Upalny dzień na Long Island

12.07.2021

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy w październiku zeszłego roku literacką Nagrodę Nobla przyznano amerykańskiej poetce Louise Glück, nie mieliśmy po polsku żadnej jej książki, zaledwie trochę wierszy w czasopismach i w ułożonej przez Julię Hartwig antologii „Dzikie brzoskwinie”. Urodzona w 1943 r. Glück pierwszy tomik wydała jako 25-latka; „Ararat” (1990) był piąty z kolei. Polski debiut książkowy noblistki stanowi przekład całości tego właśnie tomu, bo zgodnie z jej życzeniem zrezygnowano z przekrojowego wyboru wierszy.

Dobra to była decyzja, bo „Ararat” stanowi przemyślaną całość, spojoną tematem, a zarazem ogarniającą wzajemnie się uzupełniające rejestry – od (powściągliwego) dramatyzmu czy nawet tragizmu po humor. Jaki to temat? Trzeba zacząć od tytułu, który kojarzy się z biblijną opowieścią o potopie. Można by przyjąć taką interpretację, jeśli śmierć potraktować jako katastrofę, po której świat rodzi się na nowo. Bowiem Mount Ararat to nazwa cmentarza żydowskiego na Long Island, gdzie w 1985 r. pochowano ojca poetki Daniela i gdzie spoczywała już jej starsza siostra, zmarła w niemowlęctwie Susan.

Tom jest elegią na śmierć ojca, przede wszystkim jednak rysuje pole napięć, dobrych i złych uczuć, relacji i konfliktów pomiędzy najbliższymi, stanowi studium własnych i cudzych zranień. W rodzinnym teatrze występują rodzice, babka, owdowiała ciotka, która też straciła kiedyś córeczkę, wreszcie Tereze – młodsza siostra złączona z Louisą węzłem bliskości i rywalizacji („Jeżeli istnieją dwie rzeczy, / to jedna musi być lepsza, / czyż nie? Wiem teraz, / że obie tak myślałyśmy (...) / Byłyśmy jak dzień i noc, / jeden akt stworzenia. / Nie umiałam oddzielić / dwóch połówek, / jednego dziecka od drugiego”). Pojawiają się dzieci Louisy i Terezy, a w tle majaczy cień umarłej Susan, która nie zdążyła wypowiedzieć choćby słowa, ale czasem wydaje się najważniejsza. „Ararat”, dla autorki ćwiczenie w użyciu tonu kolokwialnego, jest – jak pisze tłumaczka – mocny i emocjonalnie gęsty, a rzadkie metafory wybrzmiewają tym wyraziściej.

Na koniec polecam wspaniały wiersz „Wdowy”: upalne lato w domu na Long Island, matka i ciotka całe popołudnie grają w karty. To gra, „której babcia nauczyła wszystkie swoje córki”. Gra o życie? Cóż, „ostatecznie / kto nie ma nic, wygrywa”. ©℗

Louise Glück, ARARAT, Przełożyła Krystyna Dąbrowska. Wydawnictwo a5, Kraków 2021, s. 70. Biblioteka Poetycka pod red. Ryszarda Krynickiego, tom 114. Piękna, ascetyczna okładka Joanny Rusinek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2021