Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaczęło się, jeszcze raz, w Wiedniu. Pod koniec lutego austriacki parlament zmienił ustawę regulującą status religii islamskiej nad Dunajem. O potrzebie nowych przepisów mówiono od dawna – te, które obowiązywały do tej pory, podpisywał jeszcze cesarz Franciszek Józef, dokładnie 103 lata temu. Ale obecna nowelizacja – w tym wprowadzony właśnie zakaz finansowania wspólnot muzułmańskich z zagranicy – budzi w Austii niemałe kontrowersje.
Są przynamniej dwa powody, dla których warto przyjrzeć się tej debacie.
Po pierwsze, podobnie jak Polska, Austria to kraj w większości katolicki, a imigranci z państw islamskich zjawili się tu niedawno – ich masowy napływ datuje się dopiero od lat 80. XX wieku. Po drugie, kilka lat temu zauważono, że to właśnie społeczność muzułmańska w Austrii stała się regionalną bazą dżihadystów, którzy oddziaływali stąd propagandowo na sąsiednie Niemcy – i to właśnie ich wpływy chcieli teraz ukrócić austriaccy posłowie.
Szansa? Zagrożenie?
Ponad sto lat temu wyglądało to zgoła inaczej.
W 1908 r., wraz z aneksją Bośni i Hercegowiny – w Wiedniu nazywano to wyzwoleniem spod okupacji tureckiej – obywatelami monarchii Habsburgów stało się też kilka milionów muzułmanów. Cztery lata później Austro-Węgry, jako pierwszy kraj w Europie, wprowadziły tzw. prawo o islamie (Islamgesetz). Zrównując w prawach chrześcijan i muzułmanów, stało się ono wtedy symbolem tolerancji. Austro-Węgry kierowały się też przesłankami praktycznymi: chodziło o pozyskanie dla monarchii lojalności nowych poddanych. Jak się okazało, skutecznie – gdy wybuchła I wojna światowa, bośniaccy muzułmanie dochowali wierności. Walczyli na wszystkich frontach, także w obronie Galicji w latach 1914-15 r. (wielu spoczywa na cmentarzach Małopolski). Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy-muzułmanów otrzymało medale za odwagę.
Jeszcze niedawno Fuat Sanaç, przewodniczący Islamskiej Wspólnoty Wyznaniowej w Austrii (IGiÖ), przypominał: „Austriackie prawo było modelem dla Europy. Po raz pierwszy w islamie dostrzeżono szansę na wzbogacenie kultury, a nie zagrożenie”.
Dziś, choć nie wszyscy przyznają to otwarcie, jest na odwrót.
Już w 2006 r. rządowe badania wykazały, że aż 45 proc. muzułmanów nie chce się integrować z austriackim społeczeństwem. Ostatnio doszła kolejna obawa: że coraz większą popularność zyskują tu radykałowie.
Przykładem jest Hizb at-Tahir, organizacja nawołująca do utworzenia kalifatu w Europie. Zdelegalizowana w Niemczech, przeniosła struktury właśnie do Austrii. Choć sympatię do niej deklaruje zaledwie promil muzułmanów, udało jej się zdobyć wpływy m.in. w wiedeńskim Instytucie Afro-Azjatyckim, gdzie próbowała zorganizować seminarium na temat przyszłego kalifatu. W 2014 r. około 44 muzułmanów, obywateli Austrii, wyjechało na wojnę do Syrii. To w Wiedniu urodziły się Samra Kesinović i Sabina Selimović: pierwsze nastolatki z Europy, o których wiadomo, że walczyły w szeregach Państwa Islamskiego.
Koran po niemiecku
Według austriackich służb bezpieczeństwa radykalizują się głównie dzieci imigrantów, którzy przyjechali do Austrii w latach 90. XX wieku. Ich rodzice nie mieli łatwego startu: kraj przyjął wprawdzie wtedy tysiące uchodźców wojennych z Bośni i Czeczenii, ale nie miał pomysłu na ich integrację. Z kolei dziś ośrodki dla azylantów – ostatnio przybywających z Afganistanu i Bliskiego Wschodu – są tak przepełnione, że niektórych „kwateruje się” w domach prywatnych.
Jednak nowelizację ustawy z 1912 r. krytykują nie tylko muzułmanie. Thomas Schmidinger, politolog z Uniwersytetu Wiedeńskiego i autor opracowań o islamie w Austrii, uważa, że nowe przepisy wcale nie uprzykrzą życia ekstremistom.
– Zakaz finansowania uderzy głównie w diasporę turecką i wahabitów, którym pomaga Arabia Saudyjska. Ale to nie wśród tych grup należy szukać dżihadystów. Cóż z tego, że przestaną u nas powstawać meczety finansowane z obcych pieniędzy? Do szerzenia propagandy i organizowania się ekstremiści nie potrzebują świątyń – mówi Schmidinger „Tygodnikowi Powszechnemu”.
Zdaniem politologa zakaz – który dotyczy wyłącznie wspólnot islamskich – to przykład nierównego traktowania religii. Bo np. rosyjska Cerkiew będzie mogła wciąż otrzymywać wsparcie z Moskwy. Opór budzi też przepis zobowiązujący każdą organizację muzułmańską w Austrii do przedstawiania władzom tłumaczenia Koranu na niemiecki, z którego ma zamiar korzystać.
Schmidinger jest sceptyczny: – Nowe prawo jest nieprecyzyjne. Przecież nie można zmusić ludzi, by korzystali z tej samej wersji Koranu, jaką oficjalnie zgłosi w ministerstwie ich wspólnota. W praktyce nic się nie zmieni.
Dystans Kościoła
Różnice zdań występują też wśród muzułmanów.
Przepisy zaakceptował (choć wcześniej, pod naciskiem innych organizacji, był ich krytykiem) Fuat Sanaç z IGiÖ. Z kolei wspólnoty szyickie, salafickie i kurdyjskie protestują przeciw słowom najpopularniejszego polityka kraju, 28-letniego szefa MSZ Sebastiana Kurza, który w wywiadzie dla publicznej telewizji ÖRT mówił: „Chcemy islamu w wersji austriackiej, a nie zdominowanego przez inne państwa”. Ich zdaniem nowe prawo doprowadzi do unifikacji islamu i zagrozi tożsamości tych mniejszości.
W kontekście tej dyskusji ciekawe jest też stanowisko Kościoła katolickiego (a raczej jego brak). W ostatnich latach często stawał w obronie mniejszości islamskiej w Austrii (w 2011 r. jej liczbę szacowano na pół miliona w 8,5-milionowym kraju). Miejscowe szkoły katolickie nie dość, że przyjmują muzułmańskie dzieci, to nawet organizują dla nich lekcje ich religii. Akcja Katolicka protestowała przeciw demonstracji przeprowadzonej w Wiedniu przez wywodzący się z Niemiec antyimigracyjny ruch PEGIDA.
Pamięta się też wydarzenia z 2012 r., gdy w proteście przeciw złym warunkom w ośrodkach dla uchodźców imigranci rozbili obóz na placu przy Ringu, głównym bulwarze Wiednia. Po zlikwidowaniu go przez policję znaleźli azyl w pobliskiej świątyni katolickiej – historycznej Votivkirche.
Jak dotąd jednak austriaccy biskupi nie zajęli oficjalnego stanowiska w sprawie reformy prawa o islamie. Skrytykował ją natomiast biskup protestancki.
Thomas Schmidinger: – Hierarchia katolicka w Austrii jest zróżnicowana. Większość biskupów jest tolerancyjna i uważa, że wspieranie islamu przyczyni się do wzrostu religijności w ogóle. Ale zdarzają się głosy przeciwne: że islam jest zagrożeniem dla chrześcijan. Kłopot polega na tym, że dyskusja o zagrożeniu fundamentalizmem islamskim zrodziła się z wcześniejszej debaty o imigrantach. To utrudnia racjonalną rozmowę.
Jaka będzie przyszłość nowego prawa? Jego przeciwnicy zapowiadają zgłoszenie nowelizacji do sądu konstytucyjnego, a wielu prawników twierdzi, że ten przychyli się do ich wątpliwości. Niezależnie jednak od ostatecznego wyroku austriackie zmiany pilnie śledzą m.in. politycy z Francji i Szwajcarii. 103 lata po ustawie, którą podpisywał Franciszek Józef, rozwiązania z Wiednia znów mogą stać się modelem dla Europy. ©℗