Tybetu

Bezkrwawa walka Dalajlamy zaczęła się na dobre, gdy w 1959 r. emigrował do Indii. To tutaj powołał Tybetański Rząd Emigracyjny i już w pierwszą rocznicę Tybetańskiego Powstania Narodowego wygłosił przemówienie, co miało się stać doroczną tradycją. I wtedy, i potem apelował przede wszystkim o pokojowe działania na rzecz autonomii politycznej i religijnej Tybetu. Pięciopunktowy plan, który przedstawił w 1988 r. w Strasburgu, zakładał samorządny, demokratyczny Tybet, stowarzyszony z ChRL. Jego Tybet przyszłości byłby strefą zdemilitaryzowaną. Dalajlama namawiał rodaków do zachowania ciągłości kulturowej i religijnej. Największe jego obawy budziło masowe osadnictwo chińskie w kraju.

Działania pokojowe na rzecz Tybetu oraz innych krajów, w których naruszane są prawa człowieka, przyniosły mu w 1989 r. Pokojową Nagrodę Nobla. Chińczycy widzą w nim wroga numer jeden, filar tybetańskiej tożsamości. Uważają za separatystę i terrorystę, nazywają “niebezpiecznym zbrodniarzem", próbują blokować jego działania na forum międzynarodowym, co czasem się udaje. Jaser Arafat przemawiał na forum ONZ z kaburą u boku, gdy Dalajlama na skutek chińskiego sprzeciwu musiał wystąpić... na trawniku przed siedzibą organizacji.

Dawniej w Tybecie prowadzonym na egzekucję wyrywano języki, by nie krzyczeli: “Niech żyje Dalajlama", dzisiaj zabrania się Tybetańczykom mieć nawet jego zdjęcie, a mnichów modlących się o jego długie życie skazuje na kary długoletniego więzienia.

W 1967 r. po raz pierwszy opuścił Indie udając się do Tajlandii i Japonii, w 1973 r. odwiedził Europę i spotkał się m.in. z Pawłem VI. Odtąd bezustannie podróżuje, zyskując poparcie osobistości świata polityki, religii i kultury. Václav Havel w swoim pierwszym orędziu zaprosił go obok Jana Pawła II do Pragi. Dwukrotnie gościł też w Polsce na zaproszenie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, spotykając się z Lechem Wałęsą, prymasem Glempem, a także politykami i intelektualistami w mieszkaniu Jacka Kuronia.

Prowadził teologiczne dysputy z Thomasem Mertonem (pisał: “to Merton odsłonił mi prawdziwe znaczenie słowa »chrześcijanin«"). Bardzo cenił też Matkę Teresę, arcybiskupa Canterbury Roberta Runciego i papieża Jana Pawła II. Spotykał się z nim kilkakrotnie, po raz ostatni w 2003 r. Zbliżały ich podobne “doświadczenia z totalitarnym, ateistycznym reżimem". Gdy kilka lat temu Dalajlama miał odprawić w indyjskiej Bodhgai rytuał Kalaczakry, ale nagle zachorował, tłum mnichów i wyznawców buddyzmu skamieniał. Scena utrwalona przez Wernera Herzoga w dokumencie “Koło czasu" przypomina nieobecność Papieża na krakowskich Błoniach w 1999 r.

Kolejna wspólna sprawa: mądry dialog międzyreligijny. “Niewzruszenie wierzę, że celem wszystkich religii jest uczynienie ludzi lepszymi i - mimo różnic doktrynalnych, czasem zasadniczych - wskazanie ludzkości drogi do szczęścia. Nie znaczy to, że jestem orędownikiem jakiejś światowej religii czy »superreligii«." - pisał XIV Dalajlama w “Wolności na wygnaniu".

Droga do Lhasy

“Mocno wierzę, że istnieje osobliwa więź między narodem tybetańskim a mną. To dlatego urodziłem się w tej krytycznej chwili, kiedy Tybetańczycy borykają się z wielkimi trudnościami" - twierdzi XIV Dalajlama. Przyszedł na świat 6 lipca 1935 r. w biednej wiosce Takcer na północno-wschodnich krańcach Tybetu. Jego rodzice byli ubogimi rolnikami dzierżawiącymi skrawek ziemi pod uprawę gryki, jęczmienia i ziemniaków. Hodowali jaki i dzomo, czyli krzyżówki jaków z krowami, także owce, kozy, kury i kilka koni. Przyszły Dalajlama był jednym z siódemki dzieci, które przeżyły spośród szesnaściorga. Wśród nich był także uznany za inkarnację lamy Takcera Rinpocze Thubten Dzigme Norbu.

Chłopiec uwielbiał zajmować honorowe miejsce przy stole i pakować się, niczym przed podróżą, krzycząc przy tym: “Jadę do Lhasy". Nie bał się też obcych. Gdy pewnego razu do Takcer przybyła grupa mnichów, spostrzegłszy kierującego nią Kewcanga Rinpocze zawołał: “Lama z Sera!". Sera była klasztorem Kewcanga, a mnisi - zgodnie z tradycją - w rok po śmierci poprzedniego dalajlamy wyruszyli na poszukiwania jego inkarnacji.

Dwuletni wówczas chłopiec bezbłędnie przeszedł prowokowane przez mnichów próby - np. rozpoznawał należące do poprzednika szaty, kij, różaniec. Zaszyfrowaną informację o odnalezieniu XIV Dalajlamy przesłano do Lhasy. Na przeprowadzkę trzeba było jednak czekać 18 miesięcy. Chłopiec był bowiem prawnie obywatelem chińskim. Gubernator prowincji, muzułmanin, żądał w zamian za swoją zgodę olbrzymiej kontrybucji. Brakującą kwotę wyłożyło kilku kupców muzułmańskich jadących do Mekki przez Lhasę.

Mały Dalajlama zamieszkał w pałacu w Norbulingce. Zimą 1940 r. oficjalnie intronizowano go na duchowego przywódcę Tybetu - XIV Dalajlamę, którego pełne imię brzmi: Dżecyn Dżamphel Ngałang Lobsang Jesie Tenzin Giaco.

"Religia to trucizna"

Dla 7-letniego Dalajlamy zaczął się okres intensywnej edukacji i rozwoju duchowego. Kanon nauczania obejmował logikę, sztukę i kulturę Tybetu, medycynę, sanskryt oraz filozofię buddyjską. Do tego poezja, muzyka i dramat, metryka i frazeologia, synonimika i astrologia. Jak każdy mnich, musiał też posiąść sztukę dyskutowania.

Młodość trwała jednak krótko. Z komunistycznych Chin nadchodziły coraz gorsze wiadomości. Postanowiono przyspieszyć termin przekazania mu pełni władzy świeckiej (nastąpiło to 17 XI 1950 r., gdy chińska armia dokonywała już zniszczeń i zbrodni w jego rodzinnej prowincji Amdo). Niedługo po tym z audycji radiowej dowiedział się o podpisaniu Siedemnastopunktowej Ugody Pokojowego Wyzwolenia Tybetu. Już pierwszy punkt brzmiał jak wyrok na lud tybetański, który miał “powrócić do wielkiej rodziny narodów swego kraju ojczystego, do ChRL".

W 1954 r. dwukrotnie odwiedzał Chiny wierząc w ugodowe rozwiązanie kwestii Tybetu. Myślał nawet o systemie opartym na syntezie elementów buddyzmu i doktryny marksistowskiej, jednakże ostatnie spotkanie z przyjaźnie do tej pory podejmującym go Mao Tse-tungiem rozwiało jego nadzieje. “Religia to trucizna" - usłyszał.

10 III 1959 r. w stolicy Tybetu wybuchło powstanie. Po zasięgnięciu rady w wyroczni państwowej Neczung XIV Dalajlama 17 marca potajemnie opuścił pałac i udał się na południe, by wkrótce przekroczyć granicę indyjską. Hindusi przyjęli go ciepło, acz nie bez obaw - zwłaszcza przed pogorszeniem i tak już bardzo napiętych stosunków z Chinami. W ślad za nim podążyły fale uchodźców z Tybetu. Rząd indyjski darował Dalajlamie rezydencję w Dharamsali w stanie Himaczal Pradesz. Ten nie krył wdzięczności: “Nie mam cienia wątpliwości, że Indie mają znacznie większe prawa do Tybetu niż Chiny, których wpływ był tam nieznaczny".

Emigrację przemyśliwał już wcześniej, gdy na przełomie 1956-57 r. pierwszy raz był w Indiach, w związku z Budda Dżajanti - 2500. rocznicą urodzin Buddy. Jak mówi stare tybetańskie powiedzenie: “więzień, któremu raz udało się uciec, nie powinien wracać". Wówczas odwiódł go jednak od tego zamiaru premier Pandit Nehru. Jednak Dalajlama, pielgrzymując po całym świecie, Tybetu nigdy nie opuścił.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2005