Totart, czyli wojna o pamięć

Kiedyś wygłup uzbrojony w anarchistyczną energię miał być antidotum na nudę komunizmu. Czy dzisiaj pozostał już tylko festyn za grubą kasę?

17.11.2014

Czyta się kilka minut

Kopulowanie z peerelowskim godłem, udawanie psychicznie chorych, rzucanie w publiczność papierowymi pigułami z wodą, wreszcie hasła w stylu „najpierw sracze, potem dacze” czy „coito ergo sum” – w taki sposób członkowie grupy Totart w połowie lat 80. XX w. próbowali wybudzać polskie społeczeństwo z letargu stanu wojennego. Czy było w tym coś więcej niż szczeniackie wypinanie pupy? Tylko totalna nieznajomość realiów komuny mogłaby przynieść odpowiedź negatywną. Dokument Bartosza Paducha wziął sobie za cel uchwycenie fenomenu „bojówki artystycznej” z Trójmiasta. Ostatecznie sam film oraz ferment, jaki wywołał swoim pierwszym pokazem, powiedziały nam coś istotnego o czasach najnowszych.

Wybuch aktywności Totartu zbiegł się w czasie z eksplozją reaktora w Czarnobylu. Ryszard „Tymon” Tymański, Paweł „Koñjo” Konnak, Dariusz „Brzóska” Brzóskiewicz czy Artur „Kudłaty” Kozdrowski wspominają swoje studenckie lata, kiedy to w setkach improwizowanych wystąpień próbowali dać upust anarchistycznej energii. Ze świadomością, że wszystko już było – od dadaistów i surrealistów po akcjonistów i Fluxus – starali się „zarżnąć w sobie inteligenta”, dokonując przy okazji aktu swoistej autoterapii. Barwne opowieści uzupełniają fragmenty amatorskich filmów wideo i zdjęcia z zakurzonego rzutnika – nieliczne ocalałe archiwalia. Ta wybiórczość w dużym stopniu przesądza o kształcie filmu.

Wielkim (prawie) nieobecnym tych sympatycznych wspominków jest poeta Zbigniew Sajnóg – charyzmatyczny lider grupy, związany potem z „Brulionem”. W jego mieszkaniu na gdańskim blokowisku totartowcy znaleźli swoją „kapsułę”, chroniącą przed komunistyczną beznadzieją. Na początku lat 90., już po rozpadzie Totartu, Sajnóg przeżył oświecenie religijne i związał się z sektą „Niebo”. Od początku dystansował się wobec filmu Paducha, a tuż przed jego pokazem w Europejskim Centrum Solidarności wystosował list protestacyjny, w którym zarzucał reżyserowi przekłamywanie wizerunku grupy i jego własnej osoby. Stąd wrażenie, jakby film o Totarcie próbował na siłę sklejać ze sobą trzy całkiem różne filmy: ważny rozdział historii peerelowskiej kontrkultury, dokument śledczy i kameralną opowieść o utraconym guru.

Najciekawszy jednak moment, w którym najsilniej ujawniają się wszelkie pęknięcia, to rok 1989. Już w pierwszych ujęciach filmu, nakręconych współcześnie, widzimy „Koñja”, który w cudacznym stroju zabawia publikę na festynie. Jak antysystemowi harcownicy odnaleźli się w nowym ustroju? Przypadek „Koñja” czy Tymańskiego pokazuje, że całkiem nieźle. Weszli na dłużej w oficjalny obieg kultury, trafili do mediów, doczekali się nawet kombatanckich medali. Pewnie tym jest właśnie owa wolność i normalność, którą kiedyś z taką desperacją próbowali sobie wywalczyć za pomocą performansów, manifestów i graffiti. Czy jednak zaakceptowanie dzisiejszej rzeczywistości nie przyszło im, starym anarchistom, zbyt łatwo? To pytanie powraca zarówno we wspomnianym liście Sajnóga, jak i w dyskusjach wokół filmu. W ironiczny sposób pobrzmiewa także w jego podtytule.

Czy dawni prorocy i wywrotowcy mają dzisiaj prawo do odpoczynku? Dokument „Totart, czyli odzyskiwanie rozumu” gdzieś między kadrami pyta o artystyczną niezależność w warunkach wolności i demokracji. Co ciekawe, podobne kwestie pojawiały się już w dokumencie „Miłość” Filipa Dzierżawskiego, a także w nowym filmie fabularnym „Polskie gówno” Grzegorza Jankowskiego, produkcjach również sygnowanych nazwiskiem Tymańskiego. Historia „Totartu” wpisuje się też, chcąc nie chcąc, w przeklętą polską walkę o pamięć. Sam film nie stara się wygrywać tego aspektu, rozwija go jednak towarzysząca mu polemiczna otoczka. Różne drogi, którymi po upadku Peerelu podążyli członkowie Totartu, z Sajnógiem włącznie, a także kontrowersje narosłe wokół dokumentu Paducha stanowią najlepszy z możliwych epilogów tego filmu. A zarazem krytyczny komentarz na temat tego, co tak naprawdę ostało się z dawnego buntu.


„Totart, czyli odzyskiwanie rozumu”, scen. i reż. Bartosz Paduch, zdj. Bartosz Bieniek. Prod. Polska 2014. Dystryb. Darek Dikti Biuro Pomysłów. W kinach studyjnych od 21 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2014