W bagażu podręcznym

Książki wakacyjne. Dla całkiem małych i trochę większych. Do walizki i plecaka. W sam raz na podróż tam i z powrotem. Smacznego!

25.06.2013

Czyta się kilka minut

Czytelnik 3 +

Delphine Bournay, Chrupek i Miętus. Dzikie zwierzęta; Chrupek i Miętus. Wrażliwcy

przeł. Jadwiga Jędryas, Warszawa 2013, Wydawnictwo Dwie Siostry


Dwa pierwsze z pięciu tomów RE-WE-LA-CYJ-NEJ serii o Chrupku i Miętusie. Pomysł nienowy: ot, w każdym tomiku kilka historyjek obrazkowych, prostych niczym peerelowska Gąska Balbinka. Zaledwie dwóch bohaterów: żółty zając (bojaźliwy Chrupek) i zielony żabol (pomocny, mądry Miętus). Kilku statystów – dzik, sroka... Do tego minimalnie zarysowana sceneria, kilka rekwizytów, plus minidialogi – lapidarne, zabawne, z nieoczekiwaną puentą. Urok tych historyjek polega na tym, że cenzor automatyczny nigdy nie został przez autorkę włączony. Napisane są z poczuciem humoru i dezynwolturą.

Oto Miętus, z braku drobiu do obiadowego dania, próbuje przyrządzić swoją sąsiadkę srokę w sosie musztardowym. Ptak, schwytany w pułapkę, traci przytomność, a Chrupek i Miętus, sądząc, że sroka nie żyje, organizują jej pogrzeb z wianuszkiem żałobników. W pogrzebie uczestniczy grabarz – domniemany kuzyn zmarłej. Kiedy zwierzęta wygłaszają nad grobem mowy, grabarz zostaje zdemaskowany – okazuje się być „drogą nieboszczką”. Miętus, dotąd dręczony wyrzutami sumienia, okazuje wskrzeszonej sroce gorące uczucia. W lesie znowu panuje harmonia.

Motyw, powracający w książce rytmicznie, to niezawodna przyjaźń, która uśmierza lęki. Humor, ujęty w kształt mini-skeczy, bawi czytelnika w każdym wieku. Polecam zwłaszcza opowiadanie o tym, jak Miętus próbował uporządkować las, dzieląc wszystkie żywe stworzenia na kupki – osobno liście, osobno świniowate, osobno brzuchonogi... I na koniec padł ofiarą własnego porządkującego systemu.


Czytelnik 5 +

Paulina Wilk, Przygody Misia Kazimierza, Lato Misia Kazimierza

ilustr. Zosia Dzierżawska, Warszawa 2013, Wilk&Król Oficyna Wydawnicza


Do wydanego w minionym roku pierwszego tomu „Przygód Misia Kazimierza” dołączył drugi. Równie udany. Oto Paulina Wilk, dziennikarka i reportażystka nominowana do Nike za „Lalki w ogniu”, tym razem daje się poznać jako autorka bezpretensjonalnych opowiadań o niedźwiadku-indywidualiście, uciekinierze ze sklepu z zabawkami.

Wiele jest niedźwiedzi w literaturze dziecięcej, a każdy obdarzony inną osobowością: naiwny Kubuś Puchatek, odrobinę mentorski Uszatek, niesforny Paddington... Wszystkie mają w sobie misiową nieporadność i pluszową przytulność. Miś Kazimierz ma ponadto rys melancholijny i marzycielski. Jest dobrze ułożony, ufny, trochę nieśmiały – jak wrażliwe dziecko, które łatwo skrzywdzić. W tomie pierwszym Kazimierz wprasza się w gościnę do opiekunki Ani i zapewniwszy sobie przytulne lokum, powoli ośmiela się do podejmowania wycieczek i ryzykownych przygód. Rzecz jasna – na niewielką misiową skalę. Ostrożnie obwąchuje otoczenie, jest przezorny i pomysłowy. Obywa się bez towarzystwa, jak bystry dzieciak o bujnej wyobraźni, który nigdy się nie nudzi sam ze sobą. Bywa obrażalski, bywa kapryśny, ale zawsze wraca w bezpieczne objęcia opiekunki.

W tomie drugim Kazimierz usamodzielnia się – lato spędzi z misiowymi kumplami. Odtąd towarzyszyć mu będą: duży i mądry Tadek, obcesowy „Czarny” i sepleniący Bolek, malec w opadających majtkach. W męskiej kompanii przygody Kazimierza nabierają adrenaliny, pojawia się rywalizacja, przyjaźń, piłka nożna i... dziewczyny. Pluszowe, ma się rozumieć.

W książce dyskretnie przemycono proekologiczną perswazję: zdrową dietę, segregowanie odpadów... Klimat opowiadań jest ciepły, pełen empatii. Czytane na dobranoc – ukoją. Książka ładnie ilustrowana, z profesjonalnym layoutem; byłby to świetny materiał na pogodne kreskówki dla dzieciaków! „Miś Kazimierz” ma już całkiem liczny fanklub, który z pewnością będzie rósł z każdym kolejnym tomem.


Czytelnik 7 +

Tomasz Kwaśniewski, Anna Bedyńska, Jedno oko na Maroko

Warszawa 2013, Wydawnictwo Czarna Owieczka


Tomasz Kwaśniewski ma rzadką umiejętność zadawania pytań prostych i naiwnych. Jak dziecko. Nie puszy się i nie owija swojej ciekawości w watę trudnej terminologii czy eufemizmów. Wali prosto z mostu, jak czterolatek. Respektuje przy tym miejsca wrażliwe i szanuje rozmówcę. Jako dziecko gapił się na „innych”, onieśmielony i karcony za próbę zadawania pytań. Dziś zachęca dzieci własne i cudze do otwartej rozmowy z ludźmi wszelkich odmienności. Bo gdzie jest rozmowa, tam nie ma lęku. A gdzie nie ma lęku, nie ma też agresji.

„Jedno oko na Maroko” reklamowane jest jako „pierwsza reporterska książka dla dzieci”. W istocie, nie ma tu fabuły. Tylko rozmowy z ludźmi, których nie mieliśmy odwagi pytać o sprawy prywatne z uwagi na ich szczególny status/wygląd. Ksiądz Adam zapytany o to, co nosi pod sutanną i dlaczego nie ma dzieci... Bezdomny Zygmunt – skąd bierze jedzenie i gdzie się załatwia?... Kulturysta – w czym jest słaby, skoro jest taki silny?... Grubaska – co jada i dlaczego aż tyle?... Lilipucia Viola, Beznogi Jarek, Bezręka Ania, Albinos Andrzej, Transseksualna Edyta... Pytania są proste, a odpowiedzi szczere i arcyciekawe. Na dodatek opatrzone dobrymi zdjęciami portretowymi autorstwa Anny Bedyńskiej. Tylko okładka okropna!

Czytam, zdumiona, że ten świetny pomysł tak długo czekał na parę autorów – uważnych i dociekliwych. Kto oczekiwał skandalu, ten się zawiedzie. Książka jest niewinna, bo szczera.


Czytelnik 8 +

Walter R. Brooks, Wakacje Fryderyka; Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły

ilustr. Kurt Wiese, przeł. Stanisław Kroszczyński, Warszawa 2013, Wydawnictwo Jaguar


Wydawnictwo Jaguar zaadaptowało na polski rynek klasyczną, licząca dwadzieścia sześć tomów serię z kanonu dziecięcej literatury amerykańskiej – „Freddy the Pig”. Pierwsze dwa tomy już mamy, kolejne w przygotowaniu.

Ukazujące się przez trzy dekady, poczynając od roku 1927, książki o Prosiaczku Fryderyku i jego zwierzęcych przyjaciołach, mieszkających na farmie państwa Bean, trącą odrobinę myszką, ale są atrakcyjne poprzez zróżnicowane temperamenty bohaterów. Egoistyczny kot, tchórzliwy pies, niedobrane kogucie małżeństwo, niezbyt lotne krowy, odpowiedzialny i stateczny koń Hank, wreszcie energiczny i ruchliwy prosiak – wszyscy oni stanowią galerię „ezopowych” postaci, obdarzonych przywarami i śmiesznostkami, duchem rywalizacji, wybujałymi ambicjami.

Tom pierwszy, „Wakacje Fryderyka”, to zaledwie rozbiegówka serii – typy i osobowości krystalizują się w kolejnych odsłonach. Z nadejściem jesieni zwierzęta z farmy państwa Bean postanawiają wyruszyć w podróż na Florydę, aby tam przeczekać zimę. Ich gospodarz nie zadbał o ciepłe schronienia, toteż ucieczka podopiecznych ma mu dać do myślenia. W podróży karawana zwierząt napotyka niebezpieczeństwa i przygody – złodzieje próbują „zaopiekować” się inwentarzem. Eskapada ujawnia charaktery przyjaciół: każdy z nich ma inną rolę do spełniania, tchórze okazują się bohaterami, a głuptasy wykazują się rozumem. Na dodatek zwierzęta odnajdują skarb, który pozwoli panu Bean wybudować nowe chlewiki i obory dla Fryderyka i jego kumpli.

W tomie drugim podczas wichury do domu gospodarzy wpada zabłąkany dzięcioł – mądrala z Waszyngtonu. Znajomość z otrzaskanym w polityce ptakiem skłania wiejskich prostaczków do powołania republiki zwierzęcej i przeprowadzenia wyborów na prezydenta. Kampania wyborcza obfituje w awantury, fortele, podstępy i brudne gierki. Powołanie banku pomnaża zamęt w gospodarstwie państwa Bean.

Wszystkie książki serii zostały zilustrowane biało-czarnymi rysunkami, w których Kurt Wiese z niezwykłą swobodą i maestrią uczłowieczył zwierzęcych bohaterów. Zachowując anatomiczną poprawność i weryzm, jednocześnie nadał prosiakowi, psom, kotom i całej wiejskiej menażerii komiczne cechy ludzkie. Narysowanie świnki na rowerze czy przy maszynie do pisania wymagało nie lada kunsztu. Ilustracje, podobnie jak tekst, weszły do klasyki literatury amerykańskiej.

Dociekliwe dzieci zapewne zapytają, z CZEGO zrobiona jest szynka, którą pan Bean jada codziennie na śniadanie. I po co mu BAT, z którym wchodzi do zagrody zwierząt? Ale to już zupełnie inna historia...


Czytelnik 8 +

Marcin Szczygielski, Czarownica piętro niżej

Warszawa 2013, Wydawnictwo Bajka


Obsypany nagrodami „złoty chłopiec” literatury młodzieżowej potwierdza, że splendory spłynęły na niego nie bez powodu. Marcin Szczygielski buduje sugestywne portrety swoich małych bohaterów – przywiązujemy się do nich, sekundujemy im, gryziemy pazury, kiedy popadają w tarapaty. Akcję osadza w małomiasteczkowych dekoracjach zapełnionych mnóstwem rekwizytów. Zużyte, wygłaskane dotykiem sprzęty w książkach Szczygielskiego mają fakturę, kolor, zapach. Zachwaszczone ogródki, skrzypiące podłogi, wykrochmalone zasłonki i proste przysmaki domowe – wszystko to jest jak wspomnienie wakacji obfitujących w przygody i tajemnice.

W rodzinie dziesięcioletniej Mai przychodzi na świat siostra. Przed czasem. Dziecko umieszczone zostaje w inkubatorze, a mama całe dnie spędza w szpitalu. Zaaferowany tata nie radzi sobie z gospodarstwem i opieką nad córką. Rodzice postanawiają zatem zawieźć Maję do ciotecznej babki, zwanej „ciabcią”. Dziewczynka protestuje i wzbrania się przed podróżą. Przywykła do miejskich rozrywek spodziewa się najgorszego. Tymczasem dom ciabci, na pozór nudny i pozbawiony nowoczesnych gadżetów, ma swoje intrygujące sekrety. Maja powoli oswaja się z małomówną, sędziwą opiekunką, która okazuje się być nie całkiem tym, kim się wydaje. Dziewczynka poznaje dom i sąsiedztwo. Wikła się w wojnę podwórkową z koszmarnym Markiem, rówieśnikiem i łobuzem. Wkrótce okazuje się, że senna atmosfera prowincji skrywa mnóstwo zagadek. Koty tutaj gadają, wiewiórki pyskują, a duchy tułają się po domu. Dalej fabuła gmatwa się i obrasta w nie-z-tego-świata perypetie, które tę książkę plasują w gatunku „fantasy”.

Nie wiem, na ile młodzi czytelnicy podzielą moje wątpliwości, ale książki Szczygielskiego ciekawią mnie tak długo, jak długo intryga rozgrywa się w nie-magicznych realiach. Zanim koty zaczną gadać i zanim uchylą się „niebieskie drzwi” – wszystko mi się podoba. Bardzo. Bohaterowie są zabawni, relacje między nimi intrygujące. Każda postać ma odrębną językową melodię, dialogi są wartkie i dowcipne. Na przykład Maja przemawia kwestiami zapożyczonymi ze szmirowatych, telewizyjnych seriali, co w ustach trzecioklasistki daje efekt komiczny. Ale potem... następuje desant duchów i cudownych amuletów, i zaczynam trochę ziewać.

Mam wrażenie, że gdyby autor wyrzekł się magii i spiętrzonych efektów specjalnych, gdyby poprzestał na skromnym realizmie, jego książki tylko by na tym zyskały. Magia w nadmiarze pozbawia narrację konstrukcyjnego szkieletu, związków przyczyny i skutku. Jak wytrych, otwiera wszystkie drzwi, z pominięciem logiki i praw ciążenia. Nie wiemy, jak poprowadzić bohatera? Pyk! – unicestwiamy go magicznie. Nie mamy pomysłu na puentę? Pyk! – czary wszystko wytłumaczą. Tyle kaprysy recenzentki. Przy wszystkich zastrzeżeniach nadal są to dobre książki, więc sznuruję dziób i polecam.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013