Wersal się nie skończył

Przed stu laty, 28 czerwca 1919 r., zwycięzcy podpisali z Niemcami traktat pokojowy. Kończył, jak wtedy mówiono, Wielką Wojnę: największy dotychczasowy konflikt w dziejach świata.

17.06.2019

Czyta się kilka minut

Przed pałacem w Wersalu podczas podpisywania traktatu pokojowego z Niemcami. Paryż, 28 czerwca 1919 r. / Edward N. Jackson / US Army Signal Corps / domena publiczna
Przed pałacem w Wersalu podczas podpisywania traktatu pokojowego z Niemcami. Paryż, 28 czerwca 1919 r. / Edward N. Jackson / US Army Signal Corps / domena publiczna

Dla ówczesnych ludzi tamta wojna – rozpoczęta latem 1914 r. i na froncie zachodnim zawieszona rozejmem z 11 listopada 1918 r., ale w różnych częściach Europy Środkowej i Wschodniej trwająca aż do początku lat 20. (pod postacią kolejnych wojen między państwami i domowych) – była nie tylko konfliktem zbrojnym.

Był to także szok moralny: że cywilizacja, w której osiągnięcia przed rokiem 1914 tak mocno wierzono, i które budziły taką dumę, mogła dopuścić do tak wielkiej rzezi, ludzkiego cierpienia i tylu zniszczeń. To miało się już nigdy w świecie nie powtórzyć. Wtedy, w 1919 r., wydawało się zatem, że niedawne wojenne doświadczenia zmieniły ludzkość i nareszcie nadszedł moment, gdy wszyscy zrozumieli, że należy zbudować nowy, lepszy świat.

Widoczne to było w kulturze, sztuce i literaturze. Pacyfizm stał się – przynajmniej w Europie Zachodniej – potężnym ruchem społecznym. Wydawało się, że zmienili się również przywódcy polityczni, a racje moralne stały się równie ważne jak układy polityczne, rywalizacje czy zasada równowagi sił.

Szybko jednak okazało się, że szlachetne idee i rzeczywistość polityczna nie do końca pokrywają się ze sobą.

Westfalia, Wiedeń, Paryż...

W dwa miesiące po zakończeniu działań wojennych na froncie zachodnim (tj. po faktycznej kapitulacji Niemiec) zorganizowano konferencję pokojową. Miała stworzyć nowy światowy ład, który nie tylko zapewniłby pokój, lecz zapewnił także nowy ład polityczny, oparty na prawie narodów do samostanowienia i wyrównujący historyczne niesprawiedliwości – co najmniej w Europie. Od konferencji pokojowej oczekiwano również, że wytworzy mechanizmy, które zapobiegną wojnom w przyszłości. Miało temu pomóc utworzenie międzynarodowej organizacji państw, swego rodzaju światowego parlamentu.

Europa znała już ze swej historii wielkie konferencje pokojowe, kończące wielo- letnie wojny i organizujące nowy ład polityczny. Jedna odbyła się w 1648 r. w miastach niemieckiej Westfalii, Münster i Osnabrück – jej finałem był traktat, nazwany pokojem westfalskim, kończący wojnę trzydziestoletnią. Kolejna miała miejsce w Wiedniu w latach 1814-15, po zakończeniu wojen napoleońskich. Nazwana kongresem wiedeńskim, stworzyła tzw. Święte Przymierze: sojusz Austrii, Prus i Rosji jako gwarantów nowej organizacji Europy. Został on pomyślany jako zapora dla rozszerzającego się w Europie liberalizmu, a tworzące go monarchie miały wspólny system wartości (pokonana Francja szybko do nich dołączyła).

Jednak w odróżnieniu od kongresu wiedeńskiego, w 1919 r. obradujące w Paryżu zwycięskie państwa nie miały wspólnej wizji pożądanej powojennej sytuacji.

Wielka Trójka nadaje ton

Konferencja zwołana została do Paryża, co nie tylko było usankcjonowaniem roli Francji w obozie zwycięzców, ale także hołdem jej złożonym – jako krajowi, który procentowo poniósł największą ofiarę. Na froncie zginęła jedna czwarta Francuzów w wieku od 18. do 30. lat (ogółem Francja straciła półtora miliona żołnierzy).

W konferencji uczestniczyły delegacje 27 państw Ententy, zwycięskiego sojuszu. Nie zaproszono Rosji bolszewickiej, która wyłamała się z alianckich porozumień zawartych przez Rosję carską i w marcu 1918 r. podpisała separatystyczny pokój z Niemcami w Brześciu nad Bugiem. Ponadto, wobec wciąż niejasnej sytuacji w Rosji, ogarniętej wojną domową, nie chciano zapraszać żadnej ze stron tego konfliktu.

Natomiast państwa pokonane – przede wszystkim: Niemcy, Austria i Węgry (dwa ostatnie jako spadkobiercy monarchii naddunajskiej) – miały wysłać do Paryża delegacje, lecz nie mogły one uczestniczyć w obradach, a jedynie oczekiwać na zakończenie negocjacji i przedstawienie im warunków pokojowych

.

Rada Czterech podczas pokojowej konferencji w Wersalu. Od lewej: David Lloyd George (premier Wielkiej Brytanii), Vittorio Orlando (premier Włoch), Georges Clemenceau (premier Francji) i Woodrow Wilson (prezydent USA), maj 1919 r. / Fot.. EDWARD N. JACKSON

Znaczenie i rola poszczególnych delegacji uczestniczących w obradach nie były takie same. Organizatorami konferencji – narzucającymi jej tematykę i kalendarz obrad oraz decydującymi o rozstrzygnięciach – była Wielka Trójka: prezydenci USA i Francji oraz premier Wielkiej Brytanii. Podział państw na te decydujące i te szeregowe, w większości biernie uczestniczące, przeszedł do praktyki między- narodowej i pozostał do dziś w ONZ (gdzie funkcjonuje Rada Bezpieczeństwa, jako gremium uprzywilejowane).

W tej sytuacji mniejsze kraje mogły odgrywać pewną rolę poniekąd nieformalnie – poprzez aktywności szefów swoich delegacji. Tak było np. w przypadku Edvarda Beneša (szefa MSZ Czechosłowacji) czy Romana Dmowskiego z Polski. Do Wielkiej Trójki rozgrywających starała się usilnie dołączyć delegacja włoska.

Przegrani nie mają głosu

Wielka Brytania i Francja przyjechały na konferencję z ideą likwidacji imperium tureckiego i Austro-Węgier (wprawdzie ck monarchia już sama się rozpadała, ale stan faktyczny, w tym nowe granice, wymagał usankcjonowania). Były to koncepcje wcześniej nie do wyobrażenia.

Inną różnicą w porównaniu z kongresem wiedeńskim było niedopuszczenie przegranych do obrad. W Wiedniu delegacja francuska i jej minister spraw zagranicznych Talleyrand odgrywali dużą rolę – tymczasem w Paryżu pokonani nie dostali prawa głosu, co od razu nastawiało ich negatywnie i powodowało opór. Od razu powstała interpretacja, że konferencja nie ma na celu stworzenia stabilnego ładu pokojowego, lecz poniżenie przegranych i zmuszenie ich (zwłaszcza Niemiec) do świadczeń finansowych.

Istotną nowością było pojawienie się – jako jednej z głównych postaci w polityce – prezydenta USA Thomasa Woo- drowa Wilsona. Stany, które przystąpiły do wojny w 1917 r., i których potęga materialna zadecydowała w znacznej mierze o zwycięstwie Ententy, po raz pierwszy wkroczyły wtedy na światową arenę jako wiodące mocarstwo. Znany z idealistycznego, moralnego nastawienia do polityki oraz z mesjanistycznej wiary w rolę USA Wilson przybył do Paryża z przekonaniem, że Wielką Wojnę spowodował brak możliwości samostanowienia przez małe narody i „reakcyjna” zasada równowagi sił w Europie.

To z inicjatywy prezydenta USA delegacja amerykańska wprowadziła do porządku obrad kwestię winy za wybuch wojny – mającą charakter nie tylko moralny, ale też praktyczno-finansowy. Zyskało to od razu poparcie Francuzów. Dotąd w międzynarodowej polityce nie było takiego zwyczaju, aby post factum szukać winnych. Idealizm Wilsona był jednak przyjmowany z dystansem przez Europejczyków, przyzwyczajonych do prowadzenia Realpolitik w interesie swych krajów. Uważano, że koncepcje amerykańskie wynikają z niewiedzy i naiwności państwa niezorientowanego w europejskich realiach.

W samej Ameryce ustalenia konferencji pokojowej przyjęto niejednoznacznie. Część polityków i opinii publicznej uważała, że narzuca ona zbyt ciężkie warunki Niemcom. Po wyborach z 1918 r. doszło do zmiany większości w Kongresie. Dominujący w nim odtąd Republikanie aż dwukrotnie mieli odrzucać wniosek administracji Wilsona o ratyfikację traktatu (nazwanego wersalskim), odwołując się do popularnych teraz w USA haseł izolacjonizmu i niemieszania się w sprawy europejskie.

Nowa szachownica

Francuzi uczestniczyli w konferencji z jasnym planem: odpłacenia Niemcom za przegraną wojnę z lat 1870-71 i ­osłabienia państwa niemieckiego. Częścią tej koncepcji było rozszerzenie Polski maksymalnie na zachód, nawet gdyby miało to oznaczać włączenie do niej dużej grupy ludności niemieckiej.

Delegacja brytyjska, na czele z premierem Lloydem George’em, przybyła pewna siebie i z poczuciem zwycięstwa. Miała też określone wyobrażenie o tym, co dalej. Londyn nie chciał zbyt dużego wzmocnienia pozycji Francji, w tym jej sojuszników na wschód od Niemiec – także Polski, która postawiła na sojusz z Paryżem. Za wręcz niebezpieczne dla ładu w Europie Środkowej brytyjski premier uznawał „zbytni” wzrost potencjału państwa polskiego. Jednak wydarzeniem ważniejszym dla niego od szczegółowych problemów granicznych było samozatopienie 21 czerwca 1919 r. floty niemieckiej, internowanej na kotwicowisku Scapa Flow w Szkocji. Aby nie oddawać ich zwycięzcom, Niemcy posłali na dno ponad 50 okrętów, w tym 15 pancerników i krążowników liniowych.

Aktywną delegacją w Paryżu byli Włosi. Umiejętnie występując na konferencji, realizowali swoją tradycyjną anty- austriacką politykę – w efekcie uzyskując Tyrol Południowy, choć większość jego ludności stanowili niemieckojęzyczni Austriacy.

Niemcy musiały odstąpić część swego terytorium Francji (Alzacja i Lotaryngia), Danii i Polsce (Wielkie Księstwo Poznańskie, części Pomorza, Prus Zachodnich i Wschodnich), zgodzić się na plebiscyt na Górnym Śląsku i wydzielenie Gdańska jako tzw. Wolnego Miasta. Odebrano im kolonie i musieli – rzecz kluczowa – uznać swoją odpowiedzialność za wywołanie wojny. Siły zbrojne Niemiec ograniczono do 100 tys. żołnierzy; zakazano im posiadania lotnictwa, czołgów, ciężkiej artylerii, pancerników i okrętów podwodnych. Zapowiedziano też, że Berlin będzie musiał zapłacić reparacje; ich wysokość miały ustalić specjalnie powołane komisje.

W efekcie w Niemczech natychmiast powstała legenda: że państwo i armia zostały zdradzone – przez nowy republikański rząd, przez socjaldemokratów (teraz rządzących), wreszcie przez dyplomatów. Nacjonaliści różnej maści powtarzali argument, że żaden obcy żołnierz nie wszedł w 1918 r. na terytorium Niemiec i nie było potrzeby kapitulować. W rzeczywistości Niemcy i ich armia jesienią 1918 r. już się załamały. Gdyby nie rozejm, Amerykanie i wojska innych państw Ententy byłyby w stanie zająć Niemcy.

Drugą błyskawicznie powstałą legendą było przekonanie, że Niemcy zostały przygniecione i zniszczone przez narzucone reparacje. To za ich sprawą miał nastąpić dramatyczny kryzys ekonomiczny i hiper- inflacja, co spowodowało olbrzymie wstrząsy społeczne. Wykorzystał to Adolf Hitler, który na „dyktacie Wersalu” budował swoją popularność. Do dzisiaj jest to popularna interpretacja wśród historyków szukających przyczyn wyborczych sukcesów przyszłego „wodza” III Rzeszy.

Spór o reparacje

Jest prawdą, że podczas konferencji mówiono o gigantycznych sumach. Potem, w 1921 r., Komisja Reparacyjna określiła zobowiązania Niemiec na 132 miliardy marek (dziś byłoby to ponad 450 miliardów dolarów, choć każde przeliczenie będzie nieprecyzyjne). Ta suma pojawia się często w opracowaniach historycznych.

Tyle tylko, że do zapłacenia takiej sumy nigdy nie doszło. W Niemczech rozpętano wielką kampanię prasową dowodzącą, że spłata reparacji zniszczy gospodarkę i walutę. Jednak historycy i ekonomiści nie udowodnili, że hiperinflacja spowodowana była właśnie spłatą reparacji. Można nawet powiedzieć, że dzięki inflacji zmniejszały się nałożone obciążenia. Dlatego też zresztą rząd niemiecki odkładał walkę z inflacją.

Berlin przyjął taktykę biernego oporu w spłacaniu reparacji. Na początku 1923 r. rząd przestał wykonywać zobowiązania w dostawach węgla, argumentując to utratą kopalni górnośląskich. Powołanemu we wrześniu 1923 r. rządowi Gustava Stresemanna udało się załagodzić konflikt z Francją, dążącą do wyegzekwowania spłat, i wynegocjować pierwszy plan zmniejszenia reparacji (tzw. plan Dawesa), łącząc go z programem amerykańskich pożyczek, które można było przeznaczyć na spłaty.

Zobowiązania Niemiec nie zostały nigdy do końca spłacone, mimo ich kilkakrotnego obniżania i przejściowych moratoriów. Niektórzy historycy obliczają, że Niemcy spłaciły zaledwie ok. 15 proc. swych zobowiązań.

Nowa Europa Środkowa

Najistotniejszą decyzją całej konferencji pokojowej było utworzenie nowej konfiguracji państwowo-politycznej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Powstało państwo polskie, do którego włączono znaczące terytoria z dotychczasowego państwa niemieckiego (historycznie były to ziemie włączone niegdyś do Prus w wyniku rozbiorów Polski). Państwo polskie otrzymało tzw. korytarz dostępu do morza, co było programem i zobowiązaniem amerykańskiej polityki.

W wyniku rozpadu Austro-Węgier powstało kilka państw sukcesyjnych: nie tylko nowe Austria i Węgry, ale też zupełnie nowy twór: Czechosłowacja, wykrojona z byłej Austrii (Czechy i Morawy) i Węgier (Słowacja). Czechosłowacja zgłosiła się z nową kategorią narodową – Czechosłowaków – ale i tak mniejszości niemiecka i węgierska tworzyły w niej jedną trzecią ludności (gdyby uznać istnienie Słowaków, Czechów byłoby w państwie maksymalnie połowa). Nowym państwem była też Jugosławia (pod tą nazwą istniejąca od 1929 r.), jako kraj wielonarodowy i wielowyznaniowy. Jeden z punktów traktatu pokojowego dotyczył też potwierdzenia zjednoczenia się Mołdawii, Bukowiny i Siedmiogrodu, a więc powstania Rumunii w nowym kształcie, obejmującym terytoria należące dotąd do Węgier.

Poczucie największej krzywdy – być może większe niż Niemcy – mieli Węgrzy: ich nowe państwo, powstałe na skutek traktatu z Trianon (nazwa pochodzi od pałacu w kompleksie wersalskim, gdzie w 1920 r. podpisano osobną umowę dla Węgier) obejmowało zaledwie 28 proc. terytorium sprzed 1914 r. Prawie 3,5 mln Węgrów (jedna trzecia narodu) pozostało poza granicami tego państwa. Trzeba jednak zauważyć, że przedwojenne Królestwo Węgier znacznie przekraczało swoje granice etnograficzne i twardą ręką rządziło licznymi mniejszościami, tworzącymi połowę ludności. Traktat z Trianon oznaczał więc tragedię dla Węgrów, ale jednocześnie przez Słowaków, Rumunów, Serbów i Chorwatów został uznany za zwycięstwo dziejowej sprawiedliwości.

Długie trwanie Wersalu

Stworzona w Paryżu nowa organizacja Europy została szybko nazwana ładem (albo systemem) wersalskim – od miejsca podpisania traktatu z 1919 r.

Porządek wersalski – obejmujący zwyczajowo także nowe państwa bałtyckie: Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę (choć w Paryżu w ich sprawie nie decydowano) – miał stworzyć, zwłaszcza dla Europy Środkowej, świat nowy i sprawiedliwy, który uczyniłby niepotrzebnymi konflikty zbrojne. Jego słabością było jednak to, że chciał połączyć w jedną całość zbyt wiele często wzajemnie sprzecznych roszczeń. Przykładowo, żaden z nowych krajów Europy Środkowej nie był w sensie ścisłym państwem narodowym – i nie mógł nim być, wobec skomplikowanej „mapy” demograficznej.

Świat stworzony w czerwcu 1919 r. przetrwał niecałe 20 lat, do konferencji monachijskiej. Wtedy to, jesienią 1938 r., Francja i Wielka Brytania – dwaj główni gwaranci ładu wersalskiego – ustąpili wobec żądań Hitlera i zgodzili się na rozbiór Czechosłowacji. Ostateczny jego koniec miał nastać wkrótce: 1 września 1939 r. Charakterystyczne, że w komentarzu do układu Hitler–Stalin z 23 sierpnia 1939 r., którym obaj wodzowie podzielili między siebie Europę Środkową, jego sowiecki sygnatariusz Wiaczesław Mołotow, chcąc poniżyć Polskę, określił ją mianem „bękarta traktatu wersalskiego”.

Ale pomimo traktatu sowiecko-niemieckiego, pomimo II wojny światowej i Jałty – wiele granic wyznaczonych traktatem wersalskim przetrwało do dziś i współtworzy podstawę trwającego od 70 lat pokoju w Europie.

 

W takich krajach jak Polska, Czechosłowacja czy Rumunia system wersalski jest zresztą częścią mitu założycielskiego oraz tożsamości narodowej i cieszy się estymą. Historiozoficzne dyskusje, czy był on zbyt opresyjny wobec Niemiec i przyczynił się do przejęcia w 1933 r. władzy przez narodowych socjalistów, w tych krajach mają małe szanse na to, aby stać się częścią głównego nurtu dyskursu publicznego. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2019