Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wystawiając Ujazdowskiego, zwłaszcza w Warszawie, przekroczono granice przyzwoitości na kilka sposobów, między innymi odbierając tutejszym wyborcom wybór i każąc im głosować na któregoś z dwóch pisowców” – twierdzi Kasprzak.
Mniejsza o epitety i o to, czy „nawrócenie” byłego czołowego polityka PiS jest trwałe (już raz zrywał z partią, by potem do niej powrócić). Ważne jest to, że akurat działacz Obywateli RP ma szczególne prawo, by kwestionować sposób, w jaki kierownictwo Platformy obsadza miejsca na listach, stosując często trudne do pojęcia kryteria (konserwatywny Ujazdowski w liberalnym epicentrum? Być może chodzi o głosy amerykańskiej Polonii, która jest przypisana do tego okręgu). I całkowicie lekceważąc różne formy obywatelskiej partycypacji w tworzeniu alternatywy dla autorytarnego pomysłu na rządzenie.
Obywatele RP już dwukrotnie – przed wyborami samorządowymi i europejskimi – przedkładali PO dobrze przemyślane projekty procedur prawyborów i konsultacji – coś więcej niż tylko wiecowe alibi dla kandydatów przywiezionych w teczkach. Obecnie zaś proponują debatę dwóch kandydatów do Senatu i ustąpienie tego, który uzyska potem słabsze wyniki w sondażach. Bez skutku. Być może „dywersja”, jaką Kasprzak uprawia w Warszawie, to jedyny język, jaki zrozumieją Grzegorz Schetyna i jego podwładni. A edukacja Platformy w duchu większej otwartości na środowiska spoza zawodowej polityki powinna być dla opozycji równie ważnym celem jak odbicie parlamentu z rąk obecnie rządzących. ©℗