Nowe życie

W manifeście nowego muzeum pada ważna deklaracja: „Sięgamy po nasze prawo, prawo lokalne, do napisania własnej historii sztuki – od nowa”.

10.01.2022

Czyta się kilka minut

NOMUS – Nowe Muzeum Sztuki, Gdańsk, październik 2021 r. / DOMINIK WERNER; NORTH FILM / MATERIAŁY PRASOWE
NOMUS – Nowe Muzeum Sztuki, Gdańsk, październik 2021 r. / DOMINIK WERNER; NORTH FILM / MATERIAŁY PRASOWE

Na terenach dawnej stoczni gdańskiej otworzył się NOMUS – Nowe Muzeum Sztuki. W budynku wzniesionym w 1940 r. dla potrzeb Kriegsmarine mieściła się Zasadnicza Szkoła Budowy Okrętów, a potem aż do lat 90. – stoczniowa szkoła zawodowa oraz warsztaty szkolne. Po prywatyzacji stoczni budynek przez kilka lat stał pusty, w latach 2004-14 był siedzibą Instytutu Sztuki Wyspa. Na potrzeby nowego muzeum został starannie odremontowany. Stoi nieopodal pomnika Poległych Stoczniowców 1970, historycznego budynku Sali BHP oraz siedziby Europejskiego Centrum Solidarności. Jesteśmy więc w miejscu kluczowym dla polskiej pamięci.

Niedługo widok na ECS zostanie przysłonięty przez budynki mieszkalno-biurowe Osiedla Żurawie, zaprojektowane przez Rainera Mahlamäkiego, autora Muzeum POLIN. Na historycznym postoczniowym obszarze Młodego Miasta powstaje bowiem nowoczesna dzielnica handlowo-usługowa, która znacząco zmieni charakter tej części Gdańska. Poprzemysłowa zabudowa z charakterystycznymi sylwetkami żurawi (objętymi obecnie ochroną konserwatorską) będzie się przenikała ze współczesną architekturą.

Na fasadzie znalazł się neon Elżbiety Jabłońskiej „Nowe Życie”. Ten świetlny napis, odwołujący się do polskiej tradycji spółdzielczości, artystka od lat umieszcza w miejscach naznaczonych konfliktem, sporem i oczekujących na zmianę. I trudno o lepszą lokalizację niż dawne tereny stoczniowe, na których pamięć o przeszłości próbuje się pogodzić z żywiołem współczesnych przemian.

Muzea XXI wieku

NOMUS założono w 2015 r. z inicjatywy prezydenta miasta, samorządu wojewódzkiego oraz Ministerstwa Kultury. Gdańsk dołączył do nielicznych miast, w których są muzea sztuki współczesnej. Jednak w odróżnieniu od Krakowa, Warszawy czy Wrocławia nie jest to samodzielna instytucja, lecz oddział Muzeum Narodowego, powstały przy tym najpóźniej (początek Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie to rok 2005, krakowski MOCAK działa od roku 2011, w tym samym roku powołano Muzeum Współczesne Wrocław).

Ich założenia wiązały się ze swoistym muzealnym zwrotem, jaki nastąpił w nowym stuleciu. Powoli zaczęła się wypełniać istotna luka po ostatnich dekadach PRL-u. Nowe instytucje miały opowiedzieć o tej części historii, która w poprzednim ustroju była przemilczana lub przedstawiana w sposób ograniczony. Inne poświęcono twórczości powstającej w drugiej połowie XX w. oraz współczesnej, bo tego typu muzeów w ogóle w Polsce nie ma, poza poświęconym całemu XX stuleciu Muzeum Sztuki w Łodzi (także z oddziałem sztuki dawnej). Jak powtarza kierująca Muzeum Sztuki Nowoczesnej Joanna Mytkowska: muzea zawsze były powoływane, by „ludzie lepiej rozumieli siebie w nowej sytuacji”.

Trójmiasto jest przykładem szczególnym. W 2007 r. utworzono Europejskie Centrum Solidarności. Kolejnym nowym muzeum jest założone w 2008 r. Muzeum II Wojny Światowej. W 2012 r. w Gdyni powołano Muzeum Emigracji. Opowiadają one – mimo dewastacji części ekspozycji stałej Muzeum II Wojny Światowej przez nominatów obecnej władzy – w przekonujący i wiarygodny sposób o doświadczeniu Polek i Polaków w ubiegłym stuleciu. NOMUS daje szansę uzupełnienia tej narracji o współczesność.

Warto pamiętać o tej nowej muzealnej topografii trójmiasta. Zwłaszcza że umiejscowienie w konkretnym punkcie ma w przypadku NOMUS-u szczególne znaczenie. Jak podkreślała jego twórczyni Aneta Szyłak w rozmowie dla magazynu „Szum”: „musimy mieć swój punkt zaczepienia w historii i geografii – różne muzea muszą opowiadać różne historie przy wykorzystaniu innych metod”. Jednocześnie jest to instytucja silnie związana z samorządem – zaangażowany w jej powstanie był zamordowany w 2019 r. prezydent miasta Paweł Adamowicz. Co więcej, NOMUS, jako że nie był samodzielnym muzeum sztuki współczesnej, nie korzystał z ministerialnego programu wsparcia kolekcji sztuki współczesnej, który pozwolił innym nowym placówkom na tworzenie zrębów własnych zbiorów.

Puste miejsce zastąpiło jednak miasto. To ono od 2017 r. we współpracy z tamtejszym Muzeum Narodowym tworzy Gdańską Kolekcję Sztuki Współczesnej (sukcesywnie przekazywaną muzeum jako depozyt). Nie ma na to zbyt dużych środków: w 2019 r. 400 tys. złotych, w 2021 r. już tylko 200 tys. A jednak, mimo ograniczonych zasobów, udało się stworzyć istotną kolekcję.

Własna historia

NOMUS jest bliskie greckiemu słowu nomos. Podobieństwo nieprzypadkowe, co podkreślono w manifeście. Nomos to dawna jednostka podziału administracyjnego Grecji, ale to słowo oznacza także prawo czy ład społeczny. Nazwa muzeum odwołuje się zatem do wspólnoty, rozumianej terytorialnie, ale też obywatelsko (zapominamy czasami, że także samorząd w polskiej konstytucji jest rozumiany jako wspólnota mieszkańców). NOMUS zresztą sam się określa jako muzeum wspólnoty: artystów, badaczy, ale też mieszkańców, sąsiadów. Ma być instytucją wchodzącą w dialog, czyli brać pod uwagę kontekst, w którym funkcjonuje.

W manifeście pada też inna ważna deklaracja: „Sięgamy po nasze prawo, prawo lokalne, do napisania własnej historii sztuki – od nowa”. Taką propozycją jest wystawa prezentująca wybór ze zgromadzonych już zbiorów pod znaczącym tytułem „Kolekcja w działaniu”. Sięga ona do lat 80. minionego wieku, do czasów poprzedzających upadek PRL-u, który, paradoksalnie, był też początkiem końca potęgi Stoczni Gdańskiej.

Na wystawie znalazł się „Człowiek niosący żółwia” Grzegorza Klamana z 1989 r. – brutalna rzeźba epatująca ostrą, radykalną formą. Są też zapisy działań artysty na Wyspie Spichrzów z ostatnich lat Polski Ludowej, wyspie pokrytej wtedy ruinami, a dziś przekształconej w modną dzielnicę. Wystawiono wreszcie obiekty używane w akcjach powstałej w Gdańsku w 1986 r. Tranzytoryjnej Formacji Totart, grupy artystycznej współtworzonej przez m.in. Darka „Brzóskę” Brzóskiewicza, Pawła „Konjo” Konnaka, Pawła „Paulusa” Mazura, Ryszarda „Tymona” Tymańskiego i Zbigniewa Sajnóga. Organizowali oni spektakle-koncerty i spotkania poetyckie; wydarzenia, podczas których, jak pisał Artur „Kudłaty” Kozdrowski, nikt właściwie nie wiedział, „co może się wydarzyć, a tym bardziej dlaczego i po co”. Absurdalne działania Totartu nie tylko okazały się celnym komentarzem do ówczesnej rzeczywistości, ale zachowały swój krytyczny potencjał jako skuteczny przykład odpowiedzi na autorytarną władzę.

Lokalność, wspólnota, zmiana

„Kolekcja w działaniu” zwraca szczególną uwagę na gdańskie środowisko artystyczne. Ale to nie jedyny wymiar lokalności obecny w NOMUS-ie, który przecież znajduje się na terenach poprzemysłowych. Na wystawie znalazł się obraz Pauliny Ołowskiej „Fabryka w Tychach” (2013), która przedstawia robotnice przy montażu fiata, jednego z symboli nowoczesności epoki Gierka. Pokazuje ówczesne kobiety – wbrew stereotypom – jako aktywne, samodzielne jednostki.

Naprzeciwko tego obrazu znalazły się dwie fotografie. Pierwsza, autorstwa Hiwy K, wybitnego artysty kurdyjskiego, przedstawia Aleksandrę Olszewską, przez wiele lat społecznie opiekującą się placem Solidarności w Gdańsku. To ona przez trzydzieści lat dbała o pomnik Poległych Stoczniowców. Hiwa K uhonorował tę, której praca przez lata była niedostrzegana. Z kolei Michał Szlaga sfotografował jednego z tych, których dziś się często pomija – robotnika. Zdjęcie to jest częścią większego cyklu poświęconego przeobrażeniom, którym uległy tereny dawnej Stoczni Gdańskiej, miejsca powstania, sukcesu, a potem schyłku ruchu robotniczego Solidarność, ale też ośrodka ważnego przez dziesięciolecia dla przemysłu okrętowego.

Zdjęcia Hiwy K i Michała Szlagi prowokują do pytań o rolę tego muzeum w procesach zachodzących w konkretnej, poprzemysłowej przestrzeni. Czy NOMUS będzie kolejnym czynnikiem sprzyjającym gentryfikacji? Ulokowany jest przecież na granicy między nowym osiedlem a ulicami Stefana Jaracza czy Robotniczą, z ich tradycyjną, dawną zabudową i mieszkańcami od lat zadomowionymi w tej części miasta.

„Kolekcja w działaniu” – jak podkreśla jej kuratorka Aneta Szyłak – pokazuje, że niezależnie od tego, gdzie tworzy artysta czy artystka, czy robi to w przestrzeni publicznej, czy we własnej pracowni, poprzez swoje dzieła angażuje się we wspólnotę. Sztuka zaś niezależnie od medium i formy jest „zanurzona we wspólnym doświadczeniu, które kształtuje, komentuje, poddaje refleksji”.

Malarka i rysowniczka Anna Orbaczewska, sięgając po ceramikę uważaną długo za medium bardziej poślednie, wykonała niezwykły piec (2021). Pokryła go rysunkami z życia rodziny: obrazami seksu, kłótni, sporów, odpoczynku czy opieki nad dziećmi. To pełna humoru opowieść o współczesnym związku – a jednocześnie forma pieca, z białymi kaflami malowanymi dekoracjami w kolorze niebieskim, przypomina o tradycji północnego, zwłaszcza holenderskiego rzemiosła, charakterystycznej też dla dawnego Gdańska. Obok znalazła się praca Doroty Nieznalskiej „Heimatvertriebene (Wypędzeni z ziem ojczystych)” (2014), w której artystka wykorzystała oryginalne drewniane drzwi z domów z tzw. Ziem Odzyskanych – domów, które mieszkańcy musieli opuścić w ramach wysiedleń ludności niemieckiej w latach 1945-1950. Nadziane na wielkie stalowe bolce, przedziurawione i przyszpilone do ściany, przypominają o przeszłości tej części Polski i jej mieszkańców.

Jest wreszcie „Kawiorowa patriotka” Agaty Zbylut z 2014 r. To sukienka uszyta z biało-czerwonych szalików kibiców. Symbol patriotyzmu sprowadzonego do gadżetu, krzykliwego, głośnego, ale też łatwego. Polskości na pokaz, niewymagającej w gruncie rzeczy żadnego wysiłku od tych, którzy ją głoszą.

Na pewno ograniczeniem jest sama siedziba muzeum, która umożliwia pokaz jedynie kilkudziesięciu prac – a przecież siłą NOMUS-u ma być przede wszystkim program wystawienniczy. O tym, jak jest on ważny, świadczyć może druga wystawa przygotowana z okazji otwarcia muzeum – „Niech poprzedza Cię płomień”, prezentowana w Zielonej Bramie, kolejnym oddziale tutejszego Muzeum Narodowego. Jej kuratorka Aneta Szyłak oddała głos kurdyjskim artystkom i artystom, którzy opowiadają o sytuacji w autonomicznym Regionie Kurdystanu, o radzeniu sobie z traumami z czasów reżimu Saddama Husajna, o tworzeniu własnej tożsamości, zderzeniu z tradycyjną kulturą oraz fundamentalizmem. To wystawa szczególnie aktualna dzisiaj, w dobie narastania islamofobii i postaw antyuchodźczych. ©

KOLEKCJA W DZIAŁANIU, Gdańsk, NOMUS – Nowe Muzeum Sztuki, wystawa czynna do 23 października 2022 r., kuratorka: Aneta Szyłak

NIECH POPRZEDZA CIĘ PŁOMIEŃ, Gdańsk, Muzeum Narodowe – Oddział Zielona Brama, wystawa czynna do 27 lutego 2022 r., kuratorka: Aneta Szyłak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2022