Wąż i siekiera

Baskowie z ETA od dawna współpracują z Irlandczykami z IRA. Obie organizacje łączyła idea, że terror trzeba wiązać z działaniami politycznymi. Irlandzcy republikanie postawili w końcu na strategię pokojową. Baskowie nie.

11.08.2009

Czyta się kilka minut

Pięćdziesiątą rocznicę swego powstania ETA, zbrojna organizacja separatystów baskijskich, uczciła w sposób właściwy terrorystom. Dwóch zabitych i kilkudziesięciu rannych: to bilans zamachów bombowych, przed koszarami Guardia Civil w Burgos i, dzień później, w miejscowości wypoczynkowej Palmanova na Majorce. Kolejne trzy bomby - zdetonowane w miniony weekend na Majorce - nie pociągnęły za sobą ofiar; ETA wcześniej  ostrzegła, że wybuchną.

Czy to oznacza, że ETA, która szczyt aktywności ma za sobą, wraca na scenę, a Hiszpanie powinni zacząć się bać? Nie można tego wykluczyć, choć zamachy odebrano raczej jako rodzaj ostrzeżenia: przypomnienie, że ETA, wbrew buńczucznym oświadczeniom hiszpańskich władz, istnieje i nie zamierza złożyć broni. Władze zresztą mają tego świadomość, bo w związku z rocznicą siły bezpieczeństwa na wszelki wypadek postawiono w stan pogotowia.

"Rocznicowe" akty terroru były najbardziej tragiczne w skutkach, ale nie jedyne w ostatnim czasie. Od początku roku ETA przeprowadziła dziewięć zamachów, sformułowała kolejne groźby i określiła nowe cele. Już w styczniu zapowiedziała, że będzie atakować wszystkich i wszystko, co ma związek z budową superszybkiej kolei łączącej Kraj Basków z Madrytem: pracowników, firmy, miejsca budowy. Linia kolejowa jest zdaniem ETA groźna, bo wiążąc silniej prowincje baskijskie z centrum kraju, pogłębi ich podporządkowanie. W marcu zaś, gdy po wyborach regionalnych rządy w Kraju Basków po raz pierwszy od 30 lat utracili umiarkowani nacjonaliści na rzecz socjalistów - ETA ogłosiła, że oni też będą celem.

Od języka do suwerenności

Obszar, o który ETA toczy walkę, składa się z siedmiu prowincji północnej Hiszpanii i południowo-zachodniej Francji, ma 10 tys. km2 powierzchni i jest zamieszkany przez 3 mln ludzi. To historyczny Kraj Basków. W węższym rozumieniu Kraj Basków to hiszpański region autonomiczny, obejmujący trzy prowincje: Vizcayę, Guipuzcoę, Alavę. Jest niemal jednolity narodowościowo, bo z 2 mln mieszkańców Baskowie stanowią ponad 90 proc.

Autonomię Kraj Basków otrzymał w 1979 r., po śmierci generała Franco, za którego rządów demonstrowanie przejawów odrębności baskijskiej było zabronione. Od tego czasu ma własny rząd i parlament o szerokich uprawnieniach, z nakładaniem podatków włącznie. Dla ETA to za mało. Skromny postulat, jakim było przywrócenie należnego miejsca językowi baskijskiemu - od tego ETA zaczynała - dawno ustąpił miejsca wielkiemu celowi: niepodległości Kraju Basków.

ETA, czyli "Euskadi Ta Askatasuna" (Kraj Basków i Wolność): taką nazwę przybrała organizacja powołana 31 lipca 1959 r. przez grupę studentów uniwersytetu w Bilbao. Pierwszą jej akcją w 1961 r. była próba wykolejenia pociągu wiozącego grono hiszpańskich polityków. Pierwszą ofiarą śmiertelną - szef tajnej policji w San Sebastian zabity w 1968 r. Odtąd w zamachach ETA zginęło 828 osób, głównie funkcjonariusze Guardia Civil, politycy i przedstawiciele władz lokalnych.

Najbardziej spektakularnego zamachu dokonała ETA w 1973 r., zabijając premiera, admirała Luisa Carrero Blanco; eksplozja zdalnie odpalonej bomby wyrzuciła jego limuzynę w powietrze. Najtragiczniejszy był bilans roku 1980, gdy w zamachach zginęło 118 ludzi. Największy zaś akt terroru miał miejsce w 1987 r. w supermarkecie w Barcelonie, gdzie zginęło 21 osób - jak twierdzi ETA: "przez pomyłkę".

Z Bilbao do Belfastu

17 listopada 2008 r. w dwóch odległych miejscach w rękach policji znaleźli się dwaj wysoko postawieni członkowie ETA. We Francji w miejscowości Cauterets u podnóża Pirenejów został zatrzymany Mikel Garikoitz Aspiazu Rubina, uważany za szefa struktury wojskowej ETA. Natomiast w Belfaście w Irlandii Północnej aresztowany został Inaki de Juana Chaos, parę miesięcy wcześniej zwolniony z hiszpańskiego więzienia, gdzie odsiedział 21 lat z łącznego wyroku 3000 lat, wymierzonego mu za zabicie 25 osób.

Ta przypadkowa zbieżność dobrze ilustruje międzynarodowe aspekty działalności i zwalczania ETA. De Juana nie przypadkiem prosto z Hiszpanii udał się do Irlandii: w Belfaście  znalazł wygodne schronienie z pomocą Irlandzkiej Armii Republikańskiej, z którą ETA od dawna ma kontakty. Z drugiej zaś strony, władze hiszpańskie w walce z ETA mogą liczyć na Francję. W ostatnich miesiącach w ręce policji wpadli tu, jeden po drugim, najwyżsi rangą dowódcy, m.in. Javier Lopez Peza, uważany za szefa struktury politycznej i najważniejszą osobę w ETA. Francuskie siły bezpieczeństwa okazały się skuteczniejsze od hiszpańskich. To zaś oznacza, że francuska część Kraju Basków, która przez wiele lat stanowiła dla ETA zaplecze i odskocznię, przestaje być miejscem bezpiecznym.

Każde aresztowanie ważnego terrorysty przedstawiciele rządu w Madrycie niezmiennie kwitują oświadczeniem, że "ETA zadano poważny cios". Gdyby tak było, organizacja dawno powinna była zniknąć. Tymczasem zawsze okazywało się, że deklaracje są na wyrost, co sama ETA sygnalizowała mniej lub bardziej spektakularnym zamachem.

Trzydziestu bojowników?

Przejawem urzędowego optymizmu, w dużej mierze na użytek opinii publicznej, może być też ocena, że ETA ma coraz mniej ludzi. Owszem, władze przyznają, że ETA ciągle dysponuje zastępami pełnej zapału, choć niedoświadczonej młodzieży, ale grono wypróbowanych bojowników miało skurczyć się do ledwie 30 osób. Tę ocenę specjaliści przyjmują jednak sceptycznie; również dlatego, że trudno ją zweryfikować. Przeczy jej zresztą fakt, że choć tylu członków kierownictwa ETA znalazło się ostatnio w areszcie, przejawów załamania nie widać.

W przypadku każdej organizacji terrorystycznej największym problemem jest mnogość niewiadomych. Spekulacji i domysłów jest więcej niż sprawdzonych informacji. ETA pod tym względem nie stanowi wyjątku. Skoro zaś nie ma pewności co do liczby członków czy struktury organizacyjnej, tym mniej wiadomo o jej strategii, zamiarach czy dyskusjach wewnętrznych. Czy można np. wierzyć w zamiar zerwania z przemocą?

Zawieszenie broni, ogłoszone przez ETA w marcu 2006 r., przyjęto w Hiszpanii z dużą nadzieją, po raz pierwszy bowiem ETA określiła je jako "trwałe", gdy wcześniej, w 1998 r., zapowiadała jedynie wstrzymanie walki na "czas nieokreślony". Ale zakulisowe kontakty z rządem, jakie w związku z tym nawiązano, nie trwały długo. W grudniu tego samego roku na lotnisku Barajas w Madrycie bomba zabiła dwie przypadkowe osoby (imigrantów z Ekwadoru). Rząd wycofał się z rozmów, a wiosną 2007 r. ETA odwołała zawieszenie broni. Taki właśnie, jak się uważa, był cel sprawców zamachu. O jego zorganizowanie został oskarżony Aspiazu Rubina, uchodzący za lidera radykalnego skrzydła ETA - zwolennik terroru i przeciwnik rozmów.

Czasy się zmieniają

Godło ETA to wąż owinięty wokół siekiery. Siekiera symbolizuje walkę zbrojną, a wąż działania polityczne, prowadzone przez związaną z ETA partię, która obecnie występuje pod nazwą Batasuna. To odpowiednik północnoirlandzkiej strategii "urny i karabinu", realizowanej przez IRA i partię Sinn Fein. Tym bardziej zasadne jest pytanie, dlaczego ETA - wymieniająca z IRA doświadczenia w konstruowaniu bomb czy zwalczaniu infiltracji tajnych służb - w sprawie pokoju nie bierze z niej przykładu? Irlandzcy republikanie, równie radykalni, a bardziej doświadczeni niż ETA, z powodzeniem przyjęli strategię pokojową, nie rezygnując z idei zjednoczenia Irlandii.

Dla ETA mogło to być użyteczne doświadczenie. I był taki moment, gdy próbowała z niego skorzystać. Wiosną 2006 r. odwiedził Kraj Basków Martin McGuinness. Zaproszenie członka "twardego" skrzydła IRA, który stał się jej głównym negocjatorem, miało pokazać, że przejście od terroru do działań politycznych nie musi oznaczać zdrady ideałów. McGuinness chwalił sens kompromisów i sugerował, że premier Zapatero przygląda się doświadczeniom Irlandii i korzysta z rad premiera Blaira. Północnoirlandzki proces pokojowy mógł stać się wzorem dla ETA. Zamach w Barajas w 2006 r. to jednak przekreślił.

Tym ważniejsze staje się pytanie: jakie jest miejsce ETA w społeczności Basków? Czy popada w izolację? Znawcy tematu uważają, że fatalny dla ETA był rok 1997 i uprowadzenie Miguela Angela Blanco, młodego radnego prawicowej Partii Ludowej w prowincji Vizcaya. Zamordowano go z zimną krwią, gdy rząd nie zgodził się na przeniesienie skazanych członków ETA do więzień w Kraju Basków. Fala protestów, jaka przetoczyła się wówczas przez Hiszpanię, nie ominęła prowincji baskijskich. To zostawiło ślad. Dziś tylko 1 proc. Basków akceptuje metody ETA, choć 24 proc. pragnie suwerenności.

Również ludzie ETA się zmieniają. 77-letni Julen Madariaga, jeden z jej założycieli, który sporą część życia spędził w więzieniach uważa dziś, że przemoc prowadzi donikąd. Dlatego związał się z powstałą parę lat temu partią Aralar, która chce dojść do niepodległości na drodze pokojowej. "Zdałem sobie sprawę, że przemocą nie da się niczego osiągnąć - wyznał niedawno dziennikowi "El Pais". - Ale ETA nie ma odwagi, by sobie powiedzieć, że czasy się zmieniły".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2009