Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Tybecie od wieków powtarzano proroctwo, że kraj miał mieć tylko trzynastu dalajlamów. Ten rzekomo ostatni, panujący na przełomie XIX i XX w. przywódca duchowy i polityczny Tybetu mógł żywić obawy o losy następcy i kraju. W 1904 r. do Lhasy wkroczyły bowiem wojska brytyjskie. XIII Dalajlama uciekł do Mongolii, potem zawarto niekorzystny układ brytyjsko-chiński, uznający zwierzchność Chin nad Tybetem. W 1908 r. nastąpiła mandżurska inwazja, a w 1910 r. cesarz usiłował pozbawić Dalajlamę urzędu. Triumf komunizmu w Mongolii oraz sukcesy Komunistycznej Partii Chin jeszcze wzmogły obawy Tyberańczyków.
XIII Dalajlama zmarł niespodziewanie 17 XII 1933. Miał 57 lat. Rok wcześniej ogłosił polityczny testament: “Może się zdarzyć, iż tu, w Tybecie, religia i władza zostaną zaatakowane z zewnątrz i od wewnątrz. Jeśli nie będziemy strzec naszego kraju, to Ojciec i Syn, Dalajlama i Panczenlama, oraz wszyscy czcigodni, którzy stoją na straży Wiary, znikną i przestaną być znani nawet z imienia. Zniszczone zostaną klasztory, a mnisi wypędzeni. Prawo przestanie być prawem".
Proroctwa “Wielkiego Trzynastego" miały się spełnić. Poza jednym: urząd religijnego przywódcy Tybetańczyków nie zniknął, a imię XIV Dalajlamy poznał cały świat.
Pielgrzym z Tybetu
Bezkrwawa walka Dalajlamy zaczęła się na dobre, gdy w 1959 r. emigrował do Indii. To tutaj powołał Tybetański Rząd Emigracyjny i już w pierwszą rocznicę Tybetańskiego Powstania Narodowego wygłosił przemówienie, co miało się stać doroczną tradycją. I wtedy, i potem apelował przede wszystkim o pokojowe działania na rzecz autonomii politycznej i religijnej Tybetu. Pięciopunktowy plan, który przedstawił w 1988 r. w Strasburgu, zakładał samorządny, demokratyczny Tybet, stowarzyszony z ChRL. Jego Tybet przyszłości byłby strefą zdemilitaryzowaną. Dalajlama namawiał rodaków do zachowania ciągłości kulturowej i religijnej. Największe jego obawy budziło masowe osadnictwo chińskie w kraju.
Działania pokojowe na rzecz Tybetu oraz innych krajów, w których naruszane są prawa człowieka, przyniosły mu w 1989 r. Pokojową Nagrodę Nobla. Chińczycy widzą w nim wroga numer jeden, filar tybetańskiej tożsamości. Uważają za separatystę i terrorystę, nazywają “niebezpiecznym zbrodniarzem", próbują blokować jego działania na forum międzynarodowym, co czasem się udaje. Jaser Arafat przemawiał na forum ONZ z kaburą u boku, gdy Dalajlama na skutek chińskiego sprzeciwu musiał wystąpić... na trawniku przed siedzibą organizacji.
Dawniej w Tybecie prowadzonym na egzekucję wyrywano języki, by nie krzyczeli: “Niech żyje Dalajlama", dzisiaj zabrania się Tybetańczykom mieć nawet jego zdjęcie, a mnichów modlących się o jego długie życie skazuje na kary długoletniego więzienia.
W 1967 r. po raz pierwszy opuścił Indie udając się do Tajlandii i Japonii, w 1973 r. odwiedził Europę i spotkał się m.in. z Pawłem VI. Odtąd bezustannie podróżuje, zyskując poparcie osobistości świata polityki, religii i kultury. Václav Havel w swoim pierwszym orędziu zaprosił go obok Jana Pawła II do Pragi. Dwukrotnie gościł też w Polsce na zaproszenie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, spotykając się z Lechem Wałęsą, prymasem Glempem, a także politykami i intelektualistami w mieszkaniu Jacka Kuronia.
Prowadził teologiczne dysputy z Thomasem Mertonem (pisał: “to Merton odsłonił mi prawdziwe znaczenie słowa »chrześcijanin«"). Bardzo cenił też Matkę Teresę, arcybiskupa Canterbury Roberta Runciego i papieża Jana Pawła II. Spotykał się z nim kilkakrotnie, po raz ostatni w 2003 r. Zbliżały ich podobne “doświadczenia z totalitarnym, ateistycznym reżimem". Gdy kilka lat temu Dalajlama miał odprawić w indyjskiej Bodhgai rytuał Kalaczakry, ale nagle zachorował, tłum mnichów i wyznawców buddyzmu skamieniał. Scena utrwalona przez Wernera Herzoga w dokumencie “Koło czasu" przypomina nieobecność Papieża na krakowskich Błoniach w 1999 r.
Kolejna wspólna sprawa: mądry dialog międzyreligijny. “Niewzruszenie wierzę, że celem wszystkich religii jest uczynienie ludzi lepszymi i - mimo różnic doktrynalnych, czasem zasadniczych - wskazanie ludzkości drogi do szczęścia. Nie znaczy to, że jestem orędownikiem jakiejś światowej religii czy »superreligii«." - pisał XIV Dalajlama w “Wolności na wygnaniu".
Droga do Lhasy
“Mocno wierzę, że istnieje osobliwa więź między narodem tybetańskim a mną. To dlatego urodziłem się w tej krytycznej chwili, kiedy Tybetańczycy borykają się z wielkimi trudnościami" - twierdzi XIV Dalajlama. Przyszedł na świat 6 lipca 1935 r. w biednej wiosce Takcer na północno-wschodnich krańcach Tybetu. Jego rodzice byli ubogimi rolnikami dzierżawiącymi skrawek ziemi pod uprawę gryki, jęczmienia i ziemniaków. Hodowali jaki i dzomo, czyli krzyżówki jaków z krowami, także owce, kozy, kury i kilka koni. Przyszły Dalajlama był jednym z siódemki dzieci, które przeżyły spośród szesnaściorga. Wśród nich był także uznany za inkarnację lamy Takcera Rinpocze Thubten Dzigme Norbu.
Chłopiec uwielbiał zajmować honorowe miejsce przy stole i pakować się, niczym przed podróżą, krzycząc przy tym: “Jadę do Lhasy". Nie bał się też obcych. Gdy pewnego razu do Takcer przybyła grupa mnichów, spostrzegłszy kierującego nią Kewcanga Rinpocze zawołał: “Lama z Sera!". Sera była klasztorem Kewcanga, a mnisi - zgodnie z tradycją - w rok po śmierci poprzedniego dalajlamy wyruszyli na poszukiwania jego inkarnacji.
Dwuletni wówczas chłopiec bezbłędnie przeszedł prowokowane przez mnichów próby - np. rozpoznawał należące do poprzednika szaty, kij, różaniec. Zaszyfrowaną informację o odnalezieniu XIV Dalajlamy przesłano do Lhasy. Na przeprowadzkę trzeba było jednak czekać 18 miesięcy. Chłopiec był bowiem prawnie obywatelem chińskim. Gubernator prowincji, muzułmanin, żądał w zamian za swoją zgodę olbrzymiej kontrybucji. Brakującą kwotę wyłożyło kilku kupców muzułmańskich jadących do Mekki przez Lhasę.
Mały Dalajlama zamieszkał w pałacu w Norbulingce. Zimą 1940 r. oficjalnie intronizowano go na duchowego przywódcę Tybetu - XIV Dalajlamę, którego pełne imię brzmi: Dżecyn Dżamphel Ngałang Lobsang Jesie Tenzin Giaco.
"Religia to trucizna"
Dla 7-letniego Dalajlamy zaczął się okres intensywnej edukacji i rozwoju duchowego. Kanon nauczania obejmował logikę, sztukę i kulturę Tybetu, medycynę, sanskryt oraz filozofię buddyjską. Do tego poezja, muzyka i dramat, metryka i frazeologia, synonimika i astrologia. Jak każdy mnich, musiał też posiąść sztukę dyskutowania.
Młodość trwała jednak krótko. Z komunistycznych Chin nadchodziły coraz gorsze wiadomości. Postanowiono przyspieszyć termin przekazania mu pełni władzy świeckiej (nastąpiło to 17 XI 1950 r., gdy chińska armia dokonywała już zniszczeń i zbrodni w jego rodzinnej prowincji Amdo). Niedługo po tym z audycji radiowej dowiedział się o podpisaniu Siedemnastopunktowej Ugody Pokojowego Wyzwolenia Tybetu. Już pierwszy punkt brzmiał jak wyrok na lud tybetański, który miał “powrócić do wielkiej rodziny narodów swego kraju ojczystego, do ChRL".
W 1954 r. dwukrotnie odwiedzał Chiny wierząc w ugodowe rozwiązanie kwestii Tybetu. Myślał nawet o systemie opartym na syntezie elementów buddyzmu i doktryny marksistowskiej, jednakże ostatnie spotkanie z przyjaźnie do tej pory podejmującym go Mao Tse-tungiem rozwiało jego nadzieje. “Religia to trucizna" - usłyszał.
10 III 1959 r. w stolicy Tybetu wybuchło powstanie. Po zasięgnięciu rady w wyroczni państwowej Neczung XIV Dalajlama 17 marca potajemnie opuścił pałac i udał się na południe, by wkrótce przekroczyć granicę indyjską. Hindusi przyjęli go ciepło, acz nie bez obaw - zwłaszcza przed pogorszeniem i tak już bardzo napiętych stosunków z Chinami. W ślad za nim podążyły fale uchodźców z Tybetu. Rząd indyjski darował Dalajlamie rezydencję w Dharamsali w stanie Himaczal Pradesz. Ten nie krył wdzięczności: “Nie mam cienia wątpliwości, że Indie mają znacznie większe prawa do Tybetu niż Chiny, których wpływ był tam nieznaczny".
Emigrację przemyśliwał już wcześniej, gdy na przełomie 1956-57 r. pierwszy raz był w Indiach, w związku z Budda Dżajanti - 2500. rocznicą urodzin Buddy. Jak mówi stare tybetańskie powiedzenie: “więzień, któremu raz udało się uciec, nie powinien wracać". Wówczas odwiódł go jednak od tego zamiaru premier Pandit Nehru. Jednak Dalajlama, pielgrzymując po całym świecie, Tybetu nigdy nie opuścił.