Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rozmawiam na Chios z wieloma ludźmi.
Poznałem wolontariuszy: "Dorośli często doznają stanu bliskiego euforii, gdy dotkną lądu. Schodzi z nich stres. A dzieci nie, przeważnie są wystraszone, panicznie ściskają za szyję".
Poznałem przedstawicieli lokalnych władz: "Robimy, co możemy. Trwa to już bardzo długo".
Mówiłem z oficerami Frontexu: "Chodzimy do obozów z wiadomością: dzwońcie do Turcji, zatrzymajcie innych. Przeprawa przy tej pogodzie to pewna śmierć. Zresztą i tak pewnie zostaniecie odesłani".
Rozmawiałem z uchodźcami: "Jaki ma być nasz los? Nie odeślą nas chyba po tym wszystkim...".
A gdy chodzę po wybrzeżu, mam wrażenie, że swoje historie "opowiadają" też kapoki. Jedne ułożone miękko na piaszczystej plaży. Inne miotane falami na skałach, obok rozdartych pontonów. Niektóre już stertach na przybrzeżnych ulicach, inne te niedawnych przepraw tkwią ciągle w wodzie. Kamizelki małe, duże przyklejone do siebie. Inne rzucone na brzeg samotnie - jakby z jakaś siła oddzieliła je od innych.
Wszystkie relacje Pawła Reszki z wyprawy na Morze Egejskie do czytania na powszech.net/morze-egejskie