Tortury i czarne dziury

"Tajne więzienia i tortury to praktyki CIA w walce z terroryzmem" - twierdzi Amnesty International i oskarża Polskę o współudział w tych zbrodniach. "Polacy powinni być dumni z tej współpracy" - ripostuje doradca rządu USA Edward N. Luttwak.

01.07.2008

Czyta się kilka minut

W raporcie opublikowanym kilka dni temu Amnesty International wzywa europejskie rządy do przeprowadzenia rzetelnych dochodzeń i pociągnięcia do odpowiedzialności wszystkich, którzy uczestniczyli, ułatwiali lub choćby przymykali oko na nielegalną działalność amerykańskiego wywiadu. Amnesty twierdzi, że choć prawdopodobnie w Europie nie ma już tajnych więzień CIA, to tzw. program specjalny jest kontynuowany w wielu innych miejscach świata.

To kolejny raport Amnesty w tej sprawie. A także kolejny dokument - zwłaszcza po ubiegłorocznym sprawozdaniu z dochodzenia Rady Europy, które prowadził szwajcarski deputowany Dick Marty. Postawił on tezę, że między rokiem 2003 i 2005 w Europie funkcjonowały tajne więzienia CIA - jedno z nich w Starych Kiejkutach na Mazurach, w ośrodku szkolenia polskiej Agencji Wywiadu.

Marty oskarżył ówczesne władze Polski - m.in. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, ministra obrony Jerzego Szmajdzińskiego, szefa WSI Marka Dukaczewskiego i szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marka Siwca - o współpracę z CIA przy tym "programie". Wszyscy zaprzeczyli, a Siwiec złożył pozew przeciw Marty’emu.

"Polacy powinni być dumni"

Publikacja raportu Amnesty zbiegła się z doniesieniami dziennika "New York Times", który w obszernym artykule poświęconym kontrowersyjnym metodom stosowanym przez CIA napisał, że w Polsce istniało jedno z najważniejszych tajnych więzień. Cytując anonimowych byłych i obecnych pracowników agencji, dziennik twierdzi, że w Polsce przesłuchiwano "najcenniejszych" z punktu widzenia CIA zatrzymanych. I zauważa, że Polska została wybrana, ponieważ jej władze były wyjątkowo chętne do współpracy. "Polska to 51. stan USA" - miał powiedzieć dziennikarzom James Pavitt, były dyrektor tajnych operacji CIA (wypowiedź tę przytoczył anonimowy rozmówca "NYT").

- Polacy powinni być z tej współpracy dumni. Polska nie ma większego sojusznika niż Stany Zjednoczone - zauważa tymczasem w rozmowie z "Tygodnikiem" Edward N. Luttwak, doradca Pentagonu i Departamentu Stanu, a także znany konserwatywny publicysta. - Polska nie jest w stanie zaoferować amerykańskiej flocie swoich lotniskowców, nie może też wysłać swych sił powietrznych. Pomaga więc tak, jak umie. Mieliśmy do czynienia z nadzwyczajnymi okolicznościami. Polacy nie mają się czego wstydzić.

Departament Stanu, proszony o komentarz w tej sprawie, nie zgodził się na rozmowę z "Tygodnikiem". To nic nowego: od lat przedstawiciele amerykańskiej administracji odmawiają potwierdzenia informacji, jakoby tajne więzienie CIA miało znajdować się w Polsce. W odróżnieniu od polskich władz nigdy jednak tego nie zdementowały. Milczą - tylko albo aż.

Luttwak uważa, że tak bliska współpraca z Amerykanami jest w interesie Polaków: - Jeszcze niedawno wydawało się, że Rosja wejdzie na drogę demokracji. Gdyby tak się stało, Polska mogłaby znaleźć w niej sojusznika. Ale Rosja wróciła do autokracji. Polska musi szukać przeciwwagi.

Walka z faktami

O istnieniu tajnych więzień CIA w Europie Wschodniej jako pierwszy informował w listopadzie 2005 r. dziennik "Washington Post". Wkrótce potem organizacja Human Rights Watch postawiła tezę, że jedna z tzw. czarnych dziur istniała w Polsce, a na lotnisku w Szymanach na Mazurach lądowały samoloty CIA przewożące więźniów z Kabulu do Maroka, a potem także do Guantanamo. O stosowaniu tortur w polskim więzieniu pisała w obszernym artykule jesienią 2007 r. na łamach magazynu "New Yorker" Jane Mayer. Kompleks mieszczący się prawdopodobnie w szkole wywiadu w Kiejkutach miał zostać zmodernizowany: w klimatyzowanych celach zainstalowano np. kamery i automatycznie otwierane drzwi.

Doniesienia Mayer pokrywały się z ustaleniami Stephena Greya, brytyjskiego dziennikarza śledczego, autora książki "Ghost Planes" ("Samoloty-widma"). Jego film dokumentalny poświęcony tajnym więzieniom CIA wyemitowała w listopadzie 2007 r. amerykańska telewizja publiczna PBS. Zarówno Grey, jak i Mayer twierdzili - powołując się na dobrze poinformowane źródła - że w Polsce przesłuchiwano m.in. liderów Al Kaidy: Chalida Szeika Mohammeda i Abu Zubaidę.

Daniel Gorevan, koordynator prowadzonego przez Amnesty tzw. programu anty-terrorystycznego, podkreśla dziś w rozmowie z "Tygodnikiem", że spośród wszystkich krajów Europy, to Polsce i Rumunii postawiono najpoważniejsze zarzuty. Wedle informacji Amnesty, na wolność nie wyszła dotąd żadna z osób przetrzymywanych przez CIA w Polsce. - Poruszamy się po omacku. Organizacjom pozarządowym trudno dotrzeć do informacji - mówi Gorevan. Jego zdaniem konieczne są oficjalne dochodzenia.

Podobnie uważa Clara Gutteridge z brytyjskiej organizacji Reprieve, która od dwóch lat zajmuje się monitorowaniem tajnych więzień CIA m.in. w Afganistanie, na Bliskim Wschodzie i Afryce. Kiedy pytam Gutteridge o informacje na temat Polski, odpowiada, że nie ma nic do dodania ponad to, o czym "w wyczerpującym i pełnym konkretów" raporcie pisał Marty. - Na co jeszcze czekamy? Jak długo można walczyć z faktami? Nie potrafię zrozumieć, dlaczego rząd polski nie rozpoczął dochodzenia - mówi Gutteridge.

Rząd USA się przyznaje

O Chalidzie Szeiku Mohammedzie, który na początku czerwca stanął przed trybunałem wojskowym w Guantanamo, mówi się czasem, że jest "chłopcem z plakatu": sztandarowym przykładem, jakiego administracja Busha używa, by przekonywać sceptyków o zasadności kontrowersyjnych działań. Uważany za jednego z architektów zamachów z 11 września 2001 r. był jednym z trzech najbardziej poszukiwanych członków Al Kaidy. Aresztowany w marcu 2003 r.

w Islamabadzie, został przewieziony do więzienia CIA w Kabulu, skąd parę dni później miał trafić do Kiejkut (Pakistańczyk, który dostarczył Amerykanom informacji o miejscu jego pobytu, dostał w nagrodę 25 mln dolarów).

Mohammed, który początkowo odmawiał zeznań, szybko został złamany torturami.

To jeden z nielicznych przypadków, gdy CIA otwarcie przyznała się do stosowania kontrowersyjnej praktyki tzw. symulowanego topienia. Specjaliści twierdzą, że takie psychologiczne męczarnie - podtapiana osoba odczuwa paniczny strach - mogą być skuteczniejsze niż zadawanie bólu. W przypadku Abu Zubaidy, który także był przesłuchiwany w Kiejkutach, wystarczyło ponoć 35 sekund. Mohammed miał być bardziej odporny, ale i on w końcu zaczął zeznawać. "New York Times" pisze, że po jakimś czasie zaprzyjaźnił się nawet z agentem CIA prowadzącym jego śledztwo.

Administracja Busha była tak usatysfakcjonowana, że to właśnie przy okazji przerzutu Mohammeda do Guantanamo, we wrześniu 2006 r., po raz pierwszy oficjalnie potwierdziła, iż CIA prowadzi tajne więzienia. "Dzięki temu programowi zdobyliśmy informacje, które pomogły ocalić wielu niewinnych ludzi" - powiedział wówczas Bush.

CIA twierdzi, że informacje uzyskane od Mohammeda pozwoliły aresztować kilku ważnych terrorystów (m.in. jednego z organizatorów zamachów na Bali w 2002 r.) i zapobiec co najmniej 10 atakom, z których trzy miały mieć miejsce w USA.

Takie "wzmocnione metody przesłuchań" (jak eufemistycznie określa się stosowane przez CIA tortury) krytykują organizacje praw człowieka. Ale wątpliwości ma także wielu doświadczonych pracowników wywiadu; na tym tle w Guantanamo doszło do konfliktu między CIA a FBI. Niektórzy wątpią w prawdziwość zeznań Mohammeda, który podczas przesłuchań przyznał się do zorganizowania aż 31 zamachów i opowiadał o planach zgładzenia Jana Pawła II i Billa Clintona.

Rozwiązania "awaryjne"

Kontrowersje budziło także "twórcze interpretowanie" przepisów prawa, do jakiego uciekała się administracja Busha. "Musimy pozostać w cieniu - tłumaczył w jednym z wywiadów tuż po 11 września wiceprezydent Dick Cheney. - Spora część tego, co mamy zrobić, musi być robiona po cichu".

17 września 2001 r. Bush zdecydował o utworzeniu paramilitarnych oddziałów CIA, które miały zająć się poszukiwaniem, zatrzymywaniem, a w razie konieczności uprowadzaniem lub zabijaniem terrorystów na całym świecie. W ciągu kilku tygodni agencja zaczęła tworzyć też tajne więzienia. Jedno z pierwszych miało powstać w Tajlandii. Potem przyszła kolej na Afganistan, gdzie do dziś działa m.in. słynne "czarne więzienie" pod Kabulem (niektórzy zatrzymani mają tam przebywać w kompletnych ciemnościach) i w bazie wojskowej w Bagram.

Na początku 2002 r. Amerykanie przywieźli pierwszych więźniów do obozu w Guantanamo. Ta część Kuby, na której położona jest amerykańska baza, nie należy do terytorium USA i prawnicy Białego Domu uznali, że w związku z tym nie podlega jurysdykcji amerykańskich sądów. Jednocześnie odmówili przyznania więźniom Guantanamo statusu jeńców wojennych, tłumacząc, że Al-Kaida nie podpisała konwencji genewskiej i w związku z tym jej członkowie są tylko "nielegalnymi bojownikami".

Czy nadzwyczajne zagrożenie uzasadnia użycie tak nadzwyczajnych środków?

Temperaturę toczącej się w Stanach od kilku lat dyskusji podgrzała niedawna decyzja Sądu Najwyższego, który orzekł, że przetrzymywani bez wyroków więźniowie Guantanamo muszą mieć prawo do odwołań w amerykańskich sądach cywilnych. "Prawa naszej konstytucji zostały tak pomyślane, by mogły przetrwać i obowiązywać nawet w nadzwyczajnych okolicznościach" - napisał Sąd w uzasadnieniu.

W rozmowie z "Tygodnikiem" Luttwak przyznaje, że Guantanamo było "mechanizmem pozwalającym na obejście amerykańskich struktur prawnych" i było to "rozwiązanie awaryjne", podjęte w chwili zagrożenia. - Po 11 września 2001 r. priorytetem musiała być ochrona naszego demokratycznego kraju - tłumaczy. - Prawnicy i sędziowie musieli zamilknąć. Z chwilą, gdy okazało się, że śmiertelne zagrożenie minęło, możemy wrócić do normalności.

Zdaniem Luttwaka demonizowano Guantanamo na świecie: - Wbrew potocznym opiniom to nie Auschwitz ani sowiecki łagier.

Niemniej obóz stał się straszakiem, którego administracja mogła używać w walce z terrorystami: - Arabom, którzy chcieli zabijać chrześcijan, można było mówić, że jeśli to uczynią, zostaną złapani i trafią do Guantanamo, gdzie w najlepszym wypadku czeka ich kastracja. Seks zawsze przemawiał im do wyobraźni - mówi Luttwak.

Jego zdaniem obecna decyzja Sądu Najwyższego, która prawdopodobnie doprowadzi do likwidacji obozu, jest słuszna, a nawet o kilka lat spóźniona: - Już dwa lata po

11 września było jasne, że nie mamy do czynienia z wielkim zagrożeniem i już wtedy Guantanamo można było zamknąć.

Narozrabialiśmy...

Ale Guantanamo to zaledwie jedna wyspa w archipelagu tajnych więzień CIA.

Amnesty i Reprieve twierdzą, że choć takie więzienia prawdopodobnie zostały już zlikwidowane w Europie, to funkcjonują w wielu innych miejscach świata.

- Choć trudno ustalić dokładnie, jak wielu więźniów jest w nich przetrzymywanych, ponad wszelką wątpliwość wiemy o 39 osobach, które zostały zatrzymane przez CIA, a których losy pozostają nieznane - mówi Gutteridge.

Reprieve ocenia, że w więzieniach CIA na świecie może przebywać nawet wiele tysięcy osób. A Stephen Grey twierdzi, że Amerykanie prowadzą dziś aktywne działania w Afryce Wschodniej.

"Co można uczynić z ludźmi, których przez tyle czasu więziono bez wyroków, których postawiono poza nawiasem prawnym?" - zastanawiał się w rozmowie z Greyem były pracownik Departamentu Stanu, Lawrence Wilkerson.

"Jeśli stosowało się nielegalne techniki, trudno jest potem wrócić do normalnego obiegu. Narozrabialiśmy. Ktoś teraz będzie musiał z tym bałaganem zrobić porządek" - mówił Wilkerson.

Tym zapewne zajmie się już nowy prezydent. Z pewnością nie będzie mieć łatwego zadania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2008