Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wie pan, ale my nie potrzebujemy pieniędzy".
– "Dla dziecka".
– "Nie, my nie jesteśmy ubodzy. Jestem prawnikiem z Damaszku, żona jest lekarzem położnikiem. Chcielibyśmy tylko wyjechać stąd, z tego namiotu. Proszę napisać Samir, Helena i July Ahmedowie z Damaszku, uciekli przed wojną, chcą zamieszkać gdzieś w Europie"
– "Jak July zniosła podróż?"
– "Płakała przez cały czas. Bała się tej wysokie fali, wiatru. Dziecko sąsiadów jest bardzo chore..."
Sąsiadów? To brzmi sarkastycznie, gdy ktoś miał kancelarię prawną w dużym mieście, gdy żona pracowała w klinice, a teraz "sąsiad" mówi o kimś, kto gnieździ się na sąsiednim kocu. Dziecko ma 1,5 roku. Jest blade, ma półotwarte oczy, nie reaguje ani na słowa, ani na blask flesza.
Uchodźcy na wyspie Chios. Wiedzą już, czują, że w Europie nikt ich nie chce. Mimo to ciągle tu płyną, wyspa jest zawalona kamizelkami ratunkowymi. Dziesiątki ich leżą na plażach. Ci, co nie mają pieniędzy na kapoki, płyną w pontonach z oponą na szyi. Największe wrażenie robią opony małe, od motorynek. Przeznaczone są dla dzieci.
Wszystkie relacje Pawła Reszki z rejsu szlakiem uchodźców z Morza Egejskiego znajdziesz tutaj >>