Tortury i zadośćuczynienie

30 milionów dolarów, które Amerykanie przekazali nam pod stołem za urządzenie w Polsce tajnego więzienia, można przeznaczyć na dobry cel.

24.01.2015

Czyta się kilka minut

 / Rys. Zygmunt Januszewski
/ Rys. Zygmunt Januszewski

Z raportu Senatu USA na temat programu porwań i więzień CIA oraz z publikacji prasowych na ten temat wynika, że Amerykanie zapłacili polskim służbom specjalnym 30 mln dolarów za możliwość założenia i prowadzenia więzienia CIA w Starych Kiejkutach. Liczymy, że toczące się w tej sprawie śledztwo polskiej prokuratury zakończy się pociągnięciem do odpowiedzialności karnej zarówno osób, które doprowadziły do powstania ośrodka, jak i tych, które na terytorium Polski dokonywały tortur.

Nie można jednak przejść obojętnie obok kwoty 30 mln dolarów.

Po pierwsze, należy wyjaśnić, co się z nią stało i jakie znalazła przeznaczenie (takie zapowiedzi płyną z ust przewodniczącego Komisji Sejmowej ds. Służb Specjalnych Marka Biernackiego). Po drugie, można ją potraktować jako symbol zła, które wydarzyło się na terytorium naszego kraju. I spróbować mu zadośćuczynić poprzez przekazanie tych środków na stworzenie kompleksowej polityki pomocy państwa polskiego dla ofiar tortur.

Torturowani są wśród nas

Przeciętnemu Polakowi tortury wydają się rzeczą abstrakcyjną, o której można przeczytać w reportażach i obejrzeć w hollywoodzkich filmach. Tortury przytrafiają się tym „złym” (terrorystom) albo mają miejsce w obcych, dalekich krajach i nas w ogóle nie dotyczą.

Tymczasem ofiary tortur mieszkają także w Polsce. To zarówno Polacy ocalali z obozów koncentracyjnych, łagrów i komunistycznych więzień, jak codziennie przyjeżdżający do naszego kraju uchodźcy z Czeczenii, Syrii, Afganistanu, Konga, a ostatnio również z Ukrainy. Spotkamy wśród nich osoby bite, gwałcone i głodzone na posterunkach policji, w aresztach śledczych i obozach; spotkamy ludzi prześladowanych przez grupy zbrojne działające na terytoriach objętych wojną. Tortury wciąż pozostają jednym z najpopularniejszych sposobów zmuszania do zeznań lub po prostu zemsty na wrogich narodach, grupach etnicznych, religijnych czy przeciwnikach politycznych.

Fakt bycia torturowanym ma ogromne znaczenie w procesie o nadanie statusu uchodźcy. Ale część ofiar z uwagi na strach, wstyd czy chęć jak najszybszego zapomnienia o tych wydarzeniach sama nie mówi o tym, czego doświadczyła. Problemem jest to, że nie potrafimy ich zidentyfikować. A identyfikacja to przecież dopiero początek drogi, bo po niej powinna następować szybka rehabilitacja. Ofiarom trzeba zapewnić wsparcie medyczne, psychologiczne, socjalne, a czasami nawet psychiatryczne; wsparcie, które powinno objąć zarówno samą ofiarę, jak i jej rodzinę – również dotkniętą traumą. Taka rehabilitacja może trwać latami. Jest ona uzależniona od intensywności zadawanych tortur oraz szkód psychicznych i zdrowotnych, jakie one poczyniły. Może zakładać zakup odpowiednich leków, ale także pomoc w znalezieniu pracy czy w zdobyciu nowego zawodu. Dopiero zakończenie procesu rehabilitacji może pozwolić na powrót do normalnego życia.

Miłośnicy kina pamiętają „Drogę do zapomnienia” („Railway Man”), ze znakomitymi kreacjami Colina Firtha oraz Nicole Kidman.

Film opowiada historię Erica Lomaxa, torturowanego przez Japończyków w czasie II wojny światowej: po wielu latach od tych wydarzeń jest on nieradzącym sobie z życiem samotnikiem, spędzającym czas na analizie połączeń kolejowych. Spotkana przez niego kobieta nie wie, jak mu pomóc, nie rozumie do końca problemów, z jakimi się on boryka. Sposobem na rehabilitację okazuje się zmierzenie z przeszłością, powrót do miejsca opresji, pojednanie ze sprawcą. Takie hollywoodzkie happy endy to jednak rzadkość, a w większości przypadków okazują się wręcz niemożliwe.

Pomoc dla niewidocznych

Na całym świecie istnieją ośrodki pomagające ofiarom tortur. Wspierają je państwa, organizacje międzynarodowe i sponsorzy prywatni. Obowiązek ten wynika z przyjętych w 2012 r. przez Komitet ONZ Przeciwko Torturom Uwag Ogólnych (nr 3) do Konwencji ONZ o Zakazie Tortur, której Polska także jest stroną.

Zgodnie z nimi każde państwo powinno stworzyć kompleksowy system pomocy dla ofiar tortur. Jego elementami powinny być właściwa identyfikacja i diagnoza w celu ustalenia potrzeb terapeutycznych, a także dostęp do interdyscyplinarnych świadczeń – medycznych, psychiatrycznych, psychologicznych, integracyjnych i socjalnych.

Do pomocy ofiarom tortur konieczne jest podejście całościowe, dostosowane do ich faktycznych potrzeb, które wykraczają poza pomoc medyczną i psychologiczną (w razie potrzeby wspierają np. zdobycie nowego wykształcenia i integrację ze środowiskiem lokalnym).

W Polsce tego typu działalność prowadzą nieliczne organizacje pozarządowe, które w zasadzie codziennie walczą o przetrwanie, bo brakuje im funduszy, na bezpośrednie wsparcie dla ofiar tortur. Równocześnie brakuje rządowych programów, które zapewniałyby wsparcie dla ocalałych z tortur: dla władz są oni niewidoczni. Otrzymują takie samo minimalne wsparcie socjalne, co inne osoby w potrzebie, a o resztę muszą martwić się sami.

Często są nawet nieświadomi, że jedyne, co może im pomóc, to długi proces rehabilitacji. A władze polskie niespecjalnie chcą im o tym przypominać.

Między Kiejkutami a Kopenhagą

Są państwa, które walkę z torturami i wsparcie dla ich ofiar uczyniły jednym z filarów swojej polityki. Należy do nich Dania, która nie tylko walczy o globalną ratyfikację Konwencji ONZ o Zakazie Tortur, ale także wspiera działalność Międzynarodowego Centrum Rehabilitacji Ofiar Tortur z siedzibą w Kopenhadze (IRCT), zrzeszającego 140 organizacji z całego świata, które pomagają ocalałym. Duński rząd wspiera ponadto Dobrowolny Fundusz ONZ na rzecz Ofiar Tortur kwotą ponad 500 tys. dolarów rocznie – Polska do 2007 r. przeznaczała na ten cel jedynie 5 tys. dolarów, a od tego czasu nie płaci nawet centa.

Polska ma zatem lekcję do odrobienia. Ta lekcja to stworzenie kompleksowego programu pomocy dla ofiar tortur. Jego szczegóły powinni opracować specjaliści – lekarze, psycholodzy, pracownicy społeczni, działacze organizacji pozarządowych. Warto przyjrzeć się, jak takie systemy pomocy działają w innych państwach europejskich, a także w jakim zakresie funkcje te wykonują organizacje pozarządowe, a kiedy wkraczają instytucje publiczne ze swoją ofertą świadczeń.

30 mln dolarów powinno wystarczyć na pierwsze kilka lat działania takiego systemu. Do jego stworzenia potrzeba jedynie decyzji politycznej. Dzięki niej będziemy mogli symbolicznie sprzeciwić się działaniom stosowanym w Starych Kiejkutach, przyznać, że nie ma na nie miejsca w państwach demokratycznych, a przede wszystkim pomóc osobom, które były torturowane. Te 30 brudnych milionów mogłoby stać się symbolem poważnego traktowania zobowiązań wynikających z art. 40 Konstytucji oraz Konwencji ONZ o Zakazie Tortur. ©


ADAM BODNAR jest wiceprezesem zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, członkiem Rady Dyrektorów Funduszu ONZ na rzecz Ofiar Tortur.


WITOLD KLAUS jest prezesem zarządu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, adiunktem w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2015